Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD trafilem tu i ja

Przeglądasz 7 wpisów - od 1 do 7 (z 7)
  • Autor
    Wpisy
  • fabian
    Uczestnik
      Liczba postów: 5

      Czesc,

      Nie wiem w sumie od czego zaczac nad tym kim jestem i jak postepuje zastanawiam sie juz od bardzo dawna, szukalem pomocy juz wczesniej jednak bezskutecznie – nie poddaje sie w tym poniewaz jest mi zle z samym soba – bo wlasne ja to cos wysoce nie okreslonego.

      Na wstepie moje zycie w pigulce – nie bedzie tego za duzo – nie pamietam zbyt wiele ze swojego dziecinstwa.
      No ale od poczatku…

      Tata – inteligentny alkus i czlowiek swiata przestepczego, Mama – inteligentna, wyksztalcona, pracujaca bardzo duzo. Nigdy nam teoretycznie z siostra niczego nie brakowalo. Ze wzgledu na „zawod” taty (kiedys) – od zawsze zylem w klamstwie (tata wyjezdzal oficjalnie jako kierowca) jak wracal to pil i wieczna klotnia, pozniej bylo bicie (tylko mnie nigdy siostry), z wycieczki jako 8latek pamietam tylko lanie, jako 10 latek pierwszy gigant do lasu, pozniej dlugo dlugo nic. 16 lat regularnie kradlem, popijalem, kilka razy aresztowany na jedna lub dwie noce, dostawalem baty, kilka razy zmienilem liceum. Wiecznie problemy ze mna a picia Taty tylko wiecej w domu. Zaraz po maturze – wyjazd jak najdalej na drugi koniec Polski – nie podobalo mi sie tam i wrocilem, zostalem pracownikiem kontraktowym (pracuje rotacyjnie miesiac na miesiac), non stop kontrakty byle tylko nie wracac, nie kontaktowac sie uciekac jak najdalej, wieczne klamstwo, szukanie atencji, malzenstwo, dziecko, rozpad malzenstwa.

      Telefon – 400kontaktow (380 zawodowych) reszta to jakies szczatki rodzinne. Nie potrafie z nikim utrzymac zadnej relacji, potrafie tylko pracowac, wracam do domu, to jestem nie moge doczekac sie wyjazdu bo spedzam czas tak aktywnie ze jestem wykonczony. Z zadna dziewczyna mi nie wychodzi. Ogolnie ostatnio co raz czesciej mysle o „nicosci” zeby juz sie skonczylo. Nie mam swojej tozsamosci. Poznajac kogos na poczatku super – duze i duzo emocji a pozniej robie wiecej i wiecej zeby mnie zostawila – namawiam wrecz do tego. Pytam co we mnie widzi.

      mysli bolesne – wyobrazam sobie ze mnie bija, ze leja, wiecie tak jak szmate, niech zbrukaja, zebym wiedzial ze zyje – zeby bolalo. Potrzebuje emocji, bodzcow.

      Bylem u psychiatry ale tam chciano mnie faszerowac lekami – inna sprawa ze mialem caly czas poczucie ze manipuluje Pania doktor. Swietnie gram i oszukuje.

      Jestem zmeczony i bezsilny. Potrzebuje normalnosci – bo do konca zwariuje z soba.

      Nikomu nie ufam, gardze soba, jestem egoistyczny.

      Nie mam sily. To wszystko co napisalem publicznie – bez ladu i skladu, nie mam pomyslu jak podjac sie takiego leczenia, jak szukac tej pomocy. Jak wroce to chcialbym sie spotkac na terapii w Kato. Zbudowac zycie, znormalizowac i zapanowac nad emocjami – wprowadzic harmonie.

      Dziwnie mi sie tutaj pisze bo boje sie ze ktos mnie rozpozna, ze wykorzysta przeciwko mnie to wszystko, wstydze sie siebie. Potrafie o tym mowic, pisanie idzie mi gorzej.

      Przepraszam, koncze – jestem zjebany.

      Fabian

      hjkl
      Uczestnik
        Liczba postów: 7

        Cześć, spróbuj z kolejnym psychologiem/psychiatrą. Poczytaj może opinie w internecie, wybierz kogoś. Widać, że jesteś gotowy, żeby zacząć z kimś rozmawiać. Myślę, że w naszym kraju jest mnóstwo bardzo złych psychologów i psychiatrów. Zawód stał się modny, prestiżowy, a na studiach nie przebierają ludzi. Znam 3 różne osoby, każda o innym charakterze i żadna z nich kompletnie się nie nadaje a studiuje psychologię/psychiatrię – to są przemądrzałe picze, które nikogo nie słuchają.

        Z mojego doświadczenia ucieczka jak najdalej od toksycznych ludzi jest najlepszym rozwiązaniem. Wiem, że to trudne. Przeprowadziłam się, nie znałam nikogo, poznałam świetnych ludzi, zespoliłam paczkę, ale pojawiła się jedna osoba, która już nawet się z nimi nie trzyma i zostałam „wykluczona” bez powodu. Jestem sama , ale daleko od ludzi którzy zrobili mi krzywdę. Jest łatwiej uwierz. Poza tym, jeśli nic Cię nie trzyma tam, gdzie jesteś to zmieniaj pracę i zabieraj się stamtąd.

        Mój telefon ma praktycznie pustą listę kontaktów. Nie wiem do kogo miałabym zadzwonić, kiedy byłaby mi naprawdę potrzebna pomoc. Nie mówię już o zwykłym pogadaniu o niczym. Wydaje mi się, że jeśli tu piszesz – też się bałam, że ktoś mnie rozpozna, ale jak nie mamy znajomych i przyjaciół to chyba bardziej wstyd przed samym sobą, chociaż ja go nie czuję? Ale jeśli tu piszesz to czuję ,że chyba jednak chcesz coś zmienić, nie chcesz tego kończyć. Nie czuję żadnego sensu życia, mogłabym ze sobą skończyć po napisaniu tego posta i nie wiem co mnie tu jeszcze trzyma, najśmieszniejsze jest to, że znaleźliby mnie najszybciej sąsiedzi, jakby zaczął przeszkadzać im smród z mojego mieszkania, nikt inny.

        Nie poddawaj się w szukaniu psychologa. Wiem, o czym mówisz, ja też czuję do nich niechęć, ale wydaje mi się, że jest możliwe znalezienie kogoś empatycznego i normalnego. Żałuję, że nie mogę znaleźć terapii w moim miescie, jest duże, ale nie widzę nic co nie należałoby do jakieś katolickiej organizacji.

        fabian
        Uczestnik
          Liczba postów: 5

          Nie ma wyjscia – trzeba probowac, jestem juz zmeczony samym soba – a jeszcze ta frustracja ktora przeradza sie w zlosc, przychodzi taki moment ze wybucham, w pracy juz nie mam problemow, kontroluje sie na tyle dobrze ze jest naprawde milo tutaj przychodzic. Zycie osobiste to jest problem, nie utrzymywanie relacji – wszedzie doszukuje sie podstepu, wszystko analizuje, zero zaufania.

          Najgorsza jest swiadomosc, przeciez nikt mnie nie zna na tyle zeby sie mna interesowac – tym bardziej ze nie korzystam z zadnych mediow spolecznosciowych, nie udzielam sie publicznie itp. to jakby mogl mnie ktos rozpoznac. Chociaz swietnych ludzi poznalem w trakcie mojej przygody z moim hobby (co by nie bylo sportem ekstremalnym) i swietnie rozwinalem tam skrzydla. Bedac nawet swoistym autorytetem az do momentu kiedy zginal moj znajomy na moich oczach – zycie pokazalo znowu jak wszystko co mnie otacza moze zniknac w kazdej chwili. Zawodowo radze sobie swietnie mimo kryzysu w mojej branzy. Ale pojecia o zyciu nie mam – owszem mam wszystko gdzie mieszkac, brak kredytow czy innych zobowiazan, stac mnie na wszystko co potrzebuje do „szczescia”.

          Jednak nie czuje sie z tym wsztystkim szczesliwy – jak przyjade teraz to zdecydowanie odezwe sie do kilku grup i profesjonalistow, moze znajde cos dla siebie. Zwlaszcze ze poznalem dziewczyne ktora jakby mnie dosc szybko rozgryzla – ale w taki sposob ze nie mam zamiaru uciekac ot tak. Chociaz miewalem takie mysli zeby jej nie wciagac w bagno swojego zycia – jednak powoli dochodze do tego ze nie da sie funkcjonowac samemu – albo raczej ze ja nie chce tak funkcjonowac bo mi formalnie zle w tym stanie.

          Wiem ze jest nadzieja – bo przeciez bez nikt nie mialby powodu zyc. A nie jestem inny od reszty tylko moze troszke bardziej zagubiony.

          Poszukam na moim terenie jakiegos miejsca zaczepienia.

          tylko spokojnie…

          to miejsce tutaj to dobry punkt zaczepienia – anonimowosc daje poczucie wiekszej swobody (co nie zmienia faktu ze wszystko czytam dwa razy zeby nie przekazac informacji dotyczacej mojej identyfikacji).

          Notatka
          Jak to wczoraj napisalem – czulem sie dosc dziwnie i glupio, nie tyle z tego co napisalem ale jak to zrobilem – jeden wielki lek i chaos, po pracy myslalem o tym dniu i co sie dzialo oraz jak sie z tym czulem i czuje – a czuje sie dobrze. Wydaje mi sie ze takie pisanie i dzielenie sie doswiadczeniami dnia moze przynosci ulge. Pamietam jak przyjechalem XX lat temu do domu a Tata chyba sie leczyl juz w AA (nie wiem to temat tabu w domu i nikt nigdy nie poruszal tego co zrobilem (a zglosilem tate na policje jako juz pelnoletnia osoba) opisalem wszystko i cos tam mowili ale sam bylem w stresie a pozniej wyjechalem na bardzo dlugo a temat nie byl poruszany nigdy wiecej a to juz dziesiat lat)) to on mial taki zeszyt gdzie kazano mu spisywac swoje przemyslenia – chyba mu jakos tam pomoglo bo wytrzezwial po latach znecania sie nad nami – chyba bym nawet za nim plakal jakby zmarl, mimo ze nie pamietam niczego milego a jedynie lanie, picie i ten grymas twarzy jak sie w nim gotowalo nim nie bral kabla albo co mu tam w rece wpadlo… trwalo to nascie lat nim uznalem ze mam problem z tym wszystkim.. Ostatnio nawet odwazylem sie wygarnac mu ze nie przez przypadek nie bylem na „swieta” w domu przez wiele wiele wiele lat – bo po co jak nie pamietam zadnych wesolych.

           

          Pozdrawiam,
          Fabian

          fabian
          Uczestnik
            Liczba postów: 5

            Notatka:

            Zawodowo jestem $%^%$ – i jestem w tym bardzo dobry, prace mam bardzo odpowiedzialna, odpowiadam za spora grupe (stu) jak wykonuje obowiazki sluzbowe i to w sposob bezposredni. Z opini tych pisemnych jak i zapewnien ludzi jestem profesjonalista, wykonuje to od ponad 10lat – awansujac regularnie, opanowany do granic mozliwosci – podczas wykonywania operacji przelozony wszedl i zobaczyl cos co go zaniepokoilo (mimo ze bylem tam swiadom dokladnie tego co sie dzieje i jaki bedzie moj nastepny krok) spokojnie opanowanie ostrzegl mnie o tej sytuacji, wydal dyspozycje, potwierdzilem ze wlasnie to robie – mimo ze robilem dokladnie to czego by sie spodziewal i ze po wszystkim przeanalizowalismy sytuacje, zapewniajac mnie, ze napewno mialem plan (co potwierdzilem) – czuje sie zestresowany ze byla koniecznosc jego reakcji, mimo ze wszystko dobrze bylo zaplanowane i z usmiechem razem to wykonalismy. To czuje sie spiety, winny, niekompetentny, sen juz mam z glowy pewnie po pracy, zas mi syfy wyskocza ze stresu, mimo ze nic a nic sie nie stalo. Wmawiam sobie ze moglem zrobic cos wiecej, wykonac lepiej a wiem ze tak jak i on ze zrobilem wszystko jak nalezy i ze zrobilby dokladnie tak samo. Nie powinienem sie byl tym przejac a jednak, czuje sie jak pobity. Jeszcze 3h pracy a serce to mam na ramieniu.

            Podczas sytuacji niebezpiecznych i rzeczywiscie stresujacych wykazuje sie duzym opanowaniem i podejmowaniem klarownych sytuacji – jak jestem sam z podwladnym czy z przelozonym – bo dzialam i wszyscy widza od poczatku do konca – a tutaj zostalem zaskoczony przypadkiem ktos sie pojawil, cos powiedzial i koniec, wytrzymalem do konca zadania i szybko wycofanie zeby sie uspokoic, pisaniem tutaj 0 chyba sie uspakajam.

            Fabian

             

            Zouzza
            Uczestnik
              Liczba postów: 7

              Cześć 🙂
              Nie jedno z Nas uciekło w wir pracy , żeby poczuć się lepiej . Też należę do tych co wolą siedzieć cały dzień w pracy <i w tym samym momencie narzekać ,że tam jestem > ale z drugiej strony zawsze jak pomyślę , że zaraz czas do domu i na walkę z samą sobą to żałuję ,że kończy się dzień w pracy . Myślę, że to duży krok na przód dla Ciebie skoro tu jesteś i powiedziałeś swoją historię , że potrafiłeś to ubrać w słowa a dla mnie każdy kto to robi mając takie problemy ze sobą jest BOHATEREM .
              Mimo przeżyć , jesteśmy . Nie jestem wierząca ale uważam ,że skoro się nam udało to na pewno nie bez powodu .
              Nie smuć się, życie już Ci pokazało jak silny jesteś . Może wyjedź na wakacje , odizoluj się na chwilę , zajmij sobą idź nawet do spa. Spraw sobie przyjemność. Wynagrodź , należy Ci się przecież .
              A może poczytaj nasze forum , może znajdziesz jakieś odpowiedzi i osób , które mają podobnie jak Ty ale radzą sobie lepiej 🙂

              NIeistotne
              Uczestnik
                Liczba postów: 46

                Praca to idealny stan, potrafie duzo zrobic pomoc innym

                a potem co..dom codziennosc mało kontaktów do innych.

                fabian
                Uczestnik
                  Liczba postów: 5

                  Notatka:

                   

                  Praca, praca, praca – glownie tak to wyglada, z racji tego ze pracuje bardzo daleko od domu i mam tylko kontakt internetowy – no co tu wiel mowic – kontakt z 4-5osobami nieregularny (jeden regularny (partnerka)). Jak jestem w domu to odbieram srednio telefon od jednej osoby w tygodniu. To co prawda mi sie podoba, nie jestem osoba bardzo towarzyska choc lubi sie czasami spotkac ze znajomymi (mojej partnerki) swoich jako tako trzymam na dystans i utrzymuje trwaly ale rzadki kontakt. Tak juz mam. I to mi odpowiada, problemy zwykle zaczynaja sie wieczorem – lub jak za dlugo nie mam zajecia – wiec non stop cos robie. Jak mowi moja partnerka – nigdy nie odpoczywam. Nigdy nic nie robie.

                  Pozytywna zmiana, duzo czytam – ostatnio glownie o DDA i czuje sie o wiele lepiej ze swiadomoscia tego jak bardzo poznany jest ten problem, do tego rozmawiam swobodnie z moja partnerka o tym i mam jej wsparcie co mi sie bardzo podoba – a co wazniejsze sam sobie pozwalam jej pomoc. Nie odcianm sie ani nie uciekam od tego – jak wczesniej. I co mega wazna – mniej mysle, nie manipuluje nia – ani nikim innym, mniej dystansu a wiecej zrownowazego zaufania.

                   

                Przeglądasz 7 wpisów - od 1 do 7 (z 7)
                • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.