Cześć,
W skrócie: pewne dawne rozstanie z dziewczyną i własny kompleks winy przeniesionej z wychowania przez samotną matkę (czyt. „to mężczyźni są źródłem zła” – nie są! )
Przez lata gryzło mnie poczucie winy, nie potrafiłem sobie wytłumaczyć rozstania z pewną dziewczyną, uważałem że ja po prostu jestem „tym gorszym”, nie ważne ile bym zrobił i ile osiągnął, wciąż to mnie gdzieś gryzło. Tym bardziej, że wcześniejsze i późniejsze związki zrozumiałem i się pogodziłem z ich końcem. Ale ta jedna wydawała się idealna i jej „winy” wydawały się niczym przy moich. A co najważniejsze, to właśnie rozstanie dało mi motywację żeby rzucić picie, w rezultacie odkryć też DDA, masę pracy nad sobą itd itp.
Dzisiaj, tak znienacka mnie olśniło, i dotarły do mnie jej motywacje, jej subtelne manipulacje i ciężar który nosiłem pt. „to tylko moja wina” spadł mi z jak kamień z serca (z duszy)?
Oczywiście, nie chodzi o to aby doszukiwać się czyichś win i przez to wybielać siebie i zdejmować odpowiedzialność, ale problem w tym że ja to wszystko wziąłem na siebie. I ten ciężar cały czas nosiłem – nie zdając sobie z tego sprawy. Fajnie
Na tło tego wszystkiego, jako wskazówkę można wrzucić poczucie winy którym został podświadomie obarczony chłopiec przez swoją samotną matkę, kiedy rodzice się rozstali, i że wszystkie relacje damsko – męskie tego chłopca były/są/będą tym przesączone.
Zajęło mi to tyle lat, że nie wiem jak do tego dotarłem, ale może taki ochłap komuś pomoże, a mi na pewno.