Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Jak z nią rozmawiać…?

Przeglądasz 8 wpisów - od 1 do 8 (z 8)
  • Autor
    Wpisy
  • Kris.Saint
    Uczestnik
      Liczba postów: 9

      Witam wszystkich
      Na imię mam Krzysiek i jestem DDA.Dla pełnego ogladu problemu muszę zacząć od początku.Jestem po 13 letnim związku i 8 letnim małżeństwie z DDA.To nie miało prawa się udać (już teraz wiem) bo było zupełnie nieuświadomione.Kochałem ją, cierpiałem bardzo ale ogarnąłem się i postanowiłem, w odwecie za moje krzywdy zemścić się na płci pięknej.Zemsta polegała na odreagowaniu nieudanego związku przelotnymi znajomościami w których traktowałem kobiety przedmiotowo.Wiele z nich zraniłem, zdaję sobie z tego sprawę.W pewnym momencie zauważyłem, że to do niczego dobrego nie zmierza…zakopałem topór wojenny.
      Ale pod koniec mojej walki z kobietami poznałem dziewczynę. Ten sam scenariusz co wcześniej tym bardziej ,że już na wstępie widziałem różnice i brak tzw chemii.Nie kochałem jej (nawet nie było kiedy się zakochać) i nawet mnie nie pociągała zarówno fizycznie jak i mentalnie.Szybka decyzja…żegnamy się.

      I tu się zaczyna właściwa część tej historii.Pewnego wieczoru info…przyjedź, musimy pogadać, sprawa pilna. Okazało się że jest w ciąży. Świat mi się zawalił (każda inna wcześniej ale nie ta !!!).Ogarnąłem się i odbyłem rozmowę.Nie uciekam od odpowiedzialności ale parą nie będziemy.Pociągniemy jakoś ten wózek na zasadach partnerskich z uwagi na dobro dziecka. Dramat, płacz,lament…masakra.Nie miałem zamiaru się wiązać dla dziecka bo wiedziałem czym to się może skończyć.W piątym miesiącu ciąży jeszcze raz spróbowała mnie namówić na wspólne zamieszkanie.Nie zgodziłem się.Kontakt stał się sporadyczny tym bardziej że w pracy poznałem dziewczynę i było nam dobrze (z normalnej rodziny).Dziecko pojawiło się w styczniu…dostałem info ze szpitala sms-em.
      Po tygodniu pojawiłem się zobaczyć syna.Teraz trochę przyśpieszę.

      Zacząłem pojawiać się regularnie.Zajawiłem się.Cudownie było być ojcem.Od razu poczułem że się w tym spełniam.Atmosfera oczywiście chłodna bo jaka mogła być.Anka musiała wrócić do pracy a ja właśnie wykończyłem dom.Dziewczyna z pracy nie dała sobie rady z tematem…rozstaliśmy się. Myślę sobie…spróbujmy, bez zobowiązań, zobaczymy co z tego wyjdzie.Oczywiście wchodziły w grę względy opieki nad dzieckiem i pewnych możliwości (babcia) do dyspozycji.Odpowiedź była szybka…zgoda.Zamieszkaliśmy razem.

      Pierwsze 2 miesiące były straszne.Wyżywała się na mnie niemiłosiernie za ogrom krzywd jakich wg niej doznała.Zagryzałem usta.Potem nastąpiło odprężenie, rozmowy a i sex.Zacząłem wchodzić w rodzinę.Wcześniej jak już Wiecie nie było możliwości.Jeździliśmy często (na weekendy) do miejscowości z której pochodzi odwiedzać dziadków (oczywiście z dzieckiem).Szybko wyłapałem że tam się nadużywa.Przecież mam ojca alkoholika.Dysfunkcyjna rodzina, trójka dzieci a każde z książkowo przypisaną rolą.Anna była dzieckiem niewidzialnym (oczywiście to wiem dopiero od niedawna).Na pozór wszystko ok.Piękny, duży dom, zabezpieczenie finansowe.Awantury, bluzgi nie z tej ziemi.Wszystko przez ojca alkoholika w stronę współuzależnionej matki.A i wszyscy na siebie.Emocjonalne bagno.A potem la la la …jest super.

      U nas się nie układało.Chłód, brak zrozumienia, zupełnie inne klimaty (hmm to było raczej do przewidzenia).Czas mijał.Myślę ,że niecały rok od wprowadzeniu była rozmowa na temat rozstania.Spróbowaliśmy…widzimy jak jest.To dalej nie ma sensu.Słabo radziła sobie z dzieckiem.Większość rzeczy ogarniałem sam.Byłem kontrolowany,miałem się zmienić wg jej widzimisię.Wszystko robiła najlepiej, była najmądrzejsza a o nie przyjmowaniu krytyki już nie wspomnę.Wtedy po raz pierwszy usłyszałem, że jak nie będę „grzeczny” to po rozstaniu będę widział dziecko raz w miesiącu.Rozstanie trwało kolejne…uwaga 2 lata ale wreszcie nastąpiło.Dziecko okazało się jej własnością a ja nie miałem nic do powiedzenia.Na szczęście szybko zadziałałem Sądem.Mam duży kontakt z synem i nadal jestem mega zaangażowany w jego rozwój.

      Kończąć będę przechodził do pytania z tytułu. Gehenna trwa już 2 lata. Na szczęście mam ustalenia Sądu które generalnie są wykonywane ale gra dzieckiem jest nieustanna a ja cierpię.Jest to jedyny bat na mnie i ona o tym doskonale wie.Pamiętacie opis wcześniej…bądź dla mnie „grzeczny” bo pożałujesz…
      Wspomniałem o DDA…śmiech, ale zdaje sobie sprawę z tego ,że ma ojca alkoholika.To Ty jesteś DDA i to Ty się powinieneś leczyć a nie ja, ze mną jest wszystko ok.Z mojej perspektywy jest ciężkim przypadkiem z większością nieuświadomionych cech DDA.Mam ciągłą wojnę i stres z małymi przerwami odprężenia.

      Jak mam z nią rozmawiać ?

      Dziękuję i PZDR
      Krzysiek

      Chłopiec Papuśny
      Uczestnik
        Liczba postów: 3706

        Jak z człowiekiem.

        Kris.Saint
        Uczestnik
          Liczba postów: 9

          Dziękuję za odpowiedź.Ciągłe manipulacje, kłamstwa, zaborczość, zazdrość o moje relacje z synem powodująca chęć ich zaburzenia, fobie, lęki.Kazda próba rozmowy jak dorośli kończy się kłótnią.Dbanie o własne (moje) racje traktowane sa jak atak i przechodza w wycofanie i agresję.Nadal twierdzisz ,że mam z nią rozmawiać jak z człowiekiem ?A może jak z dzieckiem (to oczywiście też człowiek)?PZDR

          Chłopiec Papuśny
          Uczestnik
            Liczba postów: 3706

            Po pierwsze to nie jesteś odpowiedzialnym człowiekiem. Zwykle na przygody zakłada się prezerwatywy. Więc Twoją odpowiedzialnością można sobie tyłek podetrzeć. Fajnie, że angażujesz się w wychowanie dziecka. Czujesz się za nie odpowiedzialny. Matka DDA, to nieprzerobiona musi na kogoś zwalać winę. Zawsze będziesz winny, cokolwiek byś nie zrobił. Z Twojej opowieści wnioskuję że ma strasznie niską samoocenę. Najpierw jest spokój, odprężenie stosunków, miła atmosfera. Gdy trwa to dłużej staje się do niezniesienia. Trzeba się pokłócić, coś wyperswadować, oskarżyć, zrobić źle. Gdy to przyjdzie przychodzi odprężenie, że wszystko wraca do „normalności”,, takiej jaką znamy z dzieciństwa. I to będzie trwać. A Ty nie masz na to wpływu, Twoje oczekiwania. Możesz to zaakceptować, albo i nie.

            Chłopiec Papuśny
            Uczestnik
              Liczba postów: 3706

              Z Twoich wypowiedzi wynika, że ciężko jest się wam dogadać. Ona zna pewnie tylko strach i to że tylko groźbami może uzyskać posłuszeństwo. Sam możesz pójść na terapię, coś z tym zrobić. Ale nie licz na pomoc z jej strony. Zajmij się sobą i dzieckiem. Nikt Ci nie da rady jak z nią rozmawiać. Zamienił stryjek siekierkę na kijek.Zamieniłeś jeden związek, nieudany w dodatku na kolejny, by zamienić na kolejny… To wymaga nie lada pomysłowości. 🙂
              Nie zapomnij zrobić badania DNA dzieciakowi.

              pzdr

              Kris.Saint
              Uczestnik
                Liczba postów: 9

                Dzięki za (wreszcie)treściwą odpowiedż ;-)Takie same mam przemyślenia.Muszę się zająć sobą i relacjami z dzieckiem.Na drugą stronę nie mam raczej w pływu chyba ,że z czasem przedszkole lub szkoła da sygnał, że trzeba dziecko „ogarnąć”.Może to być zaczyn do jakiejś rozmowy na wiadomy temat a potem ewentualnych działań.

                Chłopiec Papuśny
                Uczestnik
                  Liczba postów: 3706

                  Terapia Ci się przyda, chociaż by po to, by zauważyć jakie błędy w wychowaniu porobili Twoi rodzice, by uniknąć ich jak będziesz wychowywać swojego malucha. Pozwalaj mu wychodzić na dwór, zapraszać kolegów do domu, by nie siedziały same jak my za małolata, bo było wstyd zaprosić kogoś do domu. Bo pili, albo robili problemy, że ktoś u Ciebie przesiaduje. Znam to z autopsji, nawet w piłę nie grałem, bo musiałem być cały czas w domu, bo co powie mama a co tata… I zostało mi do tej pory to. Ciągle sam.

                  Kris.Saint
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 9

                    Nie chcę się chwalić ale relację mamy rewelacyjną i „ktoś” nam jej bardzo zazdrości.Nie wiem skąd to mam…ale uważam ,że jestem świetnym ojcem a wzorce mam dramatyczne.Po prostu to przychodzi samo co nie oznacza ,że nie popełniam błędów ;-).Jestem osobą aktywną i robimy wspólnie bardzo dużo rzeczy, baseny, sru tu tu tu itd a jeszcze wiele przed nami.O siebie i nasze relacje się nie martwię, tej miłości już nikt nie zniszczy, polegnie z kretesem.Martwię się tylko o to co przekazuje mu mama DDA i to mnie bardzo boli.A widzę to.Ona i jej rodzina „nakrywa go kocem” a ja go zdejmuję i tak w kółko.Ciekaw jestem czy jeden z rodziców jest w stanie zneutralizować złe poczynania drugiego…w pełni raczej nie.PZDR

                  Przeglądasz 8 wpisów - od 1 do 8 (z 8)
                  • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.