Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Zagubienie. Jak żyć ze sobą

Przeglądasz 6 wpisów - od 1 do 6 (z 6)
  • Autor
    Wpisy
  • o.n.a.
    Uczestnik
      Liczba postów: 11

      Dzień dobry, kilka razy odwiedzałam to forum, czytałam wątki, zanim postanowiłam zarejestrować się i szukać w Was wsparcia….Zacznę od tego, że wychowałam się w domu alkoholików. Mój ojciec, piastujący poważane stanowisko, pił i bił. W nikim nie mieliśmy oparcia, włącznie ze służbami mundurowymi, które zamiatały sprawy pod dywan. Moja mama wpadła w depresję (tak uważam) i zaczęła pić. Zmarła kilka lat temu. Zapiła się. Staralyśmy się jej pomóc, wnioski o przymusowe leczenie, byłam w szpitalach po każdych jej napadach padaczkowych i detoksie, błaganie, płacz. Pozostało mi poczucie winy- że mogłam coś więcej zrobić, że może, jakby to było teraz, kiedy jestem samodzielna, może dałabym jej pieniądze, zabrała do siebie, byłoby inaczej. Dziś jestem w związku małżeńskim. Nie wiem, czy kocham swojego męża. Nie wiem kompletnie co do niego czuję. Wyprowadziłam się jakiś czas temu, ale wróciłam. Bałam się, że nie poradzę sobie sama,że wyląduję pod mostem. Mam dobrą pracę, niezłe perspektywy, ale mam wrażenie, że wszystko robię nie tak. Nawet najdrobniejszy błąd doprowadza mnie do rozpaczy. Nie mogę spać. Nie wiem w jakim kierunku chcę iść. Zaczęłam terapię, ale wiem, że na rezultaty nie mogę szybko liczyć. Tylko mam wrażenie, że umieram, że każdy mój dzień to cierpienie. Irracjonalne, uwzględniając moją sytuację zawodową i materialną, a ja każdego dnia budzę się w rozpaczy. Z perspektywą, że nie poradzę sobie, że popełnię większe błędy, że lepiej jakby mnie nie było…

      truskawek
      Uczestnik
        Liczba postów: 581

        Cześć, cieszę się, że napisałaś! Smutno mi że taki rzeczy cię spotkały. Mam nadzieję, że terapia ci w tym pomoże – mnie pomogła i po trochu, ale coraz bardziej kocham i akceptuję siebie. Z początku każde bolesne stare zachowanie musiałem zobaczyć jasno i bez usprawiedliwiania, a potem zorientować się co właściwie czuję i świadomie wypróbować nowe zachowanie. Było to męczące, ale z czasem te nowe zachowania stają się odruchowe i jest mi lżej, że nie potrzebuję już aż tyle uwagi im poświęcać. A jak coś zrobię po staremu i zaboli, to mniej się zajmuję wstydem, że mi się znów nie udało, a bardziej wierzę, że mogę coś zmienić jeśli posłucham co czuję.

        Ciekaw jestem jak ci jest na terapii? Jakiego wsparcia potrzebujesz?

        o.n.a.
        Uczestnik
          Liczba postów: 11

          Dziękuję za odpowiedź. Rozpoczęłam terapię jeszcze w innym mieście, po wyprowadzce, ale niewiele mi wtedy pomogła. Zrozumiałam jednak jak wiele rzeczy to tylko moje wyobrażenie, jak tworzę wiele nieprawdziwych obrazów i że większość wynika z DDA. Nie potrafię wziąć odpowiedzialności za swoje życie. Nie potrafię zdefiniować zupełnie swoich uczuć. Z jednej strony nie potrafię odejść od męża, a z drugiej odrzuca mnie wręcz od niego. Cieszy mnie, kiedy nie ma go w domu. Tylko nie wiem, czy to wszystko to nie jest jakiś zniekształcony obraz rzeczywistości. Chciałabym mieć odwagę- uwierzyć w siebie, nie bać się tak życia. Móc odpocząć. Nie wiem też, czy to wszystko to tylko DDA i nie próbuję na to zrzucić odpowiedzialności. Wymagam od siebie dużo. Pracuję po kilkanaście godzin dziennie, a i tak mam wrażenie, że za mało, że mam za słabe wyniki. Za każdym razem, kiedy szef chce ze mną porozmawiać, idę z myślą, że chce mnie zwolnić, bo nie nadaję się do niczego. Za każdym razem okazywalo się, że albo dostałam podwyżkę albo premię. Męczę się sama ze sobą. U nowej terapeutki zaczęłam terapię niedawno, także trudno powiedzieć. Cieszę się natomiast z tego, że podjęłam terapię, bo ciężko jest mi już samej ze sobą…

          Jakubek
          Uczestnik
            Liczba postów: 931

            Spróbuj jeszcze mityngów, jeśli masz możliwość. Droga jest trudna i nie krótka, ale da się z tego wyjść. Mam taką nadzieję. Próbuję.

            sylwka11
            Uczestnik
              Liczba postów: 17

              Ten temat bardzo mi pasuje na tę chwilę. Nie mam do kogo tego powiedzieć w tym momencie, bo po prostu nikt mnie nie zrozumie, nie jest w stanie mnie zrozumieć .Mam urlop i po długim wahaniu przyjechałam do mojego rodzinnego domu. No a tu nie liczę na zrozumienie. Niedawno uczestniczyłam w terapii dla grupowej, wcześniej w indywidualnej i wciąż trudno mi zaakceptować to,co działo się ze mną w dzieciństwie i co tak naprawdę zrobili mi rodzice. Trudno mi było napisać ostatnie zdanie, szczególnie, że mama jest za ścianą, boję się” tykać” rodziców. Ale nie tylko z rodzicami się tu dziś zetknęłam, lecz też z innymi członkami rodziny. I tu pojawiło się zagubienie i ból żołądka. Kurczę, jaka ja jestem od nich inna. Czuję się tu taka nie „przypiął, nie przyłatał”. Pierwsza sprawa: alkohol, ja nie piję, u nich to normalka. Druga sprawa: podejście do małych dzieci, straszenie „w żartach” zaklejeniem buzi taśmą. To mnie przeraża. Nazywanie swego faceta „manekinem” jest czymś jakby naturalnym. Konflikt dwóch najważniejszych kobiet w moim życiu i życzenie sobie śmierci, nienawiść. Po dzisiejszym dniu czuję się jak pijana i chce mi się wyć. Najgorsze, że ja w tym otoczeniu czuję się tak, jak kiedyś, że to ze mną jest coś nie tak. Wszyscy są sobą, świetnie się bawią, a ja czuję, jak życie ze mnie „ulatuje” . To moje odczucia, a teraz słowa wsparcia dla samej siebie: tak naprawdę to ja prostuję swe życie dążąc do zdrowia i prawdziwej mojej „normalności”, takiej jakiej ja chcę dla siebie i swojego dziecka, bez względu na to jak ma moja rodzina. Kocham siebie i jestem z siebie dumna😊🤗😗

              • Ta odpowiedź została zmodyfikowana , temu przez sylwka11.
              Jakubek
              Uczestnik
                Liczba postów: 931

                Urlop minie, wrócisz do siebie i oczyścisz się.

              Przeglądasz 6 wpisów - od 1 do 6 (z 6)
              • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.