Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Krok w tył w terapii – depresja

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 17)
  • Autor
    Wpisy
  • Czereśnia
    Uczestnik
      Liczba postów: 27

      Dzięki terapii i pracy nad sobą ostatnio w życiu przeprowadziłam istną rewolucję.

      Przeprowadziłam się do nowego miasta, kupiłam własne mieszkanie, poszłam do nowej pracy. Pierwszy raz odciełam się od rodziny i rozpoczęłam samodzielne życie. Wszystko to od zawsze było moim marzeniem.

      Niestety jak to w życiu bywa nie wszystko udało się zgodnie z planem i moimi oczekiwaniami. Praca nie okazała się tak super jak zakładałam, miasto, brak znajomych i rodziny po prostu mnie przytłacza. Dotychczas mieszkałam z rodzicami, co prawda w zupełnym chaosie i pod ciągłą kontrolą, jednak zawsze ktoś był.

      Minął już ponad miesiąc od przeprowadzki i bardzo cieszę się, że nareszcie jestem wolna i mogę zająć się sobą. I niestety pomimo, że jestem pewna, że to była bardzo dobra decyzja i podjęłabym ja ponownie czuje, że pochłania mnie czarna dziura. Nie mogę spać, pojawiły się lęki, myśli samobójcze, poczucie kompletnej samotności, zdania wyłącznie na siebie i ogólne przerażenie przed wszystkim. Czuję taką rozpacz, żal, złość, że z uwagi na sytuację w domu pomimo mojego wieku i wydaje się ogarnięcia życiowego jestem małym przestraszonym dzieckiem w wielkim świecie.

      Ciężko mi się pogodzić przed sobą, że nie radzę sobie. Miałam super plany w nowym miejscu. Miałam zapisać się na angielski, poznać nowych znajomych, nareszcie zająć się sobą.

      Staram się zebrać w sobie każdego dnia, idę do pracy, wracam do domu i nie mam już siły na nic. Boję się bo powoli zaczyna mi być już wszystko obojętne.

      Nie wiem co robić, powrotu do domu nawet nie biorę pod uwagę. Moja terapeutka stwierdziła bezsprzecznie, że to objawy depresji i mam już wyznaczoną wizytę u psychiatry. Boję się bo dobrze mi szło na terapii, a teraz mam wrażenie, że jest gorzej niż zanim ją rozpoczęłam.

      Zawsze byłam osobą, która pomimo całej sytuacji w domu starała się iść do przodu. Może naiwnie, ale z przeprowadzką wiązałam duże nadzieje, a teraz czuję się jak w potrzasku. Wiem, że powinnam wyjść do ludzi i potrzeba trochę czasu, żeby się tu oswoić, ale ja już nie mam siły. Nie wiem może ktoś był w podobnej sytuacji. Jak sobie radzić, bo ja naprawdę chce żyć.

      Fenix
      Uczestnik
        Liczba postów: 2551

        Witaj serdecznie

        W życiu zawsze jest tak, że idziemy do przodu a za jakiś czas się cofamy żeby ponownie ruszyć do przodu. Ważne żeby w chwili cofania nie skupiać się na tym i doprowadzić do tego, że będziemy coraz bardziej szli do tyłu.

        Każda nowa sytuacja wiąże się ze strachem, bo musimy przełamać się i wyjść z dawnych schematów, ze swojej strefy komfortu i to budzi nasz podświadomy opór. W takich chwilach zaczynamy się zastanawiać czy tnie wrócić do tego co było, nawet jeżeli nam to do końca nie odpowiadało. Czasem podjęte decyzje faktycznie mogą okazać się błędne, ale jak to się mówi – nie od razu Kraków zbudowano. Według mnie miesiąc czasu to jest zbyt krótki okres, żeby ocenić czy przeprowadzka i zmiana pracy była właściwa, trudno jest także nawiązać znajomości. Miesiąc czasu przy takich zmianach to jest raczej rozpoznawanie terenu a nawet „wystrzał dający znak do startu w biegu”.

        Nasze plany i marzenia zawsze kreujemy w najlepszej wersji, wszystko jest w nich idealne. Myślę, że jest to w jakiś sposób świadome działanie mózgu, mające spowodować motywację do ich realizacji. W momencie realizacji rzeczywistość nie okazuje się już taka idealna i to jest całkiem normalne. Idealność jest chyba właśnie takim obrazem, który ma nas napędzać do działania i motywować do wprowadzania zmian, żebyśmy nie popadli w stagnację.

        Także głowa do góry na razie usłyszałaś sygnał do biegu. A jeżeli czujesz, że potrzebujesz wsparcia, korzystaj z niego. Maratończycy na trasie również dostają wsparcie. 🙂

        To co najtrudniejsze masz już za sobą – zrobiłaś pierwszy krok. 🙂

        Trzymam kciuki i pozdrawiam

        F.

         

        Darek6122
        Uczestnik
          Liczba postów: 15

          Cześć – ludziom trudno jest żyć w samotności – a ty całkowicie zmieniłaś otoczenie. Nowe miejsce to i początkowa pustka. Trochę czasu zajmie zanim zawrzesz nowe znajomości  i będziesz miała sposób na spędzanie wolnego czasu którego teraz pewnie masz dużo po pracy. Ten wcześniejszy chaos – jak to ujęłaś wpływał na to że jednak miałaś ciągle jakieś zaciągle. Wiem, że nic nie zastąpi spotkań na żywo ale żeby nie czuć się strasznie osamotnioną proponuję zainstalować sobie w telefonie jakiś chat z rozmowami regionalnymi. Nie wiem w jakim mieście się znalazłaś, więc doradzić mi trudniej co. Ale można tam też poznać trochę ludzi lub porozmawiać z osobami mieszkającymi w pobliżu, żeby zająć czyms swoje myśli. Oczywiście wiadomo na kogo tam czasami można trafić więc trochę trzeba uważać. Myślę, że z czasem zaczniesz się spotykać ze znajomymi choćby z pracy. Bo najczęściej jest tak że wypadają jakieś imprezy czy to rocznicowe czy integracyjne. I jest okazja do spotkań i zawarcia bliższych znajomości. A co do planów i idealów – to najczęściej jest tak , że trochę własnej pracy  i własnego zaangażowania trzeba włożyć – żeby było tak jak chcemy. Bo świat jest daleki od ideału. To jest jast jak z nowym mieszkaniem. Masz – ale na początku nie wygląda tak jak by się chciało. Dopiero po jakimś czasie dzięki naszym pomysłom i pracy tworzy się miejsce w którym czujemy się fajnie. Także życzę powodzenia na tym początkowym trudnym etapie. Sam takie odczucia kiedyś miałem gdy wyjechałem samotnie od rodziny.- ale później się wszystko się zaczęło układać.

          Nieomylna01
          Uczestnik
            Liczba postów: 398

            A może spróbujesz zająć się tą małą dziewczynką która w Tobie cierpi ? Która nie jest w stanie zastosować tych wszystkich mądrych rad jak sobie poradzić , bo po prostu nie umie . Bo może nikt jej nie nauczył . Może watro się na tym skupić ? Na pewno możesz to zrobić na mityngu dda . Chcesz spróbować ?

            Nowa05
            Uczestnik
              Liczba postów: 317

              Czereśnia – czuję to samo co ty, bo jestem w podobnej sytuacji jak ty, wyprowadziłam sie od rodziców rok temu i czuję te same lęki co ty, ale to normalne, to minie, ale musisz to przetrzymywać. I też jestem w innym mieście z obcymi ludźmi, których nie znam.

              Czereśnia
              Uczestnik
                Liczba postów: 27

                <p style=”text-align: justify;”>Dziękuję za słowa wsparcia i głosy rozsądku. Dobrze wiem, że to dopiero początek i musi minąć trochę czasu żeby się tu zadomowić. Jestem pewna swojej decyzji wiem, że to po prostu było konieczne i naprawdę chciałam tej zmiany. Nigdy jednak nie przypuszczałam, że będzie tak ciężko. I co najgorsze sama się sobię dziwię i nie mogę tego zrozumieć. Czuję się jak w potrzasku nie wyobrażam sobie powrotu do domu, tu też nie czuje się jak u siebie. Najgorsze jest to wewnętrzne paraliżujące przerażenie. Moja terapeutka powtarza mi, że muszę pozwolić sobie na przeżywanie emocji, a ja mam wrażenie, że jak to wszystko dopuszczę do siebie to zwyczajnie rozsypię się na kawałki i już się nie pozbieram. Jestem zła, że sama się w to wpakowałam. Wiem, że muszę zmienić podejście i powinnam być wdzięczna za taką szansę i zwyczajnie być z siebie dumna. Jednak czuję, że czarna rozpacz powoli mnie pochłania, ciągle chce mi się płakać, budzę się w nocy, nie mogę skoncentrować się na pracy, dosłownie mam momenty kompletnego zawieszenia i to ciągłe poczucie kompletnego osamotnienia. W głębi serca wiem, że sobie poradzę, to poprostu kolejny etap na nowej drodze, wiem, że to przepracuje. Choć nigdy nie myślałam, że będzie tak ciężko. Ehh taka to moja droga do siebie.</p>

                Fenix
                Uczestnik
                  Liczba postów: 2551

                  Witaj

                  Po pierwsze. Nic nie musisz i nic nie powinnaś. Możesz ewentualnie chcieć zmienić podejście i wtedy będzie to Twoja własna, świadoma decyzja. Dzięki temu może uda Ci się trochę uspokoić emocje.

                  Czy to złoszczenie się na siebie nie jest aby przypadkiem takim wewnętrznym oporem przed zmianami, żeby wrócić do starego znanego?

                  Każda zmiana w naszym życiu wiąże się z obawami przed tym co nowe. Nawet jeżeli to stare nie było dla nas dobre. Każde zamknięcie jakiegoś etapu naszego życia wiąże się ze stratą i potrzebujemy czasu na pogodzenie się z tym. Czasem właśnie takie kompletne rozsypanie się jest właśnie drogą do oczyszczenia się i szybszego ponownego stanięcia na nogi. Jest całkiem zrozumiałe, że bronimy się przed nim i blokujemy, właśnie z obawy przed bólem i z powodu strachu, że nie damy rady.  Ale tak naprawdę jesteśmy wewnętrznie silniejsi niż nam się wydaje i to takie trudne momenty właśnie nam to pokazują. Z tego co piszesz korzystasz ze wsparcia terapeutki zatem w trudnych chwilach możesz się zapewne do nie zwrócić.

                  Ja w chwilach słabości, jak mantrę powtarzałam sobie dlaczego podjęłam takie a nie inne decyzje, dlaczego chcę zmiany i co chcę w wyniku tej zmiany osiągnąć. W moim przypadku głównym celem było osiągnięcie wewnętrznego spokoju. To mi pomagało zebrać na nowo siły i w rezultacie osiągnęłam to co chciałam.

                  To jest bardzo dobry znak, że w głębi serca czujesz iż dasz radę. To jest Twój wewnętrzny motor napędowy. Może zapisz sobie gdzieś to stwierdzenie, a także powody zmian, które wprowadziłaś.

                  Wiesz droga do siebie bywa chwilami bardzo ciężka, ale jak przyjemnie jest dojść do zamierzonego celu. Ja nie żałuję ani jednej chwili zwątpienia, ani jednej ciężkiej emocji, ani jednej wylanej łzy. Było warto.

                  Powodzenia i pozdrawiam 🙂

                  F.

                   

                   

                   

                   

                  truskawek
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 581

                    Dzięki za ten wpis, Fenix! Dobrze usłyszeć, że nie trzeba, tylko można, i w ogóle że się podzieliłaś swoimi doświadczeniami. Zrobiło mi się trochę cieplej mimo potoku trudnych emocji, jakie się przeze mnie teraz przewalają.

                    Fenix
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 2551

                      Truskawek cieszę się, że coś dla siebie mogłeś „zabrać”.
                      Jeszcze odnośnie potoku trudnych emocji. Z czasem zauważyłam, że po każdym takim huraganie czy potoku trudnych emocji, robiłam naprawdę duży krok w swojej drodze do siebie. Mogłabym to porównać do pokonywania jakiegoś bardzo trudnego odcinka. Gdy dotarłam do jego końca odczuwałam jakby przybyło mi siły, mocy. Dla mnie było to kolejne dołożenie cegiełki w budowaniu siebie.

                      Pozdrawiam

                      E.
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 32

                        Kultura zachodnia kładzie nacisk na wydajność. Iść do przodu to znaczy pracować, uczyć się, działać. Stany depresyjne są odbierane jako oznaka słabego charakteru. Nic bardziej mylnego. Nasz organizm dokładnie wie, kiedy ma odpocząć, regenerować się i zwolnić. Jeżeli uszanujemy to i nie będziemy siebie karać za brak energii, to zregenerujemy się, tak jak to robimy we śnie. Czy spanie jest przejawem słabego charakteru, cofania się??? Kamienując się za uczucia smutku, zgasimy je w zarodku, zawstydzimy, nie pozwolimy im się wyrazić, tym samym przedłużając czas z nimi.

                        Wyprowadziłaś się z domu, pojawił się czas i przestrzeń nie na członków rodziny, lecz na Ciebie i emocje wywaliły. Długo je tłumiłaś, ciśnienie było ogromne, poczułaś się bezpieczniej i oto są.

                        Bycie smutnym nie oznacza bycia słabym.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 17)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.