Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Trudne relacje DDA z matką

Przeglądasz 9 wpisów - od 1 do 9 (z 9)
  • Autor
    Wpisy
  • mokka77
    Uczestnik
      Liczba postów: 7

      Może mam jeden z gorszych dni, a może już czasem brak nadziei na lepsze jutro.Jestem żona dda.Mąż przypłacił za to co działo się w dzieciństwie schizofrenią.Ale jak można było poradzić sobie z tak traumatycznymi przeżyciami???2 lata po ślubie, gdy zaczęło nam się układać ? teraz widzę, ze tylko pozornie wybuchła choroba.Nie będę rozpisywać się co się działo.Mąż leży kolejny raz w szpitalu.Próbuje wszystko ogarniać: dom, żeby pracy nie zawalić, jazdy do szpitala, podbudowywać męża i ogólnie trzymać się.Kolejna zmiana leków i nic lepiej.I tak w kółko.Zapędziłam się w kozi róg.Oprócz tego nie mam nic.Padam z nóg, każdego dnia podnoszę skrzydła.Ale to co chcę poruszyć to problem relacji  syna z matka.Matka w dzieciństwie nie zrobiła nic by uchronić swoje dziecko przed ojcem alkoholikiem ? potworem.Teraz jest święta.Mamusia.Od czasu wybuchu choroby również nie zrobiła nic, nawet nie zapytała jak sobie radze w tej sytuacji.Notorycznie dzwoni do męża, manipuluje nim, wykorzystując chorobę by się wybielić.Udaje nieporadną by tylko przywiązać syna jeszcze bardziej do siebie.Czasem nie mam już siły.Kobieta potrzebuje męża, nie potrzebuje być drugą matką. Nawet nie powiedział matce że był w szpitalu, a gdy mamusi powiedziałam co się dzieje kontakt się urwał. Tylko z synem rozmawiała.Nie chciała wiedzieć co się dzieje, ani co się stało.Po szczerej rozmowie z Nią, kulturalnej (ale dosadnie wszystko powiedziałam co mnie boli i co myślę o jej zachowaniu),raczyła odwiedzić syna w szpitalu.Jej Wysokość.Teraz wiem, że choroba męża to nie tylko wina ojca, ale jeszcze większa matki.Nie można zbudować dobrego związku będąc w związku z kimś innym.Związując się z kimś z problemem dda należy zdać sobie sprawę ,że  związek nigdy nie będzie szczęśliwy, a człowiek łudzi się, że uda się to pokonać.A może są wyjątki????Gdzie jest moje miejsce w tym wszystkim?Przepełnia mnie coraz większą gorycz, bezsilność i smutek.Robię wszystko co w mojej mocy, ale Mamusia, która tak naprawdę ma wszystko w d?jest najlepsza?

      DDA doceńcie swoją drugą połówkę, która zrobiłaby dla Was wszytko zanim ona nie straci skrzydeł?Mi już czasem niewiele do tego brakuje?Ile czasu można walić głowa w mur.A co dalej gdy tych skrzydeł już nie będzie?Wy chorujecie, a my razem z Wami i zrozumcie Nam też nie jest łatwo, my też mamy swoje uczucia i przepełnia nas ból, że nie możemy Wam pomóc.

      neutralny_login
      Uczestnik
        Liczba postów: 30

        Doskonale Cię rozumiem, relacje z chorymi ludźmi są bardzo trudne. Wymagaja większej ilości wysiłku, nakładu emocji, nerwów, zrozumienia. A my też mamy swoje potrzeby, chcielibyśmy nie tylko dawać,ale i dostawać. Schizofrenia sprawia,że nie możesz wymagać od swojego męża tyle,ile byś chciała,to poważna choroba na całe życie,na którą on nie ma wpływu. Tak jak wyjście z alkoholizmu zależy od nas,tak z chorobą psychiczną nie można wiele zrobić,można ją łagodzić,ale za zaostrzenie trudno winić chorego. Masz prawo czuć gorycz, czuć się niedoceniona, zaniedbana. Czy winić za to matkę? Na pewno miała jakieś obowiązki wobec swojego syna,których nie dopełniła. Nie była i nie jest dobrą matką. Zamiast nad tym rozmyślać,nie mając wpływu na to tak naprawdę, lepiej założyć od razu,że sama jest chora,może to też dda, może współuzależnienie. I jako chorą ją traktować,nie licząc na zdrowe odruchy. Jeśli irytuje Cię to,jak manipuluje mężem, jak go zaburza,może,gdy mu się poprawi,pomów z nim o tym. Może warto rozważyć odcięcie się od jej toksycznej osoby. Na zmianę zachowania bym nie liczyła. A co do Ciebie,może warto zadać sobie pytanie-czy to jest to,czego chcesz? Mam wrażenie,że opieka nad chorym mężem mocno Cię frustruje,że Twoje życie zostało podporządkowane chorobie. Pytanie,czy godzisz się na to z całą świadomością konsekwencji,czy temu dalej podołasz-czy trwasz w tej sytuacji,bo czujesz taką powinność względem męża,godząc się na poświęcenie swojego zdrowia.

        mokka77
        Uczestnik
          Liczba postów: 7

          Dziękuję.Masz rację.Kocham mojego męża i to nie jest tylko powinność.Ja nie myślę o sobie.Bardziej o Nim  i o tym że jestem bezsilna i nie mogę mu pomóc i bardziej o to chodzi,.Z matka porozmawiałam i powiedziałam o tym co mnie boli, o jej stosunku do syna ( po rozmowie z psychologiem). Nie wiem czy psychoterapia mu pomoże gdy już uda się opanować dręczące go lęki.I w końcu zacznie się uśmiechać.Matka tez powinna iść niewątpliwie na terapię, ciągle wpędza męża w jeszcze większe lęki…Trudne to wszystko ale wierzę że nie jest niemożliwe pokonanie tego wszystkiego jeśli dwie osoby się kochają…

          neutralny_login
          Uczestnik
            Liczba postów: 30

            Twój mąż ma naprawdę szczęście. Dźwigasz ogromny ciężar na swoich barkach. Choroba determinuje całe Wasze życie, niewielu ludzi byłoby skłonnych do takich poświęceń. Mam nadzieję,że wytrwasz i jakoś uda Wam się sensownie poukładać wszystkie relacje i zapanować nad chorobą,że jakość Waszego życia się poprawi.

            mokka77
            Uczestnik
              Liczba postów: 7

              Jedno co chce jeszcze powiedzieć.Jeżdżę do szpitala i co się rzuca w oczy – chorzy mężczyźni często odwiedzenia są przez matki, drepczą za mamusią, nie ma często żony, narzeczonej, dziewczyny, sympatii a nawet nadziei na związek.To daje dużo do myślenia.Matki nie są takie święte, aureoli samemu sobie się nie zakłada.

              Razem łatwiej wszystko pokonać.Jesteśmy z mężem w końcu 13 lat i ciągle towarzyszyły nam problemy…wiec może jednak damy radę:)

              Delta
              Uczestnik
                Liczba postów: 100

                moim zdaniem to matka jest tu „kołkiem w doopie” całej rodziny i to ona wymusza na wszystkich nienaturalne zachowania, wszyscy muszą udawać aby była zadowolona i jak tu nie zwariować z kimś takim. Jedyna rada na taką to nie ograniczaj się wal jej prawdą w oczy ile się da i nic nie owijaj w bawełnę, nie masz żadnego obowiązku dbać o jej komfort bo to ona zrzuca na twojego męża lęki tak to działa w rodzinach DDA , jeden się wybiela a drugi ma obowiązek brać syfy rodzinne na siebie.

                Chłopiec Papuśny
                Uczestnik
                  Liczba postów: 3706

                  Schizofrenia nie ma nic do DDA. To zupełnie dwa osobne zespoły chorobowe.

                  mokka77
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 7

                    Zgadzam się, dwa stany chorobowe ale to nie znaczy ,że nie mogą występować razem.Mąż zawsze miał problemy dda przed chorobą, a teraz pojawiła się schizofrenia lub nie przesądzone – silne zaburzenia lekowe, które w warunkach stresowych wywołały objawy psychotyczne.A wybuch objawów nastąpił od czasu, gdy w pracy zatrudniono osobę – notorycznego alkoholika, który w pracy też  często nadużywał alkoholu i był zaczepliwy.Mój mąż pewnie uosabiał go z pijącym ojcem.

                    Delta
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 100

                      zgadzam się z DDA i DDD można przejść schizofrenii tak było z moją babcią , wystarczyło że doszedł jakiś czynnik dodatkowy w jej przypadku traumy wojenne w dzieciństwie

                    Przeglądasz 9 wpisów - od 1 do 9 (z 9)
                    • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.