Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Gniew

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 14)
  • Autor
    Wpisy
  • Pozbawiona
    Uczestnik
      Liczba postów: 2

      Chciałabym się z wami podzielić moją historią. Odkąd pamiętam mój tata pił alkohol. W domu nigdy mi i mojej siostrze niczego nie brakowało, ale zbyt dobrze też nie było. Tata przez pewien czas zatracił się w hazardzie. Doszło do tego, że nie mają nawet swoich obrączek ślubnych, musieli je sprzedać w lombardzie, byśmy miały co jeść. Codziennie, każdego dnia pił, były awantury, siostra płakała, a ja z czasem przestałam się martwić tymi kłótniami, musiałam się przyzwyczaić. Zawsze byłam zamknięta w sobie, nie spotykam się ze znajomymi, bo ich nie mam. Mam nadciśnienie tętnicze, szybko się denerwuję. Teraz mam dwadzieścia cztery lata, od pięciu lat nie mieszkam z rodzicami, a wciąż nie potrafię sobie ze sobą poradzić. Czuję złość, ogromną. Nie tylko do taty, ale i mamy oraz siostry. Chciałabym się jej wyzbyć, ale nie potrafię. Wszystko kręci się wokół taty, one są dla niego czułe i kochane, ba, mama w obecnej chwili daje tacie pieniądze na alkohol, bo on już nie jest w stanie pracować. A ma czterdzieści osiem lat. Ma marskość wątroby, nadciśnienie i żylaki przełyku. Kiedy jest w stanie upojenia alkoholowego, patrzę na niego jak na wroga, który zniszczył mi życie. Aż się nim brzydzę, choć kocham go. Boję się swoich myśli, czuję się z tym źle, że mogę tak myśleć o swoim ojcu. Nie potrafię go wspierać jak moja mama i siostra, nie potrafię się pogodzić z tym. I wiem, że gdyby nie mama, zostałby na ulicy. Psychicznie mnie to wykańcza. Nigdy nie zaznałam jego miłości. I mam problem z okazywaniem uczuć, z obdarowaniem kogoś uczuciami, mam wrażenie, że nigdy w życiu nikogo nie pokocham, że będę nieszczęśliwa całe życie. W życiu codziennym uśmiecham się, cieszę, jakby wszytko było w porządku, a w duszy cierpię. Jak mam sobie z tym poradzić? Boję się, że odsunę się od mamy i siostry, bo czuję do nich tak wielki żal, kiedy widzę jak one mu pomagają w piciu.

      Chciałabym porozmawiać z kimś, kto ma podobne problemy emocjonalne. Proszę o maila. Pozdrawiam, Klaudia.

      Borsuk91
      Uczestnik
        Liczba postów: 6
          <li style=”list-style-type: none;”>
        • Moja historia lekko się różni, oczywiście jest w niej obecny ojciec alkoholik. Oprócz tego poczucie wiecznej odmienności, niedopasowania …. teraz mam 29 lat i nadal mam to poczucie mimo że z zewnątrz już tego nie widać. Twój gniew rozumiem aż za bardzo. Ile lat zmarnowalam na to zalewajace całe ciało uczucie totalnej wściekłości, wiecznego wkurwienia które nie chciało minąć. Bylam wsciekla na mamę, ze zostala z ojcem, ze pozwalala na picie. Byłam wściekła na moich braci, że są w stanie jakoś to akceptować, smiac sie nawet z nim czy napic sie 'piwka z tatą’… dla mnie to było niewyobrażalne i żyłam tak długo pielegnujac tą złość.  W moim przypadku przede wszystkim I w przeważającej mierze gniew byl i jest skierowany do ojca. Ale po różnych terapiach i głównie dzięki wierze zrozumialam, że ten gniew niszczy tylko i wyłącznie mnie. To że będę zła na nich nie zmieni nic w ich życiu. Nie sprawi, że będą patrzeć na to wszystko moimi oczami. Nie zrozumieją mnie bardziej. Uratowało mnie bardzo stawianie sobie granic, których nie pozwalam innym przekroczyć.  Jeśli Twoja mama i siostra wybrały pomóc Twojemu ojcu- t9 jest ich sprawa i nie daj sobie wywrzeć presji. Zauważ, że Twoja mama jest wspoluzalezniona jeśli kupuje ojcu alkohol- to też jest choroba i może takie wytłumaczenie przyniesie Ci jakieś pocieszenie. Lub może nie ma takiej świadomości problemu jak Ty? Ona najprawdopodobniej nie będzie żyła inaczej o to jej wybór, który musisz zaakceptować.
        • Rozumiem Cię kiedy piszesz o leku przed niekochaniem, przed życiem w nieszczęściu… kiedyś mi się to wydawało bzdura ale teraz wiem że to jest podstawa to budowania innego życia- pokochać siebie. Wybaczyć sobie. Dac sobie pewna dozę wolności. Dużo mi osobiście daje rozmawianie ze sobą jak z przyjaciółka, której życzę jak najlepiej. Traktowanie siebie z czułością i ciepłem. Cała złość do końca nie wygaśnie tego jestem pewna ale staram się skierować ją gdzieś indziej 😉

        Podpisałam się strasznie, przepraszam ale to mój pierwszy komentarz na tym forum A każdy temat jest mi bardzo bliski, Twój Klaudio szczególnie;) jeśli będziesz chciała porozmawiać- pisz, każdej z nas przyda się poczucie zrozumienia

        Pozbawiona
        Uczestnik
          Liczba postów: 2

          Miło, że postanowiłaś odpowiedzieć na mojego posta. 🙂

          Przykro mi, że również musiałaś tak wiele przeżywać. Masz rację. Ja już nie zmienię tego co zostało zakorzenione w zachowaniu mojej mamy i siostry, do tej pory nie udało mi się nic zmienić i już się poddaję. Dla własnego dobra. 🙂 chciałabym poznać bardziej Twoją historię. Pozdrawiam. 🙂

          Jakubek
          Uczestnik
            Liczba postów: 931

            W niektórych ksiażkach piszą, że nieszczęśliwe dzieciństwo sprawiło, że człowiek MUSIAŁ opuścić swoje prawdziwe ja, utracił z nim kontakt. Na skutek tego żyje w stanie chronicznej żałoby po utracie swego ja. To stan klinicznie przypominający dystymię lub lekką chroniczną depresję. Jak pisze John Bradshaw w książce „Powrót do swego wewnętrznego domu”, po pierwszym szoku, jakim jest uświadomienie sobie rozmiarów doznanej krzywdy, która zdeterminowała całe nasze życie – kolejnym uczuciem, które pojawia się w pracy nad sobą jest GNIEW. „W gruncie rzeczy MUSISZ się gniewać, jeśli pragniesz uzdrowić skrzywdzone wewnętrzne dziecko.”.

             

             

             

            Smutna30
            Uczestnik
              Liczba postów: 1

              Hej Dziewczyny.  jestem tu dokładnie od wczoraj a mam 34 lata. A dlaczego od wczoraj?

              Opiszę Wam moja sytuację, najbardziej jak się da w skrócie.

              Otóż zyłam w domu gdzie był alkohol oraz przemoc. Kochani, ja jako małe dziecko uczestniczyłam w libacjach. Imprezy w domu jak tylko wychodzili znajomi zaczynało się piekło. Ojciec matkę bił wyzywał, ja pamiętam jak dziś cała drzałam zatykałam uszy aby tego nie słyszeć. Zero przytulenia ciepłych słów, słyszałam tylko że nic nie umiem do niczego się nie nadaje. Ciągle płakałam. Skończyłam 18 lat wyprowadziłam się z domu. Było mi lepiej szkoła, zdobyłam zawód otworzyłam działalność, wydawało się wszystko w miarę ok. Mama zachorowała zmarła. Ojciec się uspokoi przestał pić. Lecz nadal wszystkich wyklinał poniżał, rzuca jadem jest nerwowy nie da się z nim porozmawiać. Boję się go omijam go szerokim łukiem. Mam siostrę. Ona wyszła za mąż, dwoje dzieci. Jej mąż początkowo lubił sobie wypić ale wiadomo jak każdy młody oczywiście ojciec na nas wszystkich mówił iż jesteśmy pijakami gdyż zrobiliśmy grila np w weekend majowy i wypiliśmy kilka drinków. Siostra mieszka z rodziną z ojcem. Obserwowałam to wszystko z daleka. Ona wszystkie gesty słownictwo identycznie jak ojciec. Nic jej nie pasowało, wulgarna, nigdy się nie uśmiecha w końcu w takiej atmosferze jej mąż nie wytrzymał pił w pracy lub ukradkiem teraz jest alkoholikiem. Z kolei ona wpadła w hazard. Stworzyła w domu piekło. Piszę ze łzami w oczach. Stworzyła swoim dzieciom to co miałyśmy my! Po izolacji od rodziny zaczęłam się w końcu  temu przyglądać ze względu na dzieci. Chciałam pomoc, nagle poczułam ścisk żołądka jak kiedyś, to same uczucie co 25 lat temu. Wszystko wróciło. Nie mogę odizolować się od nich psychicznie. Serce mi pęka. Moja obecna sytuacja oraz związki. Poprzedni partner był hazardzista. Choć dopóki nie wiedziałabym tym żyło nam się dobrze wręcz wszyscy mi zazdrościli. Nagle wszystko prysło. Były straszne awantury kłamał że nie gra a grał. W końcu zakończyłam związek. Następny mój partner, obecnie mój mąż ogarnięty facet, stara się, koleżanki mi zazdroszczą, a ja ? Jestem niezadowolona, wiecznie niezadowolona, zamiar myśleć o nas myślę o rodzinie i o tym co było. Nie umiem okazywać uczuć nie umiem przytulić. Choć widzę że on bardzo chce… ciągle czuje żal gniew, też często jestem wulgarna robię awantury praktycznie o nic..

              b_89
              Uczestnik
                Liczba postów: 5

                Hej 🙂 Dziewczyny mam wrażenie, że piszecie z mojej głowy 😉 Mnie też przez lata zjadał gniew na ojca.  I to wkurzenie zalewało dosłownie wszystko w moim życiu. Nic, ale dosłownie nic, mnie naprawdę nie cieszyło, zero radości życia, wszystkie związki i bliskie relacje psułam w ten epicki sposób, w jaki psuć relacje potrafią DDA i przez to byłam jeszcze bardziej wkurzona i bardziej niezadowolna, co jeszcze bardziej mnie nakręcało. Dziś dojrzałam już do tego żeby się ogarnąć i dzięki rewelacyjnej terapeutce zrobiłam megaprzeskok, ale czasami ta fala wkurzenia wraca. Praca nad sobą jest bardzo, bardzo ciężka i bolesna, ale z czasem daje skutki i życie naprawdę staje się lepsze. Myślę, że Borsuk91 ma rację – najważniejsze na tej drodze to wybaczyć sobie i polubić życie z samą sobą.

                • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, temu przez b_89.
                Borsuk91
                Uczestnik
                  Liczba postów: 6

                  @Jakubek teoretycznie masz rację, na początku gniew powstaje naturalnie. Nikt nie chce czuć się tak jak się czujemy. Oczywiście, jest to wręcz wkurwiajace ile pracy człowiek musi włożyć żeby jakoś samemu to życie poskładać. Ale to uczucie powinno dla naszego zdrowia wygasnac do minimum, długotrwały gniew nie buduje niczego- jedynie niszczy nas, naszych bliskich I trzyma nas w miejscu. Nie można mówić o dojrzałości będąc w gniewie, w poczuciu żalu. O ile trudniej jest wybaczyć, zaakceptować I zostawić te krzywdy w przeszłości bo tam jest ich miejsce. Mój ojciec kiedyś miał na mnie wpływ mimo że nie mieszkałam w domu, żyłam w poczuciu krzywdy, odtwarzalam w głowie ciągle to jak mnie traktował I ile cierpienia mi sprawił. Podsycalam swój gniew I każda moja decyzja nosiła ciężar tej krzywdy I złości. Byłam okropną kobietą, pełną nienawiści do mężczyzn I szłam przez zycie dosłownie po ich złamanych sercach. Bo byłam taka zla na ojca. Że zniszczył mi życie. . Tylko że on już tego nie robił. To ja wszystko sobie niszczylam. Ze złości. Dlatego uważam że gniew trzeba w sobie przepracować. Znaleźć jego prawdziwą przyczynę I zostawić to za sobą. Przestać skrzywdzić się dalej. Żałuję bardzo że szybciej nie doszłam do takich wniosków ale widocznie musiałam przejść taką drogę. Każdy z nas wybiera inną

                  Jakubek
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 931

                    GNIEW jak najbardziej trzeba przepracować, by móc dalej zdrowieć. Jednak nie da się gniewu ominąć. I chodzi o ZDROWY gniew, wynikający z uświadomienia sobie tego, ile odebrano temu małemu dziecku, którym byłem. Jak dobre mogło być moje dzieciństwo. Ilu problemów uniknąłbym w późniejszym życiu.

                    Gniew na rodzica łatwo jest przerzucać na inne osoby: partnerów, własne dzieci, znajomych, współpracowników, a nawet zwierzęta lub przedmioty. Dopóki tak się dzieje, oznacza to, że jeszcze gniewu nie przepracowaliśmy.

                    Natomiast dopuścić do siebie gniew na rodzica nie jest łatwo. Zwłaszcza, że często (w wypieranej formie) dotyczy on również tego rodzica, który zawsze wydawał się pełen miłości, troski i delikatności. Łatwo gniewać się na pijącego i tyranizującego ojca. Jednak na zahukaną, zastraszoną i cierpiącą przez niego matkę już nie tak łatwo. Często jest traktowana jako jedyna ostoja ciepła i miłości. A jednak ona też miała obowiązek zapewnić dziecku bezpieczny rozwój, skoro je już urodziła. Też „poległa”na tym zadaniu. OK, była młoda i niedoświadczona, miała tylko 20-30 lat. Jednak jej dziecko miało tylko miesiąc, dwa, sześć i roczek, a potem kilka lat. Dlaczego pozwoliła, by dorastało w tych warunkach?

                     

                    Fenix
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 2551

                      Witaj Jakubku

                      Zadałeś pytanie dlaczego zahukana, zastraszona i cierpiąca kobieta pozwoliła, żeby jej dziecko dorastało w takich warunkach.

                      Tak się stało właśnie z powodu tego, że była zahukana, zastraszona. Kobiety bardzo często nie mogą zdecydować się na odejście, zwłaszcza jeżeli mają jeszcze dzieci, bo obawiają się, że sobie nie poradzą. Dodatkowo takie myślenie umacnia traktowanie ich przez partnera. Jeżeli masz niskie poczucie wartości i ktoś dodatkowo jeszcze to podkopuje, to nie wierzysz w siebie.

                      Ale to rzeczywiście nie zmienia faktu, że w procesie odnajdywania siebie jest także miejsce na gniew, żal w stosunku do takiej matki. Bo to wreszcie odzywa się to małe dziecko, które zasługiwało na miłość, akceptację, wsparcie i poczucie bezpieczeństwa.

                      Fenix
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 2551

                        Jeszcze w nawiązaniu do poprzedniego postu.

                        Mnie było trudno zdecydować na rozstanie, chociaż nie miałam dzieci. Kilkanaście lat tkwiłam w związku, w którym byłam zdradzana, było niszczone moje poczucie wartości, atrakcyjności jako kobiety i cierpiałam z powodu olbrzymiej samotności.

                        Dlaczego?

                        Bo uważałam, że nikt mnie już nie będzie chciał, nikt mnie już nie pokocha i nie poradzę sobie sama.

                         

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 14)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.