Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD czasem juz mam dosc

Przeglądasz 4 wpisy - od 1 do 4 (z 4)
  • Autor
    Wpisy
  • maju85
    Uczestnik
      Liczba postów: 89

      witam. zastanawiam sie dzis czym jest milosc? od razu przepraszam za bledy w pisaniu…nigdy nie bylam dobra z polskiego.

      do rzeczy: jestem chora na kod choroby f-23. ostre wielopostaciowe zaburzenia psychotyczne. od miesiaca jestem w domu na l4,wiekszosc czasu do dzis przesypialam,moj maz sie zlosci,ze spie, mowi,ze powinnam cos robic ze soba.a ja nie czulam checi do robienia czegos, czegokolwiek, czulam,ze moj organizm potrzebuje snu, ze tabletki musza sie na nowo rozkrecic w organizmie bo przez pol roku bylam na dawce podtzrymujacej…

      On,moj mąż jezdzi zawodowo,maduzo stresow w pracy i przychodzi do domu i sie wyzywa na mnie i corce. On mial trudne dziecinstwo przez tatei uwazam, ze powinien sie rowniez leczyc z jakiejs nerwicy bo wystarczy, ze na podlodze jest cos rozsypane i nie posprzatane bo tego nie zauwazylam to sprawia,ze moj maz wychodzi z siebie,wscieka sie,ze jest brudno, a ja staram sie zeby bylo czysto tylko czasem cos mi umknie ….i wrzaski i klniecie….

      gdy jemy obiad i corka nie doje bo juz na serio sie jej odbilo i mowi, ze juz nie moze to mąż zmusza ja zeby zjadla ta resztke z talerza. tymbardziej jestem przeciwko bo ona sobie juz dobrze wyglada, jest wyrosnieta jak na swoj wiek i faldka na brzuszku tez juz jest i on jeszcze kaze jej dojadac ,asam czasem twierdzi,ze ma tluszczyku tam i ow dzie.

      ja juz czasem nie wytrzymuje.

      z kolei kiedy chodze do pracy i czegos nie zdaze zrobic to tez jest zlosc. on jest pedantem,rozumiem, ze moze zwrocic uwage, ale normalnie,a nie wkurzaniem sie, albo jka cos widzi nie zrobionego to niech sam zrobi i mowie mu to, ale nie bo kobieta jest od sprzatania itd…

      ach,musialam sie wyzalic. do tego wkurza mnie to i doluje, grozi mi,ze jak nie bedzie s. to pojdzie do innej. miedzy nami zero uczuc,a zlosci mnustwo i pytam sie czym jest milosc? najbardziej w tym wszystkim poszkodowana jest corka bo wszystko widzi i slyszy. do tego zero uczuc,mysle sobie, ze mamy kryzys, ale to juz dlugo sie ciagnie. nie wiem co mam robic i co myslec o tym wszystkim.

      anula51
      Uczestnik
        Liczba postów: 232

        Witqj na forum

        Z Twojego opisu wynika, że jesteś bardzo zagubiona. Co do dolegliwości, na które cierpisz, myślę ż powinnaś postarać się o skierowanie na oddział szpitalny. Takie „wegetowanie” w domu w niczym Ci nie pomoże tylko pogarsza sprawę. Ty musisz przede wszystkim si ę wyciszyć i odciąć od reszty choć na 2-3tygodnie 🙂 PZDR 🙂

        some1
        Uczestnik
          Liczba postów: 244

          Pytanie czy chcesz o to walczyc, o rodzine? Czy widzisz choc cien szansy na podjecie sensownej rozmowy o tej sytuacji z mezem, o waszych uczuciach? Twoje potrzeby sa w oczywisty sposob zaniedbane, to widac, zakladajac ze Twoj maz nie jest psychopata, najprawdopodobniej jakies jego potrzeby rowniez. Pytanie czy macie w sobie sile aby pomimo wzajemnej urazy, byc moze niecheci sprobowac powiedziec sobie wprost o oczekiwaniach i tym co czujecie? Rozpad rodziny to zawsze ostateczne rozwiazanie, jesli nie ma nadzieji wiadomo, czasem lepiej ochronic dziecko przed agresja niz przed bolem rozwodu rodzicow, ale moze jeszcze jest o co walczyc? Moze milosc jeszcze nie zgasla calkiem? To ma pewno wszystko nie jest latwe.

          some1
          Uczestnik
            Liczba postów: 244

            Nie chce nikogo absolutnie usprawiedliwiac, siebie tez. Przyznam jednak ze na mnie zona tez czesto narzeka ze jestem za nerwowy, wybuchowy, ze wyprowadzaja mnie z rownowagi rzeczy blahe (blahe dla niej, ale nie dla mnie), ze jestem stukniety. A ja znam te druga strone i wiem ze mnie tez nie jest z tym dobrze. Chcialbym byc cierpliwy, lagodny, spokojny, ale to zagotowanie sie w srodku jest najczesciej nie do opanowania. Ja wiem ze dohodzi do tego najczesciej gdy czuje sie zignorowany, zlekcewazony, pominiety – tak wlasnie traktowali mnie rodzice cale dziecinstwo i frustracja tym narosla i teraz nie potrafie tego tak po prostu zmienic pstryknieciem palca. Jestem uszkodzony, zle mi z tym, probuje z tym walczyc, robie co moge, ale madal zdaza sie wybuchac i walczyc z calym swiatem. W tej chwilo tez mamy ciche dni z tego powodu. Jest mi przykro. Ona jednak nie rozumie tego. Trudno jest sie dogadac, choc tylko rozmowa pozwala nam te sytuacje opanowac. Tak to jest, ze oczywiste krzywdzenie innych latwo ocenic i potepic. Jestem wiec oceniany inpotepiany przez cala rodzine. Trudniej jest zrozumiec ze kogos moze zranic cos mniej oczywistego, np lekcewazenie albonwrecz krytykowanie za podejmowanie wysilkow na rzecz rodziny (bo za dlugo na zakupach, bo za duzo ugotowane na obiad, bo za drogie produkty, bo niepotrzebnie sie przejmuje gotowaniem zupki mlecznej na sniadanie dla dziecka, wtracanie sie tesciowej do zycia, przepracowanie jednej strony przez rozleniwienie drugiej, lekcewazenie i krytykowanie dbalosci o szczegy w wychowaniu dziecka, gdy po calym dniu gonienia po sklepach, załatwiania roznych rzeczy, zabawy z dzieckiem, gotowania do nocy, chcialbym wreszcie pobyc z zona, a ona sobie juz beztosko spi. Chcialbym nie byc zly, pewnie.

          Przeglądasz 4 wpisy - od 1 do 4 (z 4)
          • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.