Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Czy jestem DDA ?

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 11)
  • Autor
    Wpisy
  • Ibra
    Uczestnik
      Liczba postów: 3

      Witam wszystkich, mam 24 lata i chyba doszedłem do momentu w którym muszę spróbować coś zmienić, gdyż moje życie zaczyna wyglądać dokładnie przeciwnie niż zawsze chciałem.

      Po kolei zacznę od powodów dla których tu jestem. Wychowalem się w rodzinie w której problem alkoholizmu dotyczy mojego ojca. W domu nie było większych awantur po alkoholu ani przemocy, zdarzały się za to tygodniowe ciągi, pilnowanie pijanego ojca który to miał z kolei pilnować mnie gdzieś na drugim końcu Polski z dala od domu podczas wyjazdów (uprawiałem sport i często jeździli z nami ojcowie oglądać nasze mecze). Ogromne poczucie wstydu i straszny żal gdy obiecywał ze ostatni raz, ze to choroba, ze zacznie się leczyć, niestety kończyło się to zawsze tak samo, a ja zaciskalem zęby i próbowałem się niby śmiać do chłopaków z drużyny gdy po pijaku pajacował na trybunach, a wieczorami modlilem się „żeby tata juz nigdy nie pił”. Nie rozumiałem wtedy kompletnie jak to mozliwe, ze nie można się powstrzymać, ze skoro obiecywał to dlaczego pije dalej. W pewnym momencie doszło do tego ze ciągi były na tyle wyniszajace i mocne, ze trafiał na odtruwanie do szpitala żeby stanąć na nogi. Podjęta została próba leczenia, było nawet z dwa lata czy trzy albo lepiej spokoju, terapia plus mitingi a ja też bylem spokojniejszy. Po nawrocie i kolejnym ciągu mimo ze byłem juz dużo starszy i powinno by się wydawać dojrzalszy rozpłakalem się jak dziecko, pamiętam dokładnie ten weekend, cale dwa dni przesiedziałem w domu przed komputerem odcinając się od wydarzeń w domu. Po nawrocie juz nie było dłuższego okresu abstynencji i od jakiś 6-7 lat przytrafiają się ciągi picia, zazwyczaj do tygodnia, do wyczerpania organizmu i wymiotowania po wypiciu najmniejszej ilości alkoholu. Powrót do funkcjonowania trwający z 2-3 dni i potem w zależności od następnego „odpalenia” jakiś okres niepicia, różnie trwający ale powiedzmy ze przynajmniej raz na miesiąc dłuższy czy krótszy cug się przytrafi.

      Tak wygląda sytuacja z ojcem, teraz o mnie i o wpływie sytuacji na mnie i parę pytań do Was.

      Jeśli chodzi o początkowy okres radziłem sobie chyba aż zbyt dobrze, aczkolwiek największym moim zmartwieniem tamtych czasów powiedzmy podstawowka/gimnazjum było czy tata wróci z delegacji czy po jakieś imprezie pijany i wypatrywanie w oknie czy kierował autem czy ktoś go przywiózł bo wtedy juz wiedziałem zanim wejdzie jaka jest sytuacja. Tez zdarzalo mi się płakać wtedy, ale raczej starałem się tłumić i nie wybuchać, byłem wtedy mega dojrzały na swoj wiek jak patrzę na to z perspektywy czasu. Próbowałem „godzić” rodziców gdy ojciec się opil i mama była zła przez jakiś czas, balem się takiej atmosfery w sensie nie fizycznie ze cos mi się stanie, bo ojciec i mama nigdy nie podnieśliby na mnie reki, kochali mnie bardzo. Balem się jednak tego, ze mama jest zła na tatę, ze się martwi, ze jest w domu dziwnie i chciałem żeby wróciło do normy.

      W pewnym momencie mojego życia stało się cos dziwnego, to było juz po tej dluzszej abstynencji, mianowicie zacząłem „chcieć” żeby ojciec pił, nie wiem jak to nazwać ale cieszylem się gdy wpadał w ciąg i trwa to po dziś dzień. Nie mam pojęcia skąd się to wzięło u mnie skoro tak bardzo pragnalem każdego dnia modląc się o to by nie pił nigdy więcej. W każdym razie wraz z dorastaniem pojawiły się u mnie problemy, zacząłem popalać trawę, potem uzależniłem się od hazardu, przegralem ogromny majątek, a obecnie zdarza mi się brać narkotyki i pić oraz izolować się od świata. Związki z kobietami wszystkie „sabotowałem” żeby unikać poważniejszych decyzji, wyjścia z domu i pójścia na swoje, mimo ze zawsze chciałem i dalej chce mieć kiedyś dziecko, pamiętam jak byłem sam dzieciakiem i sobie mówiłem ze będę najlepszym ojcem na świecie i nigdy nie pozwole na to żeby musiał się za mnie wstydzić tak jak ja musiałem. Ironia losu, ze im jestem starszy tym mniej potrafię się zająć sam sobą izamiast byc coraz mądrzejszy staje się coraz mniej odpowiedzialny. Mam ogromne długi przez hazard który podejrzewam jest dla mnie wentylem bezpieczeństwa i ucieczką od nieprzyjemnychp wspomnien. Zdarza mi się przeplakac pół nocy i sobie odtwarzać jakies smutne wydarzenia z pamięci słuchając depresyjnej muzyki i bardzo lubie te moje ” seanse” tak prawde mówiąc. Właściwie to wtedy cokolwiek próbując sobie przypomnieć z dzieciństwa wiąże się z alkoholizmem ojca i wspomnienia są takie bardzo wyraziste i wzruszające mną bardzo. Oczywiście z nikim nigdy na ten temat nie rozmawiałem i pewnie nie porozmawiam, na zewnątrz maska, wszystko jest okej, dobra praca, studia w trakcie, uważany jestem za inteligentnego i towarzyskiego gościa, jak sie trzeba zwierzyć to kumple nie mają skrupułów się otworzyć i pogadać o problemach, a ja im doradzam, mądrze się, śmieszne ze w tym wszystkim nie radze sobie sam ze sobą. Sorry za chaos ale godzina niesprzyjająca a ja tez się pierwszy raz otwieram z takimi zwierzeniami i nie jest to dla mnie łatwe.

      Teraz parę pytań do Was, czy mogę cierpiec na syndrom DDA? W jaki sposob mogę spróbowaćn ogarnąć swoje życie ? Dlaczego wolę teraz pijacego ojca niż trzezwego?

       

      2wprzod1wtyl
      Uczestnik
        Liczba postów: 1177

        Nie słyszę chaosu w Twoim wpisie. Jest, zrozumiale,  sensownie i z bogatym słownictwem i to tyle pochwał, bo dalej będzie już mniej przyjemnie.

        Po przeczytaniu swoich wpis?w, ona_ddd a teraz Twojego uświadomiłem sobie, że w podtekście budujemy sobie takie ’ piękne obrazy’ a rzeczywistość jest mimo wszystko bardziej szara.

        Uświadomiłem to sobie po pierwszej sesji u psychologa. Zaczynam ten wpis od tego, bo doszedłem do wniosku, że to bardzo ważne. (koresponduje to z wpisem Moniki z Wrocka o fałszowaniu obrazu o tym aby prawdziwie spojrzeć na swoje życie – zamiast w podtekście upiększać).

        Miałem już tutaj nie pisać, ale że widzę sporo analogii do siebie z okresu 20-28 lat oraz , że jesteś młodym człowiekiem i całe życie przed Tobą napiszę kilka nieprzyjemnych dla Ciebie fakt?w, kt?re być może pchną Cię do zmian.

        Pierwsza i podstawowa sprawa gdy chodzi o alkoholizm Twojego ojca nie miłeś na to wpływu natomiast p?jście w hazard i być może jeszcze nie nałogowo, ale jednak alkohol i narkotyki jest już Twoją decyzją a dokładniej ucieczką. I nie piszę tego oskarżycielsko, ale po to by w pierwszej kolejności nie zastanawiać, nie odwracać uwagi w kierunku Twojego taty ale aby skierować światło na Ciebie. Tak, jest duże prawdobodobieństwo, że jesteś hazardzistą ( nawet jeżeli od tego na jakiś czas odszedłeś). Dlatego na Twoim miejscu stanąłbym przed lustrem i powiedział sobie ’ jestem  hazardzistą’ a następnie poszukał terapii  – nie negocjuj, nie manipuluj, nie uzasadniaj nie upiększaj po prostu stań w prawdzie i pom?ż sobie.

        Gdy chodzi o dawanie rad innym o rozmawianiu o innych tak wtedy przez chwilę pewnie czujesz się dobrze, ale gorzej gdy temat przechodzi na Twoją osobę? Podkarmisz się tym gdy ktoś Ci powie, że jesteś inteligentny, ale za chwilę złapiesz doła, bo zobaczysz w jak czarnej d.pie jesteś i wtedy psycho muza jako 'antidotum’.

        Powiem coś brutalnego nie jesteś wyjątkowy gdy chodzi o zachowania mimo, że gdzieś pewnie na takiem ’ idealizowaniu’ się łapiesz. – Twoje i moje  reakcje i schematy są znane i opisane.

        I na koniec najbardziej nurtujące Cię pytanie. Dlaczego czujesz taką chęć aby się ojciec upijał. Być może masz inaczej, ale napiszę Ci do jakich wniosk?w po czasie doszedłem na bazie podobnych odczuć

        Gdy umierał chorując wcześniej przez ok. 8 miesięcy m?j ojciec a byłem młodszy od Ciebie czułem smutek, płakałem, ale jednocześnie łapałem się na tym, że czekałem ’ na śmierć. I wiesz do jakich wniosk?w doszedłem? Nie, nie dlatego, że czułem jakąś złość do niego i też nie dlatego, że życzyłem mu źle. Nie, wręcz kochałem go, ale akurat w tym okresie podobnie jak Ty (na szczęście już jest to za mną) byłem uzależniony od hazardu natomiast obraz  mojej osoby jaki miał m?j ojciec był to: ’ jestem z Ciebie dumny, jesteś moją jedyną nadzieją, chwalił się mną, że studiuję itd’ a jaka była prawda? Byłem uzależniony od hazardu a jak wiadomo jest to związane z oszukiwaniem, manipulowaniem,zaniedbywaniem.  itd. Co ważne w tamtym okresie m?j ojciec już nie pił od kilku lat  (robił awantury, ale nie pił) a ja hazardzista a nie żadna nadzieja. Prawda była brutalna i doszedłem po czasie, że odrzucałem od siebie sytuacjé w kt?rej mój ojciec by to zobaczył i ’ trafiła się’ jego choroba. Płakałem szczerze na pogrzebie, bo tak jak napisałem kochałem go, ale poczułem też ulgę i nie dlatego, że nie będzie już awantur, ale dlatego, że nie widział jak jego syn w kt?rym pokłada nadzieję się stacza. I poprzez analogię do Ciebie zastanowiłbym się na Twoim miejscu czy pow?d dla kt?rego wolisz pijanego swojego ojca, bo wtedy nie widzi Twojego hazardu, alkoholu, narkotyków nie jest taką ulgą dla Ciebie (przeczekaniem). Zakładam ( wynika to trochę z Twojego wpisu w momencie gdy piszesz o tym, że ojciec jeżdził z Tobą na zawody czy obozy a więc interesował się, pokładał w Tobie nadzieję) choć mogę sie mylić, że czujesz presję wyidealizowanego syna spokładającego w nim przez nadzieję.

        Forum jest dobrym pierwszym krokiem, bo choć upiększysz przedstawiając łapiącą za serca historią może być przełamaniem jednak słysząc siebie na pierwszej sesji mogę stwierdzić i namawiać Cię do tego abyś poszukał pomocy, bo Twoje i moje zachowania, reakcje, odczucia są dzisiejszej psychologii znane i opisane i co najważniejsze jest dużo os?b, kt?re odnalazły siebie i uważam na bazie por?wnania, że w prawdziwej prawdzie można stanąć tylko w realu u specjalisty, bo jego nie zmanipulijesz swoją piękną historią.

        • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 4 lat, temu przez 2wprzod1wtyl.
        • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 4 lat, temu przez 2wprzod1wtyl.
        truskawek
        Uczestnik
          Liczba postów: 581

          Cześć, Ibra!

          Cieszę się, że gdzieś napisałeś to, o czym zwykle nie mówisz. Dla mnie też to brzmi spójnie i zrozumiale. O tej nadmiernej dojrzałości jest mi też bliskie…

          Wydaje mi się, że ta dziwna zmiana, o której piszesz, to może być chęć powrotu do domu, do tego co znane, bo to jest paradoksalnie bezpieczne. Jak jest spokojnie, to może się też pojawiać lęk, kiedy znowu to się skończy (bo w domu zawsze się kończyło!), i gdy wreszcie coś walnie, to daje ulgę, bo nagromadzone napięcie się uwalnia. To też może być kwestia uzależnienia od silnych emocji. Mnie na przykład było trudno to zauważyć, ale w końcu znalazłem co mnie nakręca. Wtedy do końca nie jest ważne, czy pozytywnie, czy negatywnie – na przykład zakochanie i porzucenie wydaje się zupełnie przeciwne, ale dawka adrenaliny jest podobna.

          Nic nie musisz zmieniać, ale jeśli tego chcesz, to możesz. Poniżej jest lista cech DDA, możesz na niej sprawdzić, czy jest ci to jakoś bliskie i znane, a jeśli uznasz, że tak, to także strona z krótkim opisem jakie są możliwości pomocy w takiej zmianie (w sprawie hazardu są też grupy samopomocowe AH, chyba głównie oparte na 12 krokach, pewnie także terapia specjalnie ukierunkowana na ten temat):

          Poruszyło mnie, że im jesteś starszy, tym mniej dbasz o siebie. W jakimś zakresie to znam – kojarzy mi się to, że gdzieś w okolicach studiów zacząłem bardzo późno wstawać i tak jest w zasadzie do dziś. Wydaje mi się, że to potrzeba puszczenia tej całej odpowiedzialności, którą brałem za rodziców (i której tak naprawdę nie miałem, ani tym bardziej nie byłem w stanie wyegzekwować), oraz uzasadniona chęć, żeby nadrobić stracone dzieciństwo.

          Na szczęście nie trzeba tego robić w sposób destrukcyjny, ale to nie znaczy, że trzeba nosić maskę i żyć zgodnie z abstrakcyjnym wyobrażeniem „dorosłości” (pan z teczką, dom, związek, dzieci, samochód, uznanie kolegów, chluba rodziny, „dorosłe sprawy” itp.), tylko po swojemu. Można się bawić i cieszyć, można sobie pozwalać na ryzyko tam, gdzie to jest dla mnie ważne, żeby nie musieć realizować go zastępczo, jak już się skumuluje, można też pozwalać sobie na okazywanie wszelkich innych emocji w bezpiecznych warunkach i budować autentyczne relacje, gdzie na to wszystko jest miejsce. Mnie się pod koniec terapii bardzo spodobały te teksty i cieszę się, że mi się teraz przypomniały, aż się wzruszyłem…:

          Ibra
          Uczestnik
            Liczba postów: 3

            Dzięki za odpowiedzi, dobrze widzieć że można liczyć na Wasze wsparcie.


            @2wprzod1wtyl

            Zdaję sobie sprawę z tego, że to tylko i wyłącznie moja wina i na nikogo nie zwalam, sam jestem odpowiedzialny za to co robię i czynniki zewnętrzne nie mają wpływu na to co ja zrobię. Wiem też że nie jestem wyjątkowy absolutnie, tym bardziej zagłębiając się w temat DDA widzę mnóstwo schematów i zachowań podobnych, które się u nas przejawiają. Historia też nie ma w założeniu być jakaś chwytająca za serce ani też nie mam zamiaru nikogo manipulować „piękną historią”. Po prostu opisałem jak wyglądała sytuacja, żeby jakoś zacząć wątek. Nie użalam się absolutnie i nie narzekam, bo wiem że mnóstwo ludzi miało w domu terror, grubą patologię, biedę czy ogarniało cały dom  i rodzeństwo za pijanych rodziców, w porównaniu z tym to moje dzieciństwo to była sielanka. U mnie problemem było tylko i wyłącznie picie, głodny ani brudny nie chodziłem dlatego nie mam podstaw żeby w ogóle chcieć kogokolwiek „łapać za serce”.


            @truskawek

            Chyba z tym nadrabianiem dzieciństwa trafiłeś w punkt, im starszy jestem tym coraz bardziej mam ochotę robić rzeczy, które powinienem robić jak miałem kilkanaście lat. Boję się dorosłości w stylu żona, dziecko, kredyt na dom, niestety będzie to nieuchronne zapewne. Bałagan w życiu, który sobie zacząłem sam sprawiać zaczął się po dwudziestce, gdzie wcześniej będąc młodszym krótko mówiąc czułem się po prostu życiowo „mądrzejszy” jak patrzę na siebie teraz. Może faktycznie przez to, że nadmiernie odpowiedzialny musiałem być jako dzieciak i jakoś podświadomie chcę sobie to odbić.

            Nachodzą też mnie takie wątpliwości czasem typu „przestań się użalać”, „mnóstwo ludzi miało gorzej i nie płaczą” i tego typu myśli, że to wszystko to szukanie sobie problemów na siłę.

            ona.ddd
            Uczestnik
              Liczba postów: 73

              Cześć, z tego co piszesz prawdopodobnie jesteś DDA i masz szczęście że zorientowałeś się jeszcze nie tak późno. Możesz podziałać i pokierować swoim życiem dowolnie, być kim chcesz ale tak prawdziwie. Nie jakieś tam znowu maski. To co ja bym radziła to iść do psychiatry lub psychologa z tym. Szukanie i próba pomocy tylko i wyłącznie samemu może skończyć się tak, że trafisz w taki sam ślepy zaułek jak ten w którym teraz jesteś tylko z inną aranżacją. Ludzki mózg to kreatywna bestia, będzie robić wszystko żeby Cię obronić , tylko czasem metody ma chybione bo już nieaktualne. W dzieciństwie się sprawdzały ale teraz mogą wyprowadzić Cię na manowce. Doświadczona osoba (psycholog i psychiatra) która będzie Cię prowadzić na terapii i obserwować z zewnątrz, wychwyci te stare schematy działania, uświadomi Ci ich istnienie i pomoże wskazać właściwą drogę. Oczywiście możesz próbować równolegle sam różnych innych metod, czy to czytać, czy rozmawiać choćby na tym forum, ale jak dla mnie priorytetem jest kontakt z zawodowym psych. Ja poszłam do psychiatry na nfz, pani zrobiła mi wywiad, skierowała do psychologa na testy psychologiczne. Po tym wszystkim postawiła diagnozę i skierowała na terapię. Mam 36 lat, jestem po mechanice i budowie maszyn, zawsze twarda i męska – bo to praktyczne, pożądane, poważne, a tak naprawdę jestem delikatną romantyczką, która chciałaby być tancerką, artystką (kiedyś gardziłam takimi osobami – niby niepoważnymi, nieżyciowymi, głupimi, bezwartościowymi, niepotrzebnymi nikomu; tańczyć się tak wstydziłam że nie tańczyłam w ogóle). I pewnie bym była teraz tą tancerką gdyby nie to że dzieciństwo zrobiło ze mnie to co zrobiło, zbyt późno zdałam sobie sprawę z tego, a teraz jest już za późno na inne życie. Ty masz jeszcze czas.

              ona.ddd
              Uczestnik
                Liczba postów: 73

                I jeszcze takie przemyślenia:

                Zdaję sobie sprawę z tego, że to tylko i wyłącznie moja wina i na nikogo nie zwalam, sam jestem odpowiedzialny za to co robię i czynniki zewnętrzne nie mają wpływu na to co ja zrobię. Wiem też że nie jestem wyjątkowy…

                Nie użalam się absolutnie i nie narzekam, bo wiem że mnóstwo ludzi miało w domu terror, grubą patologię, biedę czy ogarniało cały dom i rodzeństwo za pijanych rodziców, w porównaniu z tym to moje dzieciństwo to była sielanka. U mnie problemem było tylko i wyłącznie picie…

                 

                Po pierwsze to nie jest Twoja wina. Rodzice Cię w to wrobili. Od tego się zaczęło. Ja też tak myślałam kiedyś, a rodziców broniłam bo w sumie np. mama zawsze dobra była, a to tata mnie bił. Ale gdzie była wtedy mama? Jej zadaniem jako rodzica było mnie bronić. Nie zrobiła tego.  Rodzice nauczyli mnie też że trzeba być „odpowiedzialnym”. Jak ojciec się nachlał i zrobił w domu rozpierdol, pobił wszystkich w domu, to jak wytrzeźwiał na drugi dzień i był obrażony na cały świat (SIC!) to wtedy mama mi mówiła – idź powiedz mu żebyśmy się pogodzili, przeproś też tak na zapas. Nie-nor-mal-ne. A na co dzień luz, rodzinka ładna, kultura, nic nie było, nic się nie stało. Dlatego do niedawna myślałam też tak jak Ty że inni mieli gorzej. A to błędne myślenie. Nie ważne jakie miałeś przeżycia. Nie ma czegoś takiego że inni mieli lepiej czy gorzej. Inni to nie Ty. Bałeś się, wstydziłeś? Tak. Ja też. Połóż to na wadze. Nie zmierzysz czyje cięższe. Emocja to emocja. Beret dziecka został zryty. I teraz jesteśmy w jednym worze DDD czy DDA. Tu faktycznie – jesteśmy bardzo podobni, można nawet powiedzieć że nie jesteśmy wyjątkowi ale to tylko jeśli chodzi o reakcje organizmu. I to akurat jest dobre, bo masz nadzieję że wyjdziesz z tego jak inni. Poza tym, JESTEŚ wyjątkowy i GODNY uwagi.

                @2wprzod1wtyl pisze:

                Po przeczytaniu swoich wpis?w, ona_ddd a teraz Twojego uświadomiłem sobie, że w podtekście budujemy sobie takie ? piękne obrazy? a rzeczywistość jest mimo wszystko bardziej szara…

                ..i ten piękny obraz to obraz fałszywy, bo wyidealizowany. Możliwe, ale nie do końca też. Bo niby dlaczego miałoby być nieprawdą że :

                dobra praca, studia w trakcie, uważany jestem za inteligentnego i towarzyskiego gościa

                Wiara w siebie jest ważna, bo po drugiej stronie mamy przecież samoocenę na poziomie zero. Ja zawsze nosiłam w sobie właśnie te dwa obrazy siebie. Z jednej str. wypas, z drugiej dno. Ten dualizm był ultra wyniszczający. Mówiąc, odrzuć maskę, na tym etapie życia najłatwiej odrzucić ten piękny obraz, a nie ten negatywny i wtedy deprecha…

                I ostatnie, a narzekaj chłopie ile wlezie, płacz, użalaj się, bądź dzieckiem – to nam pomaga. Wtedy właśnie zbliżasz się do prawdziwego siebie.

                2wprzod1wtyl
                Uczestnik
                  Liczba postów: 1177

                  Ona.ddd pojawił się wątek hazardu i zgadzam się, że  gdy chodzi o wszytko co działo się w domu rodzinnym mam swiadomość, że to nie moja ( nasza) wina natomiast gdy chodzi o etap hazardu i jak rozumiem do tego odnosi sié Ibra decyzja i odpowiedzialność jest po naszej stronie (tak uważam nie oznacza, że się nie mylę).

                  Gdy chodzi o uwypuklanie to też bardziej w kontekście hazardu (na zasadzie co z tego skoro jest ktoś zabagniony w hazardzie) ale podoba mi się stwierdzenie dualizm.

                  Ibra jesteś młodym i z pewnością inteligentnym człowiekiem do tego mając duszę sportowca wiesz dobrze, że trzeba pracy i wysiłku. Przed Tobą całe życie i doceń to p?ki masz zdrowie. Nie mam własnego doświadczenia gdy chodzi o alkoholizm i używki ( nie twierdzę w tym momencie, że w tych dw?ch sprawach jesteś na etapie nałogu, ale napomniałes to odnoszę się) natomiast m?j kolega miał i powiem Ci tylko, że wykonał tytaniczną pracę. Obecnie ogarnął DDA i nałogi natomiast trochę zabrakło czasu gdy chodzi o zdrowie. Natomiast mam doświadczenie gdy chodzi o hazard i wiem z czym to się wiąże i jednocześnie nie znam kogokolwiek kto będąc hazardzistą funkcjonuje w miarę normalnie i wiedz, że wielu z nich to inteligentni i towarzyscy ludzie (znam akoholik?w, kt?rzy jakoś sobie radzą, ale hazardzisty nie).

                  Teraz już po wpisie Truskawka znasz narzędzia decyzje należą do Ciebie.

                  powodzenia w wyborze tych właściwych.

                  • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 4 lat, temu przez 2wprzod1wtyl.
                  Ibra
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 3

                    Bardzo przyjemnie się czyta to co piszecie, strasznie fajne jest to że można poczuć rzeczywiste wsparcie i dostać porady od Was. Bardzo podnosi na duchu świadomość, że ludzi z takimi problemami jest mnóstwo.

                    Masz rację z tym postrzeganiem samego siebie i zmianą nastawienia w zależności od sytuacji. Powiedzmy dwa czy trzy miesiące temu czuję się super, wszystkie problemy gdzieś zostawione z tyłu, chętnie wychodzę z domu, poznaję nowych ludzi, mam motywację do działania, a ludzie też wyczuwają pozytywne „wibracje” i przez to że mnie lepiej odbierają czuję się dobrze. Ogólnie mam w głowie pozytywny obraz samego siebie i zero negatywnych emocji związanych z dzieciństwem, wszystko jest w porządku, sam się z siebie śmieje, że się użalam. I nagle przychodzi moment, że na przestrzeni kilku dni wszystko się zmienia i zamykam się w pokoju, nie mam ochoty wychodzić, jestem smutny i płacze w poduszkę do smutnej muzyki, nie chcę mi się dbać o siebie, zero motywacji do działania i poczucie, że jestem do niczego i że sobie nie dam rady. Mimo, że ojcu się przytrafił ciąg w okresie międzyczasie to ja nie reaguję na to i to nie jest reakcja na jego picie, a przynajmniej świadomie tego tak nie odczuwam, bo tak jak już mówiłem nawet wolę ten stan kiedy pije, wtedy czuję się lepiej. Nie mam pojęcia skąd te huśtawki nastroju i czy picie mnie podświadomie gdzieś rusza, bo na poziomie logicznym jest mi to bardzo obojętne i nie zastanawiam się już tak jak będąc dzieckiem cały dzień w szkole rozmyślając z bólem w żołądku (notabene podobny ból towarzyszy mi podczas uprawiania hazardu, to jest takie uczucie jakie się zdarza w sytuacji mocnego stresu) co będzie w domu. Nawet na 2 minuty w ciągu dnia powiedzmy nie zastanawiam się w jakim stanie go zastanę, bo to jest dla mnie bez znaczenia. Stąd też moje wątpliwości co do tego czy to dalej wpływa na mnie, dodam też że zauważyłem że zawsze takie doły nachodzą mnie cyklicznie po jakimś lepszym okresie „zadowolenia” z siebie i dokładnie jest tak jak mówisz, dualizm i odrzucenie tego pozytywnego obrazu „fajnego ogarniętego chłopaka” na rzecz obrazu „przegrany hazardzista z ciągiem do alko i narkotyków”.

                     

                    • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 4 lat, temu przez Ibra.
                    2wprzod1wtyl
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 1177

                      … a może i jeden i drugi obraz jest prawdziwy, a więc jesteś ogarniętym chłopakiem, ale też hazardzistą z ciągiem do alko i narkotyk?w z tymże zdecydowanie wyrzuciłbym z tego słowo przegrany. Nie jesteś człowiekiem przegranym zwłaszcza przy odpowiednich Twoich decyzjach i wsparciu od os?b mających wiedzę i doświadczenie. Nie chcę w tym momencie licytować, ale jest sporo świadectw historii życiowych ludzi, kt?rzy wyprostowali ( cokolwiek to znaczy) swoje ścieżki co dowodzi, że nie jesteś przegrany.

                      Jeszcze raz życzę sił, odważnych decyzji, działania i powodzenia

                      truskawek
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 581

                        Chyba z tym nadrabianiem dzieciństwa trafiłeś w punkt, im starszy jestem tym coraz bardziej mam ochotę robić rzeczy, które powinienem robić jak miałem kilkanaście lat.

                        Nam na terapii grupowej mówili, że to jest taki poligon, gdzie w bezpiecznych warunkach możemy próbować różne rzeczy. Ryzyko jest zawsze jakieś i to się wiąże z wysiłkiem i bolesnymi przeżyciami, ale w pracy, na ulicy albo (zwłaszcza) w rodzinie itp. i tak się ciągle o coś boleśnie obijamy i ryzyko jest większe, a na sesjach był na to specjalny czas, miejsce i wsparcie. Nie wrócisz do dzieciństwa dosłownie, ale można zająć się tymi „przeskoczonymi” etapami w każdym innym momencie, one czekają i wołają, czasem nawet nachalnie, ale nauczyliśmy się je zbywać, bo jak alarm wyje, ale nie wiesz co robić, to lepiej go wyłączyć, żeby nie przeszkadzał, co oczywiście nie zmienia zasadniczego problemu. Powrót do tych problemów to jakbym dostał szansę na poprawkę z egzaminu, na którym nie mogłem być z winy rodziców – to nadal ogromny stres, ale mogę to robić tyle razy, ile potrzebuję, nikt mi nie wystawi oceny (!), i nikt nie wytyka, że przecież już dawno powinienem to umieć.

                        Jeszcze inne określenie, to że tam sobie przeprowadzaliśmy proces „wtórnej socjalizacji”. To znaczy, że raz jeszcze sprawdzałem różne podstawowe mechanizmy komunikacji z ludźmi i nawiązywałem relacje testując inne zasady niż w domu. W domu rodzinnym była pierwotna socjalizacja, ale wadliwa, dysfunkcjonalna, tzn. te zasady jak najbardziej działają, czyli są funkcjonalne, ale tylko w środowisku podobnym do tego z domu.

                        To przy okazji mi wyjaśniło, dlaczego te reguły mi się dziwnie potwierdzają w życiu – bo jak trafiłem  na kogoś, kto działa według innych reguł, to było to dla mnie obce, dziwne i podejrzane, albo czułem się jeszcze bardziej gorszy niż zwykle. Dopiero jak ktoś zna te same reguły, to możemy grać w te same gry. I wszystko jest fajnie, dopóki mi nie zależy na bliskości (a zależy mi) i na szacunku do siebie (a trudno mi go mieć widząc, że różne rzeczy faktycznie zawalam) i dopóki jestem jeszcze w stanie wytrzymać. Dopiero jak już mam naprawdę dość, to wtedy mogę się uczyć nowego „języka” nie bacząc na to, że „powinienem już dawno sobie radzić” i że jestem z początku bezradny jak dziecko (zupełnie dosłownie! wszystkie dzieci tak się właśnie czują, jak się uczą, i bardziej je teraz rozumiem i szanuję ich wysiłek i ból – nawet w funkcjonalnych rodzinach, tylko tam dostają w tym procesie wsparcie, więc mogą ten etap bezpiecznie przejść).

                        Boję się dorosłości w stylu żona, dziecko, kredyt na dom, niestety będzie to nieuchronne zapewne.

                        Blisko mi jest z tym twoim strachem, rozumiem go i czuję się bezpiecznie, że o nim mówisz wprost. Ale ponieważ słucham z boku, to sam go nie czuję i nie rozumiem co z tego jest nieuchronne? Kto ci tak powiedział albo zasugerował? Czy rzeczywiście tego chcesz? Czy znasz sposoby, żeby tego uniknąć, jeśli nie chcesz?

                        Nachodzą też mnie takie wątpliwości czasem typu ?przestań się użalać?, ?mnóstwo ludzi miało gorzej i nie płaczą? i tego typu myśli, że to wszystko to szukanie sobie problemów na siłę.

                        Ja to widzę jako efekt zawstydzania mnie jako dziecka. Najpierw rodzice nie wypełnili swojej roli, a na dokładkę jeszcze obarczyli mnie poczuciem winy, że się domagałem swego. To jak najpierw opluć, a potem powiedzieć, że z „oplutymi nie rozmawiam”.

                        Pewnie, że masz takie myśli – ile razy coś podobnego słyszałeś? Ja mnóstwo, więc uwierzyłem. Tak im było wygodniej, żebyśmy myśleli. To do tej pory przyprawia mnie o grozę i bezradność, tego nie umiem sobie jeszcze dokładniej wyjaśnić, że znosiłem tyle bólu nie dla jakiegoś ważnego celu, tylko po prostu dla czyjejś wygody… Ale na terapii też nikt tego nie próbował wyjaśniać, tylko był przy mnie i pozwalał mi to wszystko czuć. Co można więcej zrobić, gdy ktoś bardzo cierpi i tej krzywdy nie da się cofnąć, niż być przy nim?

                        Bardzo przyjemnie się czyta to co piszecie, strasznie fajne jest to że można poczuć rzeczywiste wsparcie i dostać porady od Was. Bardzo podnosi na duchu świadomość, że ludzi z takimi problemami jest mnóstwo.

                        Dla mnie porady nie są aż takie ważne, to można wyczytać albo posłuchać, i ja na przykład rzadko szukam rad (nawet u terapeutów, choć teraz mi się zebrało kilka rzeczy, o które chcę zapytać, więc się wybieram), ale to, że ktoś mnie rozumie i akceptuje ma kapitalne znaczenie. Albo w ogóle, że chce ze mną gadać. Cieszę się, że też to znalazłeś.

                        I nagle przychodzi moment, że na przestrzeni kilku dni wszystko się zmienia i zamykam się w pokoju, nie mam ochoty wychodzić, jestem smutny i płacze w poduszkę do smutnej muzyki, nie chcę mi się dbać o siebie, zero motywacji do działania i poczucie, że jestem do niczego i że sobie nie dam rady. Mimo, że ojcu się przytrafił ciąg w okresie międzyczasie to ja nie reaguję na to i to nie jest reakcja na jego picie, a przynajmniej świadomie tego tak nie odczuwam, bo tak jak już mówiłem nawet wolę ten stan kiedy pije, wtedy czuję się lepiej.

                        Do tego się przydaje prowadzenie dzienniczka uczuć w jakiejś formie (ja akurat w takiej SMS-owej z kimś). Zasadniczo to jest proste narzędzie – notujesz co się stało i co wtedy poczułeś. Z czasem łatwiej zauważyć pewne schematy, które są niewidoczne na pierwszy rzut oka.

                        Ja na przykład mam taki problem, że emocje puszczały dopiero na drugi dzień, więc trudno mi było skojarzyć. Ale teraz już wiem, że mam taki schemat „przytrzymywania” emocji, więc jak nie wiem co się ze mną dzieje, to najpierw – już odruchowo – sprawdzam co było wczoraj. Ty możesz w ten sposób sprawdzić jaki jest twój schemat, który może być podobny do mojego, ale też może być zupełnie inny. Sprawdź sam, jeśli chcesz.

                         dodam też że zauważyłem że zawsze takie doły nachodzą mnie cyklicznie po jakimś lepszym okresie ?zadowolenia? z siebie i dokładnie jest tak jak mówisz, dualizm i odrzucenie tego pozytywnego obrazu ?fajnego ogarniętego chłopaka? na rzecz obrazu ?przegrany hazardzista z ciągiem do alko i narkotyków?.

                        Tendencja do popadania w skrajności jest jedną z cech DDA. To jest impulsywność, emocje nam skaczą, bo nikt nas nie nauczył jak sobie z nimi radzić – inaczej niż tłumiąc, czyli de facto zaniedbując, zamiast wysłuchać o jakiej potrzebie te emocje mówią i jak te potrzeby spełniać wprost i używając własnego rozsądku.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 11)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.