Witamy › Fora › Rozmowy DDA/DDD › Co obecnie najbardziej blokuje cię przed osiągnięciem spokoju w życiu?
-
AutorWpisy
-
<p style=”text-align: justify;”>mmmmmmart jakbym czytała o sobie. Jestem nowa na forum. Mam taki etap w życiu, zastanawiam się co ludzi motywuje do podejmowania nowych wyzwań, działania, zmian itp. Skoro to wszystko trzeba będzie porzucić, zostawić a wszyscy trafią do przysłowiowego piachu. I nawet nie wiadomo kiedy będzie trzeba zostawić wszystko, bo koniec przychodzi znienacka. Mnie też blokuje ostatnio poczucie bezsensu, niepewność czy wszelkie wysiłki odniosą skutek, strach przed porażką i podjęciem ryzyka. Ludzie się szarpią i walczą o tyle rzeczy. I po co? Blokuje mnie też poczucie ogromnej niesprawiedliwości w życiu, na którą najczęściej nie można nic poradzić tylko w niej trwać, bo pogodzić się nie da.</p>
-
Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, temu przez
Makadamia.
Witam na forum, też jestem od niedawna:)
Rozumiem Cię doskonale. Czasem tego nie czuję ale jak się nad tym głębiej zastanowię to właśnie wtedy dopada mnie taki stan beznadziei. Nie wiem dokąd zmierza moje życie, w sumie widzę tylko koniec. Mam 33 lata, ale gdyby ktoś mnie zapytał „kim chcesz zostać w przyszłości” tak jak się czasami pyta dzieci, to nawet w tym wieku powiedziałabym „nie wiem”. Nie wiem do czego dążę, po prostu żyję z dnia na dzień, wstaję rano do pracy, pracuję, odpoczywam, chodzę do sklepu, gotuję, chodzę spać, wstaję rano do pracy…
Ale mimo tego, kiedy dzieje się coś złego lub nie po mojej myśli, to stres jest większy niż to poczucie bezsensu, co jest w sumie głupie, bo czemu się stresuję skoro i tak wszystko się skończy? Stres jest w zasadzie jedyną emocją, którą czuję i to tylko po tym, że czuję jego objawy, jak kołatanie serca czy pocące się dłonie. Poza stresem jest pustka. A stresuję się w pracy bo mam kredyty do spłaty za rzeczy, które i tak ulegną zniszczeniu i nie zabiorę ich ze sobą do grobu. Co za okrutny bezsens.
Niesprawiedliwość też odczuwam, czuję ją od dzieciństwa, kiedy mój brat był w mojej rodzinie lepiej traktowany niż ja. W dalszym ciągu to we mnie tkwi. W ogóle czuję się niedopasowana do tego świata, nie mogę się w nim odnaleźć.
Niedopasowanie do świata, skąd ja to znam… Wielokrotnie czuję się jak ufo na tej planecie. Zwłaszcza jeśli chodzi o relacje damsko – męskie, rodzinne, dzieci itp. Ktoś opowiada o swoim życiu, problemach z dziećmi. A co ja mogę wiedzieć na ten temat? I te spojrzenia pełne politowania, bo „co ty wiesz o tym”… I to poczucie, że powinnam być na zupełnie innym etapie życia niż jestem, mieć to i tamto. Ja chyba też odnalazłabym się w innej epoce, jakieś sto albo dwieście lat temu. W ogóle czasem mi się wydaje, że ja jestem z innej epoki, tylko jakimś cudem znalazłam się w tych czasach (jakiś portal, dziura w czasoprzestrzeni? 😉). Chyba lepiej bym się czuła wtedy, gdy w relacjach międzyludzkich było więcej dystansu, nawet między kobietami i mężczyznami, a nie taka wylewność i bezpośredniość. Blokuje mnie jeszcze czarnowidztwo, przewidywanie potencjalnych ale też realnych problemów i trudności, które mogą się pojawić, a na które nie mam siły.
Ja mam odwrotnie, czułabym się dużo lepiej gdybym to ja się tak nie dystansowała od ludzi. Mój dystans wynika z tego, że ludzie mnie stresują. Wiem, że ludzie widzą ten mój dystans, omijanie ich wzrokiem, postawę ciała, widzą że nie mam ochoty z nimi gadać i mam ochotę uciekać. Nie umiem tego zmienić.
Mnie tak jak napisał dda93 powyżej blokuje nagłe uzyskanie spokoju w pracy i życiu domowym, o których osiągnięciu tak długo marzyłam. Gdy nagle mam czas na oddech. Nie żyję z zegarkiem w ręce, w ciągłym pędzie jak ostatnie ileś lat i nie umiem przestawić się jeszcze. Czuję się winna, że nie jestem zabiegana i przytłoczona np życiem rodzinnym jak moja Mama odkąd pamiętam, albo zbyt wykanczającym trybem pracy, że nie mogę grać roli męczennicy. A gdzieś z tyłu głowy kołacze się myśl, że jest teraz zbyt dobrze, że to tylko na chwilę i przyjdzie mi zapłacić za ten luksus odzyskania swojego życia przynajmniej w tym częściowym zakresie. Może stąd wynika smutek spowodowany trudnością w stworzeniu związku takiego jak chciałam. I ciągłe analizowanie i/lub torpedowanie swej gotowości na związek.
I podobnie jak wskazała kurianna, perfekcjonizm nie pozwalający na poczucie zadowolenia z efektu działań. Lub gdy się nie zdąży zrealizować zamierzonego planu to poczucie nieudolności. To ciągłe bycie niedoskonałym dla innych a tym razem dla siebie. Rozczarownie własnej osoby.
Mój brak zaangażowania w życie… stagnacja, wegetacja… to podejście pt.: „wszystko mi jedno”, uczucie takiej nijakości. Życie jakby nie miało dla mnie większego sensu, więc jeśli mam takie odczucie co do życia, to o spokoju nawet nie myślę. Czy jest czy go brak – to nie ma dla mnie znaczenia… ehh.
Brak zdrowej i szczęśliwej relacja z ludźmi. Strach przed popełnieniem błędów moich rodziców.
-
Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, temu przez
Pelnanadziei.
-
Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, temu przez
-
AutorWpisy
- Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.