Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Alkoholizm – "rażenie" zza grobu ?

Przeglądasz 8 wpisów - od 1 do 8 (z 8)
  • Autor
    Wpisy
  • Desdichado
    Uczestnik
      Liczba postów: 3

      Dzień Dobry Wszystkim!
      Piszę do Was gdyż wydaje mi się że tylko tutaj mogę znaleźć jakieś wskazówki dotyczące rozwiązania trudnej sytuacji w mojej rodzinie. Nie jestem dzieckiem DDA. Dorastałem jednak w trudnej rodzinie gdzie musiałem wiele lat się opiekować się zaburzoną psychicznie matką. Mam 50 lat i od pięciu lat jestem w małżeństwie z wdową, żoną alkoholika. Pracuję za granicą i często niema mnie w domu. Moja żona jest urzędniczką i ma syna i córkę z pierwszego małżeństwa. Problem polega na tym , że moja Żona i jej dzieci we troje tworzą jakiś taki dziwny układ. Pasierbica ma 25 lat, pracuje i mieszka 200 km od nas , ma chłopaka od lat tego samego, tak więc Tam funkcjonuje zapewne zupełnie normalnie. Gdy przyjeżdża do domu zaczyna zachowywać się jak 15 letnia panna. wysypia się do 14 po południu, kręci nosem na znalezione w lodówce jedzenie, niczym się nie zajmuje tylko całymi dniami leży z laptopem. To jeszcze można zrozumieć. Ale co gorsza, od chwili gdy wprowadziłem się do domu Żony, czyli już od 6 lat nigdy nie odzywa się do mnie. Traktuje mnie jakbym nie istniał, jak powietrze. Pasierb, 24 lata , obecnie żonaty, mieszka z nami w domu. Całymi dniami wraz ze swoją żoną nie opuszcza swojego pokoju, nigdzie nie pracuje chociaż skończył dobre studia. Pasierb do mnie odzywa się bardzo rzadko. Jego żona pochodzi także z bardzo toksycznej rodziny, gdzie była przemoc domowa.Jest bardzo skryta, powiedziałbym że jest zawsze w jakimś takim napięciu. Moja żona traktuje mnie bardzo dobrze,i mamy w zasadzie bardzo dobry kontakt, dba o mnie i dobrze się rozumiemy. Sytuacja ta trwa, dopóki jesteśmy tylko my dwoje. Gdy pojawia się pasierb lub pasierbica, a nawet jakieś kwestie z nimi związane (np podjęta prze mnie kwestia braku pracy pasierba czy jego żony) natychmiast staje się jakaś inna. Zaczynam być werbalnie atakowany, fakty zostają przeinaczane,konfabulacje i pomówienia przedstawiane są za prawdę. Odnoszę wrażenie że moja Żona dąży do sytuacji żeby mnie spacyfikować , unicestwić mentalnie. Symptomatyczne jest to, że moja Żona i jej dzieci, nigdy, w żadnej sytuacji, nie używają słowa „przepraszam”. Moja rodzina już do nas nie przyjeżdża,gdyż nie najlepiej się u nas czują.

      Staram się jakoś znosić powyższą sytuację,ale kilka razy doszło pomiędzy mną i moją Żoną do bardzo ostrych scysji na powyższym tle, co teraz jest wyciągane aby mnie pognębić gdy poruszę jakiś niewygodny temat.

      Przypuszczam że sytuacja ta jest skutkiem poprzedniego małżeństwa z alkoholikiem , który już od lat nie żyje, a jednak swoją chorobą „razi” i rani jeszcze zza grobu osoby postronne, które go nawet nie znały.Myślę że jest jakiś wykształcony mechanizm obronny, ale przecież ja nastałem po śmierci męża alkoholika.. Proszę podpowiedzcie jak mamy sobie pomóc? Może ktoś ma jakieś doświadczenia związane z podobną kwestią?Z najserdeczniejszymi pozdrowieniami dla wszystkich czytających – Desdichado

      • Ten temat został zmodyfikowany , 3 miesięcy temu przez Desdichado.
      quaverr_
      Uczestnik
        Liczba postów: 3

        On tą chorobą nie razi zza grobu. Zaraził życie tym dzieciom jak je wychowywał. Nie mówienie słowa przepraszam jest typowe dla rodzin dysfunkcyjnych i tak naprawde cała reszta to skutki tego, że ich życie było oparte o huśtawki emocjonalne Ojca. Jeśli masz doczynienia z dda musisz zrozumieć ,że czasem nawet pomimo Twoich szczerych chęci nie będą w stanie Cię zaakceptować, mogą nawet okazywać chłód i agresywną postawę. Sam mam w sumie miałem w poważaniu partnerkę ojca tak bardzo jak mogłem mieć żeby jej nie.kbrażać. Taka reakcja obronna na nową, nieznaną sytuację. Nawet dzieci z dobrych rodzin mają ogromne problemy z odnalezieniem się w nowych małżeństwach, i bywają nieprzyjemne dla nowych partnerów rodziców, a co dopiero dda. Jeśli chodzi o żonę to chyba naturalne, że w ostrzejszych dyskusjach zawsze staje w obronie własnych dzieci, może nawet przywołujesz wtedy jakieś flashbacki sytuacji , kiedy w trójkę zawiązywali sojusz przeciwko pijanemu ojcu.

        Nie zazdroszczę Ci, to musi być frustrujące, jeśli jesteś w stosunku do nich w porządku, to dziwne ,że aż tak wprost okazują Tobie obojętność.

        Tyle ode mnie, sam jestem dda, więc nie będę dawał Ci porad życiowych.

        • Ta odpowiedź została zmodyfikowana , 3 miesięcy temu przez quaverr_.
        • Ta odpowiedź została zmodyfikowana , 3 miesięcy temu przez quaverr_.
        • Ta odpowiedź została zmodyfikowana , 3 miesięcy temu przez quaverr_.
        Alizee
        Uczestnik
          Liczba postów: 409

          Często samotne matki próbują wynagrodzić dzieciom jakieś wyimaginowane krzywdy z powodu braku ojca, alkoholizmu ojca czym często robią im tylko większą krzywdę. Sama często tak robiłam i czasem nadal pewnie robię gdzieś podświadomie. Nie daj boże mój partner powie coś nie tak na temat mojego synka to już się we mnie gotuje chociaż wiem, że chce dobrze..Często jest tak, że to kobieta bierze na siebie całą winę za rozpad związku i pozbawienie swoich dzieci ojca. Chociaż może być tak, że nie ma w tym żadnej jej winy. Ciężko jest stworzyć udany związek w takiej sytuacji trzeba dużo pracy nad sobą i być tego świadomym.

          Desdichado
          Uczestnik
            Liczba postów: 3

            Bardzo dziękuję za Wasze posty Alizee i quaverr_s, a raczej za podpowiedzi.wsze uwagi bardzo mi pomogły! Opisuję moją sytuację ponieważ wydaje się być dosyć nietypowa.Zmarły maż mojej Żony miał dobrze funkcjonującą ( do czasu..) firmę budowlaną, był zadbany, w domu było nawet bogato. Chyba do dzisiaj poza najbliższą rodziną nie wie ze pił.Gdy wpadał w ciąg – był to wyjazd na wczasy albo służbowo. Firma prowadziła wiele budów w różnych miast więc małżonek móg być wszędzie i nigdzie.w tym czasie firmę prowadził jego brat. W domu nie było przemocy fizycznej, ale były dziwne akcje..np mężulo wyjeżdżał na rowerze po czym znikał..za dwa dni znajdowano rower..za pięć mężulo wracał rozbawiony do domu z , flaszeczką w kieszeni.wspólne spędzanie czasu z rodziną zamieniało się w kombinowanie i szukanie pretekstu gdzie by się tu napić..zaczynało się od piwa a jak kończyło to dokładnie nie wiadomo , bo nagle mężulo znikał.Jeżeli chodzi o opiekę nad dziećmi wyglądało to mniej więcej tak samo.Jakimś cudem był w tym czasie w stanie jednak ciągnąć firmę przez długie lata i postawił całą rodzinę finansowo na nogi. Próbował walczyć z nałogiem, i miał nawet kilkuletnie okresy nie picia. Jednak skończył tak , że raz wypił o jedne pół litra za dużo i wysiadło mu serce. Moja Żona też chodziła na terapię , tam jej doradzili żeby nigdy nie kryła męża i zawsze mówiła dzieciom prawdę. W sumie dobrze.. traktowała męża dosyć bezlitośnie jak opowiadała. Np gdy groził samobójstwem , kupiła mu solidny powróz na targu.Ponoć ten człowiek miał jakieś tzw skoki w bok. Mojej Żony to nie wzruszało..dobrze byłoby aby sobie jakaś wzięła.Byłby święty spokój ( cytuje jej słowa).Tak sobie teraz myślę, że takie jej podejście podejście było zbyt surowe.. bo człowiek ten jednak pewnie zwyczajnie po ludzku cierpiał, był traktowany per noga. Żadnej litości, żadnego względu na to co czuje? Pijak..alkoholik..sam sobie winny! Ma znaleźć się na dnie..to się w końcu i znalazł. Mieszanka napojów energetycznych, lekarstw i alkoholu zrobiły swoje.
            Pozostała sytuacja jak wyżej..Gdy poznałem swoją Żonę widziałem w niej kobietę ogarniętą i zaradną a także przedsiębiorczą. Przy tym osobę zdolna do miłości. Pomyślałem ze skoro tyle przeszła w życiu to mnie doceni. Niestety wychodzi na to, że z biegiem czasu Żona coraz częściej widzi we mnie męża nieboszczyka i tak też zaczyna mnie traktować. Kłopoty z dziećmi widziałem, ale myślałem ze w końcu wydorośleją a fochy nastolatki przeminą. Później ich zachowanie zacząłem postrzegać jako lenistwo i brak kultury osobistej..To że Żona ich broni traktowałem jako naturalne, jednak zaniepokoił mnie brak możliwości poruszania pewnych kwestii rodzinnych, jej bierność wobec wyskoków jej pociech. Bardzo surowe osądzanie i traktowanie mojej..także jak się dzisiaj dowiedziałem po części dysfunkcyjnej rodziny, a popuszczanie we wszystkim własnym dzieciom.Dziwiło mnie, dlaczego raz jestem wg mojej Żony OK, a za jakiś czas zostawałem niemalże zmieszany z błotem, praktycznie bez powodu. Moje pytania kwitowane w tej kwestii były zdziwieniem, jakoby nic takiego nie zaszło..jakieś tam drobne sprawy.
            Najprościej byłoby wycofać się z tej sytuacji.. ale ja kocham moją Żonę , a teraz, dzięki Waszym postom zaczynam rozumieć całą tą skomplikowaną sytuację.Poza tym mam już 50 lat..w tym wieku nie zaczyna się życia od nowa. Najgorsze jest to , że ja sam zaczynam przesiąkać tym czymś.. chodzę w poczuciu winy , zaczynam obawiać się ataku ze strony najbliższych i inne takie tam paranoje. Tak więc jak widać teraz tworzymy już rodzinę w pełni dysfunkcyjną. Mamy swój temat tabu, za chwilę będziemy mieli swoje tajemnice, bo ja chyba zacznę ciułać kasę w tajemnicy przed Żoną, żebym na starość nie został dziadem.Moje pierwsze małżeństwo było bardzo ok..do czasu az pewnego razu , zaraz po powrocie znalazłem na stole wezwanie na sprawę rozwodową, w tym czasie byłem już finansowo goły, żona miała następcę , a trzy dni później , zrobiła ze mnie w sądzie bydlaka, tak więc dowalili mi jeszcze alimenty na dzieci, (dobrze ze nie na nia samą). Za prawdę powiadam wam. Nie było to łatwe przeżycie i nie chcę powtórki.Zaczynam mysleć że dzieci mojej Żony mogą stanowić dla mnie zagrożenie i ustawić ją przeciwko mnie. Tak wiec Najmilsi, macie teraz dosyć pełny obraz sytuacji. Na razie jestem jeszcze Maladze, ale wiosną gdy wrócę do Polski , chyba jednak zajrzę do jakiegoś terapeuty..obym trafił na mądrego.Rozpisałem się..ale także poniekąd Pro Publico Bono :)..żeby ludzie dla których problem alkoholizmu i DDA jest czymś nowym, którzy może nawet przypadkiem zajrzą na forum zrozumieli, jak takie przejścia mogą komplikować życie nie tylko samym bezpośrednio tym dotkniętym..ale także wszystkim innym. Może sami będą lepiej rozumieć takie osoby.. Jeszcze raz dziękuję i najserdeczniej pozdrawiam wszystkich odwiedzających to forum! Desdichado

            truskawek
            Uczestnik
              Liczba postów: 581

              Niestety wychodzi na to, że z biegiem czasu Żona coraz częściej widzi we mnie męża nieboszczyka i tak też zaczyna mnie traktować.

              Najgorsze jest to , że ja sam zaczynam przesiąkać tym czymś.. chodzę w poczuciu winy , zaczynam obawiać się ataku ze strony najbliższych i inne takie tam paranoje. Tak więc jak widać teraz tworzymy już rodzinę w pełni dysfunkcyjną.

              Cześć, zrobiło na mnie wielkie wrażenie jak to widzisz i że piszesz o tym wprost, bardzo mnie taka szczerość pokrzepiła. Dzięki że się tym podzieliłeś!

              Nie zdążyłem napisać wcześniej, ale jak powiedziałeś, że sam pochodzisz z rodziny, gdzie nie było miejsca na opiekę nad tobą, to było mi to to bliskie. W moim domu nie było alkoholu, a jak poszedłem na terapię DDA, to okazało się, że jako DDD mam te same problemy co dzieci alkoholików i to samo się z tym robi. Poczułem też nieufność i złość, że to niby jej były mąż zza grobu coś robi, a przecież oboje jakoś wychowywali dzieci, a nie tylko on (oczywiście zły, a ona dobra).

              Ale teraz czuję się spokojniej. To ty i twoja żona budujecie swój związek, od was zależy jak on wygląda. Wchodzicie w swoje role, jakie doskonale znacie zapewne z dzieciństwa (ty z twojego, a ona pewnie ze swojego). To jest automatyczne, ale nie jest to fatum i nie musi tak zostać. Pierwszy krok żeby to zmienić to w ogóle zobaczyć, że jest problem, i ty to doskonale widzisz. Alkohol ani przemoc fizyczna wcale nie są konieczne żeby zbudować dysfunkcyjną rodzinę. Kluczowe jest przemilczanie, wstyd, przemoc psychiczna, załatwianie swoich potrzeb manipulacjami a nie wprost, obwinianie kogoś zamiast brania odpowiedzialności za siebie itp. – ja to znam ze swojego domu.

              Czy sprawdzałeś już listę cech DDA, żeby się zorientować co w ten związek wnosisz od siebie?

              Desdichado
              Uczestnik
                Liczba postów: 3

                Dzięki Truskawku za dobre słowa!
                Od kilku dni czytam forum i trochę mi było wstyd, że zawracam Wam głowę swoimi sprawami. Na tle tego co przeczytałem, moje kłopoty wydają się być wręcz śmieszne..Ale jednak sprawa jest poważna, gdyż nasza rodzina nie funkcjonuje normalnie, a wkrótce mogą pojawić się dzieci które w takiej na pół dysfunkcyjnej rodzinie będą dorastać..Temat DDA do niedawna był mi całkowicie obcy, chociaż moja Żona wspominała coś o tym, ale raczej zdawkowo.Tak więc i ja w ten sposób przechodziłem obok tych kwestii..Niemniej zauważałem że w naszej rodzinie dzieją się dziwne rzeczy.. ja nie potrafiłem dotrzeć do źródła problemu. Teraz, dzięki Wam, już uchwyciłem już pierwszą niteczkę z tego kłębka. od kilku dni wracam wspomnieniami do dni mojego dzieciństwa, teraz widzę ile spraw realnie wypierałem ze świadomości. Ile tamte lata niosły wstydu, lęku i poczucia mojej winy..doszedłem do wniosku ze pomimo wieku i odniesieniu jednak kilku sukcesów życiowych.. stale na samym dnie mnie czai się STRACH, brak pewności siebie..A wiele rzeczy to tylko udowadnianie sobie że sobie radzę. Stale gdzieś w tle poszukiwanie akceptacji u innych ludzi.Nie mam żadnych przyjaciół, źle czuję się w większej grupie, typu zabawa sylwestrowa..Właściwie nikomu nie ufam..Wszystko zatem jest jasne, Moi Drodzy.Piszę o sobie..chociaż obiecywałem sobie ze nie będę :), ale żeby leczyć innych należy wpierw uleczyć siebie samego. Wtedy dopiero istnieje realna szansa ujrzenie spraw takimi jakimi one w rzeczywistości one są.. Wiosną postaram się zajrzeć na jakimś mityng DDA. Z całą pewnością poznam wielu fajnych ludzi, a może i przyjaciół..i dowiem się czegoś mądrego.Nie mogę zamykać się tylko w gronie najbliższej rodziny.. No cóż..fajnie napisałem..a jak będzie to czas pokaże..Wiele szczytnych planów już miałem..a wychodziło jak zawsze..
                Z pozdrowieniami dla wszystkich odwiedzających forum – Desdichado

                Nieomylna01
                Uczestnik
                  Liczba postów: 398

                  Witaj  ! Mam na imię Beata , jestem dda,Dla czego dopiero na wiosnę zajrzysz na miting ? Dla czego chcesz czekać ze swoim życiem do wiosny ?

                  truskawek
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 581

                    Z całą pewnością poznam wielu fajnych ludzi, a może i przyjaciół..i dowiem się czegoś mądrego.Nie mogę zamykać się tylko w gronie najbliższej rodziny.. No cóż..fajnie napisałem..a jak będzie to czas pokaże..Wiele szczytnych planów już miałem..a wychodziło jak zawsze..

                    Czuję tę samą wątpliwość co Beata. Słyszę, że jest ci źle, a nawet nazwałeś swoją rodzinę dysfunkcyjną, ale znosisz to i wygląda na to, że nadal chcesz znosić, tylko teraz już zupełnie świadomie, bo już się uspokoiłeś (nie wiem jak jest rzeczywiście, ale ja to tak odbieram). Świetnie rozumiem tę strategię na przeczekanie, jest mi bardzo bliska i naturalna, ale to jest strategia DDD, więc ona tylko podtrzymuje dysfunkcję. To jest twój własny wkład w to, jak ta rodzina działa – nie żony ani dzieci. I tylko na ten kawałek masz naprawdę wpływ.

                    Na terapii nie dowiedziałem się wiele mądrego. Owszem, trochę nowych rzeczy usłyszałem, ale mógłbym je streścić w jednym dłuższym wpisie. Najważniejsze było to, że mogłem zastosować to w swoim życiu i z innymi ludźmi w grupie. I to od razu, a nie kiedyś tam, być może… I nie „szczytne” zmiany (słyszę w tym, że wstydzisz się siebie jaki jesteś), tylko realne i takie, jakie sobie sam wybrałem.

                    Jak najbardziej możesz się zamykać w gronie rodziny – no bo kto niby może ci tego zabronić, jeśli tak właśnie wybierzesz? To jest trochę inne myślenie, którego się nauczyłem. Zamiast ciągle sprawdzać co mogę, a czego mi nie wolno, staram się sprawdzać co czuję, czego chcę i na co jestem gotowy. Różnica w przeżywaniu jest dla mnie zasadnicza.

                    Wcale się nie dziwię, ze się wstydzisz zawracaniem głowy innym. Ale ja tu zaglądam, bo mam taką potrzebę, to mój wybór, nikt mi nie kazał. I wiadomo czego to forum dotyczy, więc sam wybrałem to, o czym chcę posłuchać. Twoje problemy mnie poruszyły na tyle, że chciałem ci coś od siebie napisać. Rozumiem twój strach, wstyd i wycofywanie się, a nawet bagatelizowanie, bo sam to przeżywam i znam. Pisz jeśli zechcesz, tu jest właśnie na to miejsce.

                  Przeglądasz 8 wpisów - od 1 do 8 (z 8)
                  • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.