Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Związek z DDD?

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 17)
  • Autor
    Wpisy
  • Agniecha150
    Uczestnik
      Liczba postów: 8

      Witam. Muszę opisać swój problem z nadzieją, że ktoś mi coś podpowie, spróbuje pomoc..

      A więc: jestem 27 letnią , niezależna kobietą . Byłam w związku małżeńskim przez prawie 4 lata, niestety nam się nie układało i postanowiłam odejść od męża. Niedługo po tym poznałam mężczyznę. Na pierwszy rzut oka ideał. Miły, uprzejmy, inteligentny, dobry. Mimo, że był rok młodszy ode mnie to postanowiliśmy się związać. Już wtedy były problemy bo na równi z naszym związkiem ciągnęło się widmo mojego rozwodu. On sam wtedy nie potrafił się określić. Zapewniał że mnie kocha, że nie potrafi beze mnie żyć ale nie potrafił się też określić aby budować że mną jakąś relacje. I tak tkwiliśmy na huśtawce emocjonalnej przez kilka miesięcy. Kosztowało mnie to wiele stresu bo do tego jeszcze zmieniłam pracę na bardziej dochodową, szukałam mieszkania, rozwód na horyzoncie i mój mąż który robił mi wszystko po złości i jeszcze to wszystko. Nie ułatwiała też tego wszystkiego matka mojego obecnego partnera, która mnie wręcz nienawidzi. Ona jest po rozwodzie, silnie związana z Kościołem i przez lata był on syneczkiem mamusi a ona jedyną kobietą w jego życiu (tak, nie był przede mną nigdy w żadnym związku pomimo tego że miał 24 lata jak się poznaliśmy). Po pewnym czasie nasz związek się 'wyklarował’ . Przez kilka miesięcy mieszkał na raty – trochę u mnie trochę u matki. U matki gdy ta 'umierała z rozpaczy’ I gdy doszło między nami do spięcia – tak, gdy się pokłóciliśmy to pakował się i jechał do niej. Jak już pisałam ona nigdy nie akceptowała mnie i tego związku I tak jest do dzisiaj. Miałam okazję kątem oka przeczytać kiedyś od niej wiadomości smsowe w których pisała jak bardzo go kocha, że on ją krzywdzi tym wszystkim, jaką jest samotna, a on niewdzięczny. Dodam, że telefon mojego partnera to jest świętość którego nie mogę nawet dotknąć. Tzn mogę, ale ma tyle blokad pozakładanych że na nic mi to dotykanie. Ja nie mam z tym problemu mój telefon jest zawsze do jego dyspozycji. Wiem tylko, że wysyła do niego dziesiątki wiadomości w ciągu dnia (on z resztą też jej cały czas odpisuje) i ona ciągle do niego dzwoni. Jak próbuję o to pytać to on od razu się o to wściekła że nie będzie mi się tłumaczył z tego o czym rozmawia i pisze z mamą. Ja czuję się jak w jakimś chorym trójkącie. Na początku tego roku wyjechał za granicę. Powód? Mój mąż wezwał go na świadka bo stwierdził, że to był mój kochanek mimo że nie miał na to żadnych dowodów i to był jego wymysł. A mój faceta zamiast zachować jaja i stanąć na wysokości zadania i pójść do sądu wszystkiego się wyprzeć tak jak ja to zrobiłam, to stwierdził że go to przerosło i najzwyczajniej w świecie spieprzył za granicę. W międzyczasie był w Polsce na odwiedziny, oczywiście mimo że to był krótki czas to nie obyło się na kilkugodzinnych wizytach u matki.

      Ogólnie wygląda to tak: jest dobry, kochany, potrafimy spędzać że sobą czas, śmiać się. Ale czasami jest obrót o 180 stopni i robi się wycofany, nerwowy, rośnie w nim napięcie. Jak sobie coś ubzdura to tak się nakręci, że mieszanka wybuchowa gotowa. Dodam, że 2 razy mnie szarpną i popchną podczas kłótni (oczywiście później przepraszał..)

      Przez te lata kiedy mieszkał z matką było mu wmawiane (albo faktycznie tak było) że ma depresję. Siedział zamknięty w pokoju, był faszerowany lekami. Dopiero jak mnie poznał to powiedział, że go uratowałam, że wprowadziłam słońce do jego pochmurnego życia i jest mi za to bardzo wdzięczny. Oczywiście odstawił wszelkie leki. Ale martwię się tym wszystkim, martwię się przyszłością.

      Za 3 tygodnie wraca do kraju bo mój rozwód się zakończył.

      Ale przez te 7 miesięcy podczas których go nie było spojrzałam na ten związek z dystansem i dostrzegłam, że chyba coś w nim nie gra… Czy mam rację? Co robić? Kocham go bardzo I nie chciałabym go skrzywdzić moim odejściem bo wiem że bardzo by go to uderzyło, ale jego silna i destrukcyjna relacja z matką, trzymanie mnie na lekki dystans i huśtawka nastrojów mnie po prostu przytłaczają.

      Dodam jeszcze że mimo, że już półtora roku jesteśmy razem to nikt z moich bliskich go jeszcze nie poznał. Zawsze tłumaczył, że nie jest gotowy przez to, że byłam w trakcie rozwodu, a teraz jak jestem po rozwodzie za niedługo wraca i moi rodzice powiedzieli ze w końcu bardzo chętnie go poznają bo też chcieli by poznać faceta z którym ich jedyna córka jest związana i zaprosili nas na grilla. Powiedziałam mu o tym a on powiedział że nie pojedzie i mam go do tego nie zmuszać bo nie jest gotowy…

      Jakieś rady…?

      • Ten temat został zmodyfikowany , temu przez Agniecha150.
      Fenix
      Uczestnik
        Liczba postów: 2551

        Zastanów się na spokojnie jak Ty się czujesz w tym związku.

        Przeczytaj proszę to co sama napisałaś i odpowiedz sobie na pytanie co Ty byś doradziła osobie będącej na Twoim miejscu.

        Wsłuchaj się w siebie i własne uczucia.

        Pozdrawiam F.

        Agniecha150
        Uczestnik
          Liczba postów: 8

          Kiedy nie ma go dłuższy czas przy mnie to rozum podpowiada 'uciekaj’.. Ale gdy jest przy mnie, spędzamy razem czas czuję jak mnie kocha i je jego też to znowu mam myśli, że przecież nie mogę go zostawić… Wracają one gdy pojawiają się znowu negatywne zachowania.

          Może też mam uraz po moim małżeństwie bo mąż stosował wobec mnie przemoc psychiczną i dlatego teraz podchodzę tak ostrożnie i zapobiegawczo do jakichkolwiek negatywnych cech charakteru..

          truskawek
          Uczestnik
            Liczba postów: 581

            Słyszę, że skupiasz się na tym, co możesz albo nie możesz jemu zrobić, zwłaszcza odejść, a nie na tym co sobie możesz zrobić. Moim zdaniem w związku jesteście każde dla siebie samego/samej – jeśli nie jesteś jego opiekunem prawnym, tylko partnerem, to nie masz obowiązku go pilnować ani znosić. Jeśli obydwoje jesteście dorośli, to on bez ciebie może żyć, i ty bez niego też, bo przed tym związkiem też żyliście. Co by się stało z tobą (nie z nim), gdybyś go zostawiła? Jak się czujesz, gdy go nie ma dłuższy czas?

            Słyszę twoją obawę, żeby go nie krzywdzić. Czy to cię powstrzymuje, żeby mu mówić i okazywać, jak ty się z nim czujesz, to znaczy czy się przy nim cenzurujesz? To, że się nawzajem kochacie, nie jest dla mnie gwarancją że będzie wam obojgu dobrze w związku. Na terapii nauczyłem się, że w dysfunkcyjnej relacji nie chodzi o to, że nie ma uczuć albo że są jakieś dziwne, złe, chore itp., tylko że nie komunikuje się uczuć wprost, tylko albo się je ukrywa, albo okazuje w sposób zawoalowany, że nie widać związku między reakcją a przyczyną itd. W funkcjonalnej też są problemy i różne uczucia, ale jest miejsce żeby je okazywać i mówić o nich bezpośrednio (co nie znaczy, że koniecznie twardo).

            Słyszę też, że nie ufasz swoim uczuciom – obawiasz się, czy nie przesadzasz. A z jakiej rodziny sama pochodzisz? Bo być może nie jest przypadkiem, że trafiasz na facetów z problemami (a raczej że takich wybierasz, nawet nieświadomie), i że to nie zaczęło się dopiero w małżeństwie, tylko dużo wcześniej.

            Bliskie jest mi to, co napisała Fenix, słuchanie siebie i zaufanie swoim uczuciom wydaje mi się w tym wszystkim najważniejsze.

            Agniecha150
            Uczestnik
              Liczba postów: 8

              Ja pochodzę z normalnej rodziny.

              Hmm.. Czasem jak rozmawiamy a szczególnie jam mam potrzebę zakomunikowania mu czegoś 'ostro’ czy 'dosadnie’ to ważę każde słowo bo spodziewam się jaka może być reakcja. Zauważyłam, że nie lubi krytyki i jeśli moje słowo jest na przekór jego to dochodzi do spięcia. Na początku związku podejmował próby podporządkowania mnie sobie ale powiedziałam stanowczo nie. Kończyło się kilkukrotnym 'wyprowadzaniem’ I słowami, że jeśli się nie podporządkuję to nie będzie ze mną. Finał jest taki, że ja się nie podporządkowałam a on został.

              Jak się czuję gdy go nie ma? Są momenty, że tęsknię a są I takie, że jest mi to obojętne. Czuję się wolna, niezależna, panią swojego domu.

              Co do okazywania uczuć widzę, że już nie ma tego problemu. Na początku wszem tak było. Przez gardło nie mogło mu przejść to, że mnie kocha, nie mówił o swoich uczuciach, problemach, dzieciństwie. Dopiero wielogodzinne rozmowy które przeprowadzaliśmy pozwoliły mu się otworzyć. Często powtarza, że nikomu poza mną nie ufa na świecie. Ze wiele razy zawiódł się na matce, ojcu (z którym dopiero po 20 latach dość niedawno odzyskał kontakt – ojciec też jest osobą toksyczną na swój sposób i po każdym spotkaniu z nim wraca do domu przybity, wycofany, zły. Powtarza, że już nigdy z ojcem się nie spotka po czym kilka dni później do niego jedzie) to samo z siostrą, opowiadał mi o niej w negatywnym świetle, że nigdy nie mieli ze sobą kontaktu, a mimo to cały czas się spotykają) dla mnie to wszystko są chore relacje i układy a mimo to on w to w z jednej strony brnie i wsiąka to wszystko a z drugiej strony w bardzo krytyczny sposób wypowiada się o swojej rodzinie.

              Jego rodzice rozwiedli się ok 20 lat temu, przez przemoc którą ojciec stosował. Matka Już nigdy nikogo nie znalazła i skupiła się na synu bo z córką (siostra jest starsza od niego) nigdy nie miały poprawnych relacji. Przez to ona szybko się wyprowadziła a on mieszkał cały czas z matką. Aż pojawiłam się ja…

              truskawek
              Uczestnik
                Liczba postów: 581

                Nie zwróciło mojej głębszej uwagi jaka jest jego rodzina. Usłyszałem tylko, że on jest związany z obojgiem rodziców, choć mówi co innego, i odebrałem od ciebie pogardę i złość w stosunku do nich.

                O twojej rodzinie za to nie wiem nadal nic, zrozumiałem tylko że ją ogólnie akceptujesz. Moje pytanie dotyczy konkretów – tego, czy twoi rodzice wyrażali emocje wprost, czy jedno z nich opiekowało się drugim, czy jak byłaś zła to cię za to nie karali (np. fochem albo zawstydzaniem) itd. I czy czułaś, że twoi partnerzy jeszcze przed mężem byli podobni w tym, jak traktowali ciebie lub ty ich.

                Pomocy szukasz ty, a nie on, więc pytanie co ukształtowało ciebie, co ty czujesz i czego ty potrzebujesz, a nie jaki on jest i jakie ma relacje. Co byś chciała zrobić, gdybyś się nie bała o niego, tylko miała zrobić coś najlepszego dla siebie? Co ty chciałabyś zrobić inaczej wobec niego – lub może czy nie chcesz zmieniać niczego? Bo on zrobi i tak swoje, zmieni się albo nie, a jak się zmieni to też nie powiedziane w jaki sposób, ale na to nie masz wielkiego wpływu, natomiast na swoje wybory masz wpływ.

                Agniecha150
                Uczestnik
                  Liczba postów: 8

                  Złość tak, ale pogardę już niekoniecznie. Złość za to jak się zachowują, jaki mają wpływ na niego i przez to na nasz związek.

                  Z moimi rodzicami mam bardzo dobre stosunki. Cały czas byliśmy normalna rodzina, bez przemocy, alkoholu i tym podobnych. Rodzice nigdy nie traktowali mnie źle, jak byłam mała to jak przeskrobałam coś to dostałam po tyłku i tyle.

                  WW żadnym z moich dotychczasowych partnerów nie zauważyłam podobnych zachowań i cech charakteru które przejawia mój partner.

                  Chciałabym z nim być bo go kocham ale chciałabym żeby ten związek był normalny. Żebym nie musiała ważyć słów które do niego wypowiadam żeby nie popadł ze skrajności w skrajność. Chciałabym żebyśmy mieli wspólnych znajomych, żeby chętnie że mną pojechał do rodziców na obiad. Żebym mogła cieszyć się tym związkiem a nie ciągle słyszeć np. 'zabraniam ci wrzucać naszych zdjęć na fb bo jeszcze twój były mąż zobaczy a jak zobaczy to pewnie jest jakaś luka w prawie gdzie na nowo będzie mógł uruchomić proces rozwodowy i znowu ucieknę za granicę’ mam dość tłumaczenia mu wszystkiego jak dziecku. Z racji tego, że ma problemy z koncentracja wiele rzeczy o których mu mówię po prostu nie pamięta. Rozmawiamy o czymś a on za 2 dni mnie pyta o to samo jakbym tego tematu w ogóle nie poruszała. Gdy się zdenerwuje jego poziom adrenaliny i agresji rośnie i dochodzi do tego, że podczas kłótni się go boję. Boję się, że te wzorce, że facet bije kobietę wyniósł z domu. Mimo, że zarzeka się, że nigdy na mnie ręki nie podniesie, to 2 razy zdarzyło mu się mnie zacząć szarpać. Wiem, że swoją matkę podczas kłótni też wiele razy szarpał.

                  truskawek
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 581

                    To co napisałaś to są rzeczy jakie oczekujesz że się same staną, ale pytałem cię co ty chcesz i możesz zrobić w tej sprawie. Według mnie kluczowe jest pytanie: „co ja czuję, czego potrzebuję – i co chcę z tym zrobić?” a nie „jak on powinien się zmienić?”.

                    Napisałaś wcześniej, że nauczyłaś się mówić z nim o problemach i on to zaakceptował, to znaczy nie odszedł. To mnie ucieszyło, bo już masz takie doświadczenie zadbania o swoje potrzeby w tym związku bez oczekiwania co partner zrobi. Chodzi o to samo w tej chwili – co ty chcesz zrobić nie czekając aż on coś zrobi, aż los ci ześle itp.? Jakie ryzyko chcesz podjąć?

                    • „Chciałabym z nim być bo go kocham” – no to jesteś i go kochasz, to już masz spełnione
                    • „chciałabym żeby ten związek był normalny” – dla mnie to ogólnik, pod który można podstawić mnóstwo rzeczy, co masz na myśli w detalach?
                    • „Żebym mogła cieszyć się tym związkiem a nie ciągle słyszeć” – mhm, a co chcesz zrobić, żeby tego nie słyszeć i żeby się cieszyć?
                    • usłyszałem, że boisz się fizycznego szarpania przez niego – co możesz i jesteś gotowa zrobić, żeby uniknąć tego strachu?

                    Uspokaja mnie, że doszłaś do punktu, w którym napisałaś czego ty chcesz, a nie jaki jest on i co się z nim może stać. Spojrzałaś na wasz związek ze swojej perspektywy i ja się z tym czuję bezpiecznie. Dalszy krok to sprawdzenie czego konkretnie potrzebujesz i co konkretnie chcesz w tej sprawie zrobić. Im bardziej konkretnie jesteś w stanie to sobie nazwać, tym lepiej.

                    Nieomylna01
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 398

                      Cześć Agniecha 150. Przeczytałam w Teojej wypowiedzi coś co mnie zaniepokoiło i bardzo poruszyło . Napisałaś ze pochodzisz z normalnej rodziny bez przemocy itd. Dalej piszesz ze dostałaś po tyłku i tyle . Bicie po tyłku jest normalne ? To jest przemoc fizyczna w Polsce karana . I to właśnie mnie niepokoi ze nazwałaś bicie brakiem przemocy i normalnością . Takie moje odczucia

                      Agniecha150
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 8

                        Ja jestem w stanie spróbować mu pomóc w jakikolwiek sposób żeby czuł się bezpiecznie i stabilnie i żebym ja się tak czuła. I tego bym chciała.

                        Ja jestem w stanie podjąć jakiekolwiek ryzyko, nawet jeśli miałoby to oznaczać rozstanie, ale nie chce tego robić, nie chce skreślać bo każdy zasługuje na szansę a odejście jest ostatecznością.

                        'normalny’ miałam na myśli to co napisałam. Żeby nie bał się ludzi i świata, żeby był bardziej otwarty na życie, żeby potrafił uporządkować swoje sprawy rodzinne, żeby nie było w naszym związku szantażu emocjonalnego I żeby w zarodku zadusic przejaw agresji. Bo to jego pewne wyuczone schematy wskazują na ewidentny problem u niego którego jeszcze chyba nie zaobserwowałam u żadnego człowieka dotychczas. Ale Oprócz wad mniej lub bardziej istotnych ma też wiele zalet. Ujął mnie ogromną wrażliwością i spokojem (poznaliśmy się w pracy- chodzi o spokój wlasnie w niej) swoją pracowitością I czułością wobec mnie.

                        Tylko że to nie jest mój wymysł, że jest problem bo on sam to widzi i sam mi o tym mówi.

                        Żeby było dobrze i żeby żyć spokojnie to jestem w stanie iść z nim nawet na wspólną terapię, jakoś bardziej się poświęcić a w ostateczności zakończyć ten związek.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 17)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.