Witamy › Fora › Rozmowy DDA/DDD › były partner
-
AutorWpisy
-
<span style=”font-family: 'Lucida Grande’, 'Trebuchet MS’, Verdana, Helvetica, Arial, sans-serif; font-size: 13px; line-height: 18.2000007629395px; background-color: #e1ebf5;”>Witam! Dwa lata temu rozstałam się z partnerem, było nam razem dobrze,ale czułam,że to nie to czego szukam,że jest gdzieś ktoś kto jest bardziej mój, często izolowałam się emocjonalnie od niego. Po rozstaniu w dalszym ciągu byliśmy w kontakcie. Po około pół roku zakochałam się w nowej osobie. Chyba stłumiłam to w sobie bo nie byłam w stanie zaangażować się emocjonalnie w związek z nową osobą,często mówiłam sobie,że jest mi obojętny,tak też czułam. Chciałam się jednak z nim widzieć,dbać o niego, z jakiegoś powodu był dla mnie ważnym człowiekiem. Czułam jednak,że go oszukuję, bo nie kocham, nie potrafię. Przychodziły jednak stany, w których czułam to,co tak bardzo chciałam, czułam miłość, w naszych pocałunkach, między nami. Nigdy jednak nie potrafiłam mu zaufać, miałam w sobie dużo lęku. Jest to też pierwszy człowiek w moim życiu, który nie pozwala sobą manipulować, kontrolować go (i dobrze). Z perspektywy czasu widzę,że to trudna relacja, jednak mamy ze sobą tyle wspólnego, tak bardzo nadajemy na tych samych falach, widziałam w nim ojca swoich dzieci.Odkryłam też,że on jest odzwierciedleniem mojego ojca,który zmarł jak była mała. Znalazłam sobie kogoś na podobieństwo. Zastanawiam się,czy można zbudować prawidłową relację, opartą na partnerstwie jeżeli zdaję sobie sprawę,że znalazłam sobie partnera na podobieństwo ojca. Jest w tym wszystkim miłość,która pojawia się i znika.Może mój lęk ją niweluje, może oszukuję się,że czuję miłość w tych niewielu momentach (bo przecież człowiek w miłości chyba nie ma wątpliwości).I w tym wszystkim pojawia się był partner. Dobry człowiek, jedyny z moich partnerów, który nie jest z rodziny dysfunkcyjnej. Widzieliśmy się raz w ciągu ostatniego roku, czułam ogromną sympatię do niego, może nawet sentyment. Raz też zadzwonił, miło było mi usłyszeć jego głos,poradzić się. Moja terapeutka powiedziała,że DDA często lubią mieć taką opcję zapasową, tak na wszelkim wypadek, dzieję się tak z partnerami, coś ciągnie ich do swoich byłych. Czy Wy też tak macie/mieliście? Bo ja się pogubiłam, nie wiem czy czuję coś do swojego byłego, czy to tylko sentyment, czy szukam sobie ”bezpiecznej opcji zapasowej”. Nie wiem czy można wmówić sobie miłość czuć ją jak to miało miejsce z partnerem, w którym jestem teraz w separacji. Będę wdzięczna za odpowiedzi, Wasze doświadczenia.Pozdrawiam</span>
Jako dziecko alkoholika też zawsze miałam w zanadrzu ,,opcję zapasową”. Rozstałam sie z moim partnerem dla obecnego mężczyzny. Gdy dowiedziałam się że ex znalazł sobie nową dziewczynę przezyłam duże rozczarowanie i stres. Nie wiedziałm czy podjęłam dobra decyzję kończąc poprzedni związek. Przez cały obecny związek towarzyszyły mi dramaty z poprzedniej miłości. Ciężko mi było się odseparować i zdystansować. Cały czas miałm kontakt z byłym. Miałam duże wyrzuty sumienia przez to że go zostawiłam tak nagle. Obecny partner jest bardzo wyrozumiały ale też ma swoje granice. Całkowicie zerwałam kontakt z ex i skupiłam sie na obecnym związku. Mimo iż mamy wiele problemów- oboje jesteśmy DDA staramy się jakoś ,,nie zwariować”. Obecny partner w dużej mierze przypomina mi ojca ( możliwe że nie ojca samego w sobie ale jego wyobrażenie, które zostało mi w pamięci gdyż odizolowałam się od niego). Czuję się jakbym była od niego uzależniona ( w poprzednim związku miałam podobnie) mieszkamy razem i ciężko mi znieśc noc bez niego. Zdaję sobie z tego sprawę i staram się jakoś z tym walczyć. Mimo iż kochałam poprzedniego partnera wydaje mi się że obecnego kocham mocniej i jest bardziej odpowiedni dla mnie. Mimo to tęsknię za ex. Wyobrażam sobie co by było gdyby. Szczególnie gdy w obecnym związku pojawiają się problemy. Z drugiej strony nie rozstałam się z nim bez powodu. Nie wiem czy można wmówić sobie miłość ale sama wiem po sobie że mam tendencję do przywiązywania się bardzo do partnera. Wręcz uzależniam się od niego. Z drugiej strony były okresy kiedy byłam sama i radziłam sobie z tym dobrze. Staram sie dwa razy nie wchodzic do tej samej wody i cieszyć się z obecnego związku.
Zaprzeczenie . Kochałaś byłego a zostawiłaś i jesteś z innym nie kochasz go ale chcesz sie troszczyć? Zobacz ile w tym zaprzeczenia . Sama miałam taką sytuacje zostawiłam kogoś dla innego a myślałam o tym kimś a z tą osobą co byłam to jej nie kochałam tylko po prostu nie chciałam zostać sama . Wiem co czujesz (domyślam się ) . Zamęt w głowie ale myślę,że aby być w związku najpierw trzeba zająć się soba pokochać siebie . Ja też zawsze wyśmiewałam w swojej głowie gadki
taaa pokochać siebie
i nadal pakowałam się w chore relacje oparte na chorej konstrukcji więc trafiałam na nieodpowiednich ludzi przez to.Jeżeli nie ma zaufania nie ma zdrowego zwiazku 😉 Niby on nie pozwala manipulować ale przecież to robisz bedąc z nim nie kochając go a on myśli,że go kochasz 😉 Widzisz w nim ojca ale przeciez go nie kochasz?
Miłośc jest albo jej nie ma . Zaufanie tez jest albo nie ma . Nie ma takiego czegoś jak znikanie miłości i nie ma możliwości stworzyć zdrowego związku z kimś podobnym do ojca bo to nie będzie partner tylko opiekun taki
tatuś
, Kolejna możliwość może być taka,że on będzie oprawcą a ty ofiarą lub odwrotnie .:) Kolejna kwestia współuzależnienie przenosi się też na związki do tego stopnia,iż nawet dajemy siebie krzywdzić w imięchorej miłości
i aby zostać z tym kimś.Ja uciekałam w związki po to aby nie być sama. Skończyłam z tym jestem sama . Pracuję nad sobą próbuje pokochać siebie i zaakceptować 😉 Priorytetem jestem ja i moje życie . Żeby coś stworzyć muszę sama o siebie zadbać aby coś wnieść w związek. więc ja zrezygnowałam co ty zrobisz nie mam pojęcia.
Po prostu dda ze starymi schematami trafia na kogoś z domu 🙂
Życzę powodzenia w podjęciu decyzji , Trzymaj się 🙂
Dziękuję za odpowiedzi. Ja również na początku rozpaczałam jak były sobie kogoś znalazł,zaraz potem mówiłam sobie,że chcę,żeby był szczęśliwy. Ja nie potrafiłam, niech będzie to ktoś inny.
Adziax: z byłym była to moim zdaniem powierzchowna relacja(przynajmniej z mojej strony), podróżowaliśmy wspólnie,bawiliśmy się, ale ja czułam się samotna, czułam,że jest ktoś kto mnie bardziej zrozumie no i przede wszystkim wydawało mi się,że go nie kochałam,dlatego się rozstałam. Niestety kontaktu nigdy nie zerwałam. Dzięki obecnemu partnerowi uświadomiłam sobie jak wiele mechanizmów mam w sobie, jak wielki mur zbudowałam,żeby nie być blisko w relacji. Dlatego zwyczajnie nie wiem. Czy kochałam byłego, a uciekałam od bliskości i zaangażowania czy kocham obecnego partnera i mój ogromny lęk przed byciem porzuconą powoduje, że dystansuje się jak tylko mogę i nie dopuszczam uczuć do siebie. Dodam,że non stop jestem w świecie swoich myśli, rzadko czuję,że czuję. W żadnej poprzedniej relacji nie miałam też obawy o bycie zostawioną, bo to ja kontrolowałam swoje uczucia,ja zrywałam. A z obecną osobą najpierw nic do niego nie czułam,ogromną obojętność(podobno to dobra obrona przed dopuszczaniem emocji),chwilami miłość, ale głównie lęk. Wcześniej byłam sama przez pół roku, był to bardzo dobry czas w moim życiu, pełen samorozwoju i podróży,jedyne czego mi brakowało to miłości. Rozmawiam obecnie z obecnym partnerem,który jest daleko stąd(jesteśmy w momencie tego zakrętu)chyba nie chcę dawać mu nadziei. Jestem w stanie powiedzieć,że wiem co w tym momencie czuję, czuję się bezpiecznie z tą opcją,że on nie jest blisko, że nie rozmawiamy non stop.I nie wiem, czy ja tak strasznie uciekam od miłości, czy zwyczajnie dobrze mi bez niego i dlatego czuję się bezpiecznie.Wiem,że znajdę w końcu tą odpowiedź, Wy jesteście też na drodze do jej znalezienia, ciekawią mnie Wasze doświadczenia. Dodam też,że jestem po terapii rozwojowej, dzięki której uwierzyłam w siebie, znam swoją wartość i dopiero w obecnej relacji straciłam grunt pod nogami, kontrolę i tracę dużo energii.
Dziękuję za Wasze słowa
Erei, dzieki Twoim słowom zaczynam rozumieć w jakiej jestem obecnie sytuacji.
Do dłuższego czasu jestem sam, nie przeszkadza mi to…ale kilka miesięcy temu poznałem kogoś. Często się widujemy, też staram się dbać o nią. Niby spotykamy się jak przyjaciele, bo oboje jesteśmy po rozwodzie, oboje twierdzimy, że nie jesteśmy gotowi na związanie się z kimś. Z jednej strony bardzo mi na niej zależy, ale z drugiej strony… po wypowiedzi erei uświadomiłem sobie, że szukam „zapasowej opcji”.
Ona jest osobą bardzo zamkniętą, nieufną, co trochę utrudnia sprawę. U mnie z dnia na dzień buduję się coraz większa wewnętrzna rozterka. Coraz bardziej czuję, że nie chcę żebyśmy byli tylko przyjaciółmi. Z drugiej strony otwarcie „umówiliśmy się”, że żadne z nas nie dąży do związku – mam wrażenie jakbym ją oszukiwał.
Mam ochotę po prostu zerwać kontakt, chociaż wiem, że to bez sensu…
Druga opcja to zagranie va bank – powiedzieć jej, co czuję, ale to może spowodować, że ona zerwie ze mną kontakt… totalny chaos myśli.
Erei, mam tak samo jak Ty 🙂 dużo pracował nad wewnętrznym spokojem, a obecna sytuacja powoduje totalny zamęt emocjonalny we mnie. Mam nadzieję, że na mojej drodze też znajdzie się rozwiązanie i lepiej żeby to stało się szybko…
Erei to tak jakbym czytała o sobie, mam męża, z którym chcialam sie rozwieść,bo doszlam do wniosku,ze to ,co do niego czuje to nie jest milość, jednak on kocha mnie aż za bardzo,mamy dziecko i tylko z tego powodu postanowilam z nim nadal byc, czuje ze nie mam wplywu na wlasne życie,ze jestem uzależniona od niego, ze kiedy będę chciala odejsc powie lub zrobi cos comnie powstrzyma, manipuluje dzieckiem,wie ze ono jest dla mnie najważniejsze,dodam tez ze podobnie wygląda sytuacja z moim bylym partnerem,tzn mamy kontakt, ciągle myślę o nim,marze żeby moc z nim znowu być, na jego widok cala sie trzęsę z nerwów i juz wiem ze ciągle go kocham,po 5 latach rozlaki czuje jeszcze wieksza milość, tlumie ją poniewaz nie chce ranić mojego męża chcialabym go kochac tak jak kocham bylego partnera ale nie potrafię, jestem pewna ze gdyby mój mąż ktoregos dnia niespodziewanie powiedział mi ze oddaje mi wolnosc ani chwili bym sie nie zastanawiala, co to za życie? Wiem zejestem nie fair w stosunku do męża ale wole sama cierpieć niż krzywdzić jego i dziecko poprzez rozbicie rodziny
dodam tez ze podobnie wygląda sytuacja z moim bylym partnerem,tzn mamy kontakt, ciągle myślę o nim,marze żeby moc z nim znowu być, na jego widok cala sie trzęsę z nerwów i juz wiem ze ciągle go kocham,po 5 latach rozlaki czuje jeszcze wieksza milość,
Dlaczego się z nim rozstałaś i wyszłaś za innego?
Z moim bylym bylismy kiedyś niemal nierozłączni, kilka lat w tej samej klasie, byl dla mnie wspanialym kumplem, kochal sie we mnie,ja tego nie zauważałam,dopiero w szkole średniej zaczelismy byc para, wtedy ja zakochalam sie w nim bardzo, moze go to przytloczylo,nie wiem,bylam bardzo zazdrosna, potem on zaczal mnie zdradzać, chcial sie wyszumieć,jak twierdzil ale to mnie bardzo bolalo,mimo wszystko nadal go kochalam, zaczal wyjeżdżać za granicę,chcial sie dorobić czegoś,tak mi tlumaczyl z tym ze ja akurat wtedy najbardziej go potrzebowalam,rozwód rodziców,przeprowadzka,bylo mi ciężko,wtedy pojawil się mój obecny mąż i dal mi to wszystko czego akurat potrzebowalam,a ja po prostu zbyt pochopnie podjelam decyzje o ślubie i dziecku, jedyne czego teraz nie zaluje to tego że mam mój mamy skarb,dzięki mojej córce jeszcze jakoś funkcjonuje,są lepsze i gorsze dni choć ostatnio coraz więcej tych gorszych niestety…
Janka – to zadziałało na zasadzie „ktoś się mną zaopiekował wtedy gdy tego potrzebowałam” więc pomyliłaś zakochanie z zauroczeniem, bezpieczeństwem i opieką. Trochę jak w filmie Blue Valentine. Jeżeli nie widziałaś to polecam, rewelacyjny film.
Nie mam dziecka, więc nawet nie wyobrażam sobie by mówić Ci co powinnaś zrobić. Ale jeżeli jesteś z facetem którego nie kochasz, podejmujesz decyzję o trwaniu w tym stanie na kolejne lata, to podejmujesz tą decyzję za Was oboje. A to nie do końca jest fair wobec niego. Jeżeli planujesz rozejść się z nim za x lat, gdy dziecko już dorośnie, to pamiętaj o tym, że tych x lat mu nie oddasz. Będzie po prostu starszy, bardziej zmęczony życiem i dowie się, że żona nie kocha go od x lat.
W mojej rodzinie była taka historia i … wierz mi, wcale nie wyglądało to na to, że gdyby dowiedział się wcześniej zareagowałby inaczej. Pewnie sytuacja byłaby prawie identyczna. Ale kawałek życia wyglądałby inaczej.
Więc jeżeli go nie kochasz, to przynajmniej miej tyle odwagi, by mu to powiedzieć. Jeżeli będzie mieć to gdzieś i nadal będzie chciał z Tobą być – cóż to będzie jego decyzja. I ty też będziesz wiedzieć, czy taki układ Ci pasuje, czy chcesz rozwodu.
Nie dowiesz się czy faktycznie ma nad Tobą władzę, dopóki tego nie powiesz. Na razie trochę to wygląda tak, jakbyś zrzucała na jego barki winę za to, że nie możesz mu czegoś powiedzieć i odejść od niego, bo „on ma władzę i powie, lub zrobi coś co mnie powstrzyma i wykorzysta do tego dziecko”.
Przechodząc do meritum – wszystko co napisałem powyżej możesz olać i nawet się nad tym nie zastanawiać, ale: gdybym był facetem i dowiedział się, że kobieta z którą żyję nie kocha mnie od x lat a mimo to ze mną jest, to bym się nieźle wku….
Janko, czy czasami nie jest tak, że silne emocje, które towarzyszą nam na początku znajomości, po prostu osłabły i wydaje Ci się, że męża już nie kochasz? Mam wrażenie, że trochę idealizujesz tego byłego partnera, bo po prostu nie jesteś z nim na co dzień. Codzienne życie weryfikuje kto kim jest. Zdradził Cię, zostawił w potrzebie, tłumacząc się po szczeniacku, że chciał się wyszaleć. Czy jest to ktoś dla kogo warto rezygnować z tego co masz?
-
AutorWpisy
- Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.