Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Mama przepełniona nienawiścią…

Przeglądasz 7 wpisów - od 1 do 7 (z 7)
  • Autor
    Wpisy
  • myblueberrynights
    Uczestnik
      Liczba postów: 3

      Cześć, jestem nowa. Być może był już taki temat, jeśli tak to przepraszam.

      Mój tata pije, od zawsze. Na początku było to ciągi kilka dni w roku, potem jeden weekend w miesiącu, potem dwa weekendy, każdy weekend, potem trzy tygodnie pił, a tydzień pracował, a teraz jest na etapie, że stracił pracę przez picie, ciągle pije, bardzo rzadko trzeźwieje. Mam rodzeństwo, starszą siostrę i młodszego brata. Siostra jest już mężatką i ma trójkę dzieci, mieszka w tej samej miejscowości co nasi rodzice. Brat wyjeżdża za granicę, ale jak wraca mieszka z rodzicami, ale rzadko bywa w domu, raczej od nich ucieka. Ja mieszkam z chłopakiem jakieś 15 km od mojego rodzinnego „domu”, trochę na odludziu, ale tu jestem najszczęśliwsza, dopiero tu czuję się jak w domu…

      W każdym razie w temacie chodzi mi o to, że nasza mama całe życie skupiona była na tacie. Jak zaczęliśmy z rodzeństwem kumać co się dzieje to przychodziła i płakała, że on pije, ale nigdy nie dała na niego nic powiedzieć. Teraz kiedy są sami, a on się tak bardzo stoczył ona nadal przy nim jest, nie chce wysłać go na terapię, nie chce odejść, postawić ultimatum, on nią manipuluje jak chce, a my nie możemy jej nic powiedzieć, bo nas atakuje. Nie można powiedzieć jak dużo złego w naszym życiu jest przez to, że tata pije, bo ona twierdzi, że wszystko złe w naszym życiu to tylko i wyłącznie nasza wina. Jest przepełniona nienawiścią i złością, czasami myślę, że nawet nas nienawidzi i wszystkich wkoło tylko nie taty… Najgorsze jest to, że często wpada w szał przy dzieciach siostry… I albo krzyczy albo nas krytykuje. Ja naprawdę chciałabym jej pomóc, ale ona nie da sobie pomóc. Ja przeszłam niedawno depresję z atakami paniki, chodzę na terapię, siostra przeszła nerwicę, a brat jak tylko może ucieka z domu… Czasami mam ochotę rzucić to wszystko i odciąć się od tego, a z drugiej strony mam wyrzuty sumienia, bo to moi rodzice… Czuję się jak szczur. Pochodzimy z małej miejscowości i całe dzieciństwo ukrywaliśmy to, że tata pije. Teraz wszyscy wiedzą… Ludzie zaczepiają nas i pytają „a tatuś pije, nie pracuje?”. Mam wrażenie, że wszyscy mają nas za nic. A każda chwila spędzona z mamą, która ciągle zieje nienawiścią wyprowadza mnie zawsze bardzo z równowagi…

      Pewnie bardzo chaotycznie to wszystko napisałam, ale duży wpływ emocji. Mam nadzieję, że zrozumiecie.

      truskawek
      Uczestnik
        Liczba postów: 581

        Cześć,

        Smutno mi słyszeć, że tak się czujesz, ale cieszę się, że tu piszesz – witaj na forum! Twoja historia jest indywidualna, choć schemat dysfunkcyjnej rodziny jest mi znany.

        W moim domu nie było alkoholu i moje przeżycia są nieco inne, ale bliskie jest mi to, że obydwoje rodzice zawiedli, a nie tylko jedno. Tak jak u ciebie frustracje mamy spadały na dzieci. Wcale ci się nie dziwię, że masz poczucie winy wobec rodziców (i pewnie nie tylko wobec nich), ale to rodzice tego właśnie nas nauczyli, bo tak im było wygodniej, a nie jest to twój obowiązek żeby o nich dbać. Inaczej musieliby wziąć odpowiedzialność za siebie i swoje emocje, a także za ciebie i za twoje rodzeństwo. Czuję złość, że odwrócili role i to ty masz niby znosić cierpliwie jak rodzic, a ona może swobodnie szaleć jak małe dziecko.

        Z mojego doświadczenia wynika, że dopóki sama się sobą nie zajmie, to nikt jej nie zmieni życia, tak samo z tatą. Są dorośli i sami taki dom wam stworzyli. Niezależnie od tego co oni zrobią, ty możesz się zająć sobą. Jak się masz na tej terapii? Czy dostajesz tam wsparcie którego potrzebujesz?

        myblueberrynights
        Uczestnik
          Liczba postów: 3

          Terapia bardzo mi pomaga, jeszcze dużo pracy przede mna, ale dzięki terapii chce zacząć być innym człowiekiem. Nie chcę, żeby ludzie patrzyli na mnie „no tak dziecko alkoholika to wiele tlumaczy…zahukana, nieśmiała, szara myszka „. Ostatnio czuje się trochę gorzej, bo niestety jak są wzloty to tez zdarzają sie upadki. Mam nadzieję, ze sobie z tym poradzę…

          truskawek
          Uczestnik
            Liczba postów: 581

            Ja jestem już po terapii i nie powiedziałbym, że jestem innym człowiekiem, raczej tym samym, tylko łatwiej mi spuszczać z siebie wstyd i zostawać przy sobie w relacjach z ludźmi, bez popadania w panikę że coś powinienem albo nie powinienem. Bardziej się cieszę z siebie ostatnio.

            A co ci ważnego dała teraz ta terapia w tym momencie gdzie jesteś, i co spowodowało, że jest ci teraz trudniej?

            myblueberrynights
            Uczestnik
              Liczba postów: 3

              Terapia pomogła mi przede wszystkim wyjść z ataków paniki i najgorszego stanu depresji. Jak doszłam po tym do siebie to wtedy zaczęło się  przerabianie dzieciństwa i alkoholizmu w domu. Teraz jest mi gorzej, bo od kilku dni wróciły ataki paniki, wraca smutek, w dodatku pracuję na nocne zmiany i to jest walka, żeby ta ciemna noc mnie nie pochłonęła…

              truskawek
              Uczestnik
                Liczba postów: 581

                Rozumiem, że to chodzi o dotykanie tych spraw z dzieciństwa? Mnie było trudno w to wejść, a jak już zacząłem, to towarzyszyło mi przygnębienie i zmęczenie tym od któregoś momentu, bo to mi się nie zamykało na życzenie, tak jak nie chciało się na życzenie otworzyć. Teraz czuję efekty terapii bardziej niż w trakcie.

                Loca
                Uczestnik
                  Liczba postów: 113

                  Myblueberrynights, wiem o czym mówisz, bo przeszłam przez coś podobnego. Zacznę od tego, że najważniejsze w tej sytuacji jest to, że zaczęłaś terapię. Na pewno już słyszałaś, że jeżeli możesz kogoś zmienić, to tylko siebie. Taka jest prawda i nic na to nie poradzimy. Terapia, choć nie będzie łatwa, pomoże Ci uspokoić się i spojrzeć na całą sytuację z boku. Bo na razie wciąż jesteś w środku i nie możesz nabrać do tego dystansu. Z czasem zaczniesz sobie radzić z trudnymi przeżyciami, mimo że być może dalej będą się pojawiały.

                  Co do Twojej Mamy. Wierz mi,naprawdę rozumiem, jak jest Ci ciężko. Wiem, jakie to wszystko trudne i domyślam się, że czujesz się bezradna, bezsilna i wystraszona. Nie chcę się wymądrzać, ani tym bardziej radzić Ci, co robić, bo o tym musisz zdecydować sama. Napiszę Ci, jak było w mojej sytuacji. Mam starszego brata, ale nasza matka całą agresję z powodu picia ojca kierowała na ojca i na mnie, a kiedy ojciec w końcu umarł, już tylko na mnie. Teraz, z dystansu widzę, że moja matka stosowała mechanizm, który pozwalał jej kierować mną i podporządkować mnie sobie tak, bym robiła wszystko co chce. Jestem też pewna, że robiła to nieświadomie, choć jej to nie usprawiedliwia. Krzykiem, zastraszaniem mnie, szantażowaniem, obrażaniem, odbieraniem mi poczucia wartości a przede wszystkim robieniem z samej siebie największej ofiary i jedynej cierpiącej z powodu picia ojca, przez lata umiejętnie wbijała mnie w poczucie winy, które sprawiło, że celem mojego życia stało się ulżyć jej w cierpieniu. Wierzyłam, że moje starania sprawią, że w końcu będzie zadowolona i uwolni mnie od ciężaru nieszczęśliwej matki. Na terapii, na którą zresztą trafiłam z powodu bardzo złego związku z mężczyzną, zrozumiałam, że moje myślenie jest bez sensu. Z czasem dotarło do mnie, że mam jedno życie i nie ma nic złego w tym, że chcę je przeżyć dobrze, bez agresywnej matki. Przez ostatnie kilka lat parę razy próbowałam rozmawiać z matką i powiedzieć jej, że swoim zachowaniem mnie krzywdzi. Nawet na krótko przyniosło to jakieś efekty. Ale potem wszystko wróciło do normy. W końcu napisałam do mojej matki list, w której spokojnie opisałam jak się czułam, gdy mnie obrażała, szantażowała i obarczała poczuciem winy. Od tamtego czasu moja matka zerwała ze mną kontakt. Jak widzisz więc, moja historia się nie zakończyła dobrze.

                  Myblueberrynights, niektórzy nie chcą się zmienić, wolą tkwić w niszczących ich schematach, bo zmiana, jak sama już na pewno zauważyłaś, wymaga sięgnięcia do bolesnych zdarzeń, przeżycia ich na nowo, przeżycia czasem ogromnego bólu, który może się pojawić przy rozdrapywaniu starych ran. Myślę, że tak jest w przypadku Twojej Mamy. Agresją przykrywa rozczarowanie, że sobie nie poradziła, że nie udało się jej małżeństwo, że nie zapewniła szczęśliwego dzieciństwa dzieciom. Być może nawet  jest nieświadoma tego, co robi i że coś chce ukryć przed samą sobą. Ewidentnie, z tego, co piszesz, wynika, że Twoja Mama bardzo potrzebuje terapii. Problem w tym, że musi się odważyć pójść na terapię. Może ma jakąś przyjaciółkę, bliską siostrę, którą Ty darzysz zaufaniem i mogłabyś poprosić, by z nią porozmawiała.

                  Napisałam Ci, że nie chcę Ci udzielać rad. Ale jednej Ci udzielę. Jeżeli spotkasz się z Mamą, a ona będzie niemiła, spróbuj jej powiedzieć, jak się czujesz, gdy ona krzyczy. Nie oceniaj jej, nie mów jej jaka jest. Po prostu szczerze powiedz jej, jak się z tym czujesz.

                  Napiszę Ci jeszcze jedną rzecz. Wszyscy boimy się krzyków, zwłaszcza my DDA. Kiedy mój ojciec na mnie krzyczał, albo matka, czułam się tak, jakbym miała za chwilę spaść w przepaść, bardzo się tego bałam, że się za chwilę roztrzaskam i będzie to ból, którego nie da się wytrzymać. Przyszedł czas, że  postanowiłam zmierzyć się z tym krzykiem. Kiedy ktoś obok mnie krzyczał a ja nie mogłam uciec, zamiast kulić się w sobie, koncentrowałam się na tym, co czuję, jak zachowuje się moje ciało. Okazało się z czasem, że nie umrę od krzyku, że jestem w stanie to znieść, że moje ciało z czasem reaguje spokojniej. Spróbuj na jakimś o wiele mniej nieprzyjemnym odczuciu, może ktoś na Ciebie krzywo spojrzał, a Ty masz chęć zapaść się pod ziemię ze wstydu. Nie uciekaj, ale spróbuj zobaczyć, czy Cię coś boli, jaki jest Twój oddech. To pomoże Ci mierzyć się z trudnościami na poziomie fizycznym, będziesz się mniej bała.

                  Przepraszam, że się tak rozpisałam. Z tego co napisałaś, wnioskuję, że jestem od Ciebie starsza, mam terapię za sobą, mój ojciec alkoholik już nie żyje a matki przestałam się bać. Patrzę na ten problem już z innego punktu, z dystansu. Myblueberrynights, według mnie, to co mogłaś zrobić, już zrobiłaś – poszłaś na terapię. Nie uratujesz świata i nie uratujesz kogoś, kto uparcie chce sobie zniszczyć życie. Co najwyżej możesz dać się pociągnąć w dół. Nie namawiam Cię, abyś zerwała kontakt z rodzicami, ale uważam, że powinnaś się teraz zająć przede wszystkim sobą. Powinnaś rozwiązać swoje problemy i nabrać sił. Słaba nikomu nie pomożesz. Pamiętaj też, że wszystko potrzebuje czasu. Nawet Twoja terapia nie zadziała od razu. Ja chodziłam na terapię ponad trzy lata. Wykonałam bardzo dużo pracy i bywało bardzo ciężko. Ale teraz, z dystansu, uważam, że to jedna z najważniejszych rzeczy, które zrobiłam w swoim życiu. Życzę Ci siły i odwagi w mierzeniu się z trudnościami. Z tego, co napisałaś, wynika, że dasz sobie radę :-).

                Przeglądasz 7 wpisów - od 1 do 7 (z 7)
                • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.