Witamy › Fora › Rozmowy DDA/DDD › Autoterapia
-
AutorWpisy
-
Chciałbym zapytać, czy jest ktoś na tym forum, kto nie korzystał z usług terapeutów, albo korzystał i były mało skuteczne i postanowił "podreperować" się sam? Oczywiście interesuje mnie, na ile takie działania autoterapeutyczne dały zadowalające efekty.
Będę wdzięczny za odpowiedzi i jakieś wskazówki.Przez długi czas prowadziłam zeszyt, w którym opisywałam swoje problemy za każdym razem, gdy byłam w dołku, terapeutka mi to poleciła, jednocześnie chodziłam na terapię grupową. Mówiła, że za każdym razem, gdy czujemy się źle, mamy jakiś problem. Opisywałam swoje uczucia, odkrywałam swoje negatywne przekonania a na końcu pisałam afirmacje, które powtarzałam tak długo, aż w nie uwierzyłam. Pomagało. A.Ellis opisuje takie ,,zabiegi" w swoich książkach. Teraz mi się nie chce pisać.
Ja próbowałem na początku, ale nie bardzo wyszło. Na każdego chyba inne rzeczy działają, różnie tu ludzi piszą jak czytałłem posty. Niektórym wystarczy forum, innym książki a inni potrzebują terapii. Ja ci napiszę, że u mnie stosuję "autoterapię" cały czas, mimo tego ze regularnie chodzę do psychoterapeutki. Ta " autoterapia" w moim przypadku to niestety ucieczka, tworzę w głowie własne koncepcje siebie i świata, bo boje się relacji i kontaktu i mimo ze jestem na terapii to tak do końca mnie tam nie ma. Mogę się łatwo oszukiwać w tym swoim swiecie, bo nie ma nikogo , kto by zweryfikował te "prawdy". Chodzi mi o to, ze to zależy jaką masz motywację – albo naprawdę chcesz sobie pomóc, albo nie wychodzisz z ukrycia zn powodu lęku i szukasz czegoś co cię uzdrowi, a tak naprawdę to moze byc kolejna ucieczka.
Tak naprawdę cały proces "zdrowienia" to autoterapia. To my musimy zrozumieć, "dotknąć" tych wszystkich emocji. Pomoc z zewnątrz to ułatwia.
Ale jak by się tak ostro wziąć za siebie, ciężko i systematycznie pracować nad sobą, to by się wyszło na prostą, ale nam się nie chce (mi przynajmniej):)
Nie mogę się pogodzić z tym, że bez pomocy z zewnątrz się nie da. Musi być jakiś sposób. Pytam, bo po pierwsze: męczą mnie dojazdy na terapię (1,5 godziny w jedną stronę), po drugie – w ośrodku pracują same kobiety, a po trzecie – godzinna sesja u terapeuty mężczyzny kosztuje 100 zł, a to dla mnie – jak na razie – cena zaporowa.
Ależ oczywiście, że się da, nie wierzę w to, że terapia to jedyna dobra droga. Kiedyś nie było terapeutów i ludzie jakoś inaczej sobie radzili. Acz moim zdaniem taka totalna autoterapia to rodzaj cudu, dlatego, że trzebaby spojrzeć na siebie niejako z boku i serio powiedzieć sobie, co o sobie myślimy, ale co wbrew temu byśmy chcieli. Oraz postanowić, że na przykład od dziś ani jednego neurotycznego wycofania,ani jednego usprawiedliwienia, tylko przeżywanie i ew. wyciąganie wniosków. Zycie w sposób naturalny, z akceptacją każdego przypadku niepewności i niewiedzy. A następnie krok po kroku radzić sobie z uczuciami zgoła odmiennymi od tych poznanych dogłębnie. Smutek, żal, złość, to jest to co znamy. A uczucia spokoju i radości? Do tego trzeba się przyzwyczaić. Z ludźmi jest po prostu lżej, choć nie na początku. Na początku jest zajebiście wielka nieufność, że się tak literacko wyrażę. Ale kiedyś napięcie sięga zenitu, kiedyś kończą się neurotyczne wytłumaczenia i oszustwa, masz serdecznie dosyć,wisi Ci,co tam inni, i mówisz,co
Ci leży na wątróbce. Już nie musisz sobie wmawiać czy tam afirmować, że masz ładne oczy a dzisiaj będzie piękny dzień, bo na temat oczu możesz usłyszeć coś od innych ludzi. Pozytywnego – to super, nie – też super, bo możesz wreszcie mieć komfort dystansu do opinii innych. Bo ile ludzi, tyle opinii. A w naszych głowach są wszystkie opcje, wszystko, co możemy usłyszeć-zazwyczaj negatywne, bo pozytywne mają, hehe, na pewno "drugie dno";) Po co trzymać w głowie myśli, które dręczą,a nie jesteśmy pewni,co jest prawdą, jak możemy posłuchać od innych ich prawd,refleksji,zdań, nasycić się nimi i być wolnymi od neurotycznych wyobrażeń. To nasycenie opiniami przechodzi w końcu w chęć bycia samodzielnym i niezależnym. Niezależnym od własnego krytyka, od miliona okoliczności, które zazwyczaj neurotykowi zabraniają wyjść na dwór.Wiesz jak jesteś silny silna,bystra i jesteś dobrym analitykiem to sama sobie pomożesz. Jeżeli nie to są psycholodzy w różnych placówkach,którzy są bezpłatni tylko,że ich skuteczność może się okazać beznadziejna. Jednak Ci co biorą za to kasę też nie są rewelacyjni. Moim zdaniem jeżeli Ci zależy na terpii to bedziesz jezdzil jezdzila te 1,5 w jedną stronę,ale jeszeli nie to muisz sonie poradzic sam sama,
Torquemado a ile już lat korzystasz z usług terapeuty? Autoterapia, hmmm kiedyś próbowała i nawet mi wyszło cos tam sie przydało ale stosowałam objawowo tzn. lęk społeczny = różne techniki nie powiem pomogło na chwilę, bo przyczyna była zupełnie inna. Natomiast jeżeli ma sie juz jakieś podstawy to też wychodze z założenia ze czas zrezygnować z usług terapeuty. Terapia jest dość wygodną formą, ale moim zdaniem może również uzależniać tzn. może doprowadzić do tego że sami bez terapii nie będziemy mogli normalnie funkcjonować.
Obecnie nie korzystam z żadnej terapii, przestałem jakiś czas temu, a chodziłem na terapię indywidualną około roku. Ja raczej nie obawiam się, że uzależnię się od terapii, zawsze widziałem w tym środek do celu, a nie cel sam w sobie, a terapeutę postrzegałem jako narzędzie, a nie jakiegoś przyjaciela czy guru.Obecnie nie mam warunków, aby korzystać z usług terapety, a, że czuję się sam ze sobą dość kiepsko, to chciałem coś na to poradzić i stąd mój wątek.
-
AutorWpisy
- Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.