Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Wrażliwa na złe słowa, agresywna dla ukochanego

Przeglądasz 9 wpisów - od 1 do 9 (z 9)
  • Autor
    Wpisy
  • Gosia93
    Uczestnik
      Liczba postów: 9

      Witam,

      Tak jak jestem zamknięta na cały świat, tak przy chłopaku jestem zupełnie inna, bardzo szczera, widze przy nim ile miłości i ciepła mogę dać a jak dużo sama potrzebuje. Nieraz zachowuję się jak jego córeczka, potrzebuje być jak jego rodzina, to nie jest dla mnie zwykła miłość, zwykły związek.

      Ale nieraz mam jakiś mętlik w głowie, wkurzam się gdy powie coś chamsko, nie lubię się z nim kłócić, jak jest jakaś kłótnia i powie się różne rzeczy nie umiem na niego patrzeć, czuje tylko nienawiść, nieraz potrafię czymś rzucić, albo go uderzyć, nie chce żeby mnie dotykał, nie rozumiem wtedy jak może mnie ranić. Nie lubie jak jest wkurzony i jak moje starania żeby poprawić mu nastrój idą na marne, czuję się wtedy odrzucona, jak jest zły na coś.Najgorsze są te napady gniewu i przemoc :/ ale to w przypływie uczuć i jakby odruch, czy obrona.

      Ma ktoś coś takiego ?

      Dodam, że zaczełam chodzić do psychologa, jak narazie jestem na etapie rozpoznawania moich problemów, być może zostanę zapisana na terapie grupową DDA , jeszcze nie wiem. Od 11 dni biorę Arketis – antydepresant, lekarz polecił coś brać do czasu terapii. Jednak naczytałam się samych złych rzeczy o tego typu lekach, sama nie wiem czy je brać, czy zacząć odstawiać ? Czy pomagają przy DDA ?

      To moje kolejne pytanie, czy ktoś z Was bierze jakieś leki tego typu i jak to wygląda?

       

      Dominikkowy
      Uczestnik
        Liczba postów: 15

        Oczywiście, że tak mam(y).

        Nie miałaś wystarczającej ilości akceptacji. Twoje myślenie jest ukierunkowane na Twoje „ja” i odrzucenie, a nie na konstruktywne rozwiązywanie problemów i akceptację siebie (akceptujesz siebie w trudnej sytuacji to i akceptujesz jego).

        Jak miałaś problemy ze sobą, w szkole, z koleżankami to jak reagowali na to Twoi najbliżsi? Akceptowali to, czy im to „zwisało”?

        Gosia93
        Uczestnik
          Liczba postów: 9

          Nie bardzo pamiętam. Przez pare lat mieszkałam z babcią, bo mama musiała wyjechać, a ojciec był zajęty m.in piciem. Mam 2 starsze siostry, ale one raczej trzymały się razem, a z koleżankami mało się spotykałam, do 3 klasy może była jedna. Póżniej się przeprowadziliśmy, w nowej szkole dzieciaki dawały mi popalić, później było lepiej, miałam koleżanki, później chłopaka a moje problemy zaczeły wychodzić „na wierzch”. Ja raczej byłam typem cichego dziecka, płakałam jak nikt nie widział, udawałam twardą, zamykałam uczucia w  sobie, stawałam się niewidzialna, lubiałam spędzać czas sama, często przesiadywałam w zamkniętym pokoju i miałam swój świat.

          Skretka
          Uczestnik
            Liczba postów: 3

            Mam podobnie. Teraz znacznie rzadziej niż kiedyś, terapia bardzo mi pomogła, ale zdarza się ta złość, chęć dosłownie pobicia bliskiej osoby. Mnie kojarzy się to z kumulacją gdzieś w środku we mnie, w moim ciele, złości z przeszłości – tego żalu na ojca, na sytuację której jako dziecko nie mogłam okazać, tylko musiałam być cicho. Teraz złość w każdej nadarzającej się sytuacji pojawia się by 'znaleźć ujście’.

            Dobrze, że rozmawiasz z psychologiem. Piszesz bardzo świadomie i widzisz co się dzieje, dokładnie to opisujesz a to pierwszy krok do uzyskania kontroli nad sobą 🙂 nie chodzi o tłumienie emocji, ale w gdy ona nadejdzie – zobaczysz ją w pewnym sensie i zanim gniew przerodzi się w czyny/bicie itp. zrobisz coś innego – np. wyjdziesz z pokoju / z domu na spacer / zrobisz kilka oddechów / policzysz / skupisz się na czymś innym. Serio da się !

            Życzę powodzenia i trzymam mocno kciuki.

             

            I pamiętaj – jest nas dużo na tym świecie, nie jesteś sama!! 🙂

            Gosia93
            Uczestnik
              Liczba postów: 9

              Dzięki za wypowiedź Skretka. 🙂

              Dokładnie, da się o ile partner wie o problemie i zdaje se sprawę z różnych rzeczy, bo nieraz miałam przykład tego, że wychodziłam, próbowałam się uspokoić, wyciszyć, a nawet jeszcze wcześniej nie kłócić o byle co, żeby później nie doprowadzić do momentu w którym serio puszczają nerwy i jeszcze strace kontrole. Mój partner wie, ale czasem jest za bardzo nerwowy, a to mnie tylko prowokuje, bo złość mi sie źle kojarzy i gdy jestem spokojna i staram sie nie wywołać kłótni,  a on jest coraz bardziej złośliwy – wybucham. Dużo pracy przede mną, ale i przed NAMI. Bo ja mogę robić wszystko żeby tak nie było, ale co to da kiedy on będzie coś takieo prowokował ?

              Nie żebym się broniła i od Niego oczekiwała więcej niż od siebie, ale podejrzewam, że on też musi dać więcej zrozumienia i wystopować z nerwami, a może wcale nie musi ? Może to jego sprawa co robi i czy ewentualnie chce cos zmienić ? Łatwiej by było robić coś razem 🙂

              hannae
              Uczestnik
                Liczba postów: 49

                Margy93…aż zadziwia mnie to jak podobne jesteśmy w relacjach partnerskich…Mam dokładnie tak samo jak Ty. Jestem bardzo niestabilna i mój chłopak często powtarza mi,że nie wymaga ode mnie niczego poza tym, żebym była bardziej stała i mniej rozchwiana emocjonalnie. Nie potrafię mu do końca wytłumaczyć, że to przez moją przeszłość- nie do końca wiem, czy to ma tak naprawdę sens. Nie chce wykorzystywać mojego trudnego dzieciństwa jako wytłumaczenia dla mojego przewrażliwienia, czepialstwa, złośliwości itd.

                Pól biedy jeśli tylko się kłócę- teraz coraz częściej mam go po prostu ochotę uderzyć..Tak jak nie raz uderzałam ojca gdy był pijany a ja czułam się sfrustrowana i czułam się źle, że nie mam na to wpływu aby coś zmienić…Pani psycholog kazała mi łączyć sytuacje z dzieciństwa z tym co dzieje się aktualnie- czy agresja nie była przez Ciebie widziana? Moze Ty albo ktoś z Twojej rodziny dopuszczał się agresji? Myśłę, że to po prostu uzewnętrznienie tej całej mieszaniny negatywnych uczuć, które tłamsiłyśmy całe życie. Gdy chłopak mnie ignoruje, dostaje furii. Wiem, że jest i tak cierpliwy, ale czasem tak samo jak Ty, potrzebuje większego zrozumienia. Tylko czy rzeczywiscie warto jest caly czas usprawiedliwiać się tym co było? czy nie lepiej po prostu iść do przodu i zacząć żyć po swojemu?

                Ja nie raz miałam nawet zwątpienie w związek- może skoro są kłotnie,to bedzie tak samo jak w moim domu? Nawet teraz uważam, że nigdy nie wyjdę za mąż, mimo, że strasznie go kocham. Ale tak na wszelki wypadek, żeby nie zepsuć sobie życia jak moi rodzice, którzy właśnie dzisiaj się rozwiedli… Często mam wątpliwości, małe kłótnie urastają dla mnie do rangi wielkich i porażki i wywołują strach przed tym, że moje życie będzie wyglądało tak samo źle i skończy się porażką w związku. Wystarczy, że zacznie mnie irytować, drażnić, odrazu bym się odcięła i zamknęła sama ze sobą. Ale wiem, że jest to ta sama reakcja z dzieciństwa- kiedy nie mogłam nikomu powiedzieć, co mnie boli i cierpiałam w milczeniu. Często uciekam od rozmowy bo nie chce wyjść na czepialską- tak jakbym racjonalnie wiedziała, że to co robię/mówię jest bez sensu. Ale uczucia są tak zmiksowane, że robi się z tego burza i wszystko się we mnie kotłuje. Mam wrażenie, że mój chłopak coraz częściej boi się tego, że powie/zrobi coś źle, że znowu będę kręcić nosem, że coś jest nie tak jakbym chciała i coś co robi na pewno świadczy o tym, że mnie nie kocha..

                Myślę, że zarówno My jak i Oni muszą mieć przyzwolenie na gorsze dni, na dni kiedy się czepiają, są złośliwi, kłótliwi i wybuchowi. To nie jest tak, że my jesteśmy naznaczone i wyjątkowe „bo w końcu jestem DDA”, i tylko nam należy się taryfa ulgowa. Tylko ciężko jest to przełknąć. I my jako DDA jesteśmy bardziej wrażliwi i więcej bierzemy do siebie. Ja potrafię się nawet obrazić za to, że nie odezwał się do mnie wtedy, kiedy tego oczekiwałam. Zamiast wziąć sprawy w swoje ręce i samej się odezwać 🙂 Albo czuje się porzucona, gdy widzi się ze swoimi znajomymi. Jeszcze nie do końca doszłam do tego jak sobei z tym radzić, ale świadomość tego, że wiem skąd takie uczucia, już coś dają. Teraz zrobić tylko krok ku temu JAK to zmienić.

                A Ty masz jakieś konkretne sposoby na takie wybuchy złości?Na poczucie odrzucenia? Mi narazie jeszcze nic nie pomaga, tj nie znalazłam idealnego sposobu 🙂

                hannae
                Uczestnik
                  Liczba postów: 49

                  Inna sprawa to taka, że inni (czyt. z normalnych rodzin) ludzie często nie rozumieją do końca naszych problemów, zachowań i ciężko im jest połączyć fakty odnośnie tego czemu zachowujemy się tak a nie inaczej. Ja często mam za złe chłopakowi, że nie doradzi mi czegoś, że nie zachowa się tak a nie inaczej, że nie wypytuje jak z rodzicami…ale  z drugiej strony myślę, że on po prostu nie wie jak mi pomóc. Nawet nie wiem czy chciałabym być z osobą która rozczulałaby się nade mną i wykazywałaby mi 100% zrozumienie, tolerując moje odpały i humorki. Czasem może lepsze jest to, że ktoś pokazuje CI, że to nie Ty i Twoje problemy są najważniejsze i to, że musimy się skupić nad tym, że jesteśmy tu i teraz i nie możemy ciągle zatrzymywać się i analizować przeszłości.

                  Nawet moje przyjaciółki nie do końca mnie rozumeiją. Mam wrażenie, że od kiedy zaczęłam mówić o problemie, ludzie juz tak za bardzo nie chcą słuchać. To jest chyba gorzka prawda, dlatego chcę się nauczyć funkjonować sama. Nikt Ci tak dobrze nie pomoże jak Ty sama :* to My musimy walczyć o siebie i o zmiany w sobie 🙂 Wzmocnić się, poczuć pewność siebie, odetchnąć, przepracować to co było i zacząć iść do przodu. Wtedy gdy będzie nam dobrze samym ze sobą, wszystko inne zacznie się ukladać 😉 Musimy walczyć!

                  Gosia93
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 9

                    Zapewne masz rację, gówno pomoże Nam ktoś inny, zapewne tego właśnie pragniemy. Ja też ciągle łudze się że Razem z chłopakiem „damy rade”, ale tak na prawdę on nie ma sił ciągle na nowo myśleć o mojej przeszłośći, być moim terapeutą, tatusiem i wrogiem. Im mniej on ma sił tym mniej ja ich mam. Widzę w sobie bardzo dużo dobrego, ale chyba powoli tylko ja widzę, powoli każdy widzi mnie jako duży problem, widzi tylko wady, a tak na prawdę jestem pogubiona. Czasem patrze na inne dziewczyny i sobie myślę jakie one są w zwiazkach, że pewnie mój chłopak chciałby mieć kogoś lepszego, że pewnie innym zazdrości, a może ja sama im zazdroszczę.Tak mój chłopak także sie boi cokolwiek powiedzieć, zrobić w obawie że zaraz wybuchne, teraz to już on jest tym zmęczony i poddenerwowany, ma coraz mniej wyrozumiałości i cierpliwości co na mnie działa zabójczo.

                    Czy mam coś na poczucie odrzucenia i wybuchy złości ? …

                    Ja ogólnie nie lubię kłótni, mogę się sprzeczać, ale nienawidzę i nie radzę se gdy sprawy idą za daleko, nie toleruje jego krzyków, złości, wtedy staje się moim wrogiem, bo to ja wtedy czuje się odrzucona, zazwyczaj staram się rozmawiać tak, żeby nie kłócić się za bardzo, ale niestety on jest nerwowy i to coraz bardziej, na początku był nieco inny, teraz już sie tak nie powstrzymuje, jest zły, krzyczy a mi puszczają nerwy. Zazwyczaj mówie spokojnie, moge być zła ale staram się to tłumić i nie szaleć, popłacze, ide do łazienki posiedzieć sam na sam ze sobą, czasem wyjde z domu, a czasem z niego uciekam :/ niby wszystko zależy od niego im więcej dostane jego wrogości tym ja jej więcej mam, oczywiście on zapewne inaczej by to przedstawił, że to moja wina….

                    Wczoraj miałam powtórkę agresji, uciekłam z chaty, wróciłam do domu po 22 wstawiona, on powiedział w między czasie o tym co sie działo mojej rodzinie, a starałam się im mówić o tym stopniowo, wszystko on wiedział, to przy nim jestem naprawde szczera, teraz czuję się jak wariatka, jeszcze tylko czekać aż mnie ubezwłasnowolnią heh :/ mam coraz bardziej tego dość, sądzę że powinnam mieszkać sama, chce czasem uciec od tego wszystkiego, od rodziny, jego, chociaż tak na serio czuje że tylko go mam, zastanawiam się czasem czy nie łatwiej było by sie zabić, zamieszkać sama, a może próbować dalej ? Nie mam pojęcia. Nie wiem jak ty, ale ja chyba nienadaję się do bycia z kimś, stałam się osamotniona, zamknięta w sobie i chyba powinnam być sama. Opisz coś więcej hannae

                    Shirinka
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 4

                      Cześć 🙂

                      Tak sobie czytam Wasze wypowiedzi i odnajduję w nich siebie. Jak miałam napady złości w stosunku do chłopaka to nie widziałam nic i nikogo, tak byłam zatopiona w tym gniewie. Przypominam sobie taką sytuację jak szliśmy przez park i On mnie uspokajał, bo przecież jesteśmy wśród ludzi, ja na to, że co mnie to obchodzi, ważne było to, że muszę się wydrzeć. Jakiś czas potem gdy opowiadałam o tym terapeucie na pytanie – a o co poszło? Odpowiadałam, że nie wiem. Tak naprawdę to były mało istotne rzeczy, które w moich oczach urosły do miary wielkich problemów tylko po to, żeby móc na kim wyładować złość.

                      Dużo czasu mi zajęło, żeby przejrzeć na oczy i zobaczyć jak to niszczy związek. On był cierpliwy, ale do czasu. W pewnym momencie też się zaczął buntować i w sumie to dobrze, bo dzięki temu zaczęłam się nad tym zastanawiać, czemu tak się dzieje.

                      Staram się pracować nad emocjami, chociaż to trudne, bo niektórych to nawet nie umiem nazwać. Ostatnio  zaczęłam się nakręcać, zauważyłam, że wtedy mój mózg wybiera sobie takie sytuacje, które później przerabia i tworzy czarny scenariusz. To nie ma praktycznie nic wspólnego z rzeczywistością, ale jest powód, żeby zaatakować tego drugiego człowieka. Porozmawiałam wtedy z moim narzeczonym o tym, powiedziałam mu dokładnie to samo co tutaj wcześniej napisałam. Przyjął do Wiadomości, powiedział, że ok. Zupełnie inaczej się ta rozmowa potoczyła niż wtedy gdybym Go zaatakowała, za coś czego naprawdę nie było, a ja się poczułam od razu dużo lepiej, choć takie męczące myśli mnie opuściły chyba dopiero na drugi dzień.

                      Do tej pory praktycznie wszystko co mnie wkurzało, było spowodowane Jego działaniem, bo nie zrobił tego, czy tamtego, bo to zrobił źle, bo to , bo tamto. Zero spojrzenia na siebie, ja byłam idealna. On z kolei się praktycznie nie czepiał,  w mojej perspektywie to było normalne, bo o cóż ma się czepiać, skoro jestem idealna 😉 Potrafiłam sobie nieźle zakrzywić rzeczywistość i w tym trwać.

                      Kiedyś terapeuta zadał mi pytanie, czy My w związku umiemy rozmawiać. Oburzyłam się wtedy, bo jak to tak, przecież tyle z narzeczonym rozmawiamy. Tylko patrząc z perspektywy czasy rozmowa, a komunikacja w związku to dwie różne sprawy. Rozmawiać można o czymkolwiek, ale komunikacja jest dużo trudniejszą sztuką, którą dopiero odkrywam.

                      Życzę Wam Powodzenia w pracy nad sobą i emocjami 🙂

                       

                    Przeglądasz 9 wpisów - od 1 do 9 (z 9)
                    • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.