Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD zawiodłam się po raz kolejny

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 14)
  • Autor
    Wpisy
  • sdsdsdsds
    Uczestnik
      Liczba postów: 43

      byłam z nim ok. 3 lata, raz było lepiej raz gorzej, ostatnimi miesiącami spędzaliśmy coraz więcej fajnych chwil, myślałam ze obydwoje się kochamy i możemy na sobie polegać,
      mieszkamy w zupelnie innych miastach widujemy sie raz/ dwa razy na miesiąc, dzisiaj dostalam telefon w sprawie pracy, ze moge pracowac u niego w miescie,

      napisalam mu ze mozemy wynajac pokoj dwuosobowy, a pozniej mielismy rozmowe telefoniczną i zapytalam sie go co o tym sadzi bo ja sie bardzo ciesze a on że nie bedzie szukal ze mna pokoju bo to nie takie proste, powiedzialam mu ze mnie nie bedzie stac na wynajecie pokoju to on do mnie ze „to najwyzej codziennie bedziesz dojedzac 120km”

      poryczałam się, nie widze sensu życia, najgorsze jest to że obiecał mi że jak coś znajdę w jego mieście to zamieszkamy razem, bedziemy chodizc razem na sapcery itd. bardzo mi na tym zależało po pierwsze dlatego że go kocham po drugie dlatego ze mam w domu alkoholika, i chcialabym sie stad wyprowadzic, miałam z nim nawet za granicę wyjeżdzać, ale po tym co mi zrobił wiem ze nie mogę na nim polegać to straszne…. być z kimś tyle lat i nawet go nie znać…. nie wiem kiedy się z tego pozbiorę, jak zwykle spełniło się powiedzenie „umiesz liczyć licz na siebie”

       

      dodam jeszcze że na dzisiaj miałam wykupiony do niego bilet na weekend i tak fatalnie się czułam bo cały czas ryczałam że powiedziałam że nie przyjadę to ten mi napisał „jak dzisiaj nie przyjedziesz to definitywny koniec” i nic się nie odzywa, więc to juz koniec…

      sdsdsdsds
      Uczestnik
        Liczba postów: 43

        nie oczekuje niczego po prostu chcialam sie wygadam i moze poznac osoby ktore maja podobne problemy jak ja i nigdy w swoim zyciu nie mogly na nikim polegac i nie mialy prawdziwych przyjaciol

        sdsdsdsds
        Uczestnik
          Liczba postów: 43

          dla osób które będą mi doradzać terapię itd napiszę że juz przeszłam terapie 2 letnią z mizernym skutkiem…

          „Iść w stronę słońca”
          Uczestnik
            Liczba postów: 203

            No to koniec! albo początek czegoś nowego dla Ciebie? początki są straszne, wszystko beznadziejne, ale to mija…u każdego w różnym czasie.

            Ja odeszłam po 13 latach, byłam sprzątaczką, kochanką do łóżka, księgową jego, stróżem jego domu, gdy wyjeżdżał do pracy, …nie szanował mnie od początku, a ja głupia myślałam, że zmienię świat. Wydzielał mi pieniądze, pokazywałam mu rachunki co kupiłam…on, hulał z kolegami, jeździł taksówkami, nie wracał na noce,a ja go szukałam…kiedyś gdy nie miałam na paliwo, usłyszałam „pożycz od rodziny, jak nie będziesz busem jeździła”, syn miał wtedy rok. Po jego narodzinach było coraz gorzej…Wlazłam w to samo bagno co matka, wiedziałam jak w nim pływać, bo tego uczyłam się latami…chyba od urodzenia?, bo ojciec nie chciał mieć córki…

            Pewnego dnia się spakowałam i wyjechałam…wróciłam do domu,do  ojca alkoholika, do tego z którego uciekłam…było mi wstyd, ale i czułam obojętność…

            Podnosiłam się około 4 lat, nie wiem czy to długo? dziś nie potrafię zrozumieć jak można było dawać sobą tak pomiatać? zatracić siebie, dawać krzywdzić, tak traktować…

            odzyskałam kobiecość, zmieniły się moje ruchy, sposób patrzenia na życie…jeździłam na warsztaty o kobiecości, rekolekcje…zaczęłam otaczać się ludźmi, którzy szanują słowo drugiego człowieka. Destrukcyjne znajomości zakończyłam. Skończyłam studia, kupiłam mieszkanie z ogródkiem, dostałam dobrą pracę i pracuję z fajnymi ludźmi…

            Dziś minęło chyba już 9 lat, od dnia kiedy odeszłam…było ciężko, jestem niezależna, osiągnęłam poczucie bezpieczeństwa, stabilność emocjonalną. Nie wiem kim byłam wtedy? DDA  żebrającym o jego uwagę, o szacunek, o miłość, która miłością nie była…

            Nie myślę o tym kim byłabym gdybym tam została,,,czasem się widzimy gdy przyjeżdża po syna, dziś bym nie spojrzała nawet na niego jako kandydata dla mnie.

            Nie radzę nigdy nikomu co mają robić, ale mogę Ci powiedzieć, że zasługujesz na faceta, który po Ciebie przyjedzie te 120 km., który będzie pragnął każdej minuty bycia z Tobą, kiedyś ktoś powiedział, że największym żebractwem jest żebrać o miłość.

            Życzę Ci dobrych wyborów, nie zatracania siebie, swojej osobowości, zaopiekuj się swoim „wewnętrznym dzieckiem”, we dwoje jest raźniej.

            Pozdrawiam cieplutko!

            sdsdsdsds
            Uczestnik
              Liczba postów: 43

              Edyta bardzo dziękuje za odpowiedź, ja ciągle płaczę i nie wiem kiedy się pozbieram z tego wszystkiego… Ciesze się że tobie się udało, mi bardzo ciężko jest ułożyć sobie życie, nawet znajomych nie mam… Ale to dłuższa historia, i nie nie straciłam ich przez chłopaka tylko przez chorobę i przez ich toksyczne zachowanie względem mojej osoby, teraz straciłam też chłopaka i szansę na nowe lepsze życie… czy on był toksyczny? pewnie tak a ja głupia tego nie widziałam….

              sdsdsdsds
              Uczestnik
                Liczba postów: 43

                Edyta, powiedz mi jeszcze jedną rzecz co takiego się stało że aż tak się zmieniłaś bo ja próbuję próbuje i nie potrafię…

                „Iść w stronę słońca”
                Uczestnik
                  Liczba postów: 203

                  Ja nie mam do dziś znajomych,którzy by przychodzili do mnie…spędzam dużo czasu ze sobą, albo z synem. Nie potrzebuję mieć znajomych do polepszania poczucia, mam dobre relacje w pracy z ludźmi i to mi wystarcza. Jeśli straciłaś znajomych, to znaczy, że nie byli ludźmi, którzy by  Ciebie wspierali. Pielęgnuj dobre relacje, mów o problemach ludziom szczerym. Uwalniaj się od toksycznych związków. Zawsze masz wybór. Zawsze jest dobry czas na rozpoczęcie czegoś nowego…płacz,płacz, trzeba wypłakać żal…szukaj faceta, który powie: to jest moja kobieta! żałobę trzeba przeżyć, nie mówię, że jest łatwo w życiu, bo nie jest, ale tylko Ty jesteś w stanie dokonać zmian, nie teraz, teraz odpocznij, popłacz, przyjdzie czas na lepsze jutro, rozjaśni się umysł…może znajdziesz jakieś grupy wsparcia? żeby nie być samej…nie wiem jak u Was, ale ja chodziłam  na warsztaty o poczuciu własnej wartości, asertywność…szukaj drogi dobrej dla siebie, pukaj do różnych drzwi, dasz radę, trzeba włożyć dużo pracy, samozaparcia i się nie poddawać. Wierzę,że kiedyś „spojrzysz w górę, wysoko do słońca.”

                  „Iść w stronę słońca”
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 203

                    Przeszłam terapię DDA, terapię dla współuzależnionych , indywidualny kontakt z terapeutą,czytałam mnóstwo literatury, pracowałam z książką ABC Emocji, zrobiłam warsztaty złości , stresu, poczucia wartości, asertywność, zajęło mi to około 5 lat. Potem zbliżyłam się do Boga, jeździłam na rekolekcje różne, spotykałam mnóstwo fajnych ludzi…zerwałam destrukcyjne znajomości z koleżankami, które żyły moim cierpieniem. Dużo mi pomogła koleżanka, którą poznałam na terapii DDA.  Dużo wątpiłam, a ona mnie ciągnęła do góry, to była smsowa i e – mailowa znajomość i pomoc, ale niewątpliwie mi bardzo pomogła. Miałam też wsparcie w Babci, po jej śmierci, mieszkałam 2 lata z Dziadkiem, na wsi, tam się wyciszyłam…od Dziadka wiele się nauczyłam…pomógł mi wtedy finansowo,mogłam wziąć kredyt…no i chyba wiara w siebie…taka duża…w między czasie zmarł mój tata…był alkoholikiem, takim w ostatnim stadium rozwoju…zmarł śmierdzący, pijany, stracił pracę, miał długi, żebrał o 2 zł., na piwo…nie miałam z nim dobrych relacji, przed śmiercią pochwalił mnie do sąsiada, pamiętam to…bo mało mnie chwalił, dzięki terapii, pogodziłam się z tym jakie miałam dzieciństwo, napisałam dla niego wiersz, który czytałam w kaplicy. Chciałam, żeby znalazł spokój tam po drugiej stronie….dziś byliśmy zapalić świeczkę na Dzień Dziadka z synem….

                    Trzeba szukać „sdsds” drogi do siebie….jest wiele takich dróg, wiedz, że to nie nastąpi od razu…na przeszłość już nie mamy wpływu, ona jest częścią nas, ale trzeba walczyć odzień dzisiejszy, na to mamy wpływ. Powoli, powoli…jest szansa i dla Ciebie!

                    maartka
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 23

                      Edyta.. dajesz siłe i wiare w lepsze jutro…

                      „Iść w stronę słońca”
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 203

                        Małymi krokami, w każdym dniu zrób postanowienie czegoś, dobrego małego dla siebie, próbuj wyłapywać pozytywne zdarzenia, zapisuj je, może to być na początku sztuczne, naciągane, bezsensowne, ale rób to…masz  wiele zalet…próbuj poszukać czegoś co zajmie Ci czas, nic na siłę, jakby Ci się nie chciało, to odpuść, ale na drugi dzień znowu wróć…pamiętaj małymi krokami…są pozytywy i negatywy, Ty wyłapuj te pierwsze, z czasem i w tych negatywach dostrzeżesz coś budującego dla siebie. Jeśli umiesz wpadać w dół, to i umiesz z niego wyleźć…siłę niewątpliwe masz…podaj sobie rękę…tylko Ty możesz to teraz zrobić. Wierzę, że dasz radę!

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 14)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.