Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Moje relacje z rodzicami, z innymi ludźmi.

Przeglądasz 7 wpisów - od 1 do 7 (z 7)
  • Autor
    Wpisy
  • sylwka11
    Uczestnik
      Liczba postów: 17

      Wcześniej nigdy nie zastanawiałam się nad relacjami. Dopiero w trakcie terapii odkryłam, że coś takiego istnieje i jest bardzo ważne. Może dlatego, że nauczyłam się, że inni ludzie nie są mi do niczego potrzebni i że sama doskonale ze wszystkim sobie radzę. Mało tego, miałam do innych raczej wrogie nastawienie, bo nauczyłam się, że wcześniej czy później mnie zawiodą, skrzywdzą. Trudno było mi przyjąć to, że bez innych ludzi jest jeszcze trudniej i czuję się  potwornie samotna. W domu, w którym się wychowałam nikt się chyba nie zastanawiał nad relacjami. Bo nauczyłabym się, jak są ważne i dobrze dla mnie byłoby o nie dbać. Rozpoczęłam ten temat, bo trudno mi po terapii dda ułożyć relacje z moją rodziną, a na ten moment z matką. Chcę jakoś opisać jak wygląda to teraz. Jakoś wymaga to zastanowienia. Nie mam potrzeby częstego kontaktu z moją matką, trudno mi dziś nazywać ją mamą. Jakoś wolę dystans. Borykała się z wychowaniem czwórki dzieci, kiedy ojciec alkoholik olewał wszystko, a ja mam wrażenie, że do niej mam więcej złości i pretensji. Największe pretensje mam o to, że nie dawała mi wsparcia, kiedy w okresie nastoletnim przeżyłam załamanie nerwowe i nie kochała mnie bezwarunkowo takiej, jaka byłam, jestem. To ja czułam zawsze, że muszę ją wspierać. Z moim ojcem na razie nie potrzebuję kontaktu w ogóle. Nic na siłę.

      • Ten temat został zmodyfikowany , temu przez sylwka11.
      sylwka11
      Uczestnik
        Liczba postów: 17

        Relacja z moim bratem. Z bratem nie rozmawiałam nigdy o tym, co działo się w naszym domu rodzinnym i choć czasem bym chciała, wydaje mi się zamknięty na ten temat. Wydaje mi się też, że przeszłość nas dzieli. Tak czuję. Mój brat bardzo mnie zranił w przeszłości, wyładowywał na mnie swoje emocje, wykorzystując moją słabość, poniżał mnie. Przez długi czas tłumaczyłam sobie, że to odpowiedzialność naszych rodziców, bo nie zrobili z tym porządku, pozwolili na to, choć to słyszeli. Dla mnie było to potwierdzeniem słów brata, że jestem „psychiczna, nienormalna”. Czułam się bezsilna, opuszczona, samotna ze swoim bólem, zamykałam się w swoim pokoju i płakałam. Mam do rodziców o to ogromne pretensje, bo wiem, że to ich odpowiedzialność, ale nie zmienia to faktu, że mój brat potwornie mnie zranił. I nie wiem, może to uczucie zranienia już przeżyłam i jest mi lżej. Relację z bratem ciężko mi dziś określić. Nie czuję z nim bliskości. Nie spotykamy się często, nie rozmawiamy , zdzwonimy się czasem, gdy komuś coś trzeba…

        sylwka11
        Uczestnik
          Liczba postów: 17

          Jak wasze relacje z innymi, ktoś chętny do rozmowy?

          Nowa05
          Uczestnik
            Liczba postów: 317

            Ja też mam nie fajne relacje z rodzicami, na dzień dzisiejszy. Oboje rodzice mama i tata pija nałogowo, siostra też jest w nałogu ale nie daje sobie o tym poznać, dodatkowo ma chłopaka uzależnionego od alkoholu i ten chłopak rozpija moich rodziców, przywożąc im wódkę. Niestety te relacje z rodzicami przenoszą się na relacje z ludźmi. I najlepszym sposobem jest separacja, czyli fizyczna i psychiczna. Fizyczną już zrobiłam, bo z rodzicami już nie mieszkam, a teraz czas na psychiczną – i to jet bardzo ciężkie…

            SmutnaPrawda
            Uczestnik
              Liczba postów: 24

              Witam. U mnie bylo zupelnie inaczej. Ojciec pił a Mama musze dzis powiedziec przez duże M.

              Bo to Mama trzymała rodzinę w kupie,to Mama się martwiła Mama dbała i Mama była filarem rodziny.Wszystko to czego ojciec nie dał bo nie chciał-pokryła cudowna Mama. I wiem że to iż dziś ja jestem i potrafie byc normalnym dobrym czlowiekiem zawdzięczam właśnie jej. Relacje w rodzinie są ważne.I to nie tylko te z osobą ktora nas krzywdzi swoim nalogiem ale też z tą która stoi obok czyli z drugim rodzicem. Dziś potrzebowalabys zrozmiec ze Twoja mama nie poradzila sobie z ta sytuacją i sama odsunela sie nijako od dzieci. Moja mama sie zmobilizowala i zrobila wszystko dla dzieci. Twoja zamknela sie w sobie-tak jak TY.Sama po cichu przeżywała w sobie swój dramat i emocjonalnie odsuwała wszystko i wszystkich. Tak jak Ty cierpiałaś tak ona cierpiała i Twój brat też cierpiał.Każdy osobno w swoim świecie. Ja z bratem mam dobry kontakt mozna powiedziec lepszego miec nie moglam.Całe zycie mnie pilnował strzegł,dbał o mnie.Razem przeżywalismy ten sam dramat. Doroślismy -udalo nam sie pozbyc bandyty z naszego zycia i to nas jeszcze bardziej zbliża. Oczywiście brat jest pelen nienawisci agresji do calgo swiata,nie umie sobie radzic z emocjami wyżywa sie na przedmiotach lub w nieuzasadnionych przypadkach na ludziach. Nie bije nie jest przestepca ale jest nadpobudliwy i agresywny. Łatwiej go wyprowadzic z rownowagi. Od pol roku mama i brat chodza do psychologa odkad mama postanowila pozbyc sie z domu bandyty-pomaga to im.Ja nie potrzebuje terapii .Cale zycie radzilam sobie sama bo „dla mamy i brata musze byc silna” i cale zycie bylam silna. Ale warto wiedziec ze nawet ludzie z żelaza potrzebują. Ty potrzebowalas milosci i wsparcia matki.Ona poniekąd nieswiadomie zawiodla w tym względzie. I rozumiem o czym mowisz.Moj ojciec alkoholik gdy pil nie bylo to nic dziwnego.Jednak raz w zyciu zobaczylam pijaną mamę i usunął mi sie swiat spod stop.Poczułam się zagrożona bo moj cały swiat opierał się na jej odpowiedzialnosci. Tak samo TY-przyjelas alkoholizm ojca jako cos co po prostu jest a matka miala byc tym filarem .Nie sprostała tej roli,nie dala rady. Podejrzewam ze nieswiadomie. Byla zbyt wątła i zbyt słaba by mimo swoich cierpień żyć dla dzieci. Nistety w wiekszosci alkoholickich rodzin tak jest jak u Ciebie-dzieci odseparowują sie od rodzicow bo pijący krzywdzi a trzezwy mial w dupie. Jestesmy na koncu pozostawieni sami sobie.Wazne bys wiedziala ile sama jestes warta ile znaczysz i ze mozesz zyc mimo wszystko. Mozesz to poukladac,zrozumiec wyjasnic sama sobie. Bez specjalnych zabiegow mozna to wszystko ogarnąć. I probujesz dlatego napisalas ten post.Jestes mądra-bo myslisz o tym o relacjach o rodzinie i wplywie na Twoją osobę. I dasz radę bo chcesz. Wielu ludzi sobie z ym nie radzi popada w nalogi ucieka od przeszlosci. Nie sztuką jest powiedziec „zostawiam to z tylu” i marnowac sobie zycie bo w srodku boli.Do tego trzeba wyjsc,zmierzyc sie z tym brac na klatę. I do przodu. Zapraszam do szerszej rozmowy moj email zostawie jesli zechcesz esterarosenstein@wp.pl Kasia pozdrawiam

              truskawek
              Uczestnik
                Liczba postów: 581

                Relacje to dla mnie bardzo szeroki temat. Jako dziecko byłem bardzo wycofany, ale gdy zacząłem dorastać odkryłem że można mieć relacje z ludźmi i że bardzo to lubię. Byłem na terapii grupowej, ponieważ usłyszałem, że jest bardziej skuteczna i tam się przekonałem, że ludzie nie zastąpią mi dbania o samego siebie, ponieważ gdy tak dużo od nich oczekuję, jak kiedyś od rodziców, to wcześniej czy później faktycznie mnie zawodzą. Potrzeba intensywnych kontaktów mi nie zniknęła od tego, ale staram się nie czekać na innych i więcej zajmować sam sobą – a to zmniejszyło moje poczucie krzywdy.

                Dystans do mamy mam duży i rozumiem twój dystans. Nie szukam z nią kontaktu i poukładałem sobie na tyle, że po prostu nie poświęcam jej uwagi, ale nie czuję obawy co będzie jak się spotkamy. Z jedną siostrą się rozumiem i jest mi blisko, a z drugą raczej daleko i też czuję, że nic na siłę i skoro mogę mówić wprost co przeżywam, to jest dla mnie w porządku.

                sylwka11
                Uczestnik
                  Liczba postów: 17

                  Hej. Fajnie, że napisaliście. Dziś po przeczytaniu waszych wpisów, przyszła do mnie refleksja, jak ważna jest w relacjach szczerość. Na terapii grupowej pewnego dnia mnie olśniło jakie to wspaniałe być szczerym, jak fajnie, gdy inni są szczerzy. Nie wiedzieć czemu, tak chyba działa terapia i zmiany we mnie, moja babcia zaczęła być szczera, a potem moja mama. I choć rzeczy, o których mi mówiły nie były ich „chlubą”, a wprost przeciwnie, to zmieniło się do nich moje nastawienie. Moja mama całe życie broniła się przed jakąkolwiek odpowiedzialnością i wadą. To nie było szczere. Chciałabym,  aby kiedykolwiek przyznała się, że coś było nie tak, że popełniła jakiś błąd. Ja, idąc w jej ślady, jeszcze do niedawna też nie chciałam za wszelką cenę dopuścić do siebie swojej niedoskonałości, omylności. To, co jeszcze jest dla mnie ważne w relacjach i odkryłam to na terapii, to wzajemność. Gdy zaczęłam sobie przypominać rozmowy z koleżanką w podstawówce, wtedy mnie olśniło. Rozmawiałyśmy o bardzo intymnych sprawach, wzajemnie się sobie zwierzałyśmy. Zapamiętałam ją. Teraz nie utrzymujemy kontaktów, czasem się spotkamy na mieście i pogadamy o bieżących sprawach. Stare relacje też są ważne, choć teraz wyglądają zupełnie inaczej. Czegoś uczą. Jaka refleksyjna się zrobiłam😊 Tak mi przyszło teraz do głowy, czego nauczyła mnie relacja z moim byłym już mężem, ciekawe, trzeba by było się zastanowić. Zostanę z tym.

                Przeglądasz 7 wpisów - od 1 do 7 (z 7)
                • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.