Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Warto przeczytać.

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 18)
  • Autor
    Wpisy
  • marcin79
    Uczestnik
      Liczba postów: 8

      Moi Kochani.

      Zaczęło się, dzieje się że aż w mózgu mi paruje. I to w dodatku pozytywnego. Same pozytywne sprawy. Wiecie, to się dzieje naprawdę. Nie, nie jestem na prochach albo po tęgich używkach. Jestem w stanie, jakim jeszcze nie byłem. Nigdy wcześniej. A było mi źle ze sobą. Byłem obcym dla samego siebie. Czasem takim obcym, jakiego nie chce się widzieć i którego chciałoby się pożegnać już na zawsze. Coś mnie jednak trzymało. Coś, bo ja sam siebie z pewnością nie. Byłem raczej zdecydowany utonąć, dać się ponieść śmierci. Nie, nie z premedytacją. Ale tak, przy okazji. Pomóc Pani z Kosą ściąć i mnie przy okazji. Później, kiedy zobaczyłem światełko w tunelu, pomyślałem – w końcu. Robbins i Grzesiak. Dwaj panowie, który uczą jak żyć. Fajne tematy w ich książkach czytałem. W każdym wątku widziałem odniesienie do moich problemów. WOW. To jest to. No to wlazłem w to. Ale jeśli spodziewacie się happy endu, to słusznie się spodziewacie. Ale nie tu, jeszcze nie tu. Tu zaliczyłem glebę z podeptaniem przez ciężki, okuty but. Za wszystko trzeba płacić. I sprytnie, idziesz głodny rozwiązania – jak pies czekający na smakołyk który od kilkunastu minut trzymasz w dłoni. A tu lipa – idziesz, idziesz a tu końca nie widać. Jak nie działa, oddam ci twoje pieniądze. Nie chcę ich, myślałem. Chcę w końcu normalnie żyć. Chcę rozumieć i funkcjonować k…wa normalnie. Ale Panowie, zdali się nie słyszeć moich komplejnów. Więc znów zasiadłem do stolika z depresją. Starą znajomą, która serwuje dobrą kawę, choć wolałbym więcej jej nie smakować. Co mi jeszcze pomoże????

      Przychodzi wrzesień. 2018 rok. Dostaję zlecenie. Wycieczka do Chorwacji. Jadę z gościem, którego znałem ale jakoś głębszej chemii między nami nie było. Ot, raz spotkaliśmy się z rodzinami na grillu. Mamy wycieczkę, Niemców których trzeba zawieźć do miejsca przeznaczenia. A tam Oni i My, plackami nad Adriatykiem Ale kiedy przygotowywaliśmy autobus do jazdy, jeszcze przed przybyciem pasażerów, koleś spojrzał na mnie i spytał, – Czytasz Pismo Święte?

      Pomyślałem, ja pier?.. Proszę nie. Tylko nie to. Mam dwa tygodnie siedzieć z jakimś piep?. kaznodzieją? Co usłyszę, że Bóg mnie kocha? A gdzie był jak potrzebowałem pomocy. Teraz niech się buja. Sam daję sobie radę.

      Ale nie powiedziałem mu tego. Nie należę do osób aż tak wylewających prawdę z siebie. Za to powiedziałem: Nie jestem katolikiem. Nie wierzę w Boga ani w Kościół.

      Kolega: Kościół jest patologią, ale Bóg istnieje. A jeśli mi na to pozwolisz, to udowodnię ci że tak jest. Ale jeśli nie chcesz, to spoko. Tematu nie było.

      Tym samym zamknął mi mordę. Jak mnie przekonasz do Boga? Mnie??? Który poświęcił niemal całe życie na analizie wszystkiego co w mojej głowie? Jak mnie przekonasz do Boga, jeśli w jego czarna armia uprawia pedofilię, przyjmuje drogie dary od bezdomnych, lgnie do władzy i skutecznie separuje mnie od siebie?

      Próbuj – powiedziałem.

      Spróbował.

      Dziś, dziś jestem zupełnie innym człowiekiem. Przyjąłem Jezusa do swego serca. Wszelkie moje problemy, depresje i złe strony mnie przeminęły. Same. Nie musiałem się specjalnie starać. Ale tak działa Boska moc wiary. Wierzcie lub nie, ale podobnych do mnie świadectw jest cała masa. Tylko my, żyjąc w ciemności tłumaczymy je na wszelkie możliwe sposoby – najczęściej przypadek. Tam to też przypadek. I tych kilkadziesiąt uzdrowień, nawróceń to też przypadki. Noo, ale kiedy Spojrzysz na sprawę nieco bardziej obiektywnie dostrzeżesz coś więcej niż przypadek.

      Kościół jaki znasz jest totalną pomyłką. Zresztą, jeśli poczytasz Biblię sam to dostrzeżesz. Więc nie musisz nigdzie chodzić ani klepać starych, smakujących dratwą i zużytym smarem modlitw. Sam Jezus powiedział. Zamknij się w mieszkaniu. I módl się w ukryciu, a Ojciec Twój, który widzi w ukryciu wysłucha Cię.

      Tak więc, moi Kochani. Pragnę bardzo pomóc każdemu, kto zechce pogadać o Bogu, jak to jest naprawdę z tą wiarą. Tu nie trzeba być ekspertem żeby wprowadzić w czyjeś życie Boga. Tymczasem od czasu do czasu coś wpiszę, rzucającego więcej światła na Boga.

      Zaufajcie mi, Wiara w Boga to jedyna nas wszystkich szansa na cudowne i normalne życie.

      Z Panem Bogiem.

      michal7827
      Uczestnik
        Liczba postów: 7

        Cześć. Przeczytałem i widzę podobieństwo u siebie. Tyle że ja odkryłem Boga na pasterce. Tak jakby mnie dotknął. Wcześniej omijałem kościoły z daleka. Pomimo świadomości, że mnie prowadzi nadal mam mnóstwo wątpliwości i lęków, Modlę się codziennie.

        Dzięki za ten wpis.

        marcin79
        Uczestnik
          Liczba postów: 8

          Piszę po raz kolejny. O Bogu, najprawdziwszym Tacie, cudownym i jedynym w swoim rodzaju. Niepowtarzalnym i wszechpotężnym. Bóg, czyli nasz Tata, to tak naprawdę cel naszego życia. Jedyny i właściwy. Oczywiście, to mój punkt widzenia, ale nie wziął się znikąd. Ta moja filozofia powstała na zgliszczach totalnego ateizmu, budowana słowem z Biblii. Naukami Jezusa. Niczego, ani nikogo innego, tylko Jezusa. On i pierwsi apostołowie pokazali, o co w tej całej wierze chodzi. Nie zaprzątam sobie głowy Kościołem (jako miejsca gdzie mam oddawać się ustalonym obrzędom – od razu notuję, nie oceniam. Po prostu nie jest to w moim mniemaniu po linii z naukami Jezusa, ale może to też jakaś droga. A że grzech przeciwko Duchowi Świętemu to bomba atomowa wśród grzechów – nie mam ochoty smażyć się w piekle za obrazę tego co duchowe. Więc nie oceniam). Kwestia bycia w Bogu to tak naprawdę, rozwiązanie wszelkich naszych problemów. Wszystkich, z naciskiem na absolutnie wszystkich. Bo to co ziemskie, nie jest najważniejsze. Nawet ja nie jestem najważniejszy. Tylko Bóg. A jeśli On jest najważniejszy, to czymże jest moje patrzenie na siebie? Czymże jest dociekanie, dlaczego jestem jaki jestem? Tatuś mnie uleczy. Tatuś sprawi, że moje serce i moja dusza zostaną uzdrowione. I nawet fakt, że jest wielu którzy mówią, to jest trudne, wiara w Boga jest skomplikowana… To prawda, ale jeśli o to poprosisz, Tatuś sprawi że wszystko stanie się możliwe. Wierzcie mi, gdybym chciał tak wyłożyć wszystko co dotyczy tej kwestii jak wiara zmienia człowieka, to internetu by zabrakło. To doskonałość. Jednym słowem. Trudna, owszem, ale doskonałość. Zaczyna się olbrzymią ścianą z masą wystających szczelin. Musisz się wdrapywać. Z góry jest spuszczona lina asekuracyjna a ktoś kontroluje, czy dobrze ci idzie. A jeśli zamierzasz przenieść ciężar ciała na nogę która nie ma dobrego oparcia, ten ktoś reaguje. Tak jest z wiarą. Musisz wierzyć że się uda, że Jezus zmartwychwstał a Tatuś kocha ciebie, właśnie ciebie i byłby szalenie szczęśliwy gdybyś zechciał przyjść do niego na ciepłą herbatkę. Żebyś poczytała biblię i poznała go. Żebyście otworzyli swoje serca na Niego, bo on mówi. On kieruje życiem. On daje to co potrzebujemy. Kiedyś, przed Jezusem musieli składać ofiary. Ale Jezus zmienił wszystko. Teraz Bóg oczekuje od nas w zamian tylko jednego. Miłosierdzia. To wszystko. Bóg chce być w naszym życiu i dawać nam to, czego pragniemy. Choćbyśmy nie wiem jakich cudownych rodziców mieli, nigdy nie dadzą nam tego, co da nam Bóg. To prawda.

          Wiara zmienia wszystko. Dosłownie.

          Piszcie, jeśli chcecie pogadać.

          Xaley
          Uczestnik
            Liczba postów: 7

            Na poczatek:

            „Coś mnie jednak trzymało. Coś, bo ja sam siebie z pewnością nie. Byłem raczej zdecydowany utonąć, dać się ponieść śmierci. Nie, nie z premedytacją. Ale tak, przy okazji.” – piękne słowa

            A tak w temacie, to mnie też Pan Bóg uzdrawia (nie dzieje sie  to nagle, raczej kieruje mnie tak, że całe moje życie to jedna wielka nauka jak żyć i co robic, żeby było dobrze).

            Na początku zacząłem go szukać, lecz to on mnie znalazl. Szukałem go w kościele, i stamtąd mnie właśnie wyciągnął. Oglądałem dużo filmików nt „jak jest w piekle” autorstwa ludzi, którzy rzekomo tam byli. To był pierwszy krok do tego, abym się bardziej zainteresował tą tematyką.

            Później zacząłem czytać Pismo Święte, z początku czułem, jakby ktoś nie chciał żebym to robil, ewentualnie żebym nie rozumiał tego co czytam.

            Moje pierwsze czytanie (wyrywka Nowego Testamentu) było pełne strachu, jakby bałem się Jezusa, że coś mi zrobi, że coś jest nie tak, jak powinno. Rano przysiadłem do tego samego fragmentu jeszcze raz, tym razem spokojnie i czując harmonię.

            Później postanowiłem przeczytać całe Pismo Swiete od początku do końca. Ciągnie się to nadal, aktualnie czytam o Saulu, Dawidzie, niedługo będzie coś o Salomonie.

            W międzyczasie tato mówił mi wiele o Bogu, ja sam zdecydowałem się pracować za granicą i tam znalazłem pomysł na życie. Oczywiście skończyłem bez pieniędzy i mieszkania na lotnisku, ale wujek mnie poratował i wróciłem do kraju. Teraz studiuję, czytam Pismo, przemyślan wiele spraw i Bóg mną kieruje. A właściwie mnie.

            Aktualnie każdy mój wyjazd zagraniczny jest potężna lekcją tego, na kogo mam uważać, z kim się nie zadawać, jakie są moje możliwości, czego w życiu chcę.

            Teraz, będąc w Warszawie nachodzą mnie refleksje nt przeszłości, teraźniejszości i bliskiej przyszłości; między innymi dlatego piszę tutaj post o 3:37, sam fakt że kliknąłem w ten post i prowadzę dyskusję o naszym Stwórcy i Zbawicielu mnie zadziwia i coś to znaczy.

            Nikogo nie namawiam, bo to nie ma sensu – takich ludzi jest pełno, a dobrymi chęciami jest piekło wybudowane, ale wychodzę z założenia że aby coś zanegować trzeba się z tym najpierw zapoznać.

            Chcesz ocenić Boga, najpierw przeczytaj to, co wyszło z Jego ręki. Chcesz podważyć Jego istnienie, najpierw zobacz co uczynił, poznaj wszystkie przepowiednie, które w Starym Testamencie są zapisane od lat a każda sie spełniła.

            W życiu dzieje się tyle, i każdy w głębi duszy to widzi, ale publicznie boi się przyznać, z wielu powodów. A glownie z oceny publicznej i nurtu medialno-naukowego.

            Studiuję finanse, między innymi mam zajęcia z ekonomii. To, co tam mówią i piszą to durnoty, ale mimo to każdy uważa ekonomię za prestiżową i przydatną naukę. Tak samo prestiżowi i przydatni społeczeństwu ludzie podważają Jego istnienie, ale kim oni są, żeby mówić innym na temat spraw, do osądu których nie są przeznaczeni

            szorstkiczopek
            Uczestnik
              Liczba postów: 58

              Niech zgadnę:
              OP to Jechowy który wpadł na genialny pomysł że w miejscu gdzie ma mnóstwo pogubionych życiowo ludzi może sobie ponawracać.
              Bo tacy są najbardziej podatni na nową, wspaniałą wspólnotę która ich przygarnie.
              Cytat z innego wątku (rozumiem że co pewien czas Marcin79 będzie wstawiał tego typu bzdury nie mające nic wspólnego z DDA) :
              „Dziś to potwierdzam. Nie jestem DDA. Nikt nim nie jest.”
              Do tego grzesiaki, i robbinsy.

              Fuck off.
              I to nawet nie dda przeze mnie przemawia. Idź se pan stąd. Tu jest forum dla ludzi z problemami a nie dla ludzi polujących na owieczki.

              marcin79
              Uczestnik
                Liczba postów: 8

                Dla kolegi który wygania mnie z forum…

                Jeśli klasyfikujesz się do grona człowieka z problemami to tylko Ci współczuję i pomodlę się za Ciebie, żeby Bóg dotknął twojego serca i otworzył Ci oczy.

                A teraz coś z realnej psychologii. Klasyfikowanie się do jakieś określonej grupy społecznej pociąga za sobą poważne konsekwencje, o których mało kto zdaje sobie sprawę. To jak wgrywanie sobie oprogramowania które ma działać w tle naszej świadomości. I jeśli miałoby to jakieś korzyści to ma całą masę minusów, destruktorów.

                Jeśli kolego, określasz się kimś z problemami to znaczy, że uważasz że je masz, ale to niestety, tylko twoje zdanie. Chyba że cierpisz na jakąś chorobę która wypaliła Ci na czole jakiś szczególnie klasyfikujący do dna społecznego napis. Pomyślałeś, że może ludzie chcą znaleźć wyjście z sytuacji, niż potwierdzenia że mają problem? Problem DDA jest wyłącznie spojrzeniem na siebie przez pryzmat przeszłości. Niczym więcej. Masz taki sam mózg jak reszta populacji na świecie. Myślisz tak samo jak reszta ludzi na świecie, procesowo ma się rozumieć. Masz tylko inny system operacyjny w głowie. Destrukcyjny.  Ja natomiast nie utwierdzam, że mamy problemy i jesteśmy w czarnej dupie… Ja proponuję rozwiązanie. Jeśli je przyjmiesz (co zależy wyłącznie od Ciebie), Bóg da Ci wspaniałe życie (nie Kościół – instytucja ani ksiądz w pobliskiej parafii) ale sam BÓG, który w swojej miłości poświęcił własnego syna również i za TWOJE grzechy. Tak, za TWOJE też.

                Dlatego, możesz klasyfikować się do zbioru ludzi z problemami (to oczywiście łatwiejsze, bo nie wymaga pracy nad sobą, zapierania się siebie i wyrzekania się swojej grzesznej natury) albo podjąć działanie i zacząć coś robić. Dodam, że nie Musisz przyjmować Boga do swojego życia, to Twoja decyzja Przyjacielu. Jeśli chcesz, możesz poczytać Robbinsa, Grzesiaka i wielu innych, którzy pomagają ludziom, którzy zwykli klasyfikować się do zbiorów i nie widzą nic poza sztucznymi granicami stworzonymi przez własne poglądy.

                A do czasu podjęcia jakieś decyzji, to proszę Cię, nie hejtuj bo to narzędzie złego. Nie pomaga w niczym a tworzy bariery.

                Będę się modlił za Ciebie, tymczasem z Panem Bogiem.

                marcin79
                Uczestnik
                  Liczba postów: 8

                  Witajcie.

                  Wiara w Boga jest ślepa. Tak. Bo nie widzisz ani Boga, ani Jezusa czy Ducha Świętego. Wierzysz, że Trójca Święta istnieje. Wiara musi być cała. Nie ułamkowa, nie pocięta kompromisami, ale fundamentalnie cała i mocna. Oczywiście, dojście do takiej wiary to proces. Musi trwać, bo dosięgnąć taki level wiary to znaczy zaprzeć się siebie, żyć duchem i wolą Bożą.

                  Ale, zanim wypłyniemy na głębsze wody, opowiem coś odpowiedniego na początek.

                  Pan Jezus, kiedy rozpoczynał głosić ewangelię, wybrał swoich apostołów (uczniów), których zadaniem było wspierać go w powołaniu. Wiecie, to nie wywołuje w nas niczego więcej ponad normalnym …ok… Ale zwróćmy uwagę, śledząc biblijne losy Pana Jezusa, że Apostołowie towarzyszyli Jezusowi, widzieli uzdrowienia jakich dokonywał, widzieli kiedy wskrzeszał zmarłych a nawet jak szedł po wodzie… I za każdym razem szczęki im opadały ze zdziwienia… Pan Jezus jakby za każdym razem podnosił poprzeczkę i za każdym razem ludzie, których już nic więcej nie powinno zdziwić, karpieli…

                  To moi drodzy znaczy, że proces wiary, proces jednania się z Bogiem trwa długo… Dlaczego?

                  Bo gdyby pan Jezus, świeżutkim apostołom, już na samym wstępie zaserwował cały swój arsenał możliwości jakich otrzymał od Stwórcy, popadali by biedaki i już do końca życia nie odzyskali władzy nad swoim umysłem.

                  I tak jest w naszym przypadku. Bóg nie uzdrowi naszych serc od razu bo najzwyczajniej na świecie, nie dalibyśmy rady tego udźwignąć. To byłoby za mocne. Dlatego uzdrawia nasze serca powoli, według naszych możliwości. I to jest cudowne moim zdaniem.

                  A wiecie co jest najwspanialszym kluczem do naprawy siebie?

                  Żyj Jezusem a nie sobą. Czyli, skupiaj swoje myśli na Jezusie, na Bogu. Powierz mu swoje życie, oddaj się jego woli a doświadczysz tego, co najpiękniejsze… I jeszcze więcej.

                  Jak wiemy, istnieje Bóg ale i zło także. Choć zło jest podległe Bogu, Bo Bóg jest Panem Absolutnym, to istnieje i działa na Ziemi, by nas, ludzi skutecznie oddalać od Boga.

                  O tym musimy pamiętać, że zło istnieje… Ale tylko pamiętać, nie myśleć o tym ani analizować tego. Wiedzieć. Bo jeśli oczywiście poświęcamy czas złu, wzmacniamy je… Naszymi myślami. Nasze myśli koncentrują się na Bogu i kropka. Bo tylko w ten sposób możemy omijać wszelkie pokusy, żyć zgodnie z wolą bożą i brać od Boga to, czego Pragniesz.

                  A teraz świadectwo.

                  I zaznaczam, z Bogiem nie ma przypadków.

                  W sobotę szykowałem się na nabożeństwo, kiedy dowiedziałem się że w poniedziałek przyjmuję nowych lokatorów na mieszkanie, którego jestem właścicielem. Mieszkanie jest w innej miejscowości. Wiedziałem, że muszę je ogarnąć po poprzednich ludziach… No to jadę. Ale był problem, gdyż nie miałem klucza od mieszkania. Starzy lokatorzy… nieodpowiedzialność skrajna… Zapasowy klucz miała natomiast pani dowodząca Wspólnotą Mieszkaniową, tak na wszelki wypadek. Zatem, wiedziałem że najwpierwej to muszę iść do niej.  Pani choruje na raka. Guz uciska kręgosłup już tak mocno, że prawie nie chodzi. Wchodzimy z żoną. Kobietka uśmiechnięta, mówi że będzie gorzej, ale teraz nie jest jeszcze źle. Chwilkę rozmawiamy. Kobietka mówi że już się nie boi. Wie jak jest po drugiej stronie. Była już tam, chwilkę. Już nie zadaje sobie pytań, dlaczego itd… Proszę o szczegóły. Kobietka na to, 10 lat temu zdiagnozowano u niej raka mózgu. Zero szans na przeżycie, co podkreśliła. Lekarze potwierdzali, proszę uporządkować sprawy. Zostało pani tyle a tyle miesięcy. Modliła się do Boga. Proszę, daj mi dziesięć lat bym mogła wychować dzieci, bym mogła wychować je na dobrych ludzi, bym miała pewność że sobie poradzą. Proszę Cię panie Boże. Daj mi dziesięć lat. Odbyła się operacja wycięcia guza. Po tym zabiegu nie ma 1/4 czaszki ale żyła. I po czasie o jaki prosiła Boga, choroba wróciła.

                  I mnie zamurowało. Nigdy nie sądziłem że ta kobieta wierzy w Boga. Ale już kompletnie półka mi opadła, kiedy moja żona poprosiła, czy możemy się o nią pomodlić. I powiedziała że tak, bardzo chętnie. Prowadziłem modlitwę a wzruszenie chwilą wiązało mi gardło więc modliłem się szeptem a potem w myślach. Powstrzymywałem łzy, choć powinienem był pozwolić emocjom wyjść na zewnątrz. Nie współczułem tej kobiecie, przecież nikt tego nie pragnie. Chciałem płakać ze świadectwa bożego i potęgi modlitwy. I że nie ważne kim jesteś, jeśli przyjdziesz do Boga i będziesz się modlił z wiarą, dostaniesz to co pragniesz.

                  Kochani, takich świadectw jest cała masa. Nie są to przypadki. Nie ma przypadków, to pewne. To co się dzieje dobrego, to wola Boża. I tyle w temacie.

                  Zaglądajcie do Pisma Świętego. Jezus mówi: ” Oto stoję u drzwi! Pukam. Jeśli ktoś usłyszy mój głos i otworzy drzwi, wstąpię do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze mną” (obj 3-20).

                  Z Panem Bogiem Kochani.

                  marcin79
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 8

                    Kochani.

                    Takie szybkie słowo, podyktowane potrzebą działania w świecie ciemności i bólu.

                    Bóg nie jest trendy. Ale pieniądz tak. Mając Boga w sercu ale będąc fizolem na budowie nie jesteś wielkim w oczach świata. Jeśli żyjesz od pierwszego do pierwszego, jeśli mierzysz się z egzystencjonalnymi problemami życia w jakimś schemacie, jeśli tkwisz w jakimś punkcie i nie wyróżniasz się z tłumu, jeśli chowasz się za hejtem i nienawiścią – nie jesteś wielki. Jesteś szary i bezbarwny w oczach świata.

                    Jeśli jesteś obrzydliwie bogaty, jeśli masz nadzianych rodziców co strampolinują twoje życie od razu do poziomu menadżerskiego, jeśli jesteś dyrektorem, jeśli posiadasz wychuchane audi czy BMW i nazywasz się cool, jeśli masz najpiękniejszą dziewczynę z okolicy czy super chłopaka – wyróżniasz się. Może nie zawsze na skalę światową, ale w czyimś pojmowaniu rzeczywistości z pewnością.

                    Teraz pytanie. Jakie ma to znaczenie? Przecież kiedyś poumieramy. Przecież życie już wielokrotnie udowodniło, że nie trzeba wyspecjalizowanych okoliczności by kogoś skrzywdzić, zranić, uśmiercić. Sponiewierać, zdeptać, zeszmacić i co tam jeszcze sobie wymyślicie.

                    Jakie ma znaczenie to co chcę w tym życiu, jeśli to nie jest na zawsze. Na co mi majątek, jeśli przyjdzie wojna i ktoś mi to po prostu zabierze. Na co mi ekstra posada i prestiż społeczny jeśli byle rak może mi przyłożyć bejsbolem w potylicę. Na co mi piękna dziewczyna jeśli piękno przemija i kiedyś jej uroda nieco się zmieni. Na cholerę mi to wszystko co wiąże mnie z chorą rządzą posiadania!!!

                    Ja pragnę Boga. Ja pragnę by Jezus przychodził do mojego serca i je zmieniał. By Duch Święty działał we mnie. Bo to jedyna droga. Bo miłość boża trwa na wieki. Śmierć to epizod. Ale Bóg wie, że dopóki tu – na Ziemi – jesteśmy, to mamy pragnienia. Bóg wie że każdy z nas jest inny. Wie, że mamy swoje gusta. Wie że każdy z nas ma swoje miejsca. Wie, że każdy z nas potrzebuje czegoś innego. Dlatego Bóg działa wszędzie. Boga znajdziesz i w Kościele Katolickim, Ewangelickim, Protestanckim, Zielonoświątkowym, Ulicznym, pod drzewem na uroczej łące, na plaży o zachodzie Słońca. Boga znajdziesz wszędzie tam gdzie chcesz go szukać. Gdzie jesteś gotów otworzyć przed nim serce. Gdzie jesteś w stanie otworzyć swój umysł i pozwolić, by Duch Święty uzdrawiał cię z Twoich grzechów, ciemności i zła. Bóg równie uważnie wysłucha twojej modlitwy szeptanej w łóżku tuż przed zaśnięciem jak i w Kościele na mszy. Jeśli Bóg uzna, że chce ci coś powiedzieć, umieści na Twojej drodze kogoś, kto ci to powie. I to, moi kochani, się dzieje. We mnie, w moich przyjaciołach, w ludziach z którymi się spotykam.

                    To wszystko co piszę, pochodzi z mojego serca. Pamiętaj. Nic nie musisz. To co zrobisz, to Twoja decyzja. Ale pamiętaj, Bóg czeka na ciebie. Jest blisko. Jeśli przyjmiesz go do swojego serca, zmieni wszystko. Obdarzy Cię ogromną miłością, jakiej jeszcze nigdy nie było. Uwolni z problemów. Wypełni dobrem.

                    Warto Kochani. Przemyślcie sobie to proszę.

                    Z Bogiem.

                     

                     

                     

                    truskawek
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 581

                      Przepraszam, Marcin, ale to jest forum dla DDA/DDD, a w twoich wpisach nie widzę nic co by miało z tym związek i mam na to sprzeciw przy kolejnym wpisie nie związanym z tym (tzw. offtopic). To nie jest serwis poświęcony apologetyce ani religii, ale są inne miejsca w sieci, gdzie można swobodnie dzielić się przeżyciami religijnymi, są też inne gdzie można przekonywać i się spierać na temat wiary i religii.

                      Czy jesteś DDA albo DDD? Masz kogoś bliskiego z takim problemem? Czy chciałbyś się podzielić takimi doświadczeniami albo o coś zapytać związanego z tym? Jeśli tak, to proszę napisz o tym właśnie.

                      marcin79
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 8

                        Rozumiem, że to forum DDA i piszę tu zupełnie świadomie. Mój pierwszy wpis o tym traktuje. Ale przypomnę odpowiadając na pytanie, tak – kiedyś uważałem się za DDA co potwierdzała obecność na terapii. Dlatego znam tego typu fora i również wiem, że jest wiele osób które szukają pomocy, nie zaś potwierdzenia że są DDA.

                        Nie chcę obrażać nikogo ani też nie twierdzę, że terapie czy rozmowy ze specjalistami nie mają sensu. Jako ktoś, kto zna temat, proponuję jakieś rozwiązanie. Jeśli komuś nie leży, może opuścić wątek i tyle. Bóg działa we mnie i milionach ludzi na Ziemi. Czy  to znaczy że ma nie istnieć na forum DDA? Że jeśli jest to forum DDA to koncentrujemy się na problemie a jak nie chcesz gadać o DDA to nie ma tu dla ciebie miejsca?

                        Wiem, jak trudno jest żyć w problemie. Wiem jak to jest. Borykałem się z tym dłuższą część życia. Wiem jak to jest, gdy wokół wiele smutku, bólu, krzywdy, wspomnień, depresji – pojawia się ktoś kto z uśmiechem na twarzy mówi – hello, rozwiązanie jest tu. Przecież tak się nie dzieje. Przecież to niemożliwe. Przecież trzeba lat, żeby z tego wyjść i nie ma się gwarancji że zadziała. Więc spadaj facet, bo ja jestem DDA. Nie, nie trzeba lat ani bolesnych terapii. Zresztą, jeśli brak wiary w Boga to odsyłam do ludzi, którzy zaistnieli w świecie psychologii. Grzesiak czy Robbins – wielcy ludzie coachingu już od dawna mówią – utożsamianie się z problemem kotwiczy cię w nim. A DDA to nie rak czy odcięta kończyna. To sposób myślenia o sobie samym. To w jakim świetle się widzę. A głównym zamierzeniem chrześcijaństwa jest sprawienie, byś pomyślał o sobie tak, jak widzi cię Bóg. I to jest moc. Więc proszę każdego kto to czyta. Zadajcie sobie trochę trudu by wyjść poza schemat. Z niczego nie musicie rezygnować, ale warto zainteresować się opcjami.

                        Jeszcze raz napiszę. Nie zabieram całego forum. To igiełka w lesie wątków tematycznych. Można wątek zignorować, przecież nikomu krzywdy nie robi. A wierzę, że znajdzie się ktoś komu da nadzieję. Dlaczego z tego rezygnować?

                        Daję słowa nadziei.  Zostawiłem ślad. Jeśli administracja strony nie życzy sobie moich wpisów, przestanę.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 18)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.