Witamy › Fora › Rozmowy DDA/DDD › Co czujecie…
-
AutorWpisy
-
Z iskier może powstać ogień i – pożar
Ja bym się chętnie sama podpaliła…Miałam nie pisać, bo to nudne, ale az mi się przysniło dzisiaj, więc chyba jednak cos znaczy 😉
Opowiem Wam swoją historię 😉 :silly:
Nie ma się czym chwalić, nie dostawałam dyplomów z wyróznieniem. siedzę od 8 alat w domu, a zatrudniona jestem przez ten czas jako …kasjerka w hipermarkecie. Ale…nawet nie zdajecie sobie sprawy jaka to refleksyjna robota 😉
zaczęłam jako młoda dziewczyna, zeby zapokoić potrzeby finansowe mojej matki. Byłam wtedy udręczona i zastresowana, zaszczuta, w okropnym rozbiciu wewnętrzynym, a matka dokładała mi jak najlepiej umiała regularna porcję bólu.
Do pracy przychodziłam z udręczeniem, nienawidziłam ludzi a jednoczesnie potwornie przejmowałam się ich opinia na mój temat. Ludzi w ciągu jednego dnia przewijało się tysiace, powazna sprawa. Obserwowałam ich jak stoją godzine po pomidorki do zwazenia, porem po miesko, jak się kłóca i grosze i wciaż wyszukiwałam nowe argumenty na to, ze sa debilami. Ale się tymi debilami strasznie przejmowałam.
potem poszłam na trzy lata wychowawczego. Wyprowadziłam się od matki, zamieszkaliśmy z mezem razem ( jeszcze przez ciąza), uspokoilam się, zajęłam swoimi zainteresowaniami, zaczęłam znowu czytac, fotografować, uruchomiłam wiele swoich zainteresowań, wychowywałam dziecko, poczulam się atrakcyjna….
I…wróciłam do pracy.
I wyobraźcie sobie jaka ogromna zaszła we mnie przemiana! zaczęłam lubić tych ludzi! nie byli w stanie nic mi zrobić, bo czułam się pewna i wartościowa. Kazdy przejaw chamstwa dusiłam w zarodku kulturalną odpowiedzią, ludzie doceniaja to , ze ktoś ich szanuje, a nawet jesli się tego boją , dostosowuja się do sytuacji by nie wyjśc na gbura.
Przez cały rok pracy miałam tylko jednego impertynenckiego klienta. żadnych konfliktów, nerwow, nic. Szłam do pracy z przyjemnością, bo potwierdzała moja wartość.:)
Nie wiem, czy własciwie przedstawiłam puente, ale zrozumcie, ta siła jest w nas, a świat stanie się lepszy, gdy w niego uwierzymy. Tyle i az tyle.
I diskonale wiem o czy mówicie, jeszcze miesiąc temu weszłam w konflikt z siostrą, która poróbowała mnie przekonać, że wokół nie chodza sami konfidenci, ale ja wtedy była jeszcze ofiarnym kozłem. teraz już rozumiem , ale to wymagałao pracy i Waszej ogrimnej pomocy 😉
Pozdrawiam Patka, cieszę się że mogłam pomóc 🙂Na niekonstruktywne pochwały zazwyczaj reaguję tak, że czuję wstyd albo złość, zdarzyło mi się też, że pochwałą poczułem się zraniony. Na konstruktywne to nie wiem, nie miałem okazji „sprawdzić”, ale pewnie byłoby podobnie.
pepa…..dobrze ze to napisalas, to nie jest nudne , to bardzo budujace, z przyjemnoscia przeczytalam to juz trzeci raz. Tez zauwazylam , ze jak mi zle to wszyscy sa zli, podstepni, a jak jestem spokojna, poukladana to wszyscy wokol sa cudowni , wspaniali , a jesli tryskam humorem(rzadko) to wiele osob usmiecha sie do mnie, zartuje, jest milo. Na co dzien jednak wole swoja skorupke.
kosmito…..a dlaczego nie przyjac pochwaly? jesli ktos mowi cos milego to zapewne tak wlasnie mysli. Ja nigdy nie powiedzialam komus komplementu jesli naprawde tak nie myslalam. Nie znaczy to ze Ciebie nie rozumiem, czasem zastanawiam sie jak by to bylo gdyby w odpowiedzi na komplement zamiast lekkiego zazenowania odpowiedziec z usmiechem „dziekuje” :))
kosmito?..a dlaczego nie przyjac pochwaly? jesli ktos mowi cos milego to zapewne tak wlasnie mysli.
Po pierwsze, nie potrzebuję pochwał.
Po drugie, pochwały za nic są bez sensu.
Po trzecie, znam siebie dobrze i wiem, że nie zasługuję na żadną pochwałę.
Po czwarte, pochwał za nic nasłuchałem się w życiu zdecydowanie za dużo.Tez nie potrzebuje pochwal, choc czasem jet to mile,
co do drugiego zgadzam sie absolutnie,
z trzecim nie bede polemizowac.
Interesuje mnie to ostatnie…pisales kiedys o nadmiernym wychodzeniu matki naprzeciw oczekiwaniom dziecka. Czy moglbys napisac o tym cos wiecej?
Jesli pomylilam nick lub jesli nie chcesz o tym pisac- nie bylo pytania.
Interesuje mnie to ostatnie?pisales kiedys o nadmiernym wychodzeniu matki naprzeciw oczekiwaniom dziecka. Czy moglbys napisac o tym cos wiecej?
Miałem na myśli robienie za dziecko wszystkiego, co dziecko chce, wyręczanie w czynnościach, wyręczanie w rozwiązywaniu problemów typu np. problemy szkolne.
Moja matka tak robiła i po przemyśleniach stwierdzam, że przyczyniła się do moich problemów ze sobą „sto razy” bardziej niż ojciec.Jesli moge cos dodac- brak rutyny,dyscypliny I stawiania oczekiwan adekwatnych do wieku I mozliwosci swiadcza o niewydolnosci wychowawczej rodzica. W prawidlowych rodzinach dzieci sie chroni przed krzywda fizyczna I emocjonalna ale rowniez uczy odpowiedzialnosci I ksztaltuje korpus moralny-wychowanie przebiega na wielu roznice plaszczyznach…
Od mojej mamy od zawsze brakowalo mi wsparcia, nigdy nigdzie za mna sie nie wstawila, nie powiedziala slowa w mojej obronie. Jakikolwiek konflikt…nigdy racja nie byla po mojej stronie. Za to w zyciu codziennym pomogla by mi i zrobila za mnie wszystko.
Kiedys ktos powiedzial o mnie cos niemilego i pamietam do dzis a bylo to ze 30 lat temu jak mojego ojca serce bolalo z tego powodu. Tak sobie mysle , ze tym jednym zdarzeniem wynagrodzil mi wszystkie krzywdy, pijackie awantury i wyzwiska.
W doroslym zyciu probowalam wynagrodzic dzieciom moje braki, otoczyc opieka i wsparciem, okazywac zrozumienie lecz one w zdrowym odruchu zrecznie wymykaly sie sp od mojego klosza.
Pepa, to jest tak że sytuacja zewnętrzna wpłynęła na twoje wewnętrzne poczucie wartości? Gdyby nie mąż, dziecko i szczęśliwe życie nadal nie miałabyś poczucia wartości i ludzie by Cię wkurzali? Pytam bo psychologia ładuje w nas przekonanie, że poczucie wartości ma być zbudowane od wewnątrz i niezależne od okoliczności. Jak to jest? Nie da rady wypracować poczucia wartości dopóki ktoś tego nie potwierdzi?
-
AutorWpisy
- Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.