Witamy › Fora › Rozmowy DDA/DDD › czy ma sens to co mówie?
-
AutorWpisy
-
Dzień dobry, jestem tu nowy, mam 24 lata i taką zagwozdkę. Czy z kimś to rezonuje? (:
wstydzę się co ktoś może o mnie pomyśleć. jakoś to lepiej mi brzmi jak powiem, że miałem w domu kogoś chorego psychicznie niż jak powiedzieć, że mój ojciec był alkoholikiem. jak sam siebie słyszę jak to mówię, to zaraz się pojawiają wątpliwości czy on był tym alkoholikiem jednak, może nie był, po prostu czasem za dużo wypił i tyle. nie wiem, ale jak pomyślę, że miałbym o tym komuś powiedzieć, to po pierwsze jest mi bardzo wstyd, a po drugie już sobie wyobrażam jak mnie wszyscy będą obmawiać, że taka stygmatyzacja po prostu będzie. i wreszcie dochodzę do wniosku, że to jest wszystko sztucznie wymyślone, że przyczepianie tych etykietek przyprawia tylko o depresje, że niby czemu to ma wszystko służyć. na pewno przesadzam, chociaż niepokoje się trochę, bo mimo że nie mam żadnych nałogów, pije w normie i po prostu czuję to, że od picia uzależniony nie jestem, mam jakoś tak wdrukowaną awersje do ryzykownego picia, tytoń może trochę więcej, ale też czuję, że nad tym panuje. problem mam z czym innym, nie wiem jak to opisać właściwie i nie wiem czy to nie zwyczajnie moje lenistwo, ale idzie mi o jakieś takie "zablokowanie poznawcze". niby mam tytuł magistra, za niedługo będę miał drugiego, ale czuje, że właściwie nic nie umiem po tych studiach, bo nigdy się do nich porządnie nie przyłożyłem. brak mi jakichkolwiek kompetencji, konkretnej wiedzy. niby się uczę, czytam, piszę, ale zawsze jest tak jakby to po prostu nie miało swojego "ciężaru", czuje że to nie jest porządne, dobrze wykonane, zaraz wszystko zapominam i ta wiedzę wcale się we mnie tak jakoś nie kumuluje, przecieka mi przez mózg i palce.
postanowiłem podzielić się tym wszystkim bo natrafiłem w książce o interwencji kryzysowej (studiuje psychologie m.in.) na objawy ptsd i tam przeczytałem, że osoby z tym syndromem cierpią na zawężenie, że są nieświadomie skupieni tylko na traumie, na nic innego nie zwracają uwagi przez co tracą jakoś strukturę w życiu, nic nie planują, brak im sensu. no i mają ataki złości – mnie też się to zdarza, jestem (w mojej opinii oczywiście) mistrzem ironii i sarkazmu, nikomu nie przepuszczę, nie przejdzie mi przez gardło kiedy mam komuś powiedzieć coś miłego, ogólnie ktoś po moim zachowaniu może dojść do wniosku, że jestem niemiłym człowiekiem, trującym pesymistą, ale to nieprawda, ja mam duże poczucie humoru, nie uważam się za zgreda, po prostu w kontaktach między ludźmi to bycie niemiłym wychodzi mi tak z automatu, z reguły właśnie przy innych ludziach wchodzę na automatyczny poziom zachowania, nie zastanawiam się za bardzo nad tym co robię czy mówię i wychodzę na takiego "piekielnie inteligentnego cwaniaka, z którym lepiej nie zadzierać". bo ogólnie jestem inteligentny i oczytany (nie chwaląc się d:) ale ja sam wiem najlepiej, że to jest takie bardzo powierzchowne, że znam cytaty, wiem co skąd pochodzi, ale czuje się tak jakbym wszystko znał tylko z opracowań, a nic nigdy nie czytał naprawdę, potrafię robić doskonałe wrażenie znania się na czymś, na czym tak naprawdę się nie znam.
jak czytałem jak się leczy to ptsd, to było tam, że rekonstruuje się te traumatyczną historie jeszcze raz, żeby ją pogłębić (w bezpiecznych warunkach), przypomnieć sobie co się wtedy czuło, co słyszało, gdzie się było itd. no i przypomniałem sobie kłótnie moich rodziców jak matka, kiedy ojciec wracał pijany (nie wiem czy ona myślała, że my tego z bratem nie słyszymy czy co) darła się na niego, że popatrz na siebie, jak ty wyglądasz. i ja pamiętam, że to było jedno z %$#jowszych uczuć w moim życiu, że przyciskałem poduszkę do uszu, żeby nie słyszeć tego, ale i tak jakiś masochistyczny popęd kazał mi się dokładnie wsłuchiwać w każde słowo, już potem byłem zły na matkę, że dobra, on już zrozumiał, skończ już, bałem się że ojciec nie wytrzyma tych wrzasków, spakuje się i już nigdy nie wróci. teraz zrozumiałem, że bardzo się wtedy bałem i popłakałem się. jakoś w momencie uderzyło mnie to wszystko, że na moich plecach jest bagaż, którego nie chce nosić, że już całe życie będzie się to za mną ciągnęło jak smród po gaciach i jestem mocno tym przybity.
nie wiem za bardzo co teraz z tym zrobić, czy potrzebuje jakieś zewnętrznej pomocy, czy może wystarczy gadać tu z wami na forum, albo iść do jakiegoś specjalisty. no nie wiem co robić teraz za bardzo.ma sens, oczywiscie, ze ma. wiele osob ma podobne odczucia. ja tez sie wstydze tego,ale zaczynam o tym mowic
myślę, ze pójście do jakiegoś specjalisty napewno Ci nie zaszkodzi. wiesz samemu jest trudniej, do pewnego stopnia mozna, ale nie da sie do konca tego chyba przejść samemu.Przeczytałam. I generalnie sie czuje jakbym czytała o sobie samej oprócz tych linijek o byciu niemiłym dla innych.
Sam sobie raczej nie poradzisz, to forum jest pomocne, owszem ale to też raczej nie wystarczy . Sama czekam az mój mózg przestawi sie na tryb odwagi i pójde w koncu na terapie… Tobie też tego życzę 🙂 -
AutorWpisy
- Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.