-Kiedy zauważyłaś, że jesteś DDA?
-Sama nie zauważyłam, że jestem DDA. Najpierw przez pomyłkę trafiłam do psychiatry, gdzie okazało się, że mam depresję. Ten skierował mnie do psychologa i właśnie tam okazało się, że mam cechy DDA. Zaczęło się od problemów małżeńskich. W kryzysie zaczęliśmy szukać pomocy, ale Mąż zamiast do poradni małżeńskiej zadzwonił do przychodni i tak poszliśmy nieświadomie do psychiatry… ale dobrze się stało, bo i tak musiałabym tam trafić, więc zaoszczędziłam sobie czasu…
-Co takiego musiało się stać w twoim życiu, żebyś zaczęła szukać pomocy?
-Jak wyżej wspomniałam problemy małżeńskie, ale nie tylko… nerwy, które nie pozwalały mi normalnie funkcjonować, złość bez powodu, agresja do rodziny… Stwierdziłam, że nie mogę tak żyć, że nie chcę już dłużej ranić swojego dziecka, męża i siebie też, bo naprawdę chciałam zrujnować swoje małżeństwo… Miałam za dużo miłości, takiej której nigdy nie zaznałam… to było jakby obce, nieszczere. Kłóciłam się z Mężem, złościłam na dziecko… Wreszcie powiedziałam sobie DOSC.
-Jak wyglądało kiedyś twoje życie, a jak wygląda ono dziś?
-Moje życie tak naprawdę zaczęło się kiedy poznałam swojego Męża. Poznałam miłość, czułość, dobro i dotyk… Nie taki zły dotyk, który poznałam też niestety jako dziecko, ale taki delikatny, nie krzywdzący… W domu rodzinnym ojciec alkoholik, bił matkę, która nigdy nie chciała "się zamknąć", ciągłe awantury, bicie, szarpanie za włosy, wyzwiska… Z takiego domu nie wychodzi się bez krzywdy, a jednak wydawało mi się, że jestem szczęśliwa u boku Męża… Smiałam się, pracowałam, urodziłam dziecko… i wtedy coś pękło… po 2 latach małżeństwa bez alkoholu, awantur i przemocy zaczęło coś mi przeszkadzać.
Teraz już 2 miesiące leczę depresję, nie kłócimy się, pracuję nad sobą i niedługo zaczynam terapię. moi rodzice już nie żyją, a rodzeństwo(siedmioro) powoli zaczyna odkrywać prawdę, którą staram się im przekazać. Bez żadnego oskarżania, bez litowania się, po prostu prawdę… Ciągle jeszcze słowa stoją mi w gardle, ale pomału zaczynam mówić. Nie jest lekko, ale idę do przodu.
-Co chciałabyś powiedzieć komuś, kto cierpi, waha się czy skorzystać z
pomocy?
-Nie warto było zwlekać, bo czas ucieka… Trzeba wreszcie wyciągnąć to szkło, które ugrzęzło w tej dawno już zabliźnionej ranie.
Ewa, lat 26, DDA