Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD DDA i teraz sama alkoholiczka

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 49)
  • Autor
    Wpisy
  • Uwiklana
    Uczestnik
      Liczba postów: 83

      Hej. Piszę tutaj bo chciałabym gdzieś wyrzucić z siebie swoją historię, w realu nie spotkałam jeszcze nikogo kto by mnie rozumiał… Nie „oczekuję” niczego, po prostu samo pisanie prawdopodobnie mi pomoże, może też dzięki temu forum znajdę rozwiązanie dla moich problemów.

      Obecnie jestem już sporo po 30. Mój ojciec jest (albo był, nie mam z nim kontaktu) marynarzem, więc odkąd pamiętam bywał w domu co parę miesięcy. Mimo upływu lat i totalnej zmiany sytuacji, nadal jest jedno zdanie, które mnie mrozi- „ojciec wraca”. Kiedy je słyszałam, wiedziałam że ten ulotny i krótkotrwały czas względnego spokoju już niebawem się skończy, że z chwilą gdy on przestąpi próg wszystko się zmieni, aż do kolejnego wyjazdu. Moje najwcześniejsze wspomnienia są związane z piciem ojca, z jego znęcaniem się psychicznym i fizycznym nade mną. Matka mnie nie broniła, wręcz przeciwnie- gdy się pojawiał jakby zapominała o mnie (z resztą teraz uważam, że ona mnie po prostu nigdy nie kochała), a gdy już się rozwiedli, a ja weszłam w „głupi wiek”, przy najmniejszym przewinieniu wzywała go żeby mnie „edukacyjnie” lał. Nie miałam znikąd żadnego sensownego wsparcia, ciągle żyłam w strachu, niezależnie czy ojciec był w domu, czy w pracy gdzieś na innym końcu świata. Nie rozumiem dlaczego tak mnie nienawidził, czemu wielki dwumetrowy chłop z taką lubością znęcał się nad dzieckiem. A znęcać się potrafił, jemu naprawdę sprawiało to przyjemność, uwielbiał wymyślać przeróżne kary nawet za wyimaginowane przewinienia, nie musiałam niczego zrobić żeby stać się jego ofiarą. Wciąż pamiętam te jego bezwzględne, nieruchome, niebieskie oczy… Kiedy byłam mała nigdy bym nie podejrzewała, że sama zacznę pić. Teraz dokładnie pamiętam jak to się stało- pewnego dnia pomyślałam sobie, że ten alkohol jednak musi być dobry, skoro mama woli ojca niż mnie :(. I upiłam się tak, że trafiłam do szpitala na kilka dni, dziś by o mnie na pewno w mediach mówili (miałam 12 lat). Po tej sytuacji wpadłam w złe towarzystwo, które tak naprawdę to mnie nie akceptowało, bo do nich nie pasowałam- w końcu byłam z „dobrego domu”, ponadto ja nie piłam tak jak oni np. dla zabawy, teraz wiem że poprzez upijanie się podświadomie przed czymś uciekałam, czegoś szukałam (bliskości, akceptacji, przyjaźni, miłości). To wszystko trwało do momentu skończenia przeze mnie 18 lat, kiedy to rodzice „legalnie” pozbyli się mnie, wynajmując mi mieszkanie. Kiedy rozmawiałam na ten temat z matką i zarzucałam jej, że mnie porzuciła, ona zawsze mówiła „ale przecież nie chciałaś mieszkać z nami”, na co ja odpowiadałam „ale ja nie chciałam mieszkać sama, tylko chciałam żebyś wyrzuciła ojca”. Wiele lat „broniłam” matki, jakby rozumiałam czemu tak postąpiła, ale teraz już wiem, że nie tylko ojciec był zły, ale i ona, bo co to za matka, która nie stoi za swoim dzieckiem, nie broni go, a wręcz napuszcza na nie sadystę i psychola??? W końcu rodzice trwale się rozstali, a ja byłam prawie 10 lat w związku z kimś, kto był z zachowania niemal kopią mojego ojca… To, że od niego odeszłam, uważam za jeden z moich największych życiowych sukcesów. Niestety podczas trwania tego związku zaczęło się moje popijanie do lusterka… Nadal mieszkałam sama, wychodziłam od niego i idąc do domu zawsze kupowałam sobie po kilka piwek, coraz więcej… I tak jest po dziś dzień, z małymi modyfikacjami- mam dziecko i naprawdę wspaniałego partnera, który wymógł na mnie, żebym piła tylko dwa wieczory w tygodniu i tak właśnie robię… Nie ograniczyłam alkoholu sama z siebie, tylko z powodu jego nalegań :(. Aż mi wstyd to pisać :(. Tak właśnie trafiłam na to forum, szukając grup AA. Mam świadomość tego, że moim problemem jest nie tylko mój alkoholizm, ale i bycie DDA. Nigdy nie byłam na żadnej terapii, nigdy nie spotkałam kogoś kto by mnie tak naprawdę wysłuchał i zrozumiał. Czuję że tak dalej być nie może, pomimo że sytuacja między mną a moim partnerem to zupełnie coś innego, niż ta między moimi rodzicami, to nie chcę zniszczyć życia mojemu dziecku przez swój nałóg i problemy psychiczne/psychologiczne :(. Nie raz opisywałam partnerowi różne sytuacje z ojcem, ale on mnie nie rozumie, uważa że niepotrzebnie rozpamiętuję przeszłość- to pewnie dlatego, że sam nie miał takiego „domu”, u niego było raczej „normalnie”. Ja za to byłam katowana fizycznie i psychicznie, to drugie trwa do tej pory jak widać :(. Nie da się ot tak sobie „zapomnieć” i wy wszyscy tutaj zapewne dobrze o tym wiecie. Nie umiem inaczej wytłumaczyć swojego picia, jak „głupie przyzwyczajenie”, bo takim jest- ani się fajniej nie czuję na rauszu, najczęściej mam doła, rozpamiętuję przeszłość albo wszczynam kłótnie, robię głupoty. Ma teraz więcej niż kiedykolwiek marzyłam (nie przypuszczałam, że będę mieć kiedyś rodzinę, normalnego faceta, jakoś tak zawsze byłam przekonana, że nikt mnie nie zechce), mogę to wszystko stracić w mgnieniu oka jeśli czegoś ze sobą nie zrobię :(. Wiem, że alkoholik najczęściej musi sięgnąć dna, ale jestem przerażona próbując sobie wyobrazić co by to musiało być w moim przypadku 🙁

      malina32
      Uczestnik
        Liczba postów: 142

        Rozumiem. Sama ma blisko do alkoholizmu ale sie kontroluje.

        Czuje twoj bol i gorycz w stosunku do twoich rodzicow. Nie zajeli sie i nie pomogli.

        Z jednej strony dobrze ze nie mieszkasz z nimi i masz wspaniala rodzine i madrego partnera.

        Powiem ci co i jak ale nie musisz sie stosowac. Wiem z mytingow jak to wyglada. Jesli jestes czynna AA to powinas zaprzestac pic. Udac sie do placowki specjalizujacej sie w uzalezneniach i zeby miec wsoarcie uczeszczac na mityingi AA czasem DDA. Dopiero jak ukonczysz leczenie AA powinnas isc na terapie na DDA i wspomagac sie mityngami.

        Tak wiem wydaje sie duzo ale to jest praca nad soba. Idac na terapie i podejmujac leczenie dajesz sobie szanse na nowe lepsze zycie. Jest to trudny proces ale lepszy niz pograzaniu sie w rozpaczy.

        Tylko ty mozesz dac sobie to szanse i podjac dzialanie. Nie wstydz sie ze jestes AA. Pros o pomoc. Rozmowa z psychologiem pozwoli wylac sie goryczy i bedzie ci latwiej w zyciu.

         

        Uwiklana
        Uczestnik
          Liczba postów: 83

          Moja rodzina wcale nie jest wspaniała, bo JA ją niszczę. Mogłaby taka być, jeśli JA zrobiłabym coś ze sobą, swoim uzależnieniem i „reliktami przeszłości”. Jestem właśnie po intensywnym, za przeproszeniem, wyrzyganiu na mojego partnera tego jak się czuję i zakomunikowaniu mu stanowczo, że sama sobie nie poradzę i potrzebuję terapii. Ani on, ani nasza córka nie zasługują na taką mnie, jaką obecnie jestem. Nie mogę ich obciążać swoimi problemami w takim stopniu, od tego są specjaliści oraz ci, którzy mieli podobne przeżycia i mnie zrozumieją z autopsji. Nie powinnam rozlewać trucizny na tych, którzy są mi najdrożsi i dla których to ja powinnam być opoką. Wystarczy mi deklaracja partnera, że jest ze mną, jego akceptacja mojej potrzeby uzyskania pomocy z zewnątrz. Bałam się jak na to zareaguje, ale jest ok. Nie byłabym w stanie ukryć faktu chodzenia na jakieś spotkania, bo mamy małe dziecko, poza tym nie chcę oszukiwać ani kłamać bo nie tędy droga, wystarczy że sam nałóg i „syndrom ofiary” (to określenie znam z tego forum) powodują, że na co dzień wciąż udaję kogoś, kim teoretycznie nie jestem. Tylko że z drugiej strony nie mam pojęcia kim „jestem” czy chciałabym być, nie mam celów, marzeń, poczucia własnej tożsamości itd! Gdybym miała być „sobą” (czyli jakąś wersją siebie, bliską moim aktualnym pragnieniom wypieranym przez inne), to zamknęłabym się sama w swoim mieszkaniu z baterią alkoholu i nikogo do siebie nie dopuszczała. Ale ja takiej „wersji mnie” nie chcę ze względu na posiadanie kochającego faceta oraz świadomego powołania do życia dziecka, które samo na świat się nie prosiło. Chcę się zmienić, ale nie potrafię wyobrazić sobie siebie bez alko i bez tych koszmarnych wspomnień. Mój ojciec zapewne ma się teraz super i na bank w 1/10000000000000000000000 nie myśli o mnie tyle, co ja o nim. Matka od lat nie żyje. Na łożu śmierci gdy była nieprzytomna powiedziałam jej w myślach, że wybaczam, ale nie zapomnę- i dokładnie tak jest.

          Miałam zadać pytanie czemu najpierw AA, ale zastanowiłam się i wyobraziłam sobie jak po sesjach DDA lecę do sklepu po piwa żeby odreagować emocje. Naprawdę nie potrafię sobie wyobrazić swojego życia bez alko, na co będę czekać (obecnie są to te dwa „dozwolone” dni w tygodniu, w tym dziś, teraz), jak będę rozładowywać stres… A przecież do wieku 20-paru lat „tylko” się upijałam okazjonalnie. Zapomniałam dodać, że używam także leków psychotropowych na uspokojenie i sen, głównie w te dni kiedy mam „szlaban na picie”. Właśnie sobie uświadamiam jakim wrakiem się stałam… Chciałabym sama sobie napluć w twarz 🙁

          malina32
          Uczestnik
            Liczba postów: 142

            A jednak zalapalas ze AA najpierw. Widzisz inteligentna bestia z ciebie. W poradni ci wszystko wyjasnia i pomoga. Znajdz w necie nablizsza i udaj sie w poniedzialek bez umawiania. Oni znaja sie na ludziach.

            Juz 30 lat sie z tym meczysz pojdz i popros o pomoc. Musisz uwolnic te emocje, ten zal.

            Znajdz mytingi one duzo daja. Daja wsparcie ktore jest wazne i spotykasz na zywo ludzi.

            Tak, my wszyscy jestesmy ofiarami naszych rodzin ale nie musimy nimi pozostac. Terapia pomaga. W tym procesie tylko ty sie liczysz. Szanuj siebie bo ze soba jestes najduzej, inni moga odejsc ale ty sama ze soba zawsze bedziesz wiec przyjacielem a nie wrogiem.

            Elend
            Uczestnik
              Liczba postów: 3

              Doskonale Ciebie rozumiem.
              Jestem DDA i najgorsze jest to, że teraz sama uciekam do alkoholu bo nie radzę sobie z problemami. Najgorsze jest to, że nie potrafię się zmienić, a mam dwuletnią córkę i boję się, że w końcu zacznę przy niej pić… Nie chcę zgotować jej piekła, takiego jakie sama miałam.
              Ale też uważam, że nigdy z człowieka przeszłość nie wyjdzie. Jakie dzieciństwo – takie życie zostanie wykreowane do końca.

              malina32
              Uczestnik
                Liczba postów: 142

                Terapia zmienia. Przeszlosc i geny nie determinuja nas. Nie jestesmy bezwolnymi jednostkami. To my decydujemy. A terapia pozwala przerwac stare schematy ktore dzialaly w rodzinie alkoholowej i wprowadzic nowe zdrowe.  Wiem bo widze powolna zmiane.

                Przeszlosci nie zmienimi ale po przez terapie ja akceptujemy i wyciagamy dobre rzeczy z niej a ze zlymi sie rozprawiamy.

                Norma
                Uczestnik
                  Liczba postów: 25

                  Bo to jest problem,  przynajmniej u mnie był, sam nieświadomie wpadłem w alkohol, jako lekarstwo na problemy, tych „lekarstw” oczywiście było więcej, stałem się takim samym rodzicem dla dziecka, jak mój ojciec, mimo, że tego nie chciałem. Teraz wiem, jak bardzo ja powinienem się zmieniać, aby moje dziecko mogło czerpać inne wzorce niż ja miałem. Nie chcę zasmucać, ale dziecko czerpie jak gąbka, uczy się rozwiązywania problemów w sposób, jaki mu przekażę, rodzic jest najważniejszym autorytetem. Jeśli pokarzę mu że z moimi problemami radzę sobie poprzez awantury, wpędzanie w poczucie winy, odrzucenie, alkohol, sex, papierosy, narzekanie, gniew, krzyk, to tak samo będzie reagować ono, bo tak będzie nauczone. Najważniejsze chyba dla dziecka, to poczucie, że jest kochane i akceptowane, ja nauczyłem się przepraszać moje dziecko, kiedy przekroczę jego granice, dzięki temu (mimo, że popełniłem błąd) pokazuję mu, że mam do niego szacunek, a to skutkuje również skruchą z jego strony i przyglądaniu się swojemu zachowaniu. Kiedy zmieniam siebie, dziecko też się zmienia, bo patrzy na mnie. Dzięki tej świadomości odrzuciłem alkohol, jako coś, co jest całkowicie zbędne i zająłem się przyglądaniu mojej złości na innych ludzi i wydarzenia z perspektywy, że to ja mam problem ze swoją nadmierną złością, a nie że przyczyna leży w innych, również w moim dziecku, a często tak właśnie było, jako nieświadomy, zawsze zrzucałem przyczynę gniewu na kogoś innego, smutne, że było to moje dziecko. Ale da się, praca nad sobą, nad sobą nad sobą, to jest klucz, nie zmieniaj świata i innych, tylko siebie.

                  Tymczasowy
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 127

                    Pewnie to tylko kwestia mojego semantycznego czepialstwa, ale przeszłość i tak nas determinuje (ma duże znaczenie), czy pracujemy nad sobą czy nie.
                    Np. jeśli piłem a przestałem to wszystko się zmienia, towarzystwo, zwyczaje, zainteresowania, wszystko. Przeszłość cały czas ma wpływ.

                     

                    Myślę że to co miała Elend na myśli (poza lekkim defetyzmem) to to że dzieci nie będą miały tak pięknego życia jakby się chciało. Będą miały skrzywioną psychę, może będą też DDA, ale! mogą też mieć łatwiej niż my. Dlatego warto.

                    Uwiklana
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 83

                      Zadzwoniłam do dwóch centrów u siebie w mieście. Problem w tym, że w obu terapeuci przyjmują w godzinach, gdy mój partner pracuje, a my jesteśmy zupełnie sami, nie mam pojęcia co miałabym zrobić z dzieckiem (ma pół roku). Nie, nie ma na miejscu dziadków, cioć, znajomych którzy mogliby się podjąć opieki nawet na te 2 godziny. Będę myśleć co z tym fantem robić, ale zasmuciło mnie to :(. Przy okazji zapytałam czy najpierw powinno być AA czy DDA, odpowiedziano mi że zdecydowanie to pierwsze- wcześniej już zrozumiałam czemu i przyjmuję to do wiadomości.

                      Przypadkiem trafiłam na ciekawy artykuł:

                      http://kobieta.wp.pl/polacy-ofiarami-swoich-rodzicow-6060318592906369a

                      Naprawdę jestem w szoku że jest nas tylu, czemu do tej pory nie trafiłam osobiście na nikogo takiego? Tzn nie chodzi o osobę, której „ojciec dał klapa gdy przeskrobała”, bo takich było mnóstwo, gdy się im zwierzałam zawsze była odpowiedź, że widocznie to wszystko moja wina, że widać zasłużyłam :(. Jakie to było przykre :(. Bo czym może zasłużyć sobie kilkuletnie dziecko, którym ojciec rzuca za włosy po ścianach tak, że do dziś wyraźnie pamięta smak własnej krwi zmieszanej z farbą i tynkiem??? Oczywiście to jedno z moich wspomnień… W artykule wstrząsnęło mną najbardziej to, że jeden z ojców wypierał się, że kiedykolwiek coś zrobił córce- mój miał tak samo, byłam w szoku gdy kiedyś powiedział, że on mi przecież nigdy przenigdy nic! Kompletnie tego nie rozumiem, jak można tak okłamywać samego siebie i to w takim stopniu??? Na co tacy „ludzie” liczą, że co było a nie jest nie pisze się w rejestr, że wypieraniem faktów zmienią rzeczywistość, wymażą jakiś kawał historii?

                      malina32
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 142

                        A pytalas w recepcji czy noe mozesz przyjsc z dzieckiem? Przeciez ono nie umozliwa mowienie ani nie opowie innym.

                        Na tym polega dysfunkcyjnosc ze kazdy z nas nierozwiazuje spraw a wrecz tworzy klopoty. Tak mowie z doqwidczenia i wiem ze to bolesne uslyszec. Al3 moja znajoma w opieke kilku miesiecznej corki wlaczyla partnera. On zdecydowal za na intensywne tygodniowe warsztaty zajmie sie mala. Kwestia organizacji i checi rozwiazania problemu. Zapmietaj ze zawsze jest wyjscie z kazdej sytuacji.

                        A to jestes szczesciera skoro nie masz znajomych i przyjaciol dda ani ddd. Mnie zas tylko tacy otaczaja. Plus czesc juz jest uzalezniona. Smutne to moje zycie w pl. Dlatego podrozuje bo tam poza polska mam dobre doswidczenia.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 49)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.