Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Związek z DDA

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 19)
  • Autor
    Wpisy
  • abcabcabc
    Uczestnik
      Liczba postów: 8

      Witam serdecznie, chciałbym podzielić się swoja historią i zasięgnąć opinii ludzi, którzy byli w podobnej sytuacji.  Byłem w związku na odległość z DDA 2,5 roku. Poznaliśmy się na czacie. Od razu między nami zaiskrzyło, wymieniliśmy się kontaktami. I tak się zaczęło. Byliśmy ze sobą w codziennym intensywnym kontakcie przez pół roku, ona do mnie niespodziewanie przyjechała i tak zaczęliśmy być w związku.  Przez 2 lata związku to głównie moja dziewczyna podsycała ogień naszej relacji ja miałem swoje życie, dystans, bardzo dobre perspektywy, urok, przyciągałem uwagę kobiet, byłem w sumie niedostępny, bez wątpienia byłem dla niej atrakcyjny. Chcę jednak zaznaczyć, że w miarę rozwoju znajomości i no jak już byliśmy parą zawsze miałem dla niej czas i mogła na mnie liczyć w każdej sytuacji. Utrzymywaliśmy intensywny kontakt, robiliśmy sobie mnóstwo niespodzianek, zdjęć, pisaliśmy ze sobą w wolnych chwilach, każdego wieczoru rozmawialiśmy przez telefon przynajmniej 2h itp. itd. W ubiegłoroczne wakacje spędziliśmy najlepsze wakacje naszego życia. Mieliśmy okazję spędzić dużo czasu ze sobą, ja też otworzyłem się trochę bardziej. Paradoksalnie te wakacje popsuły naszą relację. Kiedy ona wróciła do domu (mieszka z rodzicami) i spotkała się ze znajomymi, a właściwie jednym z kolegów, który nota bene też nie był z jej rodzinnego miasta – wszystko zmieniło się w jeden wieczór (podobno pijąc alkohol (ogólnie nacodzień wcale nie pije) – wyszły z niej wszystkie obawy odnośnie naszego związku, którymi się ze mną nie dzieliła tylko dusiła w sobie, zaczęło brakować jej naszej wakacyjno-weekendowej codzienności, tak po prostu w życiu codziennym). Pojawił się problem nie do przeskoczenia ? ona chce chłopaka na miejscu, tu i teraz i koniec. Horyzont czasowy w jakim moglibyśmy być razem wynosił jeszcze ok. 1,5 roku. Ona od końca wakacji zaczęła się dystansować (chociaż powiedziałem, że to bez sensu w naszej sytuacji i, że jest to w sumie droga w jedną stronę). Ona chciała po prostu tak bardzo nie tęsknić, ja w sumie też nie chciałem żeby bardzo cierpiała więc kontakt był codzienny, ale nie aż tak intensywny. Taki stan rzeczy trwał ok 3 miesięcy, przez które codziennie płakała do telefonu, a moje wysiłki żeby poprawić tą kiepską sytuacje spełzły na niczym. Było z nią na prawdę kiepsko. Ostatecznie dystansowanie (a moim zdaniem – raczej wewnętrzne wypalanie uczucia) poszło jej tak dobrze, że stwierdziła iż nie czuje już tego co wcześniej, nie chce już być w związku na odległość, chce skupić się sama na sobie i być teraz sama. Powiedziałem, że warto omówić tą sytuacje twarzą w twarz – spotkaliśmy się więc na sylwestra, spędziliśmy razem 3 fajne dni, bawiliśmy się, uprawialiśmy seks, jednak postanowiliśmy się z w.w przyczyny rozstać. Byliśmy jeszcze w kontakcie, który sprowadzał się głównie do mojego logicznego tłumaczenia i analizowania naszej sytuacji.  Wiedziałem, że jest ogólnie w rozsypce. Odpuściłem, po jakimś czasie (ok 3 tygodni) odezwałem się pierwszy ? powiedziałem, słuchaj, jutro przyjeżdżam do Ciebie na kilka dni. Ona zaskoczona, mówi ok. Czas minął nam naprawdę fajnie. Podjęliśmy decyzję, że będziemy razem pracować nad naszą wspólną przyszłością. Jednak nie było to już to samo, ona po tym styczniu była taka inna, pozbawiona głębokich emocji, chociaż w mojej obecności cieszyła się od ucha do ucha, ale kontakt telefoniczny był już inny – dzwoniła do mnie codziennie wieczorem, rozmowy były schematyczne, brakowało jej entuzjazmu. Ciągle wisiało nad nami ten topór w postaci odległości, próbowaliśmy udawać, że go nie ma i wszystko jest ok. Spotkania twarzą w twarz były zdecydowanie lepsze – chociaż i im brakowało nieco do tych najlepszych momentów. Biorąc pod uwagę jak wcześniej cierpiała starałem się być dla niej bardziej wyrozumiały, dzielić się z nią swoim charakterystycznym dla mnie życiowym entuzjazmem, wziąłem znaczną cześć utrzymywania tej relacji na swoje barki. W pewnym momencie ja również zacząłem tracić entuzjazm gdy na większość poruszanych zasadniczych kwestii zaczęła odpowiadać magiczną formułą – „nie wiem”. Laska zobojętniała. Powiedziała, że skupia się na tu i teraz. Nie planuje niczego z wyprzedzeniem bo sprawia jej to ból i przykrość. Zadałem jej w kwietniu pytanie czy jest szczęśliwa? W sumie otworzyłem tym puszkę pandory – powiedziała, że w sumie nie. I to był znowu początek końca. Ostatecznie pod koniec maja zadałem jej pytanie podczas wieczornej rozmowy – czy za mną tęskni? Odpowiedziała, że nie wie. Czy coś do mnie czuje? Powiedziała również, że nie wie. Powiedziałem, że w tej sytuacji powinniśmy urwać na jakiś czas kontakt żeby sobie w jakiś sposób to przemyślała – rozpłakała się. Odezwałem się po 3 tygodniach – usłyszałem przez łzy, że ten czas pokazał jej, że jest jej samej ze sobą dobrze, ma świadomość, że nie sprawia mi przykrości swoją obojętnością i brakiem zaangażowania i nie jest w stanie teraz zmienić swojego zachowania, że prawdopodobnie potrzebuje czasu. Dość zasadniczo postawiłem sprawę, że czas tutaj już nic nie zmieni, podczas kilku godzinnej rozmowy doszliśmy do wniosku, że rozstanie wydaje się jedynym rozwiązaniem w tej sytuacji. I teraz zacząłem popełniać prawdziwe błędy ? albo co jakiś czas wykonywać telefony z racjonalizacją, logicznymi argumentami, tłumaczeniem, że kurde ? było przecież nam tak dobrze albo messengerwe rozkminy omawiające te same kwestie tysięczny raz, że i dla niej i dla mnie to pierwszy poważny związek itp. itd. Ona zawsze odpisywała albo odbierała od razu jak tylko dzwoniłem czy pisałem. Jednak z kwestii nie wiem, pojawiło się ? nie. Taka sytuacja trwała ok. 3 tygodni z kontaktem co 3-6 dni, po jednej z moich ostatnich wiadomości jednego dnia powiedziała, że czuje się po prostu osaczona, nie kocha, nie będziemy razem, że jest niby wolna a co jakiś czas musi się do czegoś ustosunkowywać i, że chce aby cokolwiek miało od niej ewentualnie wyjść, wyszło od niej bo tylko to ma sens. Ogólnie chciałaby mieć chłopaka na miejscu ale po tym co przeszła chce być sama. Wiem, że zawaliłem. Szczególnie na koniec ale na prawdę długo bardzo się starałem a też nie mam łatwego charakteru. Po prostu mi zależało bo widziałem całokształt naszej relacji – ogrom czasu, zaangażowania, radości, niezapomnianych chwil i w sumie wszystko prysnęło w jeden wieczór.  Nie mniej biorąc pod uwagę doświadczenia osób zmagających się z problemem DDA chciałbym zapytać – czy jej zachowanie jest charakterystyczne? Takie uleganie emocjom dosłownie z dnia na dzień? Czy jest prawdopodobne, że ona dostrzeże po czasie brak mojej osoby w swoim życiu i się odezwie? Czy raczej jest to temat definitywnie zamknięty. Proszę o opinie. Po prostu jako facet – chcę to chociaż w jakiejś części zrozumieć. Pozdrawiam.

      o.n.a.
      Uczestnik
        Liczba postów: 11

        Moim zdaniem nie wie co czuje. Tylko tyle i aż tyle. Bała się, że w każdym momencie możesz odejść i wolała odpuścić sam. Chciała reakcji z Twojej strony, abyś był przy niej pomimo wszystko- był przy niej fizycznie. Możliwe, że brak Twojej chęci przeprowadzki i utrzymywania to na odległość odebrała jako brak uczucia z Twojej strony. Z własnego doświadczenia wiem, jak jeden epizod, jak jedno zachowanie może zostać odebrane przez DDA jako oznaka braku uczucia, że to nie ma sensu. Nie jest tak, że to, co mówiła, było na pewno na serio. Mogła tym próbować wywołać Twoją reakcję, aby upewnić się co do Twoich uczuć i że jej nie zranisz….tak, możliwe jest, że jednego dnia jest super, a następnego mówi Tobie, że to nie ma sensu, choć w głębi tak nie uważa.

        o.n.a.
        Uczestnik
          Liczba postów: 11

          Oczywiście jest szansa, że odezwie się, ale z mojej perspektywy wiem, że raczej brak kontaktu z Twojej strony może odbierać jako brak prawdziwego uczucia. Moim zdaniem, jeśli nie zdecydujesz się być z nią obok, a nie na odległość, to nie ma szans na związek.

          abcabcabc
          Uczestnik
            Liczba postów: 8

            Nie tyle wykazywałem brak chęci – co po prostu nie miałem realnej możliwości przeprowadzki, ją do tego zachęcałem już od dłuższego czasu – nie miej ona też nie bardzo mogła. Temat był nie do przeskoczenia. Moglibyśmy zamieszkać razem najwcześniej za 11 miesięcy. Argument ten już na koniec też nie miał znaczenia.

            o.n.a.
            Uczestnik
              Liczba postów: 11

              Pozwolisz, że zapytam- jak często widywaliście się w rzeczywistości? I jakie obawy miała wobec Waszego związku, którymi podzieliła się z kolegą?

              truskawek
              Uczestnik
                Liczba postów: 581

                Ciekaw jestem co masz właściwie na myśli, że zawaliłeś? Tak to odbieram, jakbyś brał na siebie całą winę za ten związek. A przecież ona nie mówiła o swoich obawach na bieżąco, jak rozumiem ty mówiłeś do niej językiem argumentów (nie wiem czy mówiłeś o swoich przeżyciach w związku z tym?), no i jak rozumiem przeprowadzka ani tobie ani jej nie odpowiada, więc widzę, że po obu stronach mieliście problemy.

                Przekonałem się z własnego doświadczenia, że rozmowa o swoich różnych uczuciach (także obawach) potrafi spowodować, że niektóre problemy okazują się sztuczne i znikają, ale czasem to tylko łagodzi i uspokaja, ale problem pozostaje. Ale z góry nie wiadomo czy odległość to problem do przejścia czy nie chcecie i już. A jeśli obie osoby się nie otworzą, to nawet jeśli się za kimś tęskni i kocha, i tak się męczy ze sobą.

                DDA/DDD mają takie same uczucia jak inni ludzie, ale nie jesteśmy nauczeni komunikacji wprost i w obliczu problemów w relacjach łatwiej nam się wycofać, bo to boli, a jednocześnie sami sobie te konflikty nieświadomie wywołujemy, bo wtedy wiemy (z domu) jak się zachowywać.

                Fenix
                Uczestnik
                  Liczba postów: 2551

                  A może to nie do końca o nią chodzi tylko o Ciebie. Bo z tego co opisałeś to przez długi czas inicjatywa była z jej strony a Ty trzymałeś się na dystans. Dopóki związek był na odległość wszystko było fajnie.”Jesteśmy razem, ja Cię wspieram, poświęcam czas ale jestem bezpieczny, bo nie muszę się deklarować i mam swoją wolność. Nie muszę się zanadto zbliżać”. W chwili gdy dziewczyna zaczęła się odsuwać stała się bardziej atrakcyjna.

                  Właśnie to mają do siebie związki na odległość. Jesteśmy razem ale tak faktycznie, mamy dwa odrębne światy. Nie trzeba ryzykować i otwierać się na drugiego człowieka. taki związek bardzo długo może funkcjonować na emocjonalnym haju i bardziej jesteśmy w stanie zakochania niż miłości. Bo to codzienność pokazuje czy faktycznie nam na kimś zależy. W dobre i złe dni. Wtedy dopiero przekonujemy się czy faktycznie to jest miłość. Zupełnie inaczej wygląda to w przypadku par, które są już dłuższy czas i przez pewien okres związek jest na odległość. W takim przypadku prawdziwy związek emocjonalny miał już czas się rozwinąć, a rozłąka może być jedynie swoistą próbą trwałości.

                  Jeżeli chodzi o Twoją dziewczynę, mogła się na tyle poczuć urażona, że nie będzie chciała wrócić. A może dla niej atrakcyjna jest osoba, którą musi zdobywać, a jak zyskuje pewność osoba ta przestaje już pociągać. I w chwili, gdy Ty odpuścisz zacznie się ponownie o Ciebie starać.

                  Może odległość jest dobrym wytłumaczeniem dla takiego wiecznego emocjonalnego berka.

                  Ale to są tylko i wyłącznie moje przemyślenia i moje spojrzenie na podstawie tego, co napisałeś

                   

                  Fenix
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 2551

                    Jeszcze odnośnie Twojego pytania uleganiu emocjom. Myślę, że ogólnie osoby dysfunkcyjne, które nie zaczęły pracy nad sobą, są w pewien sposób uzależnione od emocji podkręconych na maksa. Spokój powoduje chaos i zaniepokojenie, bo to jest coś nienormalnego. Często potrzebują adrenaliny, wiecznego napięcia i niepewności, bo to jest znane.

                    Jeżeli osoba zaczyna nad sobą pracować zaczyna panować nad emocjami i zauważa ile radości czerpie ze spokoju. Zaczyna dostrzegać jak bardzo wyniszczający jest ten emocjonalny haj.

                    abcabcabc
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 8

                      Widywaliśmy się różnie – zazwyczaj raz w miesiącu, najwięcej czasu spędziliśmy ze sobą z ubiegłe wakacje – 2 tygodnie bez przerwy, potem po 3 tygodniach jedno wesele, potem po kolejnych 2 drugie. Nie wiem co dokładnie mówiła temu koledze – ja tylko wiem, że po alkoholu „wyrzuciła wszystko z siebie” i zaczęła się potem nad tymi wypowiedzianymi głośno myślami zastanawiać. Skutek był taki a nie inny. Chcę chłopaka na miejscu. Nie wiem czy punktem zapalnym nie była sytuacja jaka miała miejsce dwa tygodnie wcześniej przed pojawieniem się owego impulsu. Jedna z koleżanek zorganizowała u siebie w rodzinnej miejscowości dla członków naszej grupy na studiach weekendową imprezę. Z racji, że to był wrzesień – część osób była na wczasach, część pracowała, zadeklarowało się 5 osób, z czego ostatecznie 2 zrezygnowały w ostatniej chwili (nie pojawiły się na dworcu). I w taki oto sposób byłem u koleżanki w domu dwa dni z jeszcze inną dziewczyną (one podobnie jak ja – też były zajęte). Oczywiście o wszystkim na bieżąco mówiłem swojej dziewczynie, bo nie miałem niczego do ukrycia. Byłem z nią codziennie w kontakcie, w dzień pisałem. Ale nie wiem czy jej to mocno w jakiś sposób nie dotknęło – chociaż jakoś specjalnie się nad tym nie rozwodziła. Wróciłem i przez pozostałe dwa tygodnie wszystko było normalnie, a nawet lepiej – i z mojej i jej strony. Aż tu nagle trach.

                      abcabcabc
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 8

                        Chciałbym dodać, że po pewnym czasie zauważyłem, że zaczęła flirtować z tym kolegą, któremu się zwierzyła. On zaczął czasami się do niej odzywać na fb, ona mu odpisywała. Doszedłem do tego stosunkowo niedawno. Były to rozmowy co kilka dni, co kilka tygodni, z kilkumiesięcznymi przerwami – ale raczej to odebrałem jako potrzebę dowartościowania się, atencji. No nie wiem. Tak czy inaczej zapytana o to mówiła, że to nie miało dla niej żadnego znaczenia. Tak czy inaczej powiedziałem, że nie podoba mi się to – ja zacząłem poświęcać jej całą swoją uwagę, a ona co jakiś czas flirtowała sobie z jakimś gościem. Mi codziennie ryczy do telefonu, a z nim sobie pisała na poprawę humoru? No nie wiem jak to też wytłumaczyć, do końca.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 19)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.