Witamy Fora Szukam Ciebie Zagubiony

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 32)
  • Autor
    Wpisy
  • myriapodek
    Uczestnik
      Liczba postów: 10

      Czesc wszystkim,

      Jestem tutaj pierwszy raz. Kilka dni temu skonczyla sie wyjatkowa dla mnie relacja. Nie trwala dlugo, bo zaledwie pol roku, ale dziewczyna, ktora poznalem otworzyla mi oczy na to kim jestem. Piekna i inteligentna kobieta. Rozmowy kilkugodzinne o wszystkim i niczym. Czulem, ze pierwszy raz spotkalem bratnia dusze. Kogos z kim rozumiem sie bez slow. Nie moglem uwierzyc, ze ktos taki jak ona jest mna zainteresowany. Bylem nia absolutnie zachwycony. Co jakis czas mialy miejsce sytuacje, kiedy do konca sie nie zgadzalismy. Cos mi  tam nie pasowalo, ale nie odzywalem sie, bo balem sie, ze cos popsuje. Niby drobne sprawy, ale ja przezywalem je pozniej bardzo. Ona to czula i klocilismy sie. Obwinialem sie o wszystko. O to, ze nie potrafie byc zaradny, kiedy mnie pytala o cos; wystarczajaco ciekawy, kiedy nastawaly te nieprzyjemne momenty ciszy w rozmowach; o jej zly nastroj. Przezywalem nawet neutralnosc z jej strony. Kiedy dostawalem cieplo i czulosc bylo cudownie, ale kiedy pojawialy sie jakies problemy bylo bardzo zle. Wpadalem wtedy w  jakis dziwny stan paniki i dezorientacji. Sam nie wiedzialem co robie nie tak. W jednej z ostanich rozmow ona powiedziala mi, ze potrzebuje silnego mezczyzny, pewnego swoich wartosci. Uslyszalem, ze moje zachowania nie sa normalne i powinienem podjac jakas terapie. Powiedzialem sobie wtedy, ze musze sie pilnowac i byc bardziej czujny, ze postaram sie bardziej o jej uczucie. Nie chcialem jej stracic i nie chcialem popelniac bledow. Nie udalo sie. Zakonczylismy relacje w wielkiej klotni z wyzwiskami. Napisalem”wychodzi z ciebie sukowatosc”. W odpowiedzi dostalem „suka to cie urodzila” Zabolalo. Nie kontaktujemy sie od ponad tygodnia ze soba. Probowalem nawiazac z nia jakis kontakt kilka razy, ale niestety bez rezultatu. Napisala mi tylko, ze stracila szacunek, zaufanie i uczucia do mnie i zebym juz nie pisal. Wiem, ze do konca nie bylem traktowany dobrze w tej relacji. Wiele razy slyszalem, ze jestem beznadziejnym facetem, ofiara, ze zadna ze mna nie wytrzyma i jeszcze wiele nieudanych zwiazkow przede mna.

      Zadzwonilem do przychodni psychoterapeutycznej i umowilem sie na sesje. Potrzebowalem z kims pogadac. Na sesji dowiedzialem sie  o DDA i DDD. Zaczalem czytac i profil osobowosciowy pasuje do mnie w 99%. Czuje jakas dezorientacyjna pustke. Z jednej strony otworzyly mi sie oczy na pewne sprawy, z drugiej nie wiem co myslec o tym wszystkim.

      Jest poczatek dnia, a ja nie mam ochoty na to, zeby go doswiadczac. Mam w sobie wielki zal i poczucie, ze ja skrzywdzilem i sam zostalem skrzywdzony. Od chwili kiedy jej nie ma, nic nie ma dla mnie sensu. Widze ja we wszystkim co mnie otacza. Wiem, ze czas to uleczy, ale chce popracowac nad soba. Czuje wielki lek. Od zawsze stronilem od ludzi. Boje sie w szczegolnosci sesji grupowych i oceniania. Od kilku lat pracuje nad poczuciem pewnosci siebie. Czytam ksiazki o samorozwoju, slucham mase wykladow, zrobilem kilka kursow online w tym zakresie. Wydawalo mi sie, ze „cos tam” wypracowalem w sobie. Wydawalo sie…bo cala ta sytuacja pokazala mi jak kruchy jestem. Ja tylko chcialem byc kochany i dawac komus milosc…

      Fenix
      Uczestnik
        Liczba postów: 2551

        Cześć Zagubiony.                                     To dobry początek na zmiany. 🙂 Wiesz myślę, że Twoje zagubienie sprawia, że nie do końca potrafisz ocenić różne rzeczy na trzeźwo. Również to, jak faktycznie wyglądał Twój związek. Mówienie partnerowi, to co mówiła Twoja była jest krótko mówiąc WSTRĘTNE. Jak dla mnie, to jest niszczenie psychiczne. Ja również bardzo długo zmagałam się z brakiem własnej wartości. Swojego byłego partnera postrzegałam za ideał a siebie za nic nie wartą. Jakież było moje zdziwienie, jak po rozstaniu ludzie zaczęli mi mówić, że dziwią się dlaczego tkwiłam w tym związku. Długo nie potrafiłam tego zrozumieć. Z czasem, jak zaczęłam zmieniać swoje życie, zaczęłam dostrzegać wiele rzeczy. Realnie dostrzegłam własne błędy ale mój były partner przestał także być „ideałem”. To było trochę jak wychodzenie z nałogu od kogoś. Podświadomie czujesz, że to Cię niszczy ale bezwolnie poddajesz się truciźnie.  Myślę, że odnajdziesz drogę do siebie, tylko nie odpuszczaj, szukaj pomocy dla siebie. Daj sobie czas. 🙂

        myriapodek
        Uczestnik
          Liczba postów: 10

          Dziekuje za odpowiedz i cieple slowa. Dokladnie tak sie czuje jak opisalas. Podswiadomosc mowi, ze cos jest nie tak, a mimo wszystko poddaje sie temu i nadal tkwie w toksycznosci. Nawet nie potrafie byc zly na to jak bylem traktowany w tej relacji. Czuje po prostu smutek i zal. Wszyscy mowia przezyj emocje. Nie wiem co to znaczy. Zawsze uciekam w prace, zeby nie myslec i nie odczuwac bolu. Po jakims czasie zapominam po prostu, ale czuje, ze to caly czas gdzies siedzi we mnie.

          Meliska
          Uczestnik
            Liczba postów: 98

            Witaj na forum Zagubiony. Kiedy ja pierwszy raz dowiedziałam się o tym, że mogę być DDA był to dla mnie szok. Wydawało mi się, że jestem silna, że to ja powinnam pomagać, a nie sama potrzebować pomocy. Cóż, w relacji z rodzicem, w takiej byłam roli. I nie za bardzo widziałam inną dla siebie. Z resztą, nawet teraz chyba, nie za bardzo widzę… Ciągle jestem w relacjach, gdzie jakieś osoby potrzebują mojej pomocy. Pogodzenie się z tym, że jest się DDA, nie jest łatwe. Słyszysz bowiem coś, czego nie chcesz na swój temat słyszeć, a obraz siebie jaki miałeś i posiadałeś w reprezentacji umysłowej Ci się zamazuje, zniekształca. U mnie to było (jest) nadal jakieś obce… Z dość odważnej w świecie kryzysowym dziewczyny, stałam się a powrót zagubioną. Dlaczego? Bo to nie ten świat… My świetnie funkcjonujemy w świecie „kryzysowym”, ale w świecie „bez kryzysu, bez picia, bez zaburzeń ze stony środowiska” już nie… bo tam działają inne mechanizmy, musimy się więc ich nauczyć. DDA staliśmy się nie na własne życzenie, to nie była magiczna różczka złośliwej czarodziejki, tylko zachowanie, postępowanie i myślenie bliskich nam osób. Wobec tego TO NIE NASZA WINA…

            Dla Ciebie sytuacja jest o tyle trudna, że rozstałeś się z partnerką, cóż, ja mam tak, ze nie lubię samotności. Ty być może też jej nie lubisz. Ale ona jest… niestety, tak już jest zbudowany ten świat. Myśle jednak, (bez wnikania w to, co się iędzy Wami zadziało), że to dobry czas by skupić się na sobie i poszukania pomocy ze strony innych.Wtedy będziesz mógł się na spkojnie zastanowić, czy chcesz np. jeszcze coś wyjaśnić z nią, czy nie. Zaopiekować sie sobą po prostu… Ja też wiele razy kogoś traciłam. I wiem, że to nie jest łatwy czas.

             

            Fenix
            Uczestnik
              Liczba postów: 2551

              Napiszę tak. Rozstanie z tą osobą to jest najlepsze co mogło spotkać Cię w życiu. Zobacz do jakiego stanu doprowadził Cię ten związek w tak krótkim czasie. Może zwyczajnie boisz się złości, boisz się, że nie będziesz w stanie nad nią zapanować? Nie odreagowujesz tej złości na innych? U mnie tak przezjakiś czas było. Mała rzecz a doprowadzała mnie do wściekłości, tylko ja kierowałam ją do środka siebie. Na codzień był olbrzymi smutek. Z czasem przyszła złość, wściekłość ale już na właściwe osoby. Ostatnimi emocjami był ból po różnych stratach. Nie uciekaj przed bólem. Tylko mierząc się z nim pozbędziesz się go na dobre z życia. Jeżeli obawiasz się, że nie dasz rady sam, piszukaj specjalisty albo zwróć się o wsparcie do kogoś zaufanego. Zdaję sobie sprawę, że może być Ci ciężej ze względu na bycie mężczyzną i właśnie ze względu na obawę przed negatywnym odbiorem. Czasem trzeba się rozsypać, spalić, żeby stać się silniejszym, żeby zacząć życie od nowa. Płeć nie ma tu żadnego znaczenia. Jak dla mnie prawdziwy mężczyzna nie boi się pokazać swojej wrażliwości, delikatności, nie czuje potrzeby odgrywania twardziela i maczo. Powodzenia 🙂

              myriapodek
              Uczestnik
                Liczba postów: 10

                Jestem doroslym facetem, a w srodku przestraszony chlopczyk. Nie chcialem tego widziec. Myslalem, ze kazdy tak ma i obiera swiat w podobny sposob. Wszystko zaczyna mi sie laczyc w calosc. Wiekszosc moich wyborow w zyciu bazowanych bylo na strachu i ucieczce przed wzieciem odpowiedzialnosci. Nawet prowadzenie wlasnej dzialanosci jest podszyte lekiem. Ja po prostu balem sie zawsze zwierzchnictwa. Wszystkie lata szkol, a pozniej pracy, to dla mnie jeden wielki stres i wciaz jakies wyzwania i podnoszenie sobie poprzeczki. Jestem po prostu zmeczony tym wszystkim.

                Rowniez dla mnie jest to pewnego rodzaju szok. Z jednej strony mysle sobie, ze ktos wymyslil kolejna regulke i wypuscil pod nazwa DDA, a z drugiej wszyskie te zachowania moge przypisac sobie. Dziwne uczucie i ciezko sie z tym oswoic, ale przyszlo tez cos takiego jak poznanie siebie i zrozumienie bardziej. Temu wszystkiemu towarzyszy jeszcze jakies wspolczucie, zal ze tak sie traktowalem przez te wszystkie lata.

                Z bolem zawsze radzilem sobie „jakos” sam. Nie mam przyjaciol i nawet osob, z ktorymi moge porozmawiac szczerze. Wszyscy postrzegaja mnie jako silna bardzo poukladana osobowosc, z pasjami i jasno okreslonymi celami. To ja zawsze wspieralem i motywowalem innych.

                Jesli chodzi o samotnosc, to przez cale zycie ja odczuwam. Nawet bedac wczesniej w 5 letnim zwiazku. Bardzo odizolowalem sie od ludzi. Po prostu czuje wielkie zmeczenie przebywajac z nimi. Szczegolnie w tlumach.  Czy wyleczenie sie z syndromu DDA jest mozliwe samemu? Jak to sie odbywa? Trzeba konfrontowac sie z zyciem? Doswiadczac?

                Fenix
                Uczestnik
                  Liczba postów: 2551

                  Wiesz to co napisałeś o sobie jest bardzo dojrzałe i z pewnością wymaga sporo odwagi. Poznanie siebie i zrozumienie siebie jest właśnie sposobem na wyjście z syndromu. Dobrze, że czujesz współczucie i żal dla siebie. To świadczy o tym, że stałeś się dla siebie takim „troskliwym opiekunem”. To jest takie trochę rozdwojenie własnego JA. Z jednej strony jesteś właśnie takim wystraszonym dzieckiem z drugiej strony troskliwym, wyrozumiałym rodzicem. Ja tak to odczuwałam, tak odbierałam. Rozmawiałam ze swoim wewnętrznym dzieckiem, uspokajałam w chwilach aktywowania się wewnętrznego krytyka. Komuś kto to czyta może wydać się to śmieszne. Mnie takie podejście bardzo pomogło. Na oswojenie się z myślą, że jest się DDA, pochodzi z rodziny dysfunkcyjnej czy jest się ofiarą przemocy, potrzeba czasu. Wielu rzeczy nie chcemy widzieć, żeby się nie rozsypać.

                  Fenix
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 2551

                    Odnośnie kontaktu z ludźmi czy raczej zmęczenia nimi. Może jesteś introwertykiem a to nie jest związane z byciem DDA, to cecha wrodzona i duży prezent od losu. 😀

                    Z pewnością wyleczenie nie jest możliwe bez konfrontacji ze światem. Tylko w ten sposób można pokonywać swoje różne lęki i błędne przekonania o sobie. Pierwszym z nich jest właśnie nawiązywanie bezpośredniego kontaktu. Mnie osobiście bardzo pomogły rozmowy z przypadkowo poznaną osobą. Była to czasem niezła szkoła przetrwania i walka ze sobą ale otworzyłam się jak jeszcze przed nikim innym. Czasem miałam wrażenie, że umrę, zostanę wyśmiana. Żadna z tych rzeczy nie miała miejsca, nie odczułam tego. To mi bardzo pomogło w przełamaniu mówienia o tym co się czuje co się myśli.

                     

                    dorotaa77
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 171

                      Najgorsze w tym wszystkim to jet to ciągłe życie w poczuciu winy. Na dodatek, jak się dowiesz, że jesteś DDA, to dodatkowo taka łatka też może spotęgować to uczucie.

                      Każdy ma jakieś problemy, nie ma ludzi całkowicie zdrowych czy idealnych. Wina zawsze tkwi po obu stronach. Będąc DDA zdaję sobie sprawę z pewnych niedoskonałości ale też nie mogę zwalać winy za wszystko tylko i wyłącznie na siebie. Mało tego, ja np. zauważałam kiedyś u siebie coś takiego, że wszystko to co mówili inni, to jest prawda. To co ja czuję czy myślę, to jest nieistotne. Sama tkwiłam w takim związku, w którym byłam za wszystko krytykowana i to jeszcze dodatkowo potęgowało moje poczucie winy. Mój były partner widział to i potrafił świetnie to wykorzystywać i manipulować mną potęgując to nieprzyjemne uczucie.

                      Nie można się obwiniać z wszystko. Trzeba trzeźwo spojrzeć na sprawy, z czym się zgadzam a z czym nie, za co mogę czuć się winna a za co winy nie czuję. To że jestem DDA nie równa się temu, że mam za wszystko czuć się winna i zbawiać cały świat oraz wszystkim pomagać czy za wszystko przepraszać.

                      I co do Twojej byłej partnerki, to też mogę powiedzieć ze swojej strony tyle, że lepiej czasem wstrzymać się z pewnymi komentarzami.

                      Fenix
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 2551

                        Wiesz Twój ostatni wpis pokazuje jeszcze jedno, że jesteś inteligentnym człowiekiem, potrafiącym wyciągać wnioski. Myślę, że wkrótce uda Ci się realnie spojrzeć na zakończony związek i byłą partnerkę. W moim przypadku zerwanie wszelkich więzi z toksycznym związkiem było ostatnim elementem zamykania przeszłości. W pierwszej kolejności było zaakceptowanie i pogodzenie się z alkoholizmem ojca, później porządkowanie życia w związku z trudną relacją z matką i na końcu porządek z zakończonym związkiem. Później już jest tylko czas na zabliźnianie się ran ale to już idzie znacznie szybciej i mniej boleśnie. Zaczynasz się nawet cieszyć rekonwalescencją. To jest jak nadchodzenie wiosny. 🙂

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 32)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.