Witamy › Fora › Rozmowy DDA/DDD › byc pond tym
-
AutorWpisy
-
wydawalo mi sie, ze najgorsze jest za mna i mozliwe, ze jest – mam meza, oczekujemy dziecka i wszystko sie fajnie uklada, ale sa dni jak dzis, kiedy przeszlosc do mnie wraca. tesciowa pomieszkuje pare dni u rodzicow, bo tesc w szpitalu w moim miescie i… i wracaja wspomnienia. wczoraj jak bylismy u rodzicow, jak widzialam jak sie kloca, jak matka na ojca siada, ze jest taki i owaki, jak on mowi o problemach ze snem i wszystko wrocilo. ju wczoraj zle sie czulam wieczorem, a dzisiaj dobilo mnie to. matka wiedziala, ze nie wiadomo czy przyjedziemy z mezem do nich dzis, napisalam potem ze jednak dzis nie, a ona ze czemu, ze ona obiad przygotowala i jak mur stanely wyrzuty sumienia przede mna i to, co mnie odwiecznie wkurza – ze kazda moja wizyta przed slubem, po slubie jest zwiazana z tym, ze czegos od nich chce materialnego. zupelnie jak w dziecinstwie. ja nic nie chce, zadnego obiadu, pieniedzy, chce zeby mnie wspierali wtedy i teraz a nie wiem czy tak jest. kiedys na pewno nie bylo, a teraz mam meza i to on jest opoka dla mnie. a rodzice…czuje sie winna za kazdym razem jak odmawiam, ze im jest przkro, przeze mnie, ze to moja wina, ze powinnam sie nimi ajmowac, a przeciez mam swoje zycie. czemu to jest takie posrane ? siedze i placze i jest mi cholernie przykro. jak pomysle o zblizajacych sie swietach, to nie moge tego przelknac. mamy byc na wigilii u moich rodzicow, a potem jechac do tesciow. tyle, ze u tesciow dom zawse pelen ludzi, a u moich rozicow tylko oni no i ja z mezem, jak nas nie bedzie, to zostana sami – dobija mnie to. maz ma brata, ja juz nie mam siostry, ktora by byla jak nie ma mnie. nie wiem czy czuje sie jak ich rodic, czy czuje odpowiedzialnosc za zycie rodzicow, nie wiem, ale zle mi z tym. zle mi za kazdym razem jak pomysle, ze sa sami, ze sie kloca, jak im odmawiam, jak musze tlumaczyc dlaczego nie przyjedziemy i od razu mam obawy, ze strace wszystko co mam i bedzie dokladnie to, co niespelna rok temu. nadal pamietam jak sie fatalnie czulam i jak zle ze mna bylo. nagle cale zycie sie odmienilo wkrotkim czasie, ale nie wiem czy tamto nie wroci. czasem mam wrazenie, ze azprzesadnie sie ciesze kazdym dniem jakby mial byc takim ostatnim
Gola, rozumiem kazde slowo ktore napisalas, a co wiecej czuje je w sobie…
dlaczego czujemy odpowiedzialnosc za naszych DOROSLYCH rodzicow? czy ich rozwoj emocjonalny naprawde tak duzo pozostawia do zyczenia? czy to obrazek w naszej glowce? tak sie zastanawiam… moja Mama to kobieta wyksztalcona, zastepca dyrektora… moze jej niepotrzebne te cale emocjonalna edukacja, jej jest tak dobrze. no tak, tylko mi nie… a gdy zaczynam jej tlumaczyc i uzmyslalawiac, ze moze popelnia gdzies bledy to okazuje sie ze jestem niewdziecznym dzieckiem:( bo przeciez wszystko mialam… tak, na moje wyksztalcenie nie moge narzekac, ale kuleje na poziomie emocjonalnym:( i co ostatnio stwierdzilam chyba wolalabym by to bylo moja mocna strona!
Golu, ja sobie powtarzam, ze rodzice to rodzice a ja to ja!!! i ja ponosze odpowiedzialnosc TYLKO za siebie. Mi pomaga akceptacja tego jak jest, mojego dziecinstwa, moich kulejacych uczuc… taka jestem a co wazniejsze nie mialam na to wplywu! im bardziej walczysz ze smokiem tym bardziej stajesz sie jak on – moze i tu na forum to wyczytalam…
duzy masz brzusio? :cheer:Witaj Gola,
Twoje życie zmieniło się na plus ale przeszlosć trudno, by nie wracała. Rodzice zostali w tym punkcie, w tórym byli. Ty zmieniłaś swoje życie, oni nie. Masz wyrzuty, bo się wyrwałaś, bo zaczęłaś myśleć inaczej?
Ja nie mam wyrzutów, ale po prostu widzę, że coraz więcej nas dzieli. Przepaść. Widzę ich błędy – nie tylko popełnione w stosunku do mnie ale chodzi mi o całe podejście do życia. Ja już tak nie żyję. Ułożyłam sobie swoje sprawy po swojemu, uwazam, że lepiej.
Od swoich rodziców nie usłyszałam ani jednego słowa akcpetacji, niczego co by mnie podbudowało. Nieważne, co sama osiągnęłam, nieważne, że mam fajnego synka (trochę też mój mały suces wychowawczy). Nieważne. Krytykowane jest wszystko: od smaku zupy po kolor kanapy.Trzeba się uodpornić. Zmieniłaś swoje życie, ich nie zmienisz. A może być gorzej, bo stają się starsi i bardziej oporni. Spokojnie odmawiaj zgodnie z tym jak czujesz. Może się przyzwyczają.
pozdrawiam
Wisnia, rodzic niby dorosly a jednak jak dziecko. moze w nas jest zakorzeniona ta odpowiedzialnosc. ja czasem mysle, ze to tylko w mojej glowie, ze realia sa inne, bo mozliwe ze sa. moze rodzice wcale nawet nie mysla, ze ja cos w stosunku do nich powinnam. nigdy mi tego nie mowili, ze mam na starosc sie nimi zajmowac. we mnie jednak zyje poczucie ich krzwdy, za ktore ja jestem odpowiedzialna tzn czuje sie odpowiedzialna. wczoraj mowilam mezowi o moich rozterkach, pytalam co tesciowa mowila, czy rodzice sie kloca i mialam racje – powiedziala, ze sa bardzo nerwowi. z kazdego malego czegos wychodzi afera na miare swiatowa. u mnie w domu czegos takiego juz nie ma, nie musze tego znosic i przkro mi patrzec i slyszec, ze ktos pod gorke zyje. po co sie tak denerwowac. przez takie dziecinstwo nabawilam sie nerwicy i depresji. mam nadzieje, ze swojemu dziecku nie zgotuje takiego piekla. rodzice nie wiedza, ze moga zyc normalnie. zawsze to ja mialam sie leczyc, ewentualnie ojciec, a mama zawsze byla ok wg siebie albo wstydzila sie przyznac, ze potrzebuje pomocy. ja mysle, ze cala rodzica powinna sie leczyc. ja chodzilam na terapie i indywidualna i grupowa, bralam leki. teraz przy ciazy o dziwo czuje sie nawet dobrze, zupelnie wszystko sie pozmienialo, boje sie jednak co bedzie jak urodze – czy nie wroca nerwy, leki i strach ?
a brzusio z dnia na dzien wiekszy 🙂 synek pojawi sie na poczatku przyszlego rokudoris,widziec bledy – ja widze ich bledy, widze tez swoje, ale to nie zmienia faktu ze wyrzuty sumienia pojawiaja sie. to, ze ich nie zmienia wiem od jakiegos czasu i do tego nie daze. przykro jest patrzec na to, co sie przezywalo dzien w dzien po kilkanascie razy, a co teraz widzi sie od swieta, bo boli tak samo
Edytowany przez: gola, w: 2008/11/14 10:47
Tez mi sie wydaje ze to w naszych glowach siedzi ta cholerna odpowiedzialnosc, jak bylam mala to czulam ze musze sie rodzicem zajac, posprzatac, przyprowadzic do domu, bo jutro przeciez musi isc do pracy, masakra, ja dziecko! juz tak myslalam. Takie myslenie mi zostalo.
Tez mam wyrzuty jak odmawiam, bo przeciez oni chca dobrze a ja odrzucam. Ale ja nie musze sie juz do nich dostostowywac, ja jestem dorosla i mam swoje sprawy, w zyciu doroslych ludzi tak to funkcjonuje, jak moja kolezanka nie moze to nie moze, ja nie moge jej zrobic z tego powodu wyrzutu. Moze mi byc przykro i moze to o to chodzi, nie chce juz dolewac rodzicom bo wiem ze latwo nie mieli i nie maja. No ale dorosly czlowiek umie sobie z tym smutkiem poradzic, wytlumaczyc go, a moze rodzice umieja i nie biora sobie tego do siebie…
Tak czy siak, wydaje mi sie ze MY powinnysmy inaczej to sobie w naszej glowce poukladac… tak jak to normalnie funkcjonuje! Bo przeciez wszystko co robimy prowadzi do wyrwania sie z tych szponow dysfunkcji jaka dotychczas panowala.
Takie przestawianie mysli na wlasciwe tory boli, ale jest nieodzowne!
Gola, a boisz sie porzucenia? bo ja obecnie z tym sie borykam:( dotyczy mojego wczesniejszego postu, Ty juz masz meza wiec chyba Ciebie to nie dotyczy ale tak pytam, kazda porada mile widziana:)powoli sie z tym oswoilam, w przyspiesonym tempie chyba nawet. od zawsze balam sie odrzucenia. gdybys przeczytala moje posty na przelomie 07/08 – to byl koszmar. bylam w dosc dlugim zwiazku, ktory mnie pograzal, az sie skonczyl. wtedy wszystkie moje obawy staly sie czyms realnym po raz kolejny zreszta. w sumie meza poznalam calkiem przpadkowo w kwietniu tego roku i potoczlo sie wiesz jak ) 🙂 to, co on sie naprzeywal e mna, to tez jego. zrywalam z nim co drugi dzien, bylam niemila, agresywna, bo bylam pewna ze mnie i tak zostawi. ale byl uparty – jak mowilam zeby nie przychodzil, ze to koniec to mnie nie sluchal i chwala bogu. on swoje tez przeszedl w zyciu i moze dlatego nie odpuscil, a ja wkoncu poczulam, ze komus na mnie rzeczywiscie zalezy. opieralam sie, walczylam, az dalam spokoj. teraz jesli mam te dni ze strachem, to boje sie ze to minie i bedzie jak dawniej bo przeciez w zyciu roznie jest. ale ogolnie to nie mysle o tym i ciesze sie z dnia na dzien tym, co mam.
-
AutorWpisy
- Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.