Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Jestem z DDD i nie wiem co dalej

Przeglądasz 7 wpisów - od 1 do 7 (z 7)
  • Autor
    Wpisy
  • MlodaDorosla
    Uczestnik
      Liczba postów: 4

      Cześć wszystkim,
      To pierwszy raz kiedy decyduje się napisać o tym co siedzi mi w glowie. Może wyjść długo, więc przepraszam.

      Od początku,trochę o mnie.
      Dostałam bardzo dużo od życia. Jestem inteligentna i niestety dość atrakcyjna (niestety,bo w młodości ludzie wrzucali mnie do szuflada ,,ładna=glupia”), wydaje mi się że mam też spore poczucie humoru. Dostałam również niesamowicie kochającą rodzinę. Dobrzy ludzie czuli, szczerzy, pełni bezwarunkowej akceptacji i wspierający w każdej decyzji. Jeden feler…brak ojca. Przez długie lata myślałam że nie ma to wplywu na moją psychikę. Jestem bardzo ogarnieta, odważna, cenie sobie też czas samotności i niezależność. Jednak z czasem, analizując swoje związki widziałam jak bardzo łaknę tego żeby jakiś mężczyzna przy mnie został. Uznał mnie za tą jedyną. Miałam wiele mniej lub bardziej udanych związków. Czasem ja zrywałam czasem oni. Zawsze nie mogłam znieść gierek, kłamstwa, pozerstwa i dbania tylko o swoja d..

      Teraz początek wlaściwego związku:
      Na studiach poznałam cudownego chłopaka. Nareszcie inteligentny,zabawny,przystojnym i z sercem. Początki były spełnieniem marzeń każdego..chociaż czasem miałam wrażenie że ma dwie twarze, momentami widziałam w nim złości jakiej nigdy nie znałam i nieuzasadnione reakcje. Jednak te wszystkie dobre rzeczy,których nie znalazłam nigdy u innych przeważyły. Postanowiłam po raz pierwszy obdarzyć kogoś miłością której nauczono mnie w domu. Cieplo,szczerość, bezwarunkowość. Dla mnie to jak ,,klamka zapadła-oto ten jedyny”. Oczywiście dalej było cudownie, ale widziałam,,dziwne” zachowania coraz częściej. Potrafił sie nagle zdenerwować, ale tak jakby w sekunde przyspieszał do setki i w sumie nie wiedziałam czemu. Potem mówił, że czegoś nienawidzi (przy czym z reguły tyczyło się to normalnych zachowań), bo jego rodzice tak robili i zawsze to sie źle dla niego kończyło. Mowil mi ze nie przepada za rodzicami (łagodnie ujmując), ale cieżko mi bylo na początku w to uwierzyć. W końcu ich poznałam i z czasem zrozumiałam, że to para niedojrzałych narcyzów, którzy nigdy nie powinni mieć dzieci. Zwlaszcza ojciec tyran, dyktator i szowinista. To tzw. bogata patola. Mojemu lubemu nigdy nic w życiu nie brakowało, czyste ciuchy, każdy możliwy gadżet na świecie. Nie ważne czy chcial czy nie, zawsze dostawał i miał być wdzieczny. Znecali sie nad nim podstępnie, psychicznie. Kiedy przychodzili goście, traktowali go jak maskotkę, a za zamknietymi drzwiami poniżali go, wyśmiewali się z niego i stawiali nierealne oczekiwania. Był też alkohol i zdarzyla się przemoc..ale nie tak jak to bywa w większości patologicznych historii. Swoje dzieci (bo mają ich niestety 3) nauczyli tego: Inni ludzie są idiotami i należy nimi gardzić. Jesteście naszymi dziećmi i macie nas godnie reprezentować. Jesteśmy waszymi rodzicami i przez to jestescie nam dłużni do końca życia. Jesteście tak beznadziejni, że sami nigdy nic nie osiągnięcie i musicie sie nas słuchać… Wyobraźcie sobie te frustracje..ja naprawde staram się to rozumieć ale…Jesteśmy ze sobą już 4 lata i od 2-óch jest coraz gorzej. On przekroczył już barierę 30 i ciagle słyszę o zmarnowanym życiu. O tym że każdy dzień musi być epicki, bo on taki jest. W innym przypadku jego dzień/życie jest zmarnowane. O tym że musi być wolny żeby pracować nad swoimi projektami, osiągnąć sukces odcinajac się od innych. Innym razem słyszę ze musi szaleć imprezowac i korzystać z życia (co zresztą ostatnio uskutecznia) a ja mam wszystko zaakceptować bez żadnego ale. W innym przypadku jestem ,,toksyczna” i jestem dla niego ograniczeniem. Wielokrotnie przyłapalam go na bezczelnych kłamstwach. Przez to zaczęłam wręcz obsesyjnie bać się zdrady.
      Inna sprawa to to że pracuje,rozwijam się, podróżuje (często samotnie), mam swoich znajomych i własne pasje, ale na wiadomość ze chciałabym w przyszłości mieszkać z nim w domu i mieć psa, usłyszałam ze przyssalam sie jak pijawka i on nie chce tak żyć, tylko ciągle podróżować i robić niesamowite rzeczy. Czasem potrafi przyjść, powiedzieć że tylko ja go rozumiem, potrafi okazać tyle miłości i ciepła..a potem pluje mi tym w twarz i zarzuca. Od mniej więcej roku wiem co to DDD. On nie chce o tym słyszeć. Wie, że ma strasznych rodziców, ale woli myśleć że jest jedynym wyjątkowym wybrańcem,stworzonym do wielkich celów, którego nikt nie rozumie i to wina innych, bo są idiotami. Nie wiem co mam robi. Kocham go, uważam że jest cudownym i wyjątkowym człowiekiem, który ma dobre serce, ale nie zawsze chce je okazać. Uważam też, że jak najbardziej może osiągnąć w życiu jeszcze wiele…Ale jestem też ja..i mam dość tego rollercostera emocji. Tego że jest fajnie tylko wtedy jak pasuje do jego ładnego obrazka, a jeśli nie to jestem najgorsza i tylko mu psuje życie tymi negatywnymi rzeczami. W ciągu kilku tygodni zmienia plany odnośnie życia, potem znowu coś nowego, nigdy nie zna konkretów, nienawidzi długoterminowych planów. Ostatnio zaczął imprezować jak nigdy żeby poczuć się wolnym, a każdy moj najmniejszy grymas jest natychmiast piętnowany i słyszę jak go trzymam na smyczy. Kiedy wspomnialam o ślubie, to mówił jak go chce uwiązać na zawsze żeby żyć nudnym źyciem. Nic nie rozumiem, wpadam w paranoje. Moja samoocena spada z dnia na dzień, bo wiecznie mi się wydaję, że on to wszystko robi, bo mu nie wystarczam, nie jestem dla niego ważna i znajdzie sobie inną (mistyczny ideal). Łapie się na tym że czasem wydaje mi sie że to ja jestem najgorsza, że nie mam prawa nigdy mieć o nic do niego pretensji, ani być zła bo wtedy jestem najgorszą dziewczyną i on bedzie się źle czuł. Strasznie dużo wyszło…wybaczcie, dusiłam to chyba w sobie. Czy to ma sens? Czy ja jestem najgorsza ?(tzn.napewno nie jestem idealna, ale czy to ja wszystko robie źle i jestem toksyczna?) Czy jest wyjście inne niż zakończenie związku? Kocham go…

      Dariusz87_DDD
      Uczestnik
        Liczba postów: 6

        Witaj,

        Cóż, według mnie na początek dobrze by było gdybyś poszła sama do psychoterapeuty który by cię nakierował jak postępować, i doprowadzić abyście oboje wspónie poszli na terapię dla par, co by pomogło mu dostrzec swoje problemy i to jak ciebie rani (co by mogło dać mu motywację do podjęcia zmian i działania). Następnie gdy już to osiągnie, powinien udać się na psychoterapię grupową, lub na oddział leczenia nerwic (co osobiście polecam, ale dla kogoś kto nie miał wcześniejszego kontaktu z psychoterapeutą taka propozycja może być nie do przyjęcia, w końcu to oddział w szpitalu psychiatrycznym, ale według mnie to najszybsza i najskuteczniejsza forma leczenia).

        Co do jego wahań nastroju, to mam podobnie (aczkolwiek nie tak ostro) i wytłumaczę to tak. Jest zdrowy na umyśle, ale ma chore emocje. Jak będzie leczył te emocje to będzie miał w sobie zdrową równowagę i nie będzie miał takich wahań.

        Ja np. mam tak, że na zdrowy rozsądek by mi wystarczyło spokojne życie gdzie mam znajomych i przyjaciół, bym rozwijał się zawodowo i hobbystycznie, i zarabiał tyle żeby na te spokojne życie starczało. Ale co jakiś czas włącza mi się mój „narcyz” który został stworzony do wyższych celów, zarabiania kupy kasy, osiągnięcia mega sukcesu żebym był podziwiany przez innych ludzi (mam tego głód bo nikt mnie w dzieciństwie nie doceniał). Jest to bardzo frustrujące bo się czuję jakbym miał dwie różne osobowości, z tymże im więcej pracuję nad sobą i korzystam z usług psychoterapeutów to coraz bardziej rozumiem swoje problemy, i gdy się pojawiają to zaczynam nad nimi panować albo je ignorować, bo wiem że są dla mnie szkodliwe. Leki też są pomocne przy stabilizacji nastroju i tych chorych emocji. Ostatnio mi znajomy przypomniał zdanie z naszej terapii grupowej, że ktoś kiedyś wytarzał nas bardzo mocno w gów.ie, ale teraz na nas spoczywa odpowiedzialność żeby z tego gów.a się wyczyścić. Twój partner ma to samo.

        Dariusz87_DDD
        Uczestnik
          Liczba postów: 6

          Dodam iż Twój partner ma ogromne szczęście że ma taką partnerkę, bo takie osoby potrzebują do związku w pełni zdrowych ludzi, którzy przekażą te zdrowe wartości których zabrakło w dzieciństwie osoby poranionej emocjonalnie. Szkoda że nie potrafi tego w pełni docenić bo dla takich osób to największy skarb. Proszę cię tylko nie bierz całego tego ciężaru na siebie, bo nie mając porządnej wiedzy psychologicznej możesz zostać przez tą osobę doprowadzona do stanu gdzie sama będziesz musiała później się z tego leczyć. Najważniejsze moim zdaniem to doprowadzić taką osobę do regularnych kontaktów z psychoterapeutą bądź z psychologiem który będzie w stanie pokazać Twojemu partnerowi irracjonalność jego konfliktów wewnętrznych, co powinno dać mu motywację do zmieniania ich.

          MlodaDorosla
          Uczestnik
            Liczba postów: 4

            Bardzo dziękuję za odpowiedź. Trochę się bałam, że nikt się nie odezwie,a w sumie po raz pierwszy odważyłam sie zwerbalizowac problem. Co do mojej psychoterapii, obecnie czekam na ustalenie terminu w poradni. Czuję się źle myśląc,że musze go ,,nakierować” na terapię. Jest to dla mnie jakaś forma manipulacji drugim człowiekiem, najbliższą mi osobą..Wiem, że jej potrzebuje, ale on nie chce o tym słyszeć. Całe życie inni mówili mu,że rodziców trzeba kochać. Myśli, że psychoterapeuta powie mu to samo ew. że bedzie im musiał wybaczyć itp. a to jest cholernie niesprawiedliwe i krzywdzące. Bardzo cieżko mi go przekonać, że nowoczesna psychologia odchodzi od tego typu pomysłów… Zdaje sobie też sprawę, że
            źle wyedukowanych psychologów nie brakuje, wystarczy że trafi do nieodpowiedniego i zamknie się na terapię już na zawsze.. Nie chce żeby ktoś mnie doceniał i nosił na rękach. Chciałabym żeby moja potrzeba stabilizacji, bezpieczeństwa..takiej czułej normalności nie była wyśmiewana, rozdmuchiwana..chciałabym nie wyglądać w jego oczach jak toksyczna pijawka. Nie obwiniać sie za to czego potrzebuję i nie czuć się przez to gorsza. Czy to jest wgl możliwe? Ostatnio rozlałam sok na podłogę. Widziałam, że go to zirytowało. Posprzątałam szybko i uciekłam do swojego pokoju. Uciekłam, bo bałam się ze jak zostanę to spojrzy na mnie i powie że ma dość życia z kimś tak niezdarnym i nie ma czasu ciagle mnie pilnować, a potem mnie zostawi. Czy on taki jest i zrobiłby to naprawde, czy to ja tak bardzo przesadzam ? Byłam przerażona tym że wgl mam takie myślenie, ciągle nie wiem skąd to się wzięło..

            travnick
            Uczestnik
              Liczba postów: 56

              No jeśli jego wkur… nawet rozlany sok na podłogę, to uciekaj od niego jak najszybciej, bo lepiej już nie będzie. I tyle.

               

              MlodaDorosla
              Uczestnik
                Liczba postów: 4

                To nie jest tak. Są dni kiedy wszystko jest bardzo dobrze, albo w miarę normalnie, ale czasem wystarczy żeby jedna czy dwie rzeczy nie poszły po jego myśli i już wszystko jest najgorsze. Wszystko wtedy utwierdza go w przekonaniu, ze ma najgorsze życie na świecie i tak naprawdę znajdzie każdą rzecz..zeby ją tylko rozdmuchać i zarobić awanture. Nigdy nie wiem, co to zapoczątkuje, co takiego zrobie źle, że przeleje te czare goryczy. Zazwyczaj wtedy po prostu usuwam się gdzieś daleko

                travnick
                Uczestnik
                  Liczba postów: 56

                  Poczytaj kilka razy, co napisałaś, ale tak, jak byś była kimś z boku, kimś obcym. Dostrzeżesz, że już teraz bronisz swojego „oprawcę”. W chwili jego wybuchu „usuwasz się gdzieś daleko”, ale tkwisz, ponieważ zaczynasz być od niego uzależniona.
                  To Twoje życie i zrobisz, co uważasz za słuszne, ale obyś nie musiała w przyszłości wrócić na to forum i pisać, że popełniłaś błąd. Osobiście bardzo Tobie tego nie życzę.
                  Pozdrówki i powodzenia 🙂

                Przeglądasz 7 wpisów - od 1 do 7 (z 7)
                • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.