Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Trochę o mnie i kilka pytań.

Przeglądasz 5 wpisów - od 1 do 5 (z 5)
  • Autor
    Wpisy
  • Bezimienna94
    Uczestnik
      Liczba postów: 1

      Witam !
      Długo biłam się z myślami zanim zdecydowałam się tu napisać. Jestem tak skrytą osobą, że nie potrafię się dzielić tym, co czuję, ale jednak postanowiłam spróbować.

      Zaczynając od początku, sprawiam wrażenie spokojnej, wiecznie roześmianej dziwaczki. W szkole czy w większych grupach zawsze siedzę sama z nikim nie rozmawiając. Zwykle zamykam się w świecie muzyki, ponieważ dzięki niej zapominam o wszystkim. Znajomych mam mało, raczej trzymam się ich w wypadku ogromnego poczucia samotności. Boję się ludzi. Boję się, że poznają, jaka jestem naprawdę. Że dadzą mi poczucie, że jestem zła. O tym doskonale wiem. Nauczyli mnie tego rodzice, dalsza rodzina, rówieśnicy, nawet szefowa z praktyk. Do dziś jestem zła. Bo boję się iść do pracy, ponieważ z powodu mojego pochodzenia szefowa znęcała się nade mną psychicznie. Bo mieszkam z rodzicami alkoholikami od których nie potrafię się oderwać, ponieważ mam świadomość, że nie poradzę sobie z samodzielnym życiem. Bo nie chcę mieć chłopaka, ponieważ dwóch, z którymi byłam zdradzali mnie, a trzeciego, w którym się po raz pierwszy zakochałam odbiła mi moja była przyjaciółka. Bo nie widzę dla siebie żadnej przyszłości. Tak, jestem zła, mimo że się staram. Nie palę, alkoholu unikam jak ognia, nadal się uczę, od dziecka byłam grzeczna i spokojna, lecz mimo tego zawsze byłam zła. Większość znanych mi osób tak uważa, a ci, którzy znają moją historię, traktują mnie z wyższością i politowaniem.

      Moi rodzice ? Piją. Z opowieści braci wiem, że pili na długo przed moimi narodzinami. Od 3 czy 4 lat są w ciągu. Piją codziennie, bez chwili przerwy. Bracia pomagają mi jak mogą, lecz okropna jest świadomość, że sami trochę za często lubią sobie wypić. Ja jestem sama z tym wszystkim, ponieważ nikt nie potrafi mnie zrozumieć. Czasami czuję się jak dziecko uwięzione w ciele 21-latki. Zamknięte za grubym murem, który samo wybudowało.

      Jestem samotnikiem, najlepiej czującym się w towarzystwie słuchawek. Lecz czasami ta samotność mi ciąży. W takich chwilach marzę o gronie znajomych, z którymi mogłabym się spotykać kiedy tylko bym chciała. Którzy by mnie zaakceptowali. A przede wszystkim w chwilach słabości pragnę kogoś, kto by mnie pokochał. Tak szczerze. Kto by mnie przytulił i dał odczuć, że nie jestem sama. Tak się nie stanie, bo na codzień podświadomie robię wszystko, by odstraszyć od siebie ludzi.

      Nie mam żalu do nikogo, poza sobą. Nienawidzę siebie. Uważam, że byłoby lepiej, gdybym się nigdy nie urodziła. Mój ojciec od najmłodszych lat powtarzał mi to samo. Zawsze byłam brzydkim, grubym nieudacznikiem, z którego nie ma pożytku i który jest zbędnym balastem. Od ok. 13 roku życia miewam myśli samobójcze, lecz nie mam odwagi nic zrobić. Chcę to zmienić. Chcę żyć normalnie, bo czuję, że im jestem starsza, tym bardziej przegrywam walkę z codziennością.

      Przepraszam, że się tak rozpisałam, ale dzięki temu łatwiej Wam będzie odpowiedzieć na dręczące mnie pytania: Czy jest jeszcze szansa że da się coś zmienić ? Czy do tego jest konieczna terapia ? Jeśli tak, to w jaki sposób się przełamać ? Czy ktoś z Was miał podobne odczucia, czy tylko ja taka jestem ? Co do terapii, to nie dam rady. Nie potrafię się otworzyć przy ludziach. Wolę wszystko dusić w sobie. Najchętniej nigdy bym nie wychodziła z domu z obawy przed innymi, wychodzę tylko wtedy gdy jest to konieczne. I najważniejsze: jak pokonać siebie, swoje lęki, przestać być tą złą ?

      Z góry dziękuję za rady i przepraszam za użalanie się. Mam nadzieję, że nie uznaliście mnie za totalną wariatkę, którą powinni zamknąć w psychiatryku (Czasem się tak czuję) Pozdrawiam.

      moniczka85
      Uczestnik
        Liczba postów: 15

        Jeśli nie masz odwagi iść na terapię to może spróbuj znaleść odwagę, by iść na msze o uzdrowienie. Tam musisz tylko otworzyć sie na Boga. Ja w wielu sytuacjach byłam podobna do ciebie. Pewnego dnia zaczęłam mówić Jezusowi poprostu jak sie czuje. Mówiłam- Boże zobacz jak wygląda moje życie. Nie chcę tak dalej , prosze przemień moje serce. Powoli przemieniał. Dziś jestem szczęśliwa i zrozumiałam sens terapii. Sama nie przepracujesz swojego życia. Nie bój się. On jest z Tobą. Jesteś piękna, masz dobre serce tylko poranione. Jezus cię kocha. Pamiętaj o tym. On chciał i chce byś żyła. Dla Boga dzień twoich narodzin był najpiękniejszym z dni. Bez względu na to co o sobie myslisz dla niego jestes skarbem. Ufam, że wszystko sie ułoży. Będę sie za ciebie modlić.

        AnnaUp
        Uczestnik
          Liczba postów: 43

          Uważam, że kluczowe są te Twoje słowa:

          „chcę to zmienić”,

          warto rozdmuchiwać tę iskierkę, pielęgnować.
          Na pewno potrzeba czasu na uzdrowienie, oderwanie się, ale małymi kroczkami.

          Może zacznij od jakiegoś czytania o wspóluzależnieniu, poszukaj jakiejś grupy wsparcia , nawet po to by na początku posłuchać, a nie mówić. Może mówienie przyjdzie z czasem.

          Grunt, żeby nie zgasić tej iskierki pragnienia zmiany.

          http://enterprisehouse.pl/category/problemy-w-domu/dorosle-dzieci-alkoholikow/

          marvin86
          Uczestnik
            Liczba postów: 2

            Hej!

            Sam od jakiegoś czasu przeglądam to forum z zamiarem opisania swoich problemów. Jednak czytając Twój wpis widzę, że sam bym tego lepiej nie zrobił :).

            Tylko z tą różnicą, że u mnie koszmar się już częściowo skończył. Ojciec przestał pić jakieś 5-6 lat temu, oczywiście nie jest do końca zdrowy, bo z tego się do wychodzi. Ze mną jednak jest nie wiele lepiej. Przytłaczająca samotność i strach przed jakimikolwiek interakcjami międzyludzkimi. Mam 28 lat. Nigdy nie miałem dziewczyny, mam bardzo mało znajomych, ale nikogo z kim mógłbym pogadać w pełni szczerze i nikogo kto by mnie w zrozumiał, żadnej bratniej duszy. Czasami mam wrażenie że jestem najsamotniejszą osobą na świecie. Przez więszkość czasu dobrze mi z tym, jednak co jakiś czas jest dół i depresja. Od jakiś kilku lat jest troszeczkę lepiej – mam dobrą pracę, staram się jakoś wyjść na prostą, uwierzyć w swoją wartość. Z roku na rok coś się zmienia, ale obawiam się że za wolno.

            Ja też uciekam w świat muzyki. Słucham bardzo dużo, tworzę też własną muzykę.

            Chętnie z Tobą pogadam przez maila, jeśli masz taką ochotę.

            paranoidandroid086@gmail.com

            pozdrawiam

            fausta
            Uczestnik
              Liczba postów: 134

              Cześć. Jestem od Ciebie o rok starsza. Znam to wszystko co piszesz. Ale o dda dowiedziałam się kiedy miałam 16 lat więc już wtedy zaczęłam powoli budować swoją świadomość. Wcześniej w gimnazjum chodziłam na oaze, wyjazdy na rekolekcje (w których jednak wiele tematów dotyczyło alkoholizmu) także miało to też na mnie duży wpływ. Świadomość tego że Bóg Cię kocha tak bardzo bardzo, i możliwość porozmawiania z nim, wypłakania się z myślą że On to widzi daje bardzo wiele.

              Obecnie jestem dużo bardziej otwarta. Nawet myśle że sięgam powoli tego czego zawsze chciałam – nie bać się ludzi. To wcale nie znaczy że mam mnóstwo znajomych. Mam jedną przyjaciółkę, z którą nie widuję się czesto i chłopaka który sprawił że dużo łatwiej mi z otwieraniem siebie na innych (jednak nie pomyśl że potrzebny do tego chłopak, wydaje mi się że wystarczy jakaś jedna osoba która wysłucha, czyli może to być na przykład pójście na mittingi)

              Ja odkryłam że zawsze tak bardzo chciałam mieć mnóstwo znajomych, ale chodziło o to żeby poczuć się przez to wartościową. Zawsze jak zaczynałam coś nowego (np. nową szkołe) pragnęłam właśnie tam zdobyć te znajomości. Jednak to zawsze spotykało się z lękiem, a także z tym że próbowałam odgadnąć jakimi Ci nowi ludzie chcieli by mnie poznać, na dłuższą mete to męczyło i poddawałam się, twierdząc że to Ci ludzie są dziwni. Teraz obrałam inne podejście. Nie szukam juz wszędzie znajomych z którymi będę mogła spotkać się, pójść do kina, na koncert itp. Po prostu spotykam ludzi i mimo strachu, myślę o tym, że każdy go odczuwa a wygrywają Ci którzy się nim nie przejmują. Tak też staram się robić. Rozmawiam z ludźmi, staram się pokazać jaka jestem, a jak nie potrafię to słucham ich i zadaje pytania dotyczące ich życia. I to wcale nie sprawiło że pojawił się ktoś, kto mówi: wpadnij do mnie na grila, wyjdźmy gdzieś razem, ale sprawia to że czuje się o wiele lepiej, przede wszystkim sama z sobą.

              Rozumiem jednak że potrzebujesz jakiejś bliskiej osoby. Więc jeżeli nie masz takiego kogoś komu możesz zaufać, pomyśl o mittingach.

              I wiedz że da się wszystko zmienić, tylko kieruj się nadzieją i wiarą że jeżeli się walczy i w coś mocno wierzy to się w końcu udaje.

              Życzę Ci powodzenia 🙂 Jesteś wartościową osobą, tylko ludzie których spotkałaś sami nie czuli się wartościowi i bali Ci się tego powiedzieć (to znaczyło by dla nich że jesteś lepsza, ludzie o niskim poczuciu wartości nie potrafią docenić wartości innych)

              Dam Ci jeszcze link do audycji, które budzą we mnie duży pokój, zwłaszcza kiedy myślę że wszystko jest źle.

            Przeglądasz 5 wpisów - od 1 do 5 (z 5)
            • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.