Witamy › Fora › Rozmowy DDA/DDD › Czy w ogóle się łudzić ? Czy komuś się udało ?
-
AutorWpisy
-
Powiem Wam coś – moje osobiste odczucia co do terapii. Zastrzegam, że jest to tylko moje zdanie 🙂
Chodziłam przez ok 2 lata na terapię – najpierw indywidualną, później grupową (bo ta rzekomo miała mi pomóc najbardziej). Opory miałam ogromne gdyż zderzenie z grupą obcych ludzi jest dla mnie jedną z najbardziej stresujących sytuacji życiowych.
Po jakimś czasie przełamałam się i zaczęłam dość swobodnie wypowiadać się – choć nie raz kosztowało mnie to wiele emocji (drżący głos, trzęsące się ręce). Ale nadal czułam się zblokowana, tak było tak naprawdę do samego końca. No właśnie dlaczego końca? Bo prawda była taka, że jak już jakimś cudem udało mi się poczuć tam w miarę bezpiecznie i zaakceptować siebie wśród tych ludzi i znaleźć jakąś odwagę by rozmawiać to zauważyłam, że czułam się tak tylko tam, tylko w tym budynku, w tym pomieszczeniu gdzie odbywały się zajęcia. Jak wychodziłam stamtąd to znów wracałam do świata w którym czułam się zagubiona, gorsza, zahukana. Nie umiałam w żaden sposób przełożyć tego co dawały mi zajęcia na własne „prawdziwe” życie poza grupą. Wychodząc stamtąd za każdym razem czułam się taka uskrzydlona, silna, a chwilę później jakaś sytuacja i znów jestem ja.
Nie wiem dlaczego tak się działo, ale wiem jedno, że żadna terapia mi nie pomoże jeśli ja sama nie będę miała siły aby zmieniać swoje zachowania, przyzwyczajenia. Jeśli ja sama nie przełamię lęków które we mnie tkwią i nie poustawiam sobie w głowie tych wszystkich fałszywych przekonań na temat mnie samej i mojego życia. Tak ja uważam. Przez większość życia towarzyszy mi toksyczny wstyd. Wstydzę się tego jaka jestem, jak wyglądam, co osiągnęłam w życiu. Wyobraźcie sobie nawet, że wstydzę się biegać – tak ! Od jakiegoś czasu chciałam zacząć biegać, ale poszłam dwa razy i wstydzę się wzroku ludzi, których mijam tego jak wyglądam podczas biegu, że jestem czerwona, rozczochrana. Ktoś powie, że to śmieszne ale właśnie z takich problemów składa się moje życie…
drozzdzyk – a czy podczas uczęszczania na tą terapię grupową, lub po niej, miałaś możliwość spędzania czasu w jakiejkolwiek innej grupie ludzi?
Chodzi mi o to, że terapia terapią, ale by czegoś się nauczyć, tak czy siak trzeba „ćwiczyć” nie tylko na zajęciach. Tak jest ze wszystkim. Rozumiem, że prawdopodobnie takiej paczki znajomych nie miałaś, ale może wyjście na jakieś spotkania grup ludzi z konkretnymi zainteresowaniami. Dom kultury, jakieś kluby książki itp. Sama terapia miała pokazać, że można przebywać wśród ludzi i nic złego z ich strony nie grozi. Tak, na początku człowiek może czuć się „obco”, ale z czasem to uczucie się zmienia. Trzeba też oczywiście trafić na odpowiednich ludzi. Taka prawda.
Po wyjściu z terapii, nie czułaś się już tak uskrzydlona i „wolna”? Cóż, miałem tak samo tylko problem był inny. Koniec związku 😉 Choć wiadomo że problemy DDA też są we mnie obecne. Wyglądało to tak samo. Z kimś się spotkałem, pogadałem, było lepiej. Na chwilę. Wracam do domu, siadam w pokoju i wracam do stanu, który towarzyszył mi w każdej chwili, gdy byłem sam. I to się ciągnęło i ciągnęło przez naprawdę długi czas. Nie pomagała nawet świadomość wsparcia przyjaciół. Bo niemożliwym było, by zawsze ktoś z nich był przy mnie. A tego potrzebowałem – stałego kontaktu z kimś. Jak więc sobie z tym poradzić, według mnie? Cóż, głównym czynnikiem jest kontakt z kimś kto rozumie. To forum? Czy może pomóc rozmowa z kimś przez maila – może, tak myślę, mi pomogło 🙂 Ale – jak pisał skrzat – nie każdy odpisuje na wiadomości mailowe. Po prostu część adresów jest martwa.
Rozumiem Twoje spojrzenie na problem. Jest tak jak piszesz. Każdy musi sam chcieć i sam zaangażować się w naprawę samego siebie. Jeżeli naprawdę nie będzie na to gotów i nie będzie tego chciał, terapia sama w sobie może się okazać niewystarczająca. To jak w codziennym życiu, jeżeli człowiek nie ma do czegoś chęci, zapału, nie uwierzy w siebie – nie będzie dobrze wykonywać odpowiednich czynności.
drozzdzyk – spróbuję Cię popchnąć jeszcze raz do tych biegów 😉 Dlaczego? Wyjdź pobiegać parę razy. Gdy będziesz mijać biegacza skiń lekko głową – podejrzewam, że odwzajemni gest 🙂 Na pewno poczujesz się miło 🙂
No i nie zgadzam się z Tobą. Żaden problem nie powinien być wyśmiewany przez nikogo. Nawet jeżeli wydaje się błahy dla Ciebie, czy innej osoby 🙂 Postęp, tak samo jak marzenia, powinien składać się z małych kroczków. Marzenia można mieć różne, ale warto mieć też takie, które można spełnić w krótkim odstępie czasu. Sam mam parę dużych marzeń. Ale są też mniejsze, które może udać mi się spełnić o wiele szybciej niż np. zamieszkanie w domku w górach – które albo się ziści, albo nie. Te małe kroczki, małe sukcesy, budują pewność siebie, radość z spełnionych marzeń. To one dodają siły na co dzień. A co z tymi dużymi? Mogą być następstwem tych zwykłych, małych sukcesów 🙂
„Jeśli ja sama nie przełamię lęków które we mnie tkwią i nie poustawiam sobie w głowie tych wszystkich fałszywych przekonań na temat mnie samej i mojego życia.”
„Wstydzę się tego jaka jestem, jak wyglądam, co osiągnęłam w życiu.”
Też walczę, walczyłem z takimi samymi lękami jak Ty. Naprawdę. Niektóre udało mi się już rozwiązać. Ale wiele jeszcze przede mną. Wiem jedno – bez bliskich osób, wsparcia, nawet nie dotyczącego problemów, ale takiego zwykłego przebywania i rozmawiania z ludźmi, nie dałbym rady.
Dlatego proponuję choćby głupi kontakt mailowy z kimkolwiek. Choćby z kimś z forum 🙂
P.S. Drozzdzyk – jak pokonasz sama siebie, to już nikt Ci nie stanie na drodze 🙂
Drożdżyk,
Terapia sama w sobie nie pomaga. Terapeuta pokazuje nam w jaki sposób możemy nad sobą pracować i cała zmiana leży już po naszej stronie. Ja chodziłam 3 lata na terapię (albo trochę dłużej bo już nawet nie pamiętam). Długo nie widziałam żadnych efektów, chwil zwątpienia miałam co niemiara, ale w końcu coś się zmieniło. Prawda jest też taka, że długo szukałam odpowiedniego terapeuty, takiego, którego przekaz do mnie dociera. Dzisiaj jestem już około rok po terapii. Uważam, że zmieniła ona moje życie diametralnie. Udało się dlatego, że ktoś z zewnątrz, ktoś z większą wiedzą pokazał mi na co zwracać uwagę, w jaki sposób eliminować to co mi przeszkadza. Dostawałam wskazówki i uczyłam się obserwować swoje reakcje, słuchać innych. Kiedy miałam problem i wpadałam w panikę mogłam przeanalizować sytuację z terapeutą i wyciągnąć wnioski. Uczyłam się na błędach ale też bardzo mocno zmuszałam się do czegoś na co nie miałam ochoty jak np. spotkania z ludźmi. I w tym pomogła mi właśnie terapia grupowa. Podobnie jak Ty też długo nie czułam się swobodnie, może nawet do samego końca. Długo nie miałam odwagi się odezwać, a jak już to głos mi drżał i ręce latały. Dzięki terapeucie zaczęłam spotykać się z dziewczynami prywatnie i powoli nabierałam swobody w kontaktach. On mnie po prostu sprytnie poumawiał z nimi bo wiedział, że sama tego nie zrobię. I później już jakoś to samo ruszyło. I za to będę mu wdzięczna do końca życia ponieważ uważam to za przełom w swojej terapii.
Na dzień dzisiejszy wydaje mi się, że kluczem do wszystkiego jest odpowiedni terapeuta, który potrafi dobrze poprowadzić. Z którym można nawiązać kontakt na tych samych falach. Miałam 3 terapeutów indywidualnych i dopiero trzeci dotarł do mnie i wyciągnął mnie z bagna i samotności. Byłam na 2 terapiach grupowych. Pierwsza wywoływała we mnie ogromny stres i napięcie, dzięki drugiej otworzyłam się na ludzi.
Dzięki terapii moje życie zmieniło się diametralnie. Z zalęknionej osoby, stroniącej od ludzi zmieniłam się w kobietę znającą swoją wartość. Już umiem o siebie zadbać, wiem czego chcę itd. Jak zaczynałam terapię byłam odcięta od emocji, teraz nie muszę się nad niczym zastanawiać bo po prostu czuję co jest dla mnie dobre. Naprawdę, jak się zbierze wszystko do kupy to zmiana jaka we mnie zaszła jest gigantyczna. I na pewno sama bym tego nie dokonała. Bo tu trzeba mieć profesjonalną wiedzę, żeby umieć z człowiekiem w kryzysie porozmawiać i go nie zniechęcić. A poza tym, my sami w życiu nie dostrzeżemy nawet połowy problemów z jakimi się borykamy. Takie są moje odczucia.
I jeszcze dodam, że oprócz tego, że zmieniałam terapeutów to jeszcze robiłam przerwy w terapii bo wydawało mi się, że nic mi nie pomaga. Niestety, trzeba dużo cierpliwości, wytrwałości, wiary i pracy, żeby się udało.
Wierzę, że dasz sobie radę Drożdżyk.
PS. kiedyś wstydziłam się pomalować paznokcie bo wydawało mi się, że wszyscy się na mnie patrzą, teraz olewam zupełnie co kto o mnie myśli (i przychodzi mi to naturalnie).
Witam, mam na imię Ola, jestem studentką 5 roku resocjalizacji i piszę prace mgr nt. funkcjonowania Dorosłych Dzieci Alkoholików. Czy znalazłaby się chętna osoba, która odpowiedziałaby mi na kilka pytań w ankiecie (oczywiście anonimowo)?
Byłabym bardzo wdzięczna 🙂
Mase…
wiesz z czego niedawno zdałam sobie sprawę ?że jeśli chodzi o moje życie to ja się kompletnie poddałam, jestem leniwa ale w jakim sensie ? że nie pracuje nad żadną kwestią w moim życiu. Rozmowa z koleżanką uświadomiła mi, że ja ciągle czekam, na zbawienie ? na rozwiązanie? na podaną dłoń? na partnera który się mną „zajmie”, ale nie doczekam się żadnej z tych rzeczy bo nie tak wygląda życie.
Co dziwne w pracy daje z siebie wszystko, często przychodzę zmęczona bo wzięłam sobie danego dnia za dużo na głowę, do tego wszystkim się przejmuje, nie raz nie śpię po nocach przejmując się pracą zamiast przejmować się tym co będzie ze mną jeśli nic nie zmienię. I nie zmieniam. Czasem nawet nie chce mi się posprzątać w mieszkaniu i włóczę się po nim z kąta w kąt.Jak mam okazję wyjść to wolę zostać w domu, bo najzwyczajniej się boję. Dzisiaj chyba pierwszy raz od roku zostałam zaproszona na „babskie” spotkanie. Bardzo się boję i już jestem nastawiona, że po co ja tam pójdę. Boję się ludzi a ludzie boją się mnie. Nie chce już nawet pisać ile jeszcze złych myśli mam… Jednym słowem nienawidzę siebie i swojego życia i cokolwiek miałabym zrobić wymaga mojej włożonej pracy a ja nie zrobię tego dla siebie…
drozzdzyk – „Boję się ludzi a ludzie boją się mnie.” Nie prawda. Nie zgadzam się z tym zdaniem. Przepraszam, ale po prostu nie 😉 Czemu? Bo może Ty się ich boisz, ale oni Ciebie nie. Bo czego mają się bać? Nie stawiaj siebie w takiej sytuacji. Sytuacji w której tłumaczysz sobie tą sytuację niechęcią innych do Ciebie.
To tylko złudzenie. Próba wytłumaczenia sobie tego, że tak naprawdę masz niskie poczucie własnej wartości. Taaaaaak, też tak miałem 😀 Mam? Nadal od czasu do czasu 😉
To prawda, nic się nie zrobi samo. Nikt niczego nie zrobi za nas. Ale jeżeli zrobimy coś dla siebie sami, czujemy satysfakcję, radość z wykonanej czynności 🙂 I wiem, że czasem ciężko jest wygrać z samym sobą, bo to zawsze jest najtrudniejsze. Ale gdy w takiej chwili nie poddamy się swoim słabościom i pomimo depresji, czarnych myśli, zrobimy coś, będzie z siebie jeszcze bardziej zadowoleni 🙂
Prawda jest też taka, że jeżeli nie potrafimy poradzić sobie sami ze sobą, prędzej czy później odbije się to na bliskich nam osobach. Wtedy Nas zaboli to jeszcze bardziej.
Proces wstawania nigdy nie jest łatwy, szybki i przyjemny. Rodzi się w bólach i miesiącach. Dobrze, że masz taką znajomą, która potrafi w spokojny sposób przekazać Ci takie informacje. Usłyszysz to parę razy, po drodze spotka Cię mimo wszystko parę pozytywnych rzeczy i w końcu dojdziesz do tego, że nie opłaca się i nie warto tak żyć 🙂 A Ty na pewno nie zasługujesz na takie życie. Zasługujesz na lepsze i możesz takie mieć 🙂
Widzę Kaczor, że podjąłeś się trudnej roli bycia forumowym promykiem nadziei. Dzięki za dobre słowo !
Każdy ma wzloty i upadki,ja mam męża,problemy ale brne dalej na przód,czasem deszcz a czasem słońce.Ideałów nie ma,chcieć to móc :-)Pierwszy krok to nie patrzeć wstecz i nie przejmować się tym co o mnie sądzą inni,zmiany zaczynamy od wyznaczenia celu-kierunek w stronę słońca.
-
AutorWpisy
- Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.