Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Brak znajomych

Otagowane: ,

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 26)
  • Autor
    Wpisy
  • Klara1357
    Uczestnik
      Liczba postów: 11

      Cześć, zdecydowałam się założyć konto, ponieważ już sobie nie radzę z niektórymi emocjami. Od prawie roku uczęszczam na terapię, ale ostatnio mam wrażenie, że tylko się cofam. Kiedyś miałam grono znajomych, z którymi dobrze mi szły rozmowy, były powierzchowne, dużo żartowałam, byłam osobą bardzo towarzyską, dbałam o to, żeby każdy czuł się dobrze w moim towarzystwie. Straciłam tamto towarzystwo, ponieważ było to wspólne towarzystwo moje i mojego byłego partnera. Po zerwaniu woleli spotykać się z nim. Byli to sami mężczyźni, więc stwierdziłam, że po prostu zwyciężyła męska solidarność. Podczas terapii doszłam jednak do wniosku, że nie zawiązałam głębszej relacji z żadnym z nich, nigdy nie mówiłam za bardzo o sobie, o swoich problemach. Zawsze zgrywam idealną osobę, bez wad. Zaczęłam więc teraz zachowywać się inaczej. Długo z nowym partnerem zmagaliśmy się z brakiem znajomych, zaczęliśmy być wręcz zdesperowani, bardzo chcieliśmy oboje, aby wszyscy nas lubili. Zaczęliśmy spotykać się z jedną parą, przy której zawsze coś dziwnego się działo, coś odwalałam na spotkaniach. Jednak jakoś się nie zrazili, stwierdziliśmy, że spędzimy razem sylwestra. W weekend jednak spotkaliśmy się z tą i jeszcze jedną parą. Wcześniej miałam konflikt z partnerem i jakoś tak wyszło, że zaczęłam na niego narzekać, opowiadać wszystko, co mi leżało na sercu. Wszyscy też go zaczęli krytykować. On powiedział, że słabo się zachowywał, ale stara się zmienić i pracuje nad sobą. Nie ma do mnie pretensji, chociaż ja bardzo źle się czuję, że mówiłam o nim negatywnie. Najgorsze jest to, że teraz te pary nie chcą z nami już spędzać sylwestra, napisali, że muszą się nad tym zastanowić, ale nie podali przyczyny. Nie wiem, czy to dlatego, że za dużo opoweidzialam, że się żaliłam, czy w ogóle że jestem jakas powalona. Tak bardzo staraliśmy się poznać ludzi, byliśmy tak zdesperowani, a teraz kolejni nas opuszczają.

      rasputnik
      Uczestnik
        Liczba postów: 50

        Nie wiem jakie są ogólnie przyjęte standardy, ale jeśli bliska mi osoba zaczęła by gdzieś za moimi plecami wylewać swoje frustracje na mój temat albo np obgadywać moją rodzinę to czuł bym się z tym niefajnie. Zwłaszcza jeśli robiła by to wobec naszych wspólnych znajomych, bez mojej wiedzy. Moim zdaniem to po prostu nieuczciwe zachowanie.

        Od drugiej strony (tzn z perspektywy tej pary z którą chcecie się przyjaźnić) też chyba nie wygląda to dobrze – mamy znajomość w parach, a tu tymczasem dziewczyna zaczyna obsmarowywać swojego faceta. Jak się mają później zachować gdy spotkacie się w pełnym składzie – udawać że niczego nie było? Mówić o tym w ogóle czy nie? Czy może Ty i ta para macie 'wspólny  sekret’ w który jednak Twój facet nie będzie wtajemniczony? Wg mnie tu już zaufanie zostało podważone i też nie dziwię się że nie chcą w tym brać udziału.

        Jakubek
        Uczestnik
          Liczba postów: 931

          Zastanawiam się, dlaczego tak desperacko poszukujecie ludzi? Nie czujecie się dobrze, gdy jesteście sami? Inni ludzie zwykle są dodatkiem do udanego związku. Może warto przyjrzeć się temu, co dzieje się między Wami.

          Może oboje jesteście samotnikami, którzy się spotkali? Pytanie, czy Wasza samotność jest z wyboru, czy z nieumiejetności tworzenia relacji? Czy przed spotkaniem mieliście własne kręgi znajomych? Wydaje się, że raczej wstąpiłaś w męski krąg znajomych byłego partnera i ten krąg odszedł wraz z nim. Zresztą, sama twierdzisz, że były to powierzchowne rozmowy.

          Te obecne pary, które wraz z Tobą krytykowały obecnego partnera, też nie wydają się w porządku. Pewnie spostrzegły się, że wciąga je cudzy konflikt. Może nawet odezwały się jakieś ich własne utajone konflikty.

          Coś ewidentnie „nie gra” między Wami. Musicie to rozwiązać we dwoje, a nie podczas spotkan towarzyskich. Chyba, że dochodzi do jakiejś przemocy i wtedy potrzeba interwencji z zewnątrz.

          Nie piszesz, czy jesteś dda. Osoby dda mają ogromne trudności w zbudowaniu udanych związków. Wymaga to dużo pracy własnej i wspólnej. Może jeszcze za mało tej pracy? A ludzie pojawia się później. Do dwojga szczęśliwych ludzi znajomi sami będą się zgłaszać.

           

           

          aktywny187
          Uczestnik
            Liczba postów: 87

            „dbałam o to, żeby każdy czuł się dobrze w moim towarzystwie.”

            To nie możliwe 🙆… Nie ma nic złego jak troszczymy się o innych….

            Problem w tym, że przesadzamy i zapominamy o sobie… Najpierw uszczesliw siebie, a dopiero innych… Przynajmniej zawsze jedna osoba wyjdzie zadowolona Ty sama…. 😁

            ” Po zerwaniu woleli spotykać się z nim.”

            Nie wiadomo…, może są w związku a partnerki mogą być zazdrosne….

            A po tym każdy sam ma swoje problemy…. Nie wiadomo co powiedział twój były….

            Taka śmieszka z Ciebie rozweselić, opiekować się kim.. rozładować atmosferę…. . może tak było w domu rodzinnym… Zostałaś tak wyuczona…..

             

            „bardzo chcieliśmy oboje, aby wszyscy nas lubili.”

            Katastrofa…. Wychodzi brak akceptacji do siebie….

            „zaczęłam na niego narzekać, opowiadać wszystko, co mi leżało na sercu. Wszyscy też go zaczęli krytykować.”

            Masz prawo krytykować, ale lepiej nie robić tego publicznie…. Co jest w rodzine, związku  powinno w nim zostać… Ewentualnie można zapytać się o radę… Ale powinna to być ZAUFANA Osoba….

            ” w ogóle że jestem jakas powalona”

            Nie prawda, możesz zachowywać się niepoprawnie, tak że konsekwencje są bolesne…..smutek, ból..,

            To niestety niezaspokojone potrzeby z dzieciństwa… zrozumienia, życzliwości, akceptacji, uznania, docenienia….

            Tym się różnie człowiek dorosły od dziecka… Dziecko czeka że je ktoś pochwali, doceni… Człowiek dorosły zdrowy emocjonalnie to po prostu robi…. I wydaje mu się, że tak powinno być…

            Ma poprostu taki nawyk w sobie…

            Główne źródło zaspokojenia Twoich potrzeb zawsze powinno być w Tobie…. A inni ludzie są tylko małym potwierdzeniem, że zasługujesz na szacunek….

             

            To idzie prosto udowodnić…. 😁

            Wyobraź sobie, że ja Ci powiem

            „Jaka ty jesteś inteligentna, mądra, wspaniała, fajnie spędza się z Tobą czas….”

            Pewnie poczujesz radość…. Czy ja ją spowodowalem ?

            Nie ja, to TY SAMA, tak sobie powtarzasz, wierzysz w to zaczynasz „widzieć” w otaczającej rzeczywistości, że tak faktycznie jest…

            Ja Ci powiem tylko raz, a ty chodzisz i powtarzasz sobie w głowie to 1000 razy…😁.

            I dla tego zaczynasz czuć spełnienie…

             

             

            • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, 4 miesięcy temu przez aktywny187.
            • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, 4 miesięcy temu przez aktywny187.
            Klara1357
            Uczestnik
              Liczba postów: 11

              On przy tym był. Czuję się okropnie, że poruszyłam nasze prywatne tematy. Mamy ostatnio kryzys, czuję, że jestem w tym sama. Przed spotkaniem on cały czas chodził zirytowany, przerzucał na mnie swój stres. A ja każdą emocję chłonę jak gąbka. Nie jestem w stanie się odciąć. Pracuję nad tym i dalej nie wychodzi. Nie mam nikogo, komu mogłabym się wyżalić i w końcu te emocje uciekły. Bardzo mi głupio. Mój partner nie ma mi tego za źle, przyjął wszystko, powiedział wszystkim, że tak, beznadziejnie się kiedyś zachowywał. Myślę, że zaczęłam wyciągać wszystko, bo był tam jego kolega, z którym się spotykał parę lat temu, kiedy mnie ranił i to przywróciło moje bolesne wspomnienia. Wiem, że nie ma wytłumaczenia na moje zachowanie. Po prostu chciałam wyrzucić z siebie wstyd.

              • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, 4 miesięcy temu przez Klara1357.
              Klara1357
              Uczestnik
                Liczba postów: 11

                Tak, jestem dda, mam problemy nie tylko w budowaniu związków ale i znajomości. Mój partner jest ddd, obojeamy problemy.

                Wczesniejszy związek wziął się z przyjaźni. Stworzyliśmy razem krąg znajomych na studiach, z jednym z tych kolegów zaczęłam się spotykać. Rozmawiałam powierzchownie właśnie żeby nie wywalać swoich problemów. Teraz czuję, że robiłam dobrze, bo przynajmniej wszystko się ze mnie nie wylewało. Teraz chciałam powiedzieć coś więcej o sobie, nie sądziłam, że krąg trzech par to już za duża grupa. Jak tylko zaczęłam mówić, to już wylało się ze mnie wszystko.

                Jesteśmy samotnikami z powodu nieumiejętności nawiązywania relacji, nie z wyboru. Podczas terapii stwierdziłam, że jestem już gotowa na budowanie przyjaźni, więc zaczęliśmy soe spotykać ze znajomymi parami. A tylko spaliłam za sobą kolejne mosty.

                Klara1357
                Uczestnik
                  Liczba postów: 11

                  Aktywny187, masz rację, tak powinno być, ale nie mam zaufanej osoby, myślałam, że podejmując jakiś prywatny temat, ci ludzie staną się zaufani. Chyba liczyłam szybko na to, że ktoś powie „macie kryzys, ale wszystko będzie dobrze, wszystko się ułoży”. Okazało się, że reakcja była inna. Mój błąd. Już zaczynam wątpić, że uda mi się polepszyć moje poczucie wartości. Widzę tylko powierzchowne rzeczy, ale poczucie wartości na zasadzie ” Po prostu jestem wartościowym człowiekiem” nie pojawia się.

                  aktywny187
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 87

                    „Czuję się okropnie, że poruszyłam nasze prywatne tematy.”

                    To uczucie minie, tak jak każde…

                    Jesteś człowiekiem, i dla tego popełniamy błędy… Niby nic złego nie jest w tym, że się mówi innym o swoich problemach… Problem w tym, że to co powiesz ktoś kiedy może wykorzystać kiedyś przeciw waszemu związkowi… Nigdy nie wiadomo, jakie ktoś ma intencje… Czy nie jest to falszywy przyjaciel…

                     

                    „A ja każdą emocję chłonę jak gąbka. Nie jestem w stanie się odciąć. Pracuję nad tym i dalej nie wychodzi. Nie mam nikogo, komu mogłabym się wyżalić i w końcu te emocje uciekły.”

                    Ja Cię rozumiem, kiedyś sam tak miałem. Myślałem, że ludzie są dobrzy i mili… Tak, tacy są, ale czasem są wredni…

                     

                    ” Nie mam nikogo, komu mogłabym się wyżalić”

                    Ale tak naprawdę chodzisz na terapię np indywidualną?

                    Czy o wszystkim rozmawiasz, a może nie chodzisz?

                    Że znajomych ludzie nigdy nie zrobisz dla siebie grupy terapeutycznej…. Zapomnij…

                    Po ranisz innych ludzi i samą siebie… Po oni nie wiedzą o co chodzi…. Spotykają się po to aby pogadać o głupotach, pośmiać się a nie roztrząsać jakieś wydarzenie sprzed kilku lat….

                    Poza tym potrzeba co najmniej z dwóch psychologów na spotkaniu, aby pokierować, panować nad tym co się dzieje, nazwać to, pilnować granic…

                    „Po prostu chciałam wyrzucić z siebie wstyd.”

                    A może to nie był wstyd, a złość na partnera….
                    Wiesz po czym po czym poznać, że ktoś obgaduje Ciebie, bo sam obgaduje innych…. Smutne, ale prawdziwe…

                    „Aktywny187, masz rację, tak powinno być, ale nie mam zaufanej osoby,”

                     

                    Ja nie mam racji, nigdy nie napisze PRAWDY, tylko  napisze SWOJĄ SUBIEKTYWNĄ OPINIE !!! ….

                     

                    A w związku z tym czasami się mylę…. A tym bardziej pisanie o życiu, zachowaniu kogoś jest bardzo problematyczne…. Dlatego że nigdy nie weznę odpowiedzialności za Twoje życie…

                    Biorę odpowiedzialnosc za to co napisze, ale nie za to jak Ty to zrozumiesz, jakie wywoła to w Tobie emocje… I co gorsza jakie mogą być konsekwencje…., jeśli uwierzysz w to co napisze…. 😁

                    Jak nie masz zaufanej osoby?

                    Powinnaś iść na terapię indywidualną….

                    „Chyba liczyłam szybko na to, że ktoś powie „macie kryzys, ale wszystko będzie dobrze, wszystko się ułoży. Okazało się, że reakcja była inna. Mój błąd..”

                    Ze spotkania przyjaciół, nie zrobisz grupy terapeutycznej…., bo to jest nie możliwe…., bo wszyscy nie wiedzą o co chodzi…..I nie każdy chce w tym uczestniczyć…. 😁

                     

                    „Już zaczynam wątpić, że uda mi się polepszyć moje poczucie wartości.

                    Napisałaś dużo o związku, sobie, parnerze… A jak mało o dzieciństwie, rodzicach….

                    O wszystkim tylko, żeby nie poruszyć, starych bolesnych sytuacji, wspomnień….

                     

                     

                     

                     

                    • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, 4 miesięcy temu przez aktywny187.
                    • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, 4 miesięcy temu przez aktywny187.
                    • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, 4 miesięcy temu przez aktywny187.
                    • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, 4 miesięcy temu przez aktywny187.
                    Klara1357
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 11

                      Chodzę na terapię indywidualną od roku. Ostatnio właśnie poruszałam tematy związane z partnerem, dokładnie te, które poruszyłam przy znajomych. Wcześniej chodziłam też na terapię grupową.

                      Nie wiem w sumie, co powiedzieć o mojej rodzinie. Mój tata pił odkąd pamiętam, obejmował wysokie stanowisko, więc wszystko odbywało się bardzo w tajemnicy. Ja wstydzilam się tego, w pewnym momencie przestałam zapraszać koleżanki do domu, bo bałam się, że tata będzie leżeć na kanapie na kacu. Mama miała syndrom ofiary. Przechodziła terapię, przez co często stara się mnie analizować, a ja bardzo tego nie lubię, bo czuję, że odbywa się to w atmosferze oceniania. Ogólnie mam z nią bardzo dobre relacje, tylko tego oceniania nie lubię. Tata wyprowadził się z domu, jak miałam jakieś 12 lat, potem trochę wracał, aż w końcu mama złożyła o rozwód. Wyprowadziłyśmy się, z tatą miałam słaby kontakt, widzimy się na święta. On założył nową rodzinę, mama się już z nikim nie związała.

                      Po pijaku były standardowe awantury, czasem rzucanie talerzami, moja mama błagała, żeby nie wychodził, potem krzyczała. Ogólnie u mnie w domu nie potrafiono się kłócić, tylko zawsze był krzyk.

                      aktywny187
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 87

                        „Przechodziła terapię, przez co często stara się mnie analizować, a ja bardzo tego nie lubię, bo czuję, że odbywa się to w atmosferze oceniania.”

                        Cieszę się, że o tym napisałaś…., bo gdybyś mi nie napisała wprowadziłaś byś mnie w błąd… 😁

                        Mnie się wydaje, że mój styl pisania jest taki analizujący, taki narzucający, pewny siebie…. Choć w realu to raczej wstydliwy jestem…..

                        Niestety musisz mi wybaczyć… Inaczej nie umiem pisać…., choć by chciał…. Moją intencją nie jest ocenianie Ciebie, czy twojego zachowania… tylko żebyś na swoje problemy spojrzała z innego punktu widzenia…., żeby Ci było lżej… A inny punkt widzenia wywołuje inne emocje…. Mnie nie chodzi o zachowanie, tylko usunięcie niepotrzebnego bólu…

                        „Tata wyprowadził się z domu, jak miałam jakieś 12 lat, potem trochę wracał, aż w końcu mama złożyła o rozwód. Wyprowadziłyśmy się, z tatą miałam słaby kontakt, widzimy się na święta.”

                        Myślę, że tu tkwi cały problem… Masz ogromny lęk przed opuszczeniem…. Jakakolwiek kłótnia, rozstanie ciągle powoduje że odzywa się ból zwiazany z odejściem ojca…. I dla tego doprowadza Cię to do rozpaczy…..

                        Każde rozstanie przypomina Ci odejście ojca….

                        Jak ojciec odszedł mogłaś myśleć „Jestem gorsza, wybrakowana nie zasługuje na miłość, szacunek…, bo gdybym zasługiwała to by został…”

                        Czułaś się odrzucona, i dla tego teraz za nic w świecie nie chcesz dopuścić do rozstania…. za wszelką cenę….. Uratować związek, byle tego znowu nie przeżywać….

                        ” moja mama błagała, żeby nie wychodził, potem krzyczała.”

                        Twoja mama też może ten sam problem….

                        „Ogólnie u mnie w domu nie potrafiono się kłócić, tylko zawsze był krzyk.”

                        Nie trzeba się klócić… Wystarczy powiedzieć…. lub napisać….

                        Sama napisałaś, nie lubię jak ktoś mnie ocenia… Można powiedzieć, że to wyrażenie złości w postaci preferencji…

                        I za to ja Cię szanuje…

                        Mogę się dostosować lub nie…. Ale nie wprowadzasz mnie w błąd… Nie krzywdzisz siebie i mnie….

                        Mnie dlatego, że dajesz mi szanse poprawy zachowania w miarę moich możliwości…. Ja nie czytam z kart , i nie zmienię zachowania dopóki mi o tym nie powiesz…. 😁

                        Jeśli faktycznie chodzisz na terapię, to moim zdaniem powinnaś się bardziej skupić na relacji z ojcem, na dzieciństwie…. Skoro chodzisz na terapię i nie ma efektów to trzeba spróbować inaczej…. Powinnaś na terapię poruszyć ten problem…. Albo zmień terapeutę…..

                        Ja dopiero jak poszedłem do drugiego czułem się zrozumiany…

                         

                        • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, 4 miesięcy temu przez aktywny187.
                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 26)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.