Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Co udało nam się osiągnąć ;)

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 35)
  • Autor
    Wpisy
  • SzklanyCzlowiek30
    Uczestnik
      Liczba postów: 84

      Witajcie drodzy!

      Ostatnimi czasy częściej zaglądam na to forum, wiele uwagi poświęca się tu cierpieniu, osobistym historiom i różnym formom terapii. To tematy trudne i wymagające dużo wysiłku. Chciałbym jednak, żebyście w tym wątku napisali obiektywnie, co udało się Wam osiągnąć dzięki terapii, albo samej świadmości istnienia DDA/DDD.  Jeśli chodzi o mnie, by poszukać jakiegoś plusa nie nia siłę, to hmm: dokładność, rozsądek, szybkie łagodzenie konfliktów( wiem wiem to domena DDA ale nieraz nawet się przydaje 😉

      Fenix
      Uczestnik
        Liczba postów: 2551

        Co udało mi się osiągnąć?

        Wyszłam na prostą, w sensie psychicznym. Jeszcze cały czas wychodzą różne rzeczy, mam gorsze dni ale to nie jest już tak bardzo ekstremalne. Wreszcie czuję wewnętrzny spokój.

        To przez co przeszłam sprawiło, że nie jestem żywą marionetką. Potrafię się zatrzymać w tym pędzącym na oślep świecie, dostrzec to co dla mnie jest ważne i co ważniejsze widzieć w innych człowieka. Czuję się wewnętrznie bogata. Potrafię samodzielnie myśleć.

        Jestem z siebie dumna, bo do tego miejsca doszłam sama. Nie uczestniczyłam w terapiach grupowych czy indywidualnych. Sama szukałam drogi do siebie.

        Nowa05
        Uczestnik
          Liczba postów: 317

          Co sie u mnie zmieniło….? Dużo, np. Staram sie z wielu rzeczy nie tłumaczyć, nie oglądam horrorów, bo mnie wkurzają, nie oglądam boksu, bo kojarzy mi się z przemocą, nie lubię stylu gotyckiego, ani nie słucham metalu, bo też mi już zbrzydł. Nie ubieram się prowokacyjnie, w sensie duże dekoldy, mini, bardzo mini. Nie prowokuję facetów sexistowskimi tekstami. Jak widzę, że jakiś starszy facet gada o dupie i o cyckach to się nie śmieję, bo takie żarty mnie nie śmieszą już. Jak widzę tez na teledyskach jakieś rozebrane panie to też mi się to nie podoba, a kiedyś mi się bardzo podobało.

          milka37
          Uczestnik
            Liczba postów: 18

            Ja przez ostatnie trzy lata zrobiłam z sobą ogromną robotę. Uczęszczam z małymi przerwami na terapię indywidualną, dwa razy byłam też już ze swoim chłopakiem na wspólnej terapii dla par (jesteśmy teraz właśnie w takiej terapii).

            To daje cholernie dużo. Indywidualna terapia nauczyła mnie patrzeć na siebie przychylniej, ale też bardziej analitycznie, potrafię zobaczyć dużo swoich zachowań, które są destrukcyjne i potrafię je zmienić. Potrafię określić z jakiego stanu mojego ego pochodzą dane emocje i zachowania, potrafię je sobie wytłumaczyć i potrafię sobie z nimi poradzić. Nakierowałam swojego opiekuńczego rodzica na siebie, a nie na innych (jak było wcześniej). Mam jeszcze dużo pracy z dzieckiem wyuczonym, bo ono jest bardzo poranione i bardzo cierpi wciąż, ale też już bardzo dużo rozumie 😉 Nauczyłam się widzieć w sobie to pokrzywdzenie i go nie zakopywać w odmętach swojej głowy, tylko brać w swoje ręce, oglądać i działać.

            Poznałam swoje myśli automatyczne i nauczyłam się sobie na nie odpowiadać. Nie wszystkie są jeszcze pokonane, ale zdecydowana większość ma już swoją prawie równie automatyczną odpowiedź.

            Dowiedziałam się jakie talony psychologiczne zbieram, dlaczego je zbieram i świadomie z nich rezygnuje.

            Na wspólnej terapii nauczyłam się nie realizować swoich talonów w relacji z moim chłopakiem. Nauczyłam się spokoju i wyrozumiałości do niego i przede wszystkim miałam okazję obejrzeć i usłyszeć jego historię i zrozumieć ją na tyle na ile druga osoba może zrozumieć. Nauczyłam się, że w momentach, w których czuję się skrzywdzona zwykle to nie on mnie krzywdzi tylko echo dawnych wspomnień. A jeśli krzywdzi mnie on, to wiem teraz, że nie robi tego specjalnie i wiem jak mu zakomunikować skrzywdzenie, tak żeby spotkać się ze zrozumieniem i sprostowaniem.

             

            Te ostatnie trzy lata to jest ogromna ale też bardzo trudna robota. Dużo udało się osiągnąć – jestem w stanie żyć i funkcjonować na satysfakcjonującym poziomie, ale żeby pisać o szczęściu chyba potrzebuję jeszcze trochę czasu, pracy i bardzo dużej ilości uwagi na siebie.

            Fenix
            Uczestnik
              Liczba postów: 2551

              Milka37 co to są talony psychologiczne?

              milka37
              Uczestnik
                Liczba postów: 18

                To jest pojęcie, które funkcjonuje w analizie transakcyjnej – ja generalnie opieram swoje zdrowienie bardzo mocno na analizie transakcyjnej, na teorii stanów ego, teorii gier, talonów właśnie.

                Talony psychologiczne, to są takie Twoje ulubione emocje, które sobie zbierasz w relacjach z drugim człowiekiem. Tak analogicznie do zbierania np. naklejek na Świeżaki (:P) zbierasz sobie takie uczucie, ale poza tym, że naklejasz je sobie na karteczkę i odkładasz do szufladki to nic więcej na razie z nim nie robisz – nie rozmawiasz o nim z osobą, której to dotyczy i nawet jej często o tym nie informujesz. Dopiero jak już uzbierasz odpowiednią ilość tych talonów, to możesz odebrać nagrodę. I to, w zależności od tego o co grasz może być np nieziemska awantura (masz przecież o co! Nazbierało się 😉 ), rozwód albo nawet samobójstwo.

                Moja siostra ostatnio podesłała mi link, gdzie jest to w miarę po ludzku opisane: https://blogblizej.wordpress.com/2012/02/06/milosnik-psychologiczny-odslona-trzecia-o-pieciu-zasadach-ktore-warto-wprowadzic-do-zwiazku-aby-zblizyc-sie-do-partnerskiego-idealu/ a akapicie „okazujcie sobie uczucia”.

                Odnalezienie swoich talonów trochę mi zajęło. Miałam kilka teorii i po kolei je sprawdzałam – obserwowałam siebie i, nie regulując jeszcze swojego zachowania, sprawdzałam co odkładam, a co rozwiązuje na bierząco.

                Ja zbierałam poczucie skrzywdzenia. Zbierałam je sobie do szufladki i odkładałam, żeby jak już przyjdzie czas odbierania nagród móc to wszystkim pokazać i usprawiedliwić swoje samobójstwo. Chyba nie chciałam go faktycznie popełniać, chciałam tylko mieć na nie usprawiedliwienie. Chciałam, żeby ludzie patrzyli na to i mówili, że jestem taka silna i że to cud, że jeszcze żyje. Piszę w trybie przeszłym, bo jak wspomniałam zrezygnowałam ze zbierania tych talonów.

                Zostawienie tego co prawda zabrało mi trochę stabilności i wymaga ode mnie mierzenia się od razu z tym co mnie ew zaboli, ale dało mi niesamowitą ilość poczucia sprawczości. I poczucia wpływu.

                Fenix
                Uczestnik
                  Liczba postów: 2551

                  Ciekawe, z chęcią zapoznam się z tym bliżej. 🙂

                  Natomiast zaciekawiło mnie również to, co pisałaś gdzie indziej o wewnętrznym krytyku i o tym, że masz opory przed sprawianiem sobie różnych przyjemności. To co Ty napisałaś uświadomiło mi, że ja czegoś takiego już nie mam. Robienie sobie różnych prezentów, w znaczeniu prezenty ale także maseczki, dobra herbata, takie dopieszczanie siebie sprawia mi ogromną przyjemność i robię to zupełnie bez oporów

                  milka37
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 18

                    Ja najczęściej (już) też 🙂 Już mam w swojej głowie obszar, który zajmuje się dbaniem o siebie, w znaczeniu dawania sobie takich głasków.

                    Ale moja głowa jeszcze nie jest super spokojna i super stabilna, czasem są momenty, w których wracają do mnie stare nawyki i stare schematy. U mnie ten krytyczny rodzic miał kiedyś bardzo dużo do powiedzenia – mówił mi, że inni mają gorzej i nie wolno mi czuć niektórych rzeczy. Karcił mnie za złość, za radość i za wszystko co odbiegało od takiego stanu constans.

                    Czasem się jeszcze zapominam. Czasem jeszcze pozwalam mu przejąć ster i wtedy wyjście z tego schematu jest często bolesne (sam proces), ale przynosi dużo ulgi i poczucia takiej stabilności i spokoju.

                    Ja to w ogóle mam wrażenie, że być może trochę zbyt głęboko i zbyt rozlegle na raz działałam i wykopałam sobie trochę za dużo, żeby trzymać nad wszystkim kontrolę. Jak mam dobry dzień/ tydzień/ ogólnie okres to jestem stabilna i spokojna, ale jak tylko coś mnie wytrąci z równowagi to zawsze zaczynam zapominać o jakimś obszarze i coś tam leci na łeb na szyję. Najczęściej to właśnie ta kontrola nad krytykiem. Być może dlatego, że poza byciem krytycznym ta część mnie jest też całkiem niezła w gaszeniu pożarów i rozwiązywaniu problemów 😉

                    milka37
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 18

                      A Ty pozbyłaś się krytyka na dobre? Czy czasem jeszcze się odzywa?

                      Fenix
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 2551

                        Czasem jeszcze wyłazi, ale teraz przypomina on już tylko tolkienowskiego Golluma. syczącego „sssssssskarb, mój ssssskarb”. Ale mówię mu precz, nie jesteś w stanie już mi nic zrobić. 😀 😀 😀

                        Z rozgrzebywaniem tak jest. Najpierw ciężko jest zacząć a później zaczyna Cię aż przytłaczać, bo wypływa i wypływa. Teraz już to przebiega u mnie znacznie spokojniej. Dotarłam do bardzo głęboko zakopanych rzeczy. Zrozumiałam różne swoje mechanizmy, zachowania a teraz będę mogła już bardziej spokojnie pracować nad sobą, nad swoim rozwojem. Mam już spokojniejszą głowę.

                        To trochę tak jak człowiek po groźnym wypadku. Najpierw jest czas na ratowanie życia, gojenie się ran. Później przychodzi czas na rehabilitację. Teraz właśnie tak się czuję, jakbym zaczynała rehabilitację, z której bardzo się cieszę.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 35)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.