Witam Was wszystkich i cieszę się, że tu trafiłam. W końcu.

Mam 33 lata, jestem DDA -podwójnym – oboje moi rodzice są alkoholikami.

Bardzo dużo czasu zajęło mi powiedzenie na głos: moja mama jest alkoholiczką. Może dlatego,że picie ojca zawsze było „bardziej oficjalne” dla rodziny, sąsiadów, dla mnie. Bardziej oficjalne inamacalne – zataczanie się na ulicach, bicie matki, sceny dantejskie w domu.

Czytam Wasze, a teraz już Nasze historie i bardzo się wzruszam. Pochylam się nad każdą jak nadbezbronnym dzieckiem i mam potrzebę przytulenia jej do siebie.

Kiedy zdałam sobie sprawę, że jestem DDA? Myślę, że około 10lat temu, kiedy po płukaniu żołądkatrafiłam na wizytę (pierwszą wizytę) do mojej obecnej psycholog. I chwała za to, bo dziś jestembardzo świadomym DDA (świadomym, ale niewyleczonym, dopiero zaczynam), z nieodpartą chęciąpomocy sobie, w pierwszej kolejności, a potem mam nadzieję, że będzie mi dane pomagać innym.

Przyznam, że (jak to typowe DDA i jego częste zaprzeczanie), czytając Wasze przeżycia miałamchwilowe rozterki, czy aby na pewno jestem DDA. Na Boga Olka – jesteś!

Nikt mnie nigdy nie bił, nikt nigdy mnie nie zwymyślał, moja mama do dziś dba o to abym miała co zjeść, aby nie brakowało mi pieniędzy. Nadmienię, że jestem samodzielną (finansowo), pracującą kobietą. Nigdy nie chodziłam głodna, zawsze miałam się w co ubrać. Jeździliśmy na wakacje – prawie, jak normalna rodzina. Prawie… Cieszę się, że ma mi kto pomóc, ale jest to pomoc materialna, a ja DZIŚ potrzebuję pomocy emocjonalnej.

Ojciec pije od mojego wczesnego dzieciństwa. Pamiętam, kiedy miałam 3-4 lata pod wpływemalkoholowego amoku przewrócił regał, szkła były wszędzie, zbierając je pokaleczyłam ręce.Następnego dnia mama powiedziałam, że był przeciąg. Takich sytuacji było mnóstwo. Cofając sięwstecz jestem przekonana, że ojciec bił mamę przed ciąża, w trakcie i długo po. Oczywiście niktmi tego teraz nie powie i szczerze? Nie jest mi to już do niczego potrzebne, bo napatrzyłam się naprzemoc w rodzinie aż nadto.

Z przemocy w domu jechałam do przemocy u dziadków, a od nich często do przemocy u chrzestnego.Taki wakacyjny pijacki maraton… Dziś niedowierzam, że nie było nikogo, kto by to zatrzymał. I jestem zła, do tego stopnia, że na dzień dzisiejszy nie uważam alkoholizmu, jako choroby, ale jako wybór człowieka. Podświadomie wiem, że jednak tak nie jest, ale gorycz, póki co, bierze górę.

Dwa miesiące temu napisałam do rodziców list – to było po jednej z wizyt w domu rodzinnym, kiedy moja mama po raz enty zachowała się, jak osoba z objawami schizofrenii: jednego dnia płacząca na ojca, kolejnego usprawiedliwiająca go i nie pamiętająca dnia poprzedniego. Pamiętam, że stanęłamprzed nią, patrząc, jak na zjawisko paranormalne i zapytałam, czy ona w ogólne pamięta, jak dzieńwcześniej płakała mi do słuchawki? Jej wyraz twarzy był równie zdziwiony jak mój. Opadły mi ręce,ale nie złość.

Przelałam na papier to, co mnie dręczyło przez lata. Lały się słowa, lały się łzy, napisanesłowa nabierają mocy, kiedy piszemy o sobie. Poczułam się tak bezbronna, krucha i bezsilna, żekończąc pisanie nie zaznałam ulgi, na którą liczyłam. Poszłam za ciosem i umówiłam się na wizytę domojej psycholog. Opowiedziałam o liście, o tym, że napisałam go i… nie wiem co dalej? Oczywiście dostałam pochwałę za odwagę, że zdobyłam się na to, ale teraz czeka mnie ciężka praca, aby tego nie zniweczyć. Do tej pory ułatwiałam rodzicom picie, nie reagowałam, chyba, że już w bardziej ekstremalnych sytuacjach. Ale czy uwierzycie, że nie wezwałam policji ani razu, kiedy ojciec pobił moją mamę, nawet wtedy, gdy trafiła do szpitala, na chirurgię?

Teraz pisząc to nie wierzę, że tak wyglądało moje dzieciństwo, że wokół było tylu dorosłych i nikt, zupełnie nikt nie reagował, takie Ferdydurke w realu – brudy zostawiamy domu… Załosne, przytłaczające i niszczące. Nie zamierzamjuż niczego im ułatwiać, boję się, czy wystarczy mi na to siły, ale nie oddam już żadnego dnia na zamiatanie problemów pod dywan. Chcę uratować siebie, chcę być szczęśliwa i mam nadzieję, że uda mi się kiedyś stworzyć szczęśliwy związek, może nawet zbudować rodzinę.

Treść listu? W dużym skrócie: napisałam, że nie zdają sobie sprawy z tego, jak ich alkoholizm ma wpływ na mnie dziś, na to, że nie radzę sobie w kontaktach damsko-męskich, że czuję się często bezwartościowa, że wcale nie miałam szczęśliwego dzieciństwa i że ich nałóg „wyszkolił” mnie na najdoskonalszy alkomat, który po jednym słowie, czy spojrzeniu potrafi zdiagnozować spożycie alkoholu. Kompletnie nieprzydatna funkcja!

Przeszłam przez różne fazy w życiu: ucieczki ze szkoły, chyba próbę samobójczą, choć raczej była to próba potrząśnięcia rodzicami pod tytułem „ocknijcie się”, chęć bycia matką samotnie wychowującą dziecko, nieudane związki, w których napady lękowe robiły ze mnie koszmarnie nienormalną dziewczynę. Potem związek z kobietą i usilne wmawianie sobie, że nie jestem stworzona dla faceta, tygodnie znieczulania się alkoholem i wylewaniu złości na innych, lata poczucia bycia nie dość dobrą córką, uczennicą, koleżanką, desperackie próby zadowalania innych, chęć pomocy wszystkim i wszystkiemu, nie otrzymując nic w zamian, lata wysłuchiwania wzajemnych żalów rodziców, bycia kartą przetargową.

Z całą pewnością wielu z Was ma tą listę bardzo długą. I jestem dziś tu z Wami, z potrzebą zintegrowania się z ludźmi, którzy mają bardzo podobne problemy, jak ja. Izoluję się od swoich obecnych znajomych, przyjaciół, bo nie jestem w stanieudźwignąć ich normalności. Doskonale wiem, że oni również mają swoje bolączki, ale są one zupełnie inne. Poza tym mają rodziny, mają siebie, a ja jestem sama, dosłownie i w przenośni.

Obecnie czytam „Czas na wyzdrowienie”. Nie jest to łatwa lektura, ale chcę z niej wyciągnąć, jak najwięcej i mam nadzieję, że pozwoli mi to uzdrowić siebie i zbudować swój świat na nowo.

Czekam też na spotkania DDA w moim mieście, które ruszają po wakacjach. Biorę ster w swoje ręce, dość dryfowania i zdawania się na łaskę przypadkowych wiatrów.

Gdyby ktoś miał potrzebę rozmowy, podzielenia się swoim doświadczeniami, jestem.

Pozdrawiam Was ciepło i trzymam za Nas kciuki! Jesteśmy tego warci!

Ola, DDA, 33 lata