Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Byłam z DDA, pomóżcie mi zrozumieć

Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 29)
  • Autor
    Wpisy
  • Goscislaw
    Uczestnik
      Liczba postów: 21

      Lekkim nieporozumieniem jest ciągłe oczekiwanie od partnera, aby mówił że kocha. jeśli miłość płynie między dwojgiem osób to się to czuje i nie ma potrzeby gadaniny o tym. Ciepły dotyk, patrzenie w oczy, rozmowa, przytulenie. Jeśli tego nie ma to sobie można gadać i gadać o kochaniu. Puste słowa. Miłość to nie gadanie i zapewnianie. Dzieci niekochane, gdy dorastają ciągle poszukują gadania. A nawet jak się mówi kocham do kogoś kto sam siebie nie kocha to jest to mówione w pustkę.Świat jest wybrukowany pustym gadaniem

      Annnnnias
      Uczestnik
        Liczba postów: 1

        Cześć. Od dawna patrze na to forum i dziękuję Ci za opisanie tej historii. Może dlatego ,że 3/4 tego co opisała przeżyłam i ja. Kocham DDA i postąpił ze mną mniej więcej tak samo. Zawsze im było lepiej i im więcej miłości było pomiędzy nami tym znikał na dłużej.Nigdy nie usłyszałam od niego nic miłego choć mimo wszytko wiem, że mu na mnie zależało. Zawsze gdy się zblizal potem twierdzil ,ze to nie ma sensu.Potrafil zniknąć mi na miesiąc nie odzywajac się. Do tego miał przyjaciółkę która robiła wszystko by ustawiać mu życie. Nie rozumiałam tego braku asertywności i braku wiary w siebie bo dla mnie był jest cudownym mężczyzna. Za to wiem ,jaki wpływ na mnie miało jego zachowanie. Po woli traciłam siebie uśmiech na twarzy i chęć życia. BARDZO walczylam o niego wybaczalam mu wszystko. I tez od 3 tygodni znów się do mnie nie odzywa. Próbuje zrozumieć bo nikomu tak serca nie oddałam wybaczalam wszystko,wspierałam w każdej dziedzinie życia. Nie wiem czy jeszcze kiedyś wróci ale wiem ze jak nie zdecyduje o terapii to nasza znajomość nie ma sensu.Kocham go chce mu pomóc ale on tez musi chcieć coś zmienić. Jak ktoś ma ochotę napisać do mnie na maila co w takich momentach siedzi w głowie DDA to kontakt angol@cmoki.pl W obecnej sytuacji mam przed sobą 2 osoby. Jedna cudowna ciepła w której się zakochałam…. druga faceta ,który testował ile jeszcze przetrzymam wbijac mi nóż w plecy i karuzele uczuciowa

        Pirania3
        Uczestnik
          Liczba postów: 8

          FX31 dziękuję za odpowiedź.
          ?Szkoda, tylko, że musiało dojść do zdrady spowodowanej przez to że była/jest DDD.? Myślisz, że to, że jest DDD aż tak wpłynęło na to, że zdradziła? Gdyby nie pochodziła z takiej rodziny nie zrobiłaby tego?
          Ja zdradziłam chłopaka z którym byłam 4 lata, właśnie dla niego, a po mimo tego ufał mi bezgranicznie. Zawsze to mnie dziwiło, że się nie bał. Chociaż mówił, że gdybym to zrobiła pękło by mu serce.

          vanessaM, tak jak napisał FX31, nie liczą się słowa a czyny. Ja napisałam, że nie mówił, że kocha, ale zaakceptowałam, ze tak jest. Poza tym coraz bardziej się otwierał. A mi wystarczyło to, ze mówi, że mu zależy na mnie, że jestem ważna, że jest mu ze mną dobrze, że jest przy mnie szczęśliwy, że mu się podobam. Dostawałam kwiaty na walentynki z sercami. Między nami było dużo namiętności i uczuć i nie musiał mówić nic. Potrafił robić piękne niespodzianki, zaskakiwać jak nigdy nikt. Dlatego Go pokochałam.

          Zaczął też się otwierać. Kiedyś poleciały mu łzy, ale udał, że nie. Gdy zapytalam o co chodzi, mówił że o nic. Aż w końcu sam z siebie jednym tchem wyrzucił wszystko. To co go boli, czego ma dość w tym życiu, co wkurzyło go w tygodniu. Mówił i mówił pełen złości, a gdy skończył uśmiechnął się i powiedział ?od razu lżej mi się zrobilo?. Wiedział, że zawsze może na mnie liczyć, że zawsze mu doradzę, zrozumiem, że będę przy nim. A pośród tego będę tą złośliwą zołzą, którą mnie nazywał, która potrafi się droczyć i dlatego nie jest nudna jak twierdził;)
          Dlatego nie mogę pojąć czemu nie chciał być dalej szczęśliwy, czemu tak bardzo go to przerazilo?Tym bardziej, że nie będzie potrafił być z inną. Chyba, ze zacznie nad sobą pracować.

          ?a kiedy juz mija jakis czas to moje baterie sie wyczerpuja a ja marze o czyms nowym?
          No to przykre, że u Ciebie tak jest.

          ?Generalnie ujmujac-nie staraj sie o zwiazek z dda,bo i tak bedziesz miala przesrane przez caly czas.?
          To smutne, że tak uważasz o osobach DDA., że masz takie niskie zdanie o sobie. Myślę, że nie powinno się jednak wszystkich szufladkować. Ja byłam z Nim 8 lat i byłam szczęśliwa, po mimo tego, że czasami bywało trudno.
          Moja Bratowa też jest DDA i powiem Ci, ze z zazdrością i podziwem patrzę na jej małżeństwo z moim bratem. wdaje mi się, ze to nie jest zasada, tylko zależy po prostu od osoby.

          Student.ka
          Uczestnik
            Liczba postów: 15

            Witam. Potrzebuję waszej pomocy! Jestem żoną DDA (dlatego wasze problemy nie są mi obce) oraz studentką ostatniego semestru studiów magisterskich. Piszę pracę dyplomową na temat DDA i szukam osób chętnych do wypełnienia anonimowej ankiety, która jest mi potrzebna do badań. Bardzo proszę o poświęcenie kilku chwil. Potrzebuję jeszcze ok. 40 osób które poświęcą chwilę swojego. Ze swojej strony mogę zapewnić, że po zakończeniu badań podzielę się na forum analizą i własną interpretacją badań. Z góry bardzo dziękuję za pomoc. Poniżej podaję link do ankiety:
            https://www.interankiety.pl/i/wa8lO4a9

            fotoMKA
            Uczestnik
              Liczba postów: 1

              Każdemu kto jeszcze na dobre nie związał się z DDA radzę uciekać. Po 19nastu latach wspólnego życia, a w tym 17nastu w małżeństwie jestem wrakiem dawnego człowieka, którym byłam. Na początku było pięknie jak u Pirani znalazłam mojego rycerza, który chciał tylko mnie. A potem nagle, gdy już byłam jego zmienił się nie do poznania. Najgorsze to wychowywać dziecko z takim człowiekiem, który wszystkim robi wodę z mózgu – gdy tylko coś go urazi ucieka w milczenie, obojętność i zostajesz sama i nie wiesz jak dziecku tłumaczyć, że tata rozmawia z mamą za jego pośrednictwem jak w głuchym telefonie, albo wcale mamie nie odpowiada, całkowicie ją ignorując. A po dwóch tygodniach tacie nagle przechodzi – zauważa mamę, chce z nią rozmawiać, jeść razem posiłki, jeździć na wycieczki, uprawiać seks. Po kilku takich akcjach dajesz się wpędzić w niebywałe poczucie winy, że ciągle go ranisz i dlatego tak postępuje. A potem Twoje życie to ciągle skurczony żołądek i napięcie, co znowu się wydarzy, że będziesz samotna. I poniżenie, bo dla dobra dzieci, żeby w domu tak długo nie trwała ta ponura atmosfer będziesz próbować rozmawiać z jego plecami, zasłoniętymi uszami, będziesz ciągle powtarzać, że go kochasz, ale sama tego nie usłyszysz. Trochę łatwiej Ci będzie, gdy po 12stu latach natkniesz się na sformułowanie DDA, bo to przynajmniej pozwoli Ci zrozumieć te zachowania, ale i tak nic się nie zmieni – on przecież nie ma żadnego problemu i nie potrzebuje terapii, bo to Ty ciągle jesteś przyczyną problemów w tym małżeństwie. Nic mnie nie cieszy – nawet dobre chwile, bo wiem, że za chwilę spadnie na mnie grom z jasnego nieba i znów będzie pustka, wolę być gotowa – nie łudzić się. Próbowałam go przyprzeć do muru, żeby się zmienił myślicie, że o nas zawalczył?

              dorotaa77
              Uczestnik
                Liczba postów: 171

                Hej Pirania3,

                Powiem ci z dystansu jak ja to widzę. Bardzo dużo wnosiłaś w ten związek, z pewnością więcej niż on. Nawet odnoszę wrażenie takie, jakby ten jego syndrom wciągnął cię we współuzależnienie od jego osoby. Dużo wnosiłaś, on wystarczyło że dał ci kwiaty (choć być może dzień wcześniej zachowywał się wstrętnie np.) i było wielkie WOW z twojej strony. Ogólnie wszystko co robił, każdy krok który udowadniał ci, że chce być z tobą było właśnie takim wielkim WOW (sorry za ten angielski zwrot ale próbuje ci naświetlić jak ja to widzę).

                Ja kiedyś w czymś podobnym tkwiłam i ktoś mi powiedział „im bardziej się starasz, tym gorzej masz” i coś w tym jest.

                Wydaje mi się, że żył w tym związku bardzo komfortowo i wygodnie. Niewiele musiał wnosić, zdecydowanie mniej niż ty.

                Najlepiej zadać sobie pytanie: czy jak kocha, to się tak zachowuje?
                Problem jest, jak nie masz prawidłowego wzoru miłości, bo np. dorastałaś w rodzinie dysfunkcyjnej i żyjesz w iluzji miłości. Czy na tym polega miłość? Nie wiem ale coś tu nie tak ze zbytnim twoim staraniem się, wręcz nazwałabym to 'kombinacjami alpejskimi’, by móc z nim być.

                Wydaje mi się, że terapia i w jego i w twoim przypadku. Jak dla mnie to za dużo dawałaś i stworzyłaś sobie pewną iluzję miłości, którą on tak naprawdę rozwalił.
                Racjonalnie podejdź do tematu, napisz sobie na kartce plusy i minusy tego związku, ile on ci dawał, ile ty wnosiłaś i sama dojdziesz do pewnych wniosków.

                Pirania3
                Uczestnik
                  Liczba postów: 8

                  fotoMKA , przykro, że tak to wygląda u Ciebie, że dzieci jeszcze to wszystko widzą. Moja przyjaciółka jest w podobnym związku, ma dwójkę dzieci, więc wiem jak jest ciężko, najgorsze jak partner nie widzi, że ma problem, że potrzebna jest pomoc. U niej doszło do sprawy sądowej, było blisko rozwodu, ale zaczęli chodzić na terapie. Jest trochę lepiej, ale ona żałuję, że nie pociągnęła dalej ten terapii, że było tylko kilka spotkań by ustalić czego oczekują. On stosuje się do tego co zostało ustalone i nic więcej od siebie?eh:/

                  dorotaa77 bardzo dobrze to opisałaś, tak właśnie jest, było.
                  Zawsze tłumaczyłam Go, że pochodzi z takiej rodziny, że nie potrafi mówić o uczuciach i dlatego gdy w końcu usłyszałam coś miłego strasznie się cieszyłam. Jakby czas się zatrzymał gdy coś powiedział. Od chłopaka, który był przed nim słyszałam 10 razy dziennie jak mnie kocha, jaka jestem piękna, cudowna itp. Ale nigdy nie doceniałam tego, jak przy tym, którego właśnie straciłam.

                  ?im bardziej się starasz, tym gorzej masz? coś w tym jest. Teraz żałuje, że aż tyle dałam, że czuł się aż tak pewnie, bo on nie musiał robić nic. W końcu widział jak mi zależy,więc nie musiał nie wiadomo jak się starać.

                  O terapii też myślałam. Tz. o swojej, bo z nim nie mam kontaktu, chociaż wiem, że dla niego przydałaby się bardziej.Ja jestem w takim stanie, że chyba powinnam, tylko tak cholernie mi wstyd, że sobie nie radzę. Nigdy nie sądziłam, że myśli o nim będą tak bolały. Raz udaje, że jest wszystko okej, idę ze znajomymi na miasto, pije, śmieje się. A potem wracam do domu, siadam na podłodze i płaczę. Dziwne to uczucie, jakby wszystko bez niego straciło sens.
                  Koleżanka przeraziła się gdy powiedziałam, że nie chce mi się żyć. Zaproponowała psychologa, ale na razie tylko odważyłam się napisać, zapytać o terapię.
                  Wiem że jej wymagam, bo spieprzył mi całą psychikę. Był kimś komu ufałam z całego serca i po takim zachowaniu chyba już nigdy nie zaufam.
                  Najgorzej boli, że tak to zakończyliśmy jak dwójka dzieciaków, zamiast normalnie pogadać. Tylko że ja tak bałam się jego słów…

                  Bardzo mi go brakuje?

                  FX31
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 4

                    Pirania3

                    „Myślisz, że to, że jest DDD aż tak wpłynęło na to, że zdradziła? Gdyby nie pochodziła z takiej rodziny nie zrobiłaby tego?
                    Ja zdradziłam chłopaka z którym byłam 4 lata, właśnie dla niego, a po mimo tego ufał mi bezgranicznie. Zawsze to mnie dziwiło, że się nie bał. Chociaż mówił, że gdybym to zrobiła pękło by mu serce.”

                    Wiem to dobrze. W czasach jej młodości brakowało jej biologicznego ojca (matka utrudniała kontakt) a ojciec z dokumentów pił i awanturował się. W efekcie czego miała/ma silną potrzebę aby ktoś traktował ją jako osobę wyjątkową, docenianą … potrzebowała tych emocji (tak mówiła). Ale z tego co pisała z tamtym facetem wiem, że tak na prawdę potrzebowała/potrzebuje emocji takich jakie są na początku zakochania.
                    Ona zawsze twierdziła, że to nie było zakochanie, ale po tym co pisała z nim dla mnie takie to było.
                    Ostatnio powiedziała mi , że to nie miłość nas połączyła, tylko nasze deficyty 🙁
                    Ja myślę nieco inaczej .. to dzięki deficytom udało nam się przetrwać wspólnie 15 lat.
                    Czy zdradziła by mnie gdyby pochodziła z innej rodziny ? Nie wiem, tak jak nie wiem, czy kiedykolwiek spotkalibyśmy się gdyby nie była DDD/DDA.

                    Zaufanie … chmmmm…. to najtrudniejsze. Nie wiem jak mam do końca zaufać po tym wszystkim. Staram się nie myśleć o tym, ale za kilka dni będzie rok jak zaczęła z nim „znajomość” a wtedy każdy dzień będzie mi się kojarzył z tym zamiast z naszą rocznicą gdy się poznaliśmy, rocznicą ślubu, urodzinami córki, dniem rodziny w przedszkolu … Ciężkie dni u mnie nadchodzą. Do tego jeszcze zanim poszliśmy na pierwszą terapię małżeńską , to moja żona zrezygnowała z niej (Ona chodzi na terapię indywidualną i uważa, że to jest najważniejsze, ważniejsze od naszej wspólnej).

                    sjz39
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 54

                      Ot i po raz kolejny moja historia….
                      Żona jest DDA. Od 5u lat chodzi na terapię indywidualną. I co? Wielka bzdura ta terapia. Po 5u latach jak i zresztą przez całe 16 lat małżeństwa słyszałem, że ona taka biedna a ja jej nie rozumie. A teraz słyszę nawet „nie czuje do ciebie nic, nie podniecasz mnie, brzydzi mnie każda forma bliskości, ja do małżeństwa się nie nadaję, chcę być sama, etc”. Sam trafiłem na terapię dzięki DDA. Ale nawet mi chyba terapia nie wystarcza. Frustracja, złość, agresja rośnie ostatnio błyskawicznie. Doszło do tego, że rzucam wszystkim czym popadnie. Przestałem sobie radzić z bezsilnością. Każdy potrzebuje porozmawiać o swych napięciach, złościach. A co ja słyszę? „Radź sobie sam, co mnie twe problemy, napięcia obchodzą. Mam swoje, a ty mi głowę zawracasz”. Zwariować można. Bo tylko DDA mają problemy, inni nie.
                      DDA i cała ta terapia to jeden wielki pic na wodę fotomontaż. Jeśli ktoś jest skostniały i niereformowalny to mu nic nie pomoże.
                      Z daleka od DDA. Przed małżeństwem powinni robić testy na DDA i takie osoby nie powinny zakładać rodzin.
                      Jestem psychicznym wrakiem dzięki DDA.

                      sjz39
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 54

                        Żona DDA ciągle powtarza, że mnie się boi, dlatego nie chce ze mną czasu spędzać i mnie unika. Hmmm….. Tak, bo gdy unika się rozmów, we mnie rośnie wściekłość. Nie potrafię wtedy mówić spokojnie, tylko wybucham. A jeśli nawet uda mi się rozmowę zacząć spokojnie, to ona znając moje słabe punkty super je wykorzysta bym wybuchł. Nie potrafię się przed tym bronić.
                        Tylko, że to ona ma prawo się mnie bać. Ja już nie… Gdy psychiatra przepisał mi leki, chciałem je wykupić. Nasłuchałem się, że jestem ćpunem. Leki są drogie, co ja sobie wyobrażam. Mam też nadczynność tarczycy. Też powinienem brać leki. Jednak i tu zostałem ćpunem, lekomanem. Przestałem się leczyć, nawet anginę, czy inne przeziębienie wolę przechodzić. Dlaczego? Bo DDA kocha kasę. KASA daje im poczucie bezpieczeństwa. A ja nie chcę już wysłuchiwać miłych słów bycia ćpunem. TEŻ SIĘ BOJĘ. Ale gdy jej powiedziałem o lęku, usłyszałem co z ciebie za facet. mięczak, chorowity, felerny model, bo tak o mnie w rodzinie mówi. Miłe słowa, prawda? Pytam się, to jest miłość DDA?
                        A może to jest norma, tylko ja się użalam????

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 29)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.