Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD DDA (???) i jego niezdecydowanie – moja historia

Otagowane: ,

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 10)
  • Autor
    Wpisy
  • an86
    Uczestnik
      Liczba postów: 8

      Postanowiłam opisać moją historie, może ktoś obiektywnie na to spojrzy i wyjaśni mi zachowanie mojego byłego M. Nie wiem czy cechy jakie przejawiał są typowe dla DDA. A może tylko szukam potwierdzenia….
      Poznaliśmy się przypadkiem, miałam wrażenie że znamy się od lat. Sam po kilku dniach stwierdził że pierwszy raz się przed kimś tak emocjonalnie otworzył. Bardzo szybko zamieszkaliśmy ze sobą. Początkowo była sielanka. Był we mnie zakochany. Chłopak ideał. Wspólne obiadki, kolacje. W związku z tym, że ma bardzo absorbujące hobby, które jednocześnie łączy się z jego pracą często wyjeżdżał, na weekendy często jeździł do rodzinnego domu. Ja zajmowałam się domem. Oczywiście ja również pracuje na etacie. Po jakimś miesiącu zaczęły się kłótnie głównie o obowiązki domowe. Twierdził że skoro i tak mało bywa w mieszkaniu nie musi sprzątać. Często zwracał mi uwagę że np. niedokładnie poodkurzałam, albo że powinnam coś zrobić inaczej np. ugotowałam mu coś żeby mu miło a on zjadł a później to krytykował. Czepiał się na każdym kroku. Im bardziej mnie krytykował tym ja bardziej próbowałam robić wszystko lepiej, ale i tak zawsze wytykał jakieś błędy. Nie mogłam już tego znieść. Powiedziałam, że najwidoczniej nie pasujemy do siebie, jednak stwierdziliśmy, że pomieszkamy jeszcze razem aż ja nie znajdę innego mieszkania. I tak po kilku dniach wróciliśmy do siebie i od tego momentu zaczęły się regularne kłótnie. Głównie o to, że zaczął być emocjonalnie oziębły, nie chciał się przytulać, nie okazywał uczuć. Gdy chciałam żebyśmy gdzieś wyszli twierdził że nie mam swojego życia, że mogę iść sama bo on jest zmęczony pracą. Wszystko było moją winą. Oczywiście były też dobre chwile. W międzyczasie poznałam jego rodzinę. Matka to bardzo ciepła i troskliwa kobieta, ojciec bardziej wycofany nigdy bym nie powiedziała że kiedyś pił. Wydawałoby się że normalna dobrze radząca sobie rodzina. Kiedyś w rozmowie, M. przyznał że jego ojciec kiedyś nadużywał alkoholu. Teraz nie pije. Była też sytuacja, że gdy ojciec wyzwał matkę po pijaku. M. w nerwach go pobił. Z tego co mówił normalnie gadają dopiero odkąd M. wyprowadził się z domu na swoje.
      Gdy zapytałam go o poprzednią dziewczynę to rozstali się definitywnie ze 3 miesiące wcześniej jak mnie poznał. Podobno rozstali się bo on był strasznie zazdrosny, ale że możliwe że ona go zdradziła. Ich związek też był sinusoidą. Wydawało mi się że nie może o niej zapomnieć, bo często mnie do niej porównywał. W tym czasie gdy mieszkali ze sobą M. popalał trawę. Ona wysłała go na terapie. Po dwóch spotkaniach w poradni stwierdził, że poradzi sobie sam i przestał palić dla niej. Jeśli chodzi o alkohol to raczej nie pił, unikał też imprez. Był raczej typem samotnika, spędzającego wieczory przed TV.
      Czara goryczy się przelała gdy zauważyłam że M. zaczął popalać trawę wieczorami. Twierdził że to go rozluźnia, że nie powinnam się czepiać. Gdy prosiłam żeby rzucił twierdził że skoro chce z nim być to powinnam to zaakceptować. Zdarzało się to coraz częściej, w końcu wyprowadziłam się.
      Zaczęłam nową pracę, zmieniłam otoczenie, jednak martwiłam się co się z nim dzieje. Po 2 miesiącach napisałam co u niego, jak się okazało wrócił do rodzinnej miejscowości. Przez następny rok mieliśmy kontakt częściej z mojej inicjatywy, ale raczej było to sporadycznie. Raz nawet się spotkaliśmy, twierdził że przestał palić, że był u lekarza po leki bo nie może spać. Nie gadaliśmy o nas. Pół roku później wysłałam mu życzenia na urodziny. Kilka dni później sam zadzwonił. Zaczęły się częste telefony z jego strony. Każde z nas było jakby bardziej świadome siebie. Mówił że ostatnio często o mnie myślał i że czekał na te życzenia ode mnie, że wszystko przemyślał i zrozumiał. Dogadywaliśmy się. W końcu przyjechał. Zaczęliśmy się spotykać. Wydawało mi się że się zmienił że chce normalnego związku, nie wspominał już o swojej byłej, nie był uszczypliwy, okazywał uczucia. Zmienił się. Poznałam jego znajomych z pracy. Byliśmy na wyjeździe z jego znajomymi od jego hobby. Odwiedziłam jego rodzinę. Przedstawiał mnie jako swoją dziewczynę. Widziałam,że jest szczęśliwy. Wszystko było dobrze do momentu aż nie zapytałam jak on to traktuje, jak on widzi taki związek na odległość i czy jest szansa że kiedyś w przyszłości ponownie zamieszkamy razem. Nie chciałam wywierać na nim presji. Oczywiście rozpętała się kłótnia, że robię problemy, że już bym chciała wiedzieć na czym stoję, przecież dopiero od niedawna się spotykamy. Myślałam, że nasza przerwa mu uświadomiła, że chce ze mną być na poważnie. Skończyło się na tym, że powiedział że on sam nie wie czy jest sens, bo nie chce się angażować i żebym ja się angażowała bo on wie, że za jakiś czas znowu będzie kłótnia z mojej winy…no właśnie stwierdził że to ja zawsze prowokowałam kłótnie (???). Stwierdził że nie będę z nim szczęśliwa, bo jesteśmy z innych światów(???) że jest egoistą, że najważniejsza jest dla niego pasja i praca. Ja nie chciałam żeby rezygnował z pasji…chciałam tylko jakiegoś kompromisu. Nie wymagałam żeby już razem zamieszkać…
      Odpuściłam. Nie rozumiem tylko po co były te ostatnie dwa miesiące, kiedy byłam jego dziewczyną, kiedy mnie wszędzie zabierał, kiedy było dobrze….czy taki człowiek się kiedyś zmnieni?

      zakolorowana
      Uczestnik
        Liczba postów: 10

        Czasem się zastanawiam jak to właśnie jest granica między praca , miłością a pasja. Ja ja to zawsze miałam tak ze jak się człowiek zakocha to wigole by do niej nie chodził tylko razem z ta druga osoba spędzał czas … No ale potem jednak trzeba do niej wrócić w końcu każdy ma plany i marzenia które chciałby zrealizować … No i presja ogółu ze Bez niej, jesteś nikim ? presja ogółu tata mama brat siostra ciotka -Nieważne. Praca jest pewnie jego całym życiem. Przyjdzie pewnie moment kiedy to okaże się ze nie praca jest najważniejsza a życie w pojedynkę nie jest wcale takie fajne a radością z pasji nie ma się z kim podzielić. Będzie czekac na odpowiedni moment Aż znowu poczuje przyśpieszone bicie serca i motyle w brzuchu (jeśli faktycznie istnieją) mając pracę, własne wymagania, będąc upierdliwym i nieszczęśliwym facetem.
        Wiesz, moze będzie miał też piękną, czarną, skórzaną kanapę, na której wieczorami będzie siadać.. Z jednej strony pilot od telewizora, z drugiej ? kieliszek czerwonego wina.

        Trzymając się niewiadomo czego , ślepo wierząc, że wszystko w życiu ma swój czas – zostanie sam.
        Bo czy nie jest tak, że zawsze jest coś za coś? Chcesz mieć dobrą pracę? Ok, ucierpi na tym twoja rodzina (jeśli ją w ogóle masz). Chcesz mieć rodzinę? NAPRAWDĘ rodzinę? Nie uda ci się to, jeśli swój wolny czas będziesz spędzał wiecznie marudzących.. Wybór masz zawsze.

        A co z nim ? Każdego dnia z uśmiechem na ustach udawać będzie, że oto jest mężczyzna spełnionym .

        Czy będzie żałowac? Na pewno… w końcu nie tak łatwo sie dopasować i znalezisko kogoś z kom będziemy się rozumieć k dobrze czuc.. być sobą. A wystarczy czasem zwykły kompromis I rozmowa ale wszystkiego trzeba chcieć .

        Pewnie kiedyś się obudzi i zada pytanie czy Warto było?

        dorotaa77
        Uczestnik
          Liczba postów: 171

          Nie na tym polega związek, żeby próbować zmieniać drugą osobę. Nie czekaj na to, bo on może nigdy się nie zmienić. Zresztą ma do tego święte prawo – być kim chce.
          Zmiany najlepiej zaczynać od samej siebie i nie wymagać od innych za wiele.
          Związek to kompromisy ale też dopasowanie charakterów.

          ” Powiedziałam, że najwidoczniej nie pasujemy do siebie…” – wydaje mi się, że to mógł być przebłysk intuicji, kiedy to powiedziałaś.
          „Zaczęłam nową pracę, zmieniłam otoczenie” – uważam, że wtedy zaczęłaś sobie bardzo dobrze bez niego radzić, z małym niedociągnięciem: „jednak martwiłam się co się z nim dzieje” – ja uważam , że niepotrzebnie. W końcu jest dorosłą osobą i chyba pora na to, aby zaczął sobie wreszcie w życiu radzić sam.

          Chłopiec Papuśny
          Uczestnik
            Liczba postów: 3706

            Pocieszę cię i powiem, że nie każdy kto się wychował w rodzinie alkoholowej jest DDA. Problemu szukał bym gdzie indziej.

            anula51
            Uczestnik
              Liczba postów: 232

              słuchaj wszystko nie jest takie proste jak się pisze. Problem leży głęboko w NAS , w naszych przeżyciach co są na dnie
              Szczerze powiedziawszy wolałabym czasami być sama. nikt by mnie nie ograniczał, a tak zawsze coś. Na każdy gwizdek, a jak ja coś potrzebuje nie ma nikogo.
              wolę siedzieć w pracy niż w doomu

              dorotaa77
              Uczestnik
                Liczba postów: 171

                I wydaje mi się, że on jednak chyba nie wyleczył się ze swojej byłej.
                Prawdy ci nie powie, jednak widać to z jego zachowania.

                an86
                Uczestnik
                  Liczba postów: 8

                  Nie wiem co siedzi w jego głowie…
                  Możliwe że nadal coś do niej czuje, mimo że minęły ponad 3 lata. Dziewczyna już się zaręczyła i nie chce z nim utrzymywać kontaktu, bo podobno narobił jej dziwnych scen. Czasem mówił że w sumie i tak do siebie nie pasowali. Ona miała dużo znajomych, często chodziła po imprezach a on w tym czasie siedział w domu i na nią czekał. Była moim przeciwieństwem, otwarta, pewna siebie, to ona dyktowała warunki a on za nią latał jak piesek…a na koniec go zostawiła
                  ich związek też był jedną wielką huśtawką, ciagłe rozstania i powroty…

                  Chłopiec Papuśny
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 3706

                    Ten kto chodzi po imprezach nie zawsze jest pewny siebie i otwarty. Ludzie stosują różne kamuflaże, by zasłonić swoje słabości. Bóg jeden wie, co w człowieku siedzi.

                    an86
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 8

                      Niby tak…nie ma to związku, ale wydaje mi się że to typ laski, która miała wysokie mniemanie o sobie…

                      Chyba nie ma co się łudzić że kiedyś się odezwe, ja już nie będe zabiegać o kontakt…moglibyśmy być kumplami bo w innych kwestiach jak nasz związek dogadujemy się spoko, ale po co mi to…trudniej będzie zapomieć…może kiedyś.

                      Chłopiec Papuśny
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 3706

                        Ważne by ufać sobie. Z sobą człowiek czuje się najlepiej. Wtedy kiedy wie czego chce.Nie warto tracić pary na wybrakowanych. Życie. Nie ma co mieszkać z sobą. Związek, zamieszkanie razem powinno być po kłótniach. Wtedy człowiek wie, na co może sobie pozwolić, z czym ma problem, co ma do przerobienia.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 10)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.