Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Nie wiem już co mam robić. Pogubiłam się.

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 12)
  • Autor
    Wpisy
  • Dariuszka
    Uczestnik
      Liczba postów: 4

      Cześć, jestem tu nowa. O DDA powiedziała mi siostra, nie mam odwagi zgłosić się na terapię, raz nawet poszłam na pierwszą godzinę terapii ale denerwowała mnie Pani psycholog.

      Piszę tu, i nawet nie wiem czy dobry wątek wybrałam, piszę tu, bo nie wiem co już mam robić.

      Zacznę od początku, dorastałam w rodzinie dysfunkcyjnej,  miałam ojca alkoholika, bił mnie, moją mamę, gwałcił ją na moich oczach. Często uciekałyśmy z domu i nie mogłyśmy do niego wrócić. Jak miałam 7 lat, mama rozwiodła się z ojcem, a z nami zamieszkał jej nowy facet. Dziś mam 20 lat i jestem w klasie maturalnej.  Uczę się w technikum, dalej mieszkam z nimi.  Z mamą zawsze miałam chłodne relacje, wieczne kłótnie, traktowała mnie zawsze jak najgorszą osobę z rodziny, ciągle porównywała mnie do ojca,  mówiła mi, że będę taka jak on, że nic nie osiągnę, stoczę się jak on.  Później kolejnym moim tyranem był mój ojczym, dostawałam od niego za każde najmniejsze przewinienie,  bił mnie, dusił, nagrywał mnie jak się myłam jak miałam 13, 14 i 15 lat, molestował mnie. Gdy byłam dzieckiem miałam kontakt z pedofilią, najlepszy przyjaciel mojego domu wykorzystywał mnie seksualnie. Koszmar trwał  4 lata.  W tamtym roku, zdobyłam się na odwagę i zgłosiłam się do fundacji, ta osoba została zamknięta w więzieniu. Niby powinnam czuć ulgę. Ale no właśnie coś jest ze mną nie tak. Uwielbiam rysować. I chcę iść na ASP, Tylko moim problemem jest brak siły na dalsze życie.  Towarzyszy mi od pewnego czasu chroniczne zmęczenie.  Obecnie mam chłopaka, już bardzo długo jesteśmy razem, jego rodzina jest normalna, pomaga mi i wspiera mnie.  Jest naprawdę dla mnie kimś dobrym, uczy mnie jak kochać i jak okazywać uczucia, bo na ogół jestem dość chłodną osobą, dość zamkniętą.   I do sedna.

      Gdy przy nim jestem, jestem szczęśliwa, czuje się bezpieczna, mam wtedy masę pomysłów, i wenę na to by coś zrobić twórczego i ogólnie coś robić, uczyć się. Jak go nie widzę, i nie spędzam z nim czasu,  jestem w domu z moją matką, i moim ojczymem. To nagle, nie mam ochoty na nic, towarzyszy mi chroniczne zmęczęnie, jestem bardzo nerwowa, myślałam, że to lenistwo, ale to chyba nie jest lenistwo.  Po prostu nie umiem się za nim zabrać mimo, że bardzo chce. Mam tak w domu, w dodatku czuję się ciągle smutna, i taka zagubiona jak mojego lubego nie ma obok mnie, nie czuje się bezpiecznie. Czuję że przegrywam swoje życie i boję się że wyrocznia mojej matki się spełni i zostanę nikim jak mój ojciec.  Ja naprawdę się boję.  Boję się i nie wiem co mam robić. Próbuje być silna, żeby nie siedzieć w domu uciekam do pracy.  i do szkoły i potrafi mnie nie być 16 h w domu, ale powoli nie mam siły uciekać tak od wszystkiego. Przepraszam za chaos.

      Wiecie może jak mogę sobie pomóc i zacząć mieć energie na co kolwiek?

      truskawek
      Uczestnik
        Liczba postów: 581

        Cześć, Dariuszka!

        Wcale mnie nie dziwi, że w domu się czujesz smutna i zagubiona, przygnębił mnie twój opis tego miejsca. Czy ta pani psycholog to jedyna opcja terapii jaka ci przyszła do głowy? Ja trafiłem od razu na terapeutów, którym zaufałem i nie zawiodłem się na tym, ale wiem, że nie zawsze tak jest.

        marialidka
        Uczestnik
          Liczba postów: 392

          -*Cześć Dariuszka

          Jestem Marysia DDA,  kiedyś  przeczytałam w  klubie abstynenta, jak nie masz ochoty iść  na  terapię to oznacza, ze  musisz się  na  nią jak najszybciej udać.

          Są psycholdzy ale też są psycholodzy terapeuci ale też czasem trzeba poszukać dla siebie a czasem ten denerwujący to jest ten właściwy.  Moja terapeutka co róż mnie wkurza i normalnie bym wyszła i trzasnęła drzwiami.

          Jak się boisz znajdź meeting, może gdzieś blisko ciebie jest jakaś grupa. Poznasz tam fajnych ludzi.

          Co do cudownego faceta, świetnie, ale warto swoje poczucie wartości budować na sobie a nie na innych.  Bo to co sama o sobie myślisz zostanie na zawsze, i nie wpakujesz się w kłopoty.  Bo często osoby z niskim poczuciem wartości mają klapki na oczach( nie mówię  o tobie a bardzo o sobie) i wystarczy facet (kobieta) która da nam tego czego bardzo pragniemy, miłości ciepla bezpieczeństwa, wysłuchania i już się jest ugotowanym tzn, że się okazuje że jesteśmy krzywdzeni wykorzystywani,

          Powodzenia na drodze do zdrowienia.  a jeśłi smutek będzie trwał dłużej,  poproś o pomoc specjalisty.

          marysia

          Dariuszka
          Uczestnik
            Liczba postów: 4

            Dziękuję wam za odpowiedzi, wybaczcie że tak długo nie odpisywalam  ale nie miałam czasu wejść tu na dłużej.

            Co do psycholog. Nie ta Pani nie umiała mi zadać konkretnego pytania. Odpowiedzieć konkretnie. Nie umiem sama z siebie opowiadać o sobie. Ale za 2 miesiące wyprowadzam się do Warszawy i tam poszukam pomocy. Bo wiem  że potrzebuję.

            Ja właśnie nie mam niskiego poczucia wartości. Chociaż to przychodzi falami. Raz jestem taka zajebista a raz totalnie beznadziejna. Mam też problem taki ze nie dopuszczam do siebie porażki zawodowej. Tak jakbym chciała.. Wszystkim pokazać że ja nigdy nie będę taka jak mój ojciec.(swoją drogą mama mi zawsze wmawiala że skończę jak on)

            Co do mojego faceta. To on jest taką osobą  która wie o moim DDA, wie o mojej rodzinie. I uczy mnie okazywania uczuć. Jest to bardzo zdrowa relacja jak na mnie. Bo zwykle tkwiłam w mocno toksycznych związkach, albo latałam z kwiatka na kwiatek. Szukałam swoich emocji. Im bardziej ryzykowna relacja tymbardziej czułam że żyje. To mój facet obecnie mi pomaga znaleźć terapeute. Chcę mi pomóc wyjść z tego. I zawsze uciekałam od stabilnych uczuć i stabilizacji w życiu. A z nim po mimo że się boję, to chcę. . I raz czuję że go nie kocham. A raz go kocham wręcz nad życie. Ale, właśnie moje uczucia to istny koszmar. Ja nie potrafię ich odróżniać.  Nie wiem czemu tak mam, raz czuję miłość. A raz nie czuję w sobie żadnych uczuć tylko pustkę. Taką chroniczną. A mój uczy mnie jak żyć w zdrowej relacji. Był inaczej wychowany niż ja. W normalnej rodzinie. I on, uczy mnie tego czego rodzice nie umieli mnie nauczyć. Jest człowiekiem ogarniętym w kwestii emocji. Stabilnym. A ja jestem osobą, która nie lubi stabilizacji. Moja siostra dopiero właśnie przy takiej osobie z normalnej rodziny była wstanie założyć swoją rodzinę. Normalna. Nie dysfunkcyjna. I terapia jej też dużo dała. Ja jestem osobą że każdy problem chce rozwiązywać tylko sama. Tylko. I mój facet mi pokazuje drogę inna taką „hej, jestem tutaj i chodź poradzimy sobie razem”. O tyle że to etap związku gdzie przestałam go analizować,ale dalej mam fazy że… Nie rozumiem swoich uczuć. Siebie. Tak jakbym samej siebie nie znała. Wy mnie rozumiecie.

            Fenix
            Uczestnik
              Liczba postów: 2551

              Cześć Dariuszka

              Ja przez długi czas wiedziałam tylko tyle, że mój tata był alkoholikiem. Długo nie miałam pojęcia, że jest coś takiego jak DDA. W tym czasie i jeszcze długo później miała właśnie takie przeskoki od „jestem super, dam sobie ze wszystkim radę” do poczucia kompletnej beznadziejności.Kopa dawało mi zawsze coś co udało mi się osiągnąć, coś mi się w życiu udało. W chwilach gdy coś mi się coś nie udawało przychodziło poczucie beznadziejności.

              Teraz z perspektywy czasu wiem, że była to moja wewnętrzna presja bycia idealną. Był to mój wewnętrzny brak pozwolenia sobie na błędy. Teraz przestałam fundować sobie ciśnienie. Akceptuję to, że nie jestem idealna, że popełniam błędy. Oczywiście staram się ich nie popełniać za dużo. Ale zdarza się. Te które mogę, poprawiam albo przynajmniej staram się naprawić. Z tych, których nie jestem w stanie naprawić, staram się przynajmniej wyciągnąć wnioski na przyszłość.

              Dzięki temu żyje mi się łatwiej i spokojniej.

              Odnośnie stabilności w relacjach, zwłaszcza rodzinnych. Miałam to szczęście w życiu, że rodzina, która stworzyła siostra mojej mamy wraz z mężem była dla mnie takim wyznacznikiem co to znaczy normalna rodzina. Rodzina w której się rozmawia, wzajemnie szanuje, łącznie z dzieckiem. Był to dla mnie wyznacznik, że nawet jeżeli dochodzi do nieporozumień, to ludzie odnoszą się do siebie z szacunkiem. Po nieporozumieniach nie następuje napięta cisza, tylko ludzie dalej ze sobą normalnie rozmawiają.

              Do dziś pamiętam to moje uczucie, kiedy po nieporozumieniach między ciocią i wujem lub między moim kuzynem albo rodzicami, spodziewałam się karczemnej awantury, po której nastąpiłaby cisza a tu, ku mojemu wielkiemu zdziwieniu wszystko wracało do normy. Nikt nikomu nie wypominał, nikt nie milczał w znaczący sposób.

              Dla mnie to był szok coś w rodzaju ” ale jak to, to tak można? tak się daje?”

              Dzięki takiemu przykładowi wiedziałam jak wygląda życie normalnej rodziny.

              Jeżeli uważasz, że Twój chłopak ma dobre wzorce, jego rodzina zachowuje się normalnie. To pomimo swojej niepewności czerp ile się da. Może to jest właśnie Twoja szansa na wyjście na prostą i wsparcie w radzeniu sobie z własnymi problemami.

              Czerp ile się da ale też staraj się dawać od siebie.

              A prosić kogoś o pomoc może początkowo być trudne, bo jesteśmy przyzwyczajeni do radzenia sobie samemu ale z czasem można się tego nauczyć, przychodzi coraz łatwiej i życie też staje się łatwiejsze.

              Pozdrawiam ciepło
              Feniks

              Nieomylna01
              Uczestnik
                Liczba postów: 398

                Cześć Dariuszka . Dziś o 14 30 jest miting dda/ddd przez skype. Adres: dda lemoniada . Przyjdź , posłuchaj , może się odnajdziesz . Mam na imię Beata , jestem dda i zdrowieje dzięki wspólnocie i profesjonalnej terapi . Zapraszam , można sobie pomóc, wystarczy chcieć działać .

                Dariuszka
                Uczestnik
                  Liczba postów: 4

                  Dziękuję Feniks za odzew ^^

                  Powiem tak, rodzina mojego chłopaka to normalni ludzie. Ma obojga rodziców którzy bardzo się kochają i szanują. I tak. U nich nie ma awantur. Ale łatwo mi z nimi rozmawiać, lubią mnie. Szanują. I ja ich szanuje. Pokazują mi i on i oni jak wygląda prawdziwa rodzina.

                  Dla mojej siostry starszej też udało się założyć rodzinę, ma męża i córeczki.. U nich też nie ma awantur. Siostra jest po terapii dda a jej mąż uczył ja wszystkiego. Uczył ją rozmawiania przede wszystkim

                  Ale i mój chłopak też mnie uczy, że nie wolno nam się ze sobą kłócić i nie odzywać. Uczy mnie że trzeba znaleźć jak najszybciej rozwiązanie naszego konfliktu. Ja byłam w szoku.

                  Do tej pory to ja na okrągło miałam awantury. Czego nie zrobiłam każdy na mnie krzyczał. A tu.. Nikt nie krzyczy, każdy rozmawia ze sobą. I ja się ogarniam. Dlatego chciałabym uczęszczać na dda  i  nauczyć się siebie. By być kimś lepszym

                  Co do porażek to oj tak. Ja też tak mam że nie dopuszczam do siebie porażki. Ale staram się sobie samej przetłumaczyć że jestem tylko człowiekiem a z każdej porażki da się wyjść. Chociaż dalej mi ciężko. Przez lata wpajano mi że będę taka jak mój ojciec, lęk przed tym był ogromny. I mam dokładnie tak samo jak Ty. To przychodzi zależnie od sytuacji. Jak mi nie pójdzie, to mam natłok myśli że jestem beznadziejna,  nic nie warta i skończę jak mój ojciec…

                  Tylko w sumie sama nie wiem, jak mam podejść np do mojej matki. To moja mama. Ale ja nie wiem czy ja kocham, to dlatego że dużo złych słów i awantur miałam też od niej. Jestem zła córką bo jestem podobna do taty z wyglądu. Jej to bardzo nie pasuje. I mam do niej takie dziwne emocje. Niby to moja mama ale nie wiem czy ją kocham.

                  Masz rację z tym czerpaniem.

                  Dziękuję ślicznie. Również pozdrawiam 🙂

                  Dariuszka
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 4

                    I niestety nie mogłam uczestniczyć w spotkaniu bo byłam wtedy jeszcze w szkole ^^

                    Nieomylna01
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 398

                      Cóż , mogłaś zapytać czy są jakieś inne możliwośći , inne spotkania , inne godziny . Cokolwiek . Wystarczy zapytać . Szkopuł w tym ze trzeba chcieć . Chcieć działać . Zrobić coś dla siebie . Bo kto chce szuka sposobu , kto nie chce szuka powodu .

                      Zanna
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 4

                        Witam. Chciałabym uczestniczyć w meetingach. Kiedy kolejny.

                        Dziękuję

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 12)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.