Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Chciałbym Jej pomóc

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 12)
  • Autor
    Wpisy
  • TW417049
    Uczestnik
      Liczba postów: 3

      Witajcie. Jestem na forum zaledwie od kilku godzin, a czytając niektóre artykuły oczy przeszkliły mi się niejednokrotnie. W moim życiu dwie bliskie mi osoby są dorosłymi dziećmi alkoholików, moja mama, oraz moja dziewczyna. Jestem tutaj, ponieważ szukam drogowskazu i odpowiedzi, jak mogę wpłynąć na moją dziewczynę aby chciała zmienić swoje życie na lepsze. Jest wspaniałą kobietą, wiem że drugiej takiej nie znajdę. Jest diamentem, lecz nieoszlifowanym, a gdy dotyka się taki diament, potrafi mocno skaleczyć. Dotykamy się tak od 4 lat, aż 8 miesięcy temu pękłem.. Zerwałem z naszym związkiem, choć mocno tego nie chciałem, wiedziałem że dłużej tego nie udźwignę. Wtedy pierwszy raz usłyszałem kim są DDA, powiedziała mi to Ona, na naszym spotkaniu po zerwaniu, zapowiedziała walkę i wyglądała na zdeterminowaną. Pełen entuzjazmu i poglądów na lepsze jutro, chciałem w tym wszystkim Jej pomagać, wróciliśmy do siebie, chodziliśmy na wizyty do dobrego psychologa, lecz z czasem coraz rzadziej i rzadziej… Jej zapał minął, tłumaczyła się brakiem czasu, brakiem pieniędzy (obecnie oboje studiujemy, lecz pieniądze nie powinny stanowić problemu, dostajemy ich wystarczająco) przestała widzieć błędy w swoim zachowaniu, znów wyładowywała na mnie negaywne emocje w momencie przeładowania nadmiarem obowiązków. Od kilku dni milczymy, ja znów czuję się bezsilny i trochę jak pobity kundel, Ona chciałaby żebym teraz był u jej boku, choć to nie takie łatwe po tak ciężkich słowach. Wiem że gdy odpuszczę i poddam tą walkę, to nigdy nie będę szczęśliwy u Jej boku. W jaki sposób mogę ożywić zapał do pracy nad sobą, przekonać ją że warto i czy w ogóle da się wpłynąć na kogoś by walczył o swoją lepszą wersję ?
      Wiem, że być może też nie jestem bez winy, ale systematycznie analizuję swoje zachowania i pracuję nad swoimi dysfunkcjami. Dziękuję Wam serdecznie za przeczytanie tak długiego postu, przesyłam pozdrowienia w tą gorącą majową noc. TW

      Anonim
        Liczba postów: 29

        Hej,

        Sprawa jest prosta; wracać na terapię. Twoja dziewczyna popełniła ten sam błąd, który popełnia wiele osób decydujących się na leczenie; po prostu zrezygnowała. Wiem że jest ciężko bo sam chodzę i tez chciałem zrezygnować…

        Obawiam się, drogi kolego że Twoje chęci to za mało, kiedy Twoja dziewczyna nie chce dać sobie pomóc.

        Człowiek z DDA sam nie jest w stanie sobie pomóc; taka osoba potrzebuje kogoś dojrzałego emocjonalnie, kto wskaże inną drogę i uświadomi,  że można żyć inaczej i odbierać świat inaczej…

        TW417049
        Uczestnik
          Liczba postów: 3

          Bardzo dziękuję za Twoją odpowiedź. Dobrze to ująłeś, inną drogę i odbieranie świata inaczej. Gdy to przeczytałem uświadomiłem sobie że mam do czynienia z błędnym kołem, ponieważ Ona boi się tego co nieznane, a więc boi się zmian. Jeszcze raz dzięki i trzymam kciuki za Twoją walkę.

          „Iść w stronę słońca”
          Uczestnik
            Liczba postów: 203

            Witaj, nie pomożemy nikomu, kto nie przyjmie tej pomocy.Niektórzy się leczą do końca, niektórzy rezygnują, a inni w ogóle nie trafią na terapię.Zależy na ile w nas samych jest chęć podjęcia życia.Zmiany nas przerażają, bo dobrze jest siedzieć w tym co znane, wiemy jak funkcjonować w tym, nawet jeśli jest to dysfunkcyjne.Zmiana to tak jakbyś musiał nauczyć się chodzić od nowa.Chodzi o to na ile jest komuś źle w życiu i na ile chce to zmienić.Inne osoby mogą mieć wpływ na nasze zmiany, ale to my podejmujemy je i akceptujemy.

            Ja po terapii zerwałam związek, partner nie chciał się leczyć, choć związek nie był dobry, męczący, dysfunkcyjny.Dwie osoby z poranionych domów jeśli chcą żyć dobrze, muszą wykonać kawał pracy.Jak to mówię, on został po tamtej stronie rzeki, a ja jestem coraz dalej i dalej.Dziś tworzy nowy związek na zasadach podobnych do naszych i tak żyje.Bo tak chce.Natomiast ja widzę, jak daleka przestrzeń nas dzieli,  spojrzenie na świat się zmienia po terapii, nikomu nie powiesz może być tak czy tak, dopóki on nie będzie chciał tego poczuć, dotknąć…

            Wydawać by się mogło, że córki alkoholików powinny wybierać inaczej, natomiast, jak badania wskazują większość wchodzi w podobne związki, czyli błędne koło się zamyka.Nie znają innego życia i tylko w takim widzą jak postępować.Zmiana to uczenie się od nowa, rezygnacja z dysfunkcyjnych myśli i zachowań i zastępowanie ich nowymi, których czasem trzeba uczyć się latami  i każdego dnia wkuwać do głowy jak tabliczkę mnożenia.Kto na to ma siłę? ten kto chce poznać i pokochać życie, zobaczyć jego dobre strony, a rano wstając powiedzieć sobie:  ja kocham siebie!

            Cinis
            Uczestnik
              Liczba postów: 32

              Witaj, TW417049,

              To bardzo piękne, że starasz się pomóc swojej dziewczynie. Walka o zmianę na lepsze bliskiej osoby jest bardzo trudna, ważne, żeby nie stała się wyniszczająca dla Ciebie. Kluczową sprawą jest jej własna gotowość do podjęcia terapii, jej decyzja. Kiedy będzie gotowa, wtedy może lepiej skorzystać z pomocy terapeuty i wytrwa na terapii. Równie ważne są Twoje potrzeby. Wspomniałeś wcześniej o drugiej, bliskiej Ci osobie DDA – Twojej mamie. Jest możliwe, że Ciebie także dotyka cierpienie z tym związane, możesz również potrzebować troski o samego siebie, wsparcia. To może być trudne do rozpoznania. Chciałabym Cię zachęcić do odsłuchania cyklu audycji radiowych „DDA Na własne nogi”, w których wypowiadali się terapeuci ze Stowarzyszenia OD -DO, Anna Maria Seweryńska i Cezary Biernacki oraz osoby w trakcie i po terapii, które podzieliły się swoimi doświadczeniami. To jest bardzo przystępny i obszerny materiał o DDA, DDD. Trzy odcinki są poświęcone związkom, relacjom, rozstaniom („O związkach”, „Ja z DDA”, „Rozstania”). Polecam do odsłuchania, tutaj wklejam link do pierwszej audycji „DDA  – początek”:

              https://www.youtube.com/watch?v=zdNoswBMrHk

              Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę wszystkiego dobrego!

              TW417049
              Uczestnik
                Liczba postów: 3

                „Iść w stronę słońca” i Cisnis, bardzo dziękuję za Wasze odpowiedzi !

                Zgodzę się, te zmiany muszą powstać na kilku bardzo ważnych płaszczyznach i to rzeczywiście może być ciężkie i frustrujące. Najbardziej boli jednak to, że cały czas słyszę jak jest ciężko, jak życie daje po kościach, a mimo wszystko nie spogląda na drugą stronę medalu. Jeśli nie podejmie działań, w kość dostanie się również kolejnym pokoleniom i najbliższym osobom.

                Cinis, dziękuję za nadesłane materiały, dzisiaj się za to zabieram 🙂 Co do mojej osoby, masz rację, jest czasami ciężko, ale nie pękam. Zwłaszcza teraz, w chwilach gdy milczymy staram otaczać się przyjaciółmi i wypełniać czas, choć nie informuję nikogo o naszych problemach, ostatnie czego potrzebujemy to tzw. doradców którzy nie są w temacie i pochopnie wystawiają osądy. Chyba zahartowałem się, lecz perspektywa mieszkania jeszcze przez pewien czas z dysfunkcyjną mamą która potrafi zafundować emocjonalne góry i doliny 3 razy dziennie, bycie z dziewczyną za którą czuję się odpowiedzialny by nakierować ją na właściwe tory i przy okazji żyję wraz z jej i swoimi dysfunkcjami, to wszystko w dużym stopniu sprawia, że będę się stawał bardziej zminy i chłodny, już to zauważam. Tak samo jest z moim ojcem, za dzieciństwa bardzo dużo pracował, ponieważ męczyło go przebywanie z mamą. Z pogodnego nastolatka na zdjęciach, zrobił się zimny, szorstki, lecz to on pokazał mi normalność na tyle ile dał rade.
                A jeśli mogę wiedzieć, co było Waszym motywatorem do podjęcia pracy nad sobą i wybrania tej cięższej, ale bardziej owocnej drogi ? Dzieki wpisowi „Iść w stronę słońca” wiem, że obiecywanie szklanych domów nic nie da, najpierw trzeba chcieć je zobaczyć.

                PS: dzięki za Wasze wsparcie !

                Cinis
                Uczestnik
                  Liczba postów: 32

                  Hej,

                  Pierwszym , dobrym krokiem jest to, że masz świadomość tego, na czym polega problem. Im wcześniej jest to rozpoznane, tym lepiej. Może to jest właśnie dobry moment na rozważenie możliwości podjęcia własnej terapii? Wytrzymałość DDA jest ogromna, ale jej koszt jest ogromny i prędzej, czy później problemy dają o sobie znać.

                  Ja jestem DDD. Dla mnie motywacją do zmiany było to, że nie miałam już innego wyjścia, niż poddać się, przestać zaprzeczać, że sobie nie radzę. Byłam wtedy w wieku ok. 18 lat, miałam już za sobą bardzo przykre przeżycia, m.in. próby samobójcze. Wtedy jeszcze nie zdawałam sobie sprawy z tego, gdzie leży przyczyna tego, co się ze mną dzieje, chociaż od dziecka buntowałam się przeciw temu, co działo się w rodzinie. Na etapie liceum rodzice szukali dla mnie pomocy psychologicznej z założeniem, że to „ze mną są problemy”, od dzieciństwa byłam obciążona rolą „złego dziecka”, kozła ofiarnego. Nic do nich nie docierało, nawet słowa psychologa, kiedy zostali wezwani na wspólną rozmowę. Sugestia, że problem może dotyczyć całej rodziny wywołała oburzenie mojej matki. Według niej psychologowie szukają „winy” w rodzicach. To jest absolutny mur nie do przebicia do tej pory. Kiedy trafiłam na terapię indywidualną do terapeutki, która wzbudziła moje zaufanie, długo trwało dokopywanie się do przyczyn moich problemów. Stopniowo i bardzo powoli różne sprawy wychodziły na jaw. Pamiętam taki moment na terapii, kiedy usłyszałam o rolach dzieci w rodzinie alkoholowej. Nie potrafiłam tego wcale odnieść do siebie, potrzebowałam bardzo długiego czasu, żeby w pełni to sobie uświadomić. Myślę, że taki moment nastąpił całkiem niedawno, parę lat temu, po doświadczeniu bardzo silnego kryzysu. Kiedy trafiłam na audiobook o DDA „Rozwinąć skrzydła” Ks. Grzegorza Poloka (polecam!), włączyłam płytę mojej matce, słuchała bardzo niechętnie. Miałam nadzieję, że coś zrozumie i chociaż raz w życiu przyzna, że mówię prawdę. Usłyszała wypowiedzi wielu ludzi, księdza, który im pomaga, ale jej reakcją było zaprzeczenie. Stwierdziła, że „to jest wymyślone przez psychologów”. Będę musiała zaakceptować to, że prawdopodobnie nigdy nie przyzna mi racji i to co ja czuję, będzie nieważne.

                  Terapii zawdzięczam bardzo wiele. Nie wyobrażam sobie, co by było, gdybym jej nie podjęła. Nauczyłam się inaczej funkcjonować, zaczęłam przejmować odpowiedzialność za siebie, wyszłam z autodestrukcyjnych schematów działania. Bardzo ważne jest to, że otrzymałam zupełnie inne informacje o sobie od terapeutki, niż te, którymi obciążono mnie w rodzinie. Dzięki temu mogłam przestać siebie niszczyć i zacząć się rozwijać. To jest trudny i długotrwały proces, praca na całe życie, jak napisała koleżanka wyżej. Nie od razu, ale w końcu pojawiają się efekty i zaczynają cieszyć.

                  Jak możesz zmotywować dziewczynę? Nie wiem, czy są jakieś skuteczne metody. 😉 Myślę, że świadomość tego, że problem jej dotyczy może ją skłonić do szukania pomocy. Przejmowanie za nią odpowiedzialności raczej nie jest dobre ani dla Ciebie, ani dla niej, może nawet utrudnić jej wzięcie odpowiedzialności za samą siebie. Początkiem wzięcia tej odpowiedzialności jest właśnie decyzja o zrobieniu czegoś na swoją korzyść, przełamanie obaw.

                  „Iść w stronę słońca”
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 203

                    Szukasz pomocy jeśli uznajesz, że nie dasz rady przeżyć kolejnego dnia.Nie nawidzisz siebie i ludzi, nie widzisz piękna świata, a myśli zjadają Cię od środka każdego dnia. Sięgasz dna, swojego dna i potem szukasz drogi by się odbić.Ja myślałam, że praca będzie krótka, pewnie gdybym wiedziała ile muszę przejść, przestraszyłabym się, bądź wycofałabym.Natomiast, kiedy z każdym dniem widzisz coraz więcej i więcej, to chcesz jeszcze więcej.Ja, szukałam pomocy w różnych miejscach, czułam, że w ten sposób nie  przegapię niczego i znajdę te drzwi właściwe, te moje…nie ukrywam,że pomogła też wiara, powrót do Boga, że jestem jego córką, skoro mój ojciec alkoholik był niedostępny emocjonalnie.Człowiek szuka, cokolwiek to będzie, ważne, żeby ukoiło ból.Moja praca trwała z przerwami 5 lat, długo musiało minąć, bym potrafiła zostawić ośrodki, psychoterapeutów i zaczęła decydować o sobie, o swoim życiu.

                    Nie powiem, że DDa mają szansę całkowicie się wyleczyć, niestety wiele spraw dotyczących relacji córka – ojciec nie udało się przerobić, może są, aż tak mocno poranione? ojciec nie żyje, ale cieszę się, że przebaczyłam, że doceniam cud przyjścia na świat, że wiedząc jak ciężką chorobą jest alkoholizm spojrzałam na niego innymi oczyma.

                     

                    Warto podjąć walkę, aby móc budzić się każdego dnia i brać życie w swoje ręce.Czuć siłę, przeżywać emocje…kochać siebie i ludzi.Mam obecnie 40 lat, ale za to mam szansę dać swojemu dziecku matkę zadowoloną, która pracuje z nim nad relacjami.Mogę dać wielu ludziom wiarę, uśmiech….dla tego wszystkiego miała terapia sens, nawet jeśli nie udało się wszystkiego naprawić.

                    from.nessy
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 8

                      Sama jestem DDA, nie byłam jeszcze na żadnej terapii. Chyba za bardzo się boję – zmian, ludzi, otwierania się… Łatwiej jest nic nie robić, choć zdaję sobie sprawę, że nie zawsze jestem „łatwa w związku”.

                       

                      Anonim
                        Liczba postów: 29

                        from.nessy, ja poszedłem na terapię, bo miałem dość świata, który widzi człowiek z  DDD.

                        Na terapii nikt nie będzie naciskał, abyś się otworzyła. Jeśli boisz się ludzi, idź na indywidualną terapię; spotkasz się tam z szacunkiem do swojej osoby i do problemu z którym przyszlas.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 12)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.