Witam, jestem DDA.

To jest głupie, ale gdzieś tam w środku zdawałam sobie z tego sprawę, tzn. wróć… wiedziałam, ale jakoś dziwnym sposobem nie docierało to do mojej świadomości…

W całej historii nie chodzi o mnie, bo ja to mały pikuś, jestem dorosła, mam 26 lat, jakoś dam sobie radę, przejdę przez życie.

Chociaż… czytając artykuły człowiek zdaje sobie sprawę, skąd to się wszystko bierze. Brak wiary we własne siły, uczucie, że jest się gorszym. Cokolwiek by się nie robiło, wychodzi nie tak jak trzeba.
Mam problem z emocjonalnością, nie potrafię wyrażać własnych uczuć, ranię ludzi, a po stracie pracy – nie jestem w stanie przeciwstawić się okolicznościom, szybko rezygnuję, nie mówię przepraszam, a słowo dziękuję przychodzi mi z wielkim trudem.

Wychowała mnie babcia, która jest wspaniałym człowiekiem, ale i ona ma problem alkoholowy. Po tzw. piwku zmienia się w heterę, która klnie, mówiąc jaka jestem do niczego, przez wzgląd na moją matkę. Nie chciała, żebym skończyła jak ona, to zrozumiałe.

Moja mama też ma problem alkoholowy, który przekłada się na mojego młodszego brata. On ma 15 lat, rocznik ’97, maj.

Swego czasu mężczyzna, z którym mama się związała też nadużywał alkoholu. Libacje, menelstwo, zadłużone mieszkanie. Ona pracująca na niego, on wożący prostytutki, bijący mnie, gdy miałam 12, czy 11 lat. Nie chodziłam wtedy do szkoły, bo zajmowałam się bratem, który miał niespełna rok. Karmiłam, przewijałam, bawiłam, po czym zachorowałam. Miałam prątki gruźlicy, czy zapalenie płuc, nie pamiętam. Zabrała mnie babcia.

Spotykałam się z moim bratem. Pamiętam go z okresu jak miał około pięciu lat i później. Nie wiem nawet dlaczego, zawsze brudny, niedomyty – straszne…

Tyle tytułem wstępu, który nie odzwierciedla większości tak naprawdę.

Mój brat był w szpitalu psychiatrycznym na oddziale nerwic, o czym dowiedziałam się po kilku tygodniach jego pobytu.
To miał być internat, gdzie pomogą mu w nauce.
Matka twierdziła, że on jest chory, bo ma szkolną fobię, która objawiała się tym, że nie chce chodzić do szkoły, tzn. miał wymioty, biegunkę.
A prawda jest taka, że chyba każdy z nas nie chciałby iść do szkoły i raczej źle się czuł, kiedy nie odrobił pracy domowej, albo nie umiał odpowiedzieć na lekcji. Kiedy czuł się gorszy, bo nie miał odpowiednich ubrań, tylko takie, które nieładnie pachniały, które były staromodne… kiedy się z niego śmiano… Płakać mi się chce, kiedy o tym pomyślę.

Moja matka jest dobrym człowiekiem, ale ma mentalność szesnastolatka. Woli wydać pieniądze na papierosy i piwo niż na swoje dziecko.

Obecnie mój brat jest w kolejnym ośrodku, tym razem socjoterapeutycznym z internatem. Dlaczego? Bo ona chce uniknąć odpowiedzialności za wychowanie swojego dziecka, zrzucając to na kogoś innego i winiąc za swoje błędy wychowawcze mankamenty naszego państwa.

Za każdym razem, kiedy mu pomagam słyszę słowa: „zrób sobie swoje dziecko”, „dlaczego z mojego syna robisz „dziada”. Słyszę je w momencie, kiedy kupimy mu buty, ponieważ jego opiekunka, nawet nie on sam, mówi, że chodzi w obdartych…

Jak mam z nią rozmawiać? Czy jest szansa? Jak ją przekonać do terapii?


Sandra, DDA