Witamy › Fora › Terapie w Polsce › dałam się podejść jak dziecko..
-
AutorWpisy
-
Mam ostatnio problem, z którym zupełnie nie wiem co robić. Bardzo jestem otwarta na ludzi. Umiem słuchać, jestem gotowa pomagać. Sama też potrafię się wygadać. Umiem nazywać,ujmować w słowa różne zjawiska. Z powodu mojej otwartości ostatnio parę razy się zawiodłam. Ludzie mnie potwornie rozczarowali. Wzięli i odeszli, tak mogę to nazwać. Czy naprawdę nie można nikomu ufać? Czy nie można być otwartym? Czy ludzie muszą to wykorzystywać? Boli mnie to strasznie. Otworzyłam swoje serce, poświęciłam czas i okazuje się, ze nie ma to znaczenia. Czy nie można normalnie rozmawiać nie wystawiając sobie rachunków? Strasznie czuję się zawiedziona. Przeżyłam tyle lat i ciągle przeżywam takie rozczarowania. Jak dziecko, które uczy sie poruszać po świecie. Wiem, ze rodzice mnie tego nie nauczyli. Ale ja byłam pewna, ze już sporo wiem. Po terapii, mając rodzinę. Przecież tyle rozumiem. A jednak dałam się podejść jak dziecko. Nie umiejąc odmawiać, nie dbając o siebie. A teraz boli i tracę zaufanie do ludzi. A nie chcę tego. Ciągle chcę wierzyć, w to, że świat i ludzie są dobrzy. Ale brakuje mi sił.
hej,
ja wiem jedno,
świat nie będzie mnie rozumiał, jak ja sam siebie nie zrozumiem,
świat nie będzie mnie kochał, jak ja sam siebie nie pokocham,
świat nie będzie mnie szanował, jak ja sam siebie nie będę szanował,
Byłem nauczony dbać o innych, więc tak wyglądał mój świat … inni byli godni dbałości, tylko nie ja, bo to ja sam kreuję swój świat … grałem w taką grę, w jaką mnie nauczono, a nauczono mnie grać w grę "inni są ważniejsi od Ciebie" … do rozważenia,
pozdrawiam i miłego, wiosennego weekendu życzęPowiem tylko jedno-nie tylko Ty tak masz…Widzę, że temat już troszkę tutaj wisi, ale przeglądam to forum i poruszyła mnie treść tego tematu. Bo mam to samo. I czuję dokładnie to samo-jakbym została wzięta zostawiona. Sztywny,dobrze chyba napisałeś, tyle, że łatwiej wiedzieć, a gorzej w życie wprowadzić…
A ile z siebie dajesz, a ile bierzesz, czy oczekujesz wzajemności albo pomocy od kogoś (tak jak Ty pomagasz) – czy liczysz tylko na siebie, kiedy chodzi o Ciebie?
Wprowadzasz jakieś granice, a na ile jesteś po prostu dla tych ludzi, i nic więcej, tak jakby jesteś "pogotowiem ratunkowym" dla nich, i niczym innym? Problem może tkwić w tym, że dajesz z siebie wszystko, niczego w zamian nie chcąc, chcesz tuszować swoje problemy i wymazywać swoją osobę, i ważność poprzez skupienie się na innych i zbawianie świata.
Przerabiałam to samo na terapii, i sama zastanawiałam się nad tymi samymi pytaniami.Witam,
A czy nie jest czasami tak że traktujemy innych jak przyjaciół, a okazuje się czasem, że ci ludzie to zwykli egoiści. Chcą brać, ale dawać nie bardzo. Ja bym raczej im współczuł. Dobrze też jest mieć trochę dystansu i nie oczekiwać zbyt wiele..i polegać na sobie i sprawdzonych przyjaciołach.
-
AutorWpisy
- Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.