Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD dostęp do emocji

Przeglądasz 5 wpisów - od 1 do 5 (z 5)
  • Autor
    Wpisy
  • rack
    Uczestnik
      Liczba postów: 4

      Witam,
      Dawno nie przeglądałem forum, natomiast skupiłem się na swoim życiu codziennym oraz terapii- rozpocząłem w zeszły weekend nawet terapię grupową, na której byłem bardzo aktywny, i jak usłyszałem od swojej terapeutki indywidualnej która prowadzi równiez grupę, pokazałem swoją nad wyraz wrażliwą na innych ale też siebie stronę.

      Nie ukrywam, że byłem potwornie zmęczony po spotkaniach- i pierwszy raz od dawien dawna przespałem 'kamiennym snem’ całą noc (jak dawniej, tj. ostatnio jakieś 2 lata temu- zmagam się z problemami nerwicowymi wynikającymi z dotychczasowego życia)- można powiedzieć, że stałem się trochę 'liderem grupy’, ale także takim troche parasolem ochronnym- dużo mówiłem, ale w odpowiedniej chwili wiedziałem kiedy zareagować kiedy komus było ciężko i 'odciążałem’ daną osobę- skierowywałem uwagę na coś innego, aby dać przestrzeń osobie w trudnym momencie- chyba ta rola parasola ochronnego mnie tak wykończyła 🙂 Dodam, że mimo moich wcześniejszych obaw byłem bardzo szczery i nie ukrywałem niczego, nawet w tych trudnych momentach.

      Wracam się do Was drodzy forumowicze z pytaniem, jak to u Was wygląda (szczególnie chciabym poznać zdanie osób, którym się to udało), a mianowicie:
      Do tej pory uważałem, że jestem osoba wypraną z emocji, nie przeżywałem od jakiegoś czasu momentów relaksu, zadowolenia, ale też głębokiego smutku- tak jakbym nie miał w sobie tych uczuć. Ostatnie kilkanaście dni dało mi do zrozumienia, że się mylę- wiem, że posiadam w sobie te uczucie, najprawdopodobniej bardzo skumulowane, z tym, że dostęp do nich dla mnie jest, no właśnie, 'zablokowany’. W momencie, w którym powinienem 'przeżyć’ emocje- zupełnie się od nich odcinam, wyłączam się a mój organizm mówi mi „przeczekajmy”. I tak też się dzieje, odciągam uwagę, zasypiam, byle dalej od emocji.
      W jaki sposób przełamać tą barierę, czy wystarczy być otwartym na jej przełamanie i jej wyczekiwać? Co mogę robić? Mówić do ludzi o tym co w danym momencie czuje, jak to było na grupie? Sam już nie wiem…

      Pozdrawiam Was,
      rack

      pszyklejony
      Uczestnik
        Liczba postów: 2948

        Prawdopodobnie „przeczekajmy” jest (było), Twoim sposobem radzenia sobie z emocjami w dzieciństwie. Żeby sobie z tym poradzić, trzeba wrócić do tamtych zdarzeń i przepracować, jak będziesz gotów.

        „Iść w stronę słońca”
        Uczestnik
          Liczba postów: 203

          Witaj rack: przed terapią moje emocje były albo pomieszane, albo zablokowane…taki twardy głaz był ze mnie, niektórych wcale nie odczuwałam…po latach pracy z nimi dziś umiem sobie radzić, odczuwam adekwatnie do sytuacji, ale…na tyle znam już siebie, że czasem jak jestem niewyspana po natłoku zajęć czuję emocjonalna gonitwę, wraca stare myślenie i stare schematy, wtedy jeśli mogę to odsypiam i wracam do siebie.Po prostu niechcę czuć tych emocji i pracować nad nimi. Raczej jestem za tym, żeby jednak przeżywać dane emocje i umieć sobie radzić na przykład z negatywnym myśleniem, bo to praca, która owocuje. Bardzo dużo jest we mnie radości, śmiechu, przeżywam smutek, zazdrość, złość, nauczyłam radzić sobie z poczuciem winy, czasem wraca, ale to już maleńki problem. Natomiast są sytuacje kiedy daną emocję zamiast przeżyć, przykrywam i tak sobie wytłumaczę, zamienię ją na inną, żeby załagodzić sytuację w której sobie nie radzę. Przykład: na urodzinach mojej mamy, moja chrzestna powiedziała przy wszystkich (byli też obcy ludzie), że mój ojciec kochał bardziej mojego brata niż mnie. Ja poczułam smutek, żal, ale trwało to chwilę, bo wiedziałam, że są tam obcy ludzie, którzy nie znają przeszłości mojej rodziny i po drugie to nie jest czas…więc obróciłam to w żart. Natomiast wróciłam do domu i ryczałam, puściło we mnie wszystko…ojciec powtarzał często, że mnie nie chciał, nie chciał nigdy córki itd.itd.dziś oczywiście mam niedostatki emocjonalne,ale terapia, praca nad sobą, pozwoliła odzyskać po części co utracone, czego nie dał mi tata, wybaczyłam…żałowałam, że nawet kosztem popsucia mamie urodzin, nie powiedziałam jej czegoś, że wtedy się nie rozryczałam, to było ważne dla mnie, a ja po raz kolejny „bohater rodzinny”, swoje „wewnętrzne dziecko” skrzywdziłam…Tak jest, że te role wyuczone w dzieciństwie wracają, stare schematy, mimo pracy jeszcze są  zakorzenione. Całe dzieciństwo sprytnie broniłam i kamuflowałam co złe w mojej rodzinie, a chyba wolałabym wykrzyczeć mamie co myślę, każda próba rozmów kończy się :’ty zawsze masz do mnie o coś pretensje…a ja tylko chcę rozmawiać, mówić co czuję. Dziś kiedy mój syn się złości i potrafi okazać ja cieszę się, bo potrafi przyjść i powiedzieć:”mamo obraziłaś mnie, bo powiedziałaś do mnie coś co mnie zabolało”, a ja potrafię powiedzieć: „przepraszam dziecko, też nie zawsze wiem jak postąpić, uczę się ciągle.”

          Wydaje się, że mówić co się czuje, jak się czuje, ja to rozumiem jako przeżywanie danych emocji. Choć czasem bywają wyjątki, są różne sytuacje, ale myślę, ze po latach pracy z emocjami,jesteśmy dojrzali emocjonalnie i wiemy jak się zachować…czasem warto odpuścić.

          Pozdrawiam ciepło! i życzę przeżywania emocji zarówno pozytywnych jak i negatywnych, bo są częścią nas!

          maarynarz
          Uczestnik
            Liczba postów: 2

            Zaspawane emocje, to również mój naprawdę duży problem. Myślę, że to te blokady są u mnie przyczyną nagłych przypływów agresji wobec sytuacji i ludzi; agresji, która ma źródło w dzieciństwie, kiedy łykałem gniew na ojca-pijaka. Ja podczas takiego nagłego przypływu agresji mam nieraz stracha, że mogę komuś zrobić krzywdę, zwłaszcza, że takie „ataki” są niespodziewane, w sytuacjach, kiedy nie ma żadnego zagrożenia, a nawet przeciwnie, jest wyciszenie, relaks, np. podczas codziennego, wieczornego biegu, mam przypływ agresywnych emocji, widząc na horyzoncie innych biegaczy. To mnie naprawdę przeraża, ponieważ jestem bardzo otwartym człowiekiem, na codzień pracującym z ludźmi, co przynosi mi prawdziwą, głęboką radość.

            pozdrawiam wszystkich.

            Duszekkk
            Uczestnik
              Liczba postów: 34

              Ja z każdym rokiem coraz więcej czuję i mam coraz większą tego świadomość… ale wciąż jest bardzo dużo do zrobienia. Pomaga tak zwana lista uczuć (do znalezienia w necie), dla mnie ważne jest też stopniowanie, bo jak pewnie wielu z Was, mam skłonność do przesadzania. Smutek jest smutkiem, a niekoniecznie czarnym dnem rozpaczy 🙂 Co do mówienia co czuję w danej sytuacji – moim zdaniem warto ale rozsądnie. Są osoby, którym warto mówić, są osoby przed którymi niekoniecznie „opłaca się”otwierać. Z ludźmi na co dzień nie rozmawia się na ogół jak na grupie, może z wyjątkiem kilku naprawdę bliskich osób, nie każdy też jest przygotowanym na takie „roztrząsanie” do jakiego mamy skłonność w trakcie terapii. Z resztą nie trzeba pochodzić z dysfunkcyjnej rodziny, żeby mieć problemy z wyrażaniem emocji  – wiele tak zwanych normalnych osób ma z tym kłopoty i dziwnie się czuje jak zaczynamy być zbyt otwarci 🙂 Za to krótkie komunikaty – typu „jestem zła, kiedy nie dotrzymujesz umówionego terminu”, albo „jest mi przykro, że nie przyszedłeś choć powiedziałeś że przyjdziesz” – moim zdaniem warto i to na bieżąco.

            Przeglądasz 5 wpisów - od 1 do 5 (z 5)
            • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.