Bartek DDA o sobie



Kiedy zauważyłeś, że jesteś DDA?


Właściwie to już od początku liceum dostrzegałem różnice w zachowaniu moim i innych, byłem bardziej nieufny, bardziej agresywny, egoistyczny, nie umiałem sobie radzić w grupie ludzi. Nie wiązałem tego w jakikolwiek sposób z sytuacją w domu. W zasadzie to kiedy wyjeżdżałem z tego małego piekła to zawsze było lepiej, byłem spokojniejszy, bardziej sobą. Na jednym z wyjazdów wakacyjnych poznałem wspaniałą dziewczynę, rozumieliśmy się znakomicie, jednakże ja byłem wtedy w związku, nie chciałem tego niszczyć, obiecaliśmy sobie być przyjaciółmi. Po powrocie do domu znowu się zaczęło, kłótnie w domu, moja agresja, frustracja, cicha agonia. Od chwili kiedy to trwało minęło już parę lat, gdy dostałem się na studia – wraz z mamą podjęliśmy decyzję o wyprowadzce. Dzięki wydatnej pomocy rodziców mamy zdołaliśmy się urządzić i zaznaliśmy spokoju faktycznego. Jednak problemy wywołane dorastaniem w rodzinie dysfunkcyjnej dały o sobie szybko znać. Na etapie wejścia w nowe środowisko – środowisko studentów, trafiłem na trudności – nie każdy akceptował mój choleryczny, zimny charakter. Z kolei ja nie mogłem ulokować w nikim uczuć, chciałem, ale źle wybierałem: znerwicowana bulimiczka, niezdecydowana koleżanka z domu alkoholowego, romantyczna i totalnie platoniczna dziewczyna z wakacji. W końcu przypadkowo trafiłem na moją dawną przyjaciółkę z wakacji, postanowiliśmy zacząć się ze sobą spotykać. Była piękna i mądra, tak mi się wtedy wydawało – byłem chorobliwie zazdrosny, miałem problemy z zaakceptowaniem jej większego doświadczenia seksualnego, sam byłem sparaliżowany strachem przed odrzuceniem, przed zdradą z jej strony, nie potrafiłem też okazywać uczuć w pozytywny sposób, rozmawiać. Doprowadziło to do sytuacji, w której się pokłóciliśmy. Nie pamiętam niczego z tej kłótni, oprócz moich słów – „Jak ja mam być normalny, jak mam naturalnie się zachowywać, jak mam darzyć ludzi szacunkiem, jak mam kochać – skoro nikt mnie tego nie nauczył?”. Ona tego nie zrozumiała, rozstaliśmy się, ja wpadłem w depresję. Aż przyszło olśnienie… artykuł o DDA w jakimś tygodniku, nie pamiętam już czy to „Newsweek” czy „Polityka”. Znalazłem tam opis siebie, niektórych z moich problemów i powiązanie tego z alkoholem w domu, z kłótniami, z brakiem wzajemnego szacunku rodziców wobec siebie. Z nieustannym piciem ojca i z nieustanną kontrolą matki.

Co takiego musiało sie stać w Twoim zyciu, zebyś zaczął szukać pomocy?

Minęło pare miesięcy od „oświecenia”. Studiowałem, żyłem samotnie nie angażując się w żadne związki uczuciowe. Standardowe życie studenckie. Myślałem, że spokój, to że nie ma ojca w domu, sprawi że sam sobie poradzę z moim problemem. Pewnego dnia jednak wpadłem w histerię, nie pamiętam z jakiego powodu. Biegałem po domu, pokazałem mamie zbierane wcześniej przeze mnie artykuły o DDA, rzucałem się po ścianach, próbowałem okaleczyć (dość nieudolnie i bardziej chyba na pokaz niż rzeczywiście). Powiedziałem, że chcę pomocy. Mama zadzwoniła do znajomego psychiatry… tak zaczęła się moja droga zdrowienia.

Jak wygladało kiedyś Twoje życie, a jak wyglada ono dziś?

Chyba najlepiej opiszą mnie moje własne słowa z okresu przed rozpoczęciem terapii:
„Jestem na wieki skażony trucizną jakim było moje wychowanie. Bez miłości. Bez współczucia. Ciągłe oczekiwanie, że będę najlepszy. Stworzyli potwora, wyalienowanego, skrywającego pod maską pewności siebie emocje małego dziecka, którego największą potrzebą jest miłość i akceptacja. Ojciec… powierzchowny sukinsyn… kocham go… a on… a on ma mnie najpewniej w dupie, babcia… wieczna moralistka, mama… nigdy nie miała dla mnie czasu…. przeżyłem tyle związków… a żaden nie przyniósł spełnienia…. w normalnej roli… w normalnym życiu. W mych oczach kryje się świat smutku, którego nikomu nie życzę. Czemu mam cierpieć za to, że jestem taki jakim mnie ukształtowano? Czemu nie mogę przyciągać miłości i oddawać jej zdwojonej. Czemu wbijam sam sobie nóż w plecy, zabijając to co mogłoby być moim ukojeniem. Osoba która nigdy nie zaznała prawdziwej miłości pragnie jej tak rozpaczliwie, że zabija wszelkie próby które czynią inni by jej ją dać. Oto ja, w dwudziestym roku własnego życia. Patrzący w przyszłość ze strachem. Roztrzęsiony, niepewny siebie i ludzi, desperacko pragnący uczucia, małolat pozujacy na mężczyznę, niedojrzały emocjonalnie dekadent starający się być arbitrem elegancji i dobrego smaku.” Z obecnego punktu widzenia można powiedzieć, że to histeryczne zapiski neurotyka, przejaskrawione i egoistyczne. Nie akceptowałem siebie i nie potrafiłem akceptować pozytywnych uczuć we mnie i w drugim człowieku. Jak wygląda życie dziś? Jest inaczej, nie przeszedłem jeszcze terapii do końca, ale czuję się umiarkowanie dobrze. Zyskałem szerszą akceptację otoczenia, odnalazłem się w pewnej roli na uczelni, staram się wzbogacać zarówno moje życie emocjonalne, jak i społeczne i naukowe. Mam dziewczynę, która mnie kocha. Ja sam do końca nie wiem czy odwzajemniam to uczucie, jednakże wszystkie moje nieświadome reakcje na to wskazują. Jest to chyba najdojrzalszy związek jaki do tej pory stworzyłem. Zrozumienie, dobre pożycie intymne, dużo rozmów, dziewczyna wie, że się leczę. Oprócz tego w najbliższym czasie wyprowadzam się od matki, żałuję że z uwagi na studia nie mogę podjąć regularnej pracy i będę musiał żyć z alimentów ojca i tego co da mi matka. Ale w każdym bądź razie to kolejny krok do samodzielności i zwiększenia odpowiedzialności za siebie i własne życie.

Co chciałbyś powiedzieć komuś, kto jeszcze cierpi, waha się czy skorzystać z jakiejś pomocy?

Chciałbym zwrócić uwagę na dwie rzeczy. Po pierwsze, nawet pełne i faktyczne odcięcie się od alkoholika nie jest uzdrawiające, stwarza tylko dogodniejsze warunki sprzyjające rozpoczęciu psychoterapii czy to indywidualnej czy grupowej. Po drugie, trzeba pamiętać o tym, że każdy ma wolną wolę i tylko od niego zależy czy i w jaki sposób będzie starał się radzić sobie z problemem nerwicy jaką jest DDA, ale należy sobie równocześnie zdawać sprawę z tego, iż szukanie pomocy nie jest objawem słabości, ale właściwej siły – jest pierwszym etapem pokonywania patologii w sobie. Powodzenia!


Bartek