Witamy › Fora › Rozmowy DDA/DDD › czy cierpienie uszlahcetnia?
-
AutorWpisy
-
Czy cierpienie uszlachetnia????
Zależy od ilości (tak zwanej dawki )oraz od psychiki cierpiącego.
Jedna osoba dobrze zniesie cierpienie ,ona ukształtuje jej osobowość w stronę pokory i wrazliwośći na ludzką krzywdę…..
Inna oszaleć nawet może ,coś może pozmieniać się w psychice i psychopata gotowy".Jedno z starożytnych powiedzeń mówi ,że nadmierny ucisk może doprowadzić mocarza do szaleństwa ………..
Tak więc co za dużo to nie zdrowo ………..
A już na pewno ucisk "który uszlachetnia " nie powinien dotyczyć małych bezbronnych dzieci ,których psychika dopiero się kształtuje!!!!!!!!!!!
Bo rozwój dziecka jest wtedy zagrożony .Chodzi mi tutaj o rozwój psychiczny i emocjonalny ,o tworzenie się neuronów (połączeń nerwowych w mózgu)
Naukowcy dowiedli ,że im więcej jest powstałych neuronów w mózgu tym bardziej inteligentna persona wyrośnie .
A takie neurony powstają podczas pełnej miłości a nie lęku ,strachu i cierpienia —opiece rodziców .Także to powiedzonko ____cierpienie uszlachetnia powinno brzmieć:
,, wyważona ilość cierpienia może uszlachetniać dorosłego osobnika"kiedys moja zona rozmawiala z przyjaciolka i powiedziala, ze nikomu nie zyczy tego co przezylismy razem stawiajac czolo tym wszystkim przeciwnosciom, ludziom, zdarzeniom. Wiele wiele łez, bólu, załamań, okrucienstwa od innych.
Przyjaciolka zapytala:
– czy cos sie w was zmienilo po tych przejsciach?
– Oczywiscie ze tak. oboje stalismy sie dojrzalsi, widzimy jacy ludzie sa, nie dajemy sobie juz wejsc na glowe, nie niszcza nas, umiemy sie bronic, nie przyjmujemy wszystkiego jak leci ale stalismy sie myslacy….
– to czemu chcialabys innych pozbawic takiej "mozliwosci rozwoju ;)" (powiedziala pol zartem pol serio)…Moze to nie szlachetnosc, ale jak patrze z perspektywy kilku lat na to co bylo, to jestem wdzieczny Bogu ze takie cos przezylem, bo nie chcialbym byc na miejscu ludzi mi bliskich ktorzy przyjeli postawe – mnie to nie obchodzi, byle by przezyc.
Oczywiscie przezycia byly chodzeniem po kruchym lodzie nie wiedzac kiedy sie zarwie, ale musimy probowac przejsc z glowa do gory… Najgorzej to zostac zastraszonym gdzies w kacie..
Cierpienie uszlachetnia. Co do tego nie mam wątpliwości. Cierpienie jest też nieodłącznym towarzyszem naszego życia i stanem nierozłącznie związanym z ludzkim przeżywaniem. Ktoś powiedziałby "Cierpię więc jestem". Ja bym raczej powiedział "Przeżywam więc jestem" a przeżywając również cierpię.
Jest w tym wszystkim jednak niebezpieczeństwo. Niebezpieczeństwo zapętlenia się w poczuciu krzywdy za doznane cierpienie. Można wtedy tym swoim cierpieniem wynosić siebie samego na ołtarze i może się to stać tak wygodne, że już nic z tym nie będziemy chcieli zrobić.
A trwanie w cierpieniu, mimo że ma się możliwość jego pokonania nie jest czymś co uszlachetnia.
I jeszcze jedno: daleko mnie do teologii moralnej i mało się na tych zagadnieniach znam (katolikiem nie jestem), ale słyszałem z dość pewnego źródła, że dobrowolne przyjmowanie cierpienia, większego niż wynika z konieczności jest po prostu grzechem.
wydaje mi sie, ze człowiek sie uczy na swoich błedach, ze cierpienie moze sprawic, ze jestesmy madrzejsi zyciowo, ale nie uwazam, ze cierpiac czlowiek staje sie kims szlachetniejszym.Chyba, ze uczacy sie na własnych błedach jest bardziej szlachetny?
Wydaje mi sie, ze osoba kochana moze byc wrazliwa i empatyczna, szlachetna, a ze osoby cierpiace moga stac sie katami i nie koniecznie byc szlachetne. Nie wiem co by moglo sprawic,ze cierpiac stajemy sie szlachetniejsi. Mi cierpienie podchodzi pod masochizm.A cierpienie, z ktorym nie da się walczyc i nie idzie go ominac nie sprawia, ze jestesmy szlachetniejsi.Edytowany przez: JaAga, w: 2008/05/12 14:34
cierpienie uszlachetnia? Tak szczególnie cudze
W wielu przypadkach uszlachetnia, tylko, że czasem niewłaściwie. Jeśli ktoś jest dobry dla swojego "kata" to mocna przesada ze szlachetnością.
Edytowany przez: kosmita987, w: 2014/11/25 19:04
Od kilku miesięcy zastanawiam się nad tym czy cierpienie uszlachetnia (mam na myśli to fizyczne) i jeszcze zastanawiam się nad tym kto to w ogóle powiedział…Nie znajduję niczego uszlachetniającego w cierpieniu, jak dla mnie to tylko ładnie brzmi, tak wzniośle, że cierpienie uszlachetnia. Ciężko myśleć o jakimś uszlachetnianiu kiedy się słyszy, że ktoś wyje z bólu. Biorę jednak pod uwagę to, że są i byli ludzie, których cierpienie uszlachetniało i że być może oni zrozumieli coś czego ja pojąć nie mogę.
Felicjo, wydaje mi się, że w tym całym uszlachetnieniu chodzi po prostu o to, że lepiej rozumiemy cierpienie innych jeżeli sami czegoś podobnego doświadczylismy.
Chyba ze te cierpienie powoduje ze widzimy tylko siebie i ze to tylko nam jest zle i to my mamy najgorzej. Uwzam ze cierpienie i uszlachetnia ale i powoduje egoizm ze to tylko mi jest zle i nikt nie przezywa tego co ja.
Co do egoizmu, to ja zauważyłem, że im mniej się dana osoba nacierpiała, tym ma większe tendencje do nadmiernego egoizmu.
-
AutorWpisy
- Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.