Witamy › Fora › Rozmowy DDA/DDD › Długa weekendowa historia…
-
AutorWpisy
-
W niedzielę zwaliła nam się moja przyjaciółka (dda), nie miała gdzie pójść bo pokłóciła się z mężem (też dda). Wysłuchałam, zrozumiałam, doradziłam no i w sumie to pomogłam bo ode mnie poszła do domu żeby się z nim pogodzić. Jest w początku ciąży więc hormony robią swoje a pokłócili się o głupotę więc nie było warto tego roztrząsać.
Potem zaczęły się problemy z teściową. Groziła, że się powiesi więc mąż zadzwonił na policję i złożył doniesienie a potem poszliśmy spać. Mieliśmy się nie przejmować tą sytuacją bo to nie nasza wina ale jakoś ciężko było zasnąć.
O trzeciej w nocy pod drzwiami stanęła teściowa. W tym miejscu trzeba dodać, że nie mamy własnego domu ani mieszkania a mieszkamy z moją rodziną. W sumie w małym domku jednorodzinnym mieszkają trzy rodziny, mamy do dyspozycji mały pokoik i na noc nigdy nikt nie zostawał bo gdy się kogoś na podłodze położy to nie ma potem gdzie po prostu wciski szpilnąć. Ale byliśmy tak zaspani, ze mąż bez słowa pościelił teściowej na podłodze, ja zdenerwowałam się, bo mi swoim łkaniem do poduszki dziecko obudziła. W ogóle nocne wstawanie do małego to była katorga bo stopy nie było gdzie postawić a latać się nie nauczyłam. Rano mąż poszedł do pracy i mnie z nią zostawił, nigdy nie spędzałam z nią czasu bo przed ślubem mnie nie lubiła i traktowała jak kogoś gorszego. Wyrzuciła mnie kiedyś z domu jak przyszłam odwiedzić wtedy jeszcze mojego chłopaka a gdy ten w odwecie się wyprowadził z domu to potem błagała żebyśmy się oboje wprowadzili, gdy się wprowadziliśmy to po miesiącu mnie wyrzuciła (dzień po tym jak oświadczyliśmy, że się zaręczamy) no i od tej pory mieszkamy u mnie.
Od rana słyszałam tylko jej płakanie i to jakie życie ma okropne i czemu ją to spotkało. Syn był marudny i płakał bo dzieci wyczuwają emocje innych. W dodatku sama obsłużyć się nie mogła więc i herbatki i posiłki musiałam podawać ale to nie było złe tylko to, że tak użalała i płakała nad sobą zamiast pomyśleć, co zrobić żeby tak nie było. Potem zaczęła temat naszej przeprowadzki do ich domu (bo jak syn będzie w domu to będzie ją bronił) no i wyrzuty w moim kierunku, ze dzieci powinny odwdzięczać się rodzicom za to ze je wychowali a gdy ośmieliłam się z nią nie zgodzić to znów mi płakała. Po południu sama miałam ochotę ryczeć. Psychicznie nie da się tego wytrzymać i zadzwoniłam do męża żeby przyjechał. Przyjechał i nakazał mamie się uspokoić bo dziecko czuje że coś jest nie tak i ma się zastanowić co dalej robi bo zostać z nami nie może.
Opcje miała dwie, albo wróci do domu jaki stworzyła albo pojedzie do swoich rodziców i siostry męża którzy pomogą jej we wszystkim gdy zadeklaruje że chce wziąć rozwód. Potem już nie płakała ale czuło się w powietrzu niezdrową atmosferę, nie żaliła się już, pewnie domyśliła się, ze poskarżyłam się mężowi. Gdy mąż wrócił z pracy to znów się zaczęło. Sprawdziliśmy jej najbliższy pociąg do dziadków i tylko musiała podjąć decyzję czy wraca do męża czy od niego odchodzi bo inaczej nasza pomoc na nic się nie zda. Powiedziała że nie pojedzie (i tu tysiąc powodów, które z resztą zostały obalone argumentami) i nie chce pomocy swojej córki a do domu nie wróci. Wyszło na to, ze chce z nami zostać? Zamieszkać? Zdenerwowałam się bo to niedorzeczności jakieś i zaczęłam się wtrącać.
Po pierwsze, zwróciłam jej uwagę, że jej syn nie jest ani głupi ani chory jak się do niego zwraca no a potem to już mówiłam, że mąż nią pomiata, że nie kocha, ze wyżywa się, ze rodzina chce dla niej dobrze, że pomożemy jej z prawnikami i papierkową robotą, że po rozwodzie za swoją połowę domu kupi sobie kawalerkę, będzie miała spokój, opiekę psychologa, że pomożemy jej się urządzić w nowym mieszkaniu a ona na to, że jej mąż nie poradzi sobie sam. Mój mąż postawił sprawę jasno, skoro sobie bez ciebie nie poradzi to cię do niego odwiozę. I tutaj teściowa zastosowała szantaż psychologiczny na który zwróciłam jej od razu uwagę i wyraziłam co o takich szantażach myślę. Widząc, ze nic już nie wskóra obraziła się na mnie jakby to moja wina była, że nie może z nami mieszkać i wychodząc trzasnęła drzwiami. Mąż zostawił ją w domu po uprzednim zorientowaniu się, ze ojciec jest trzeźwy i zapowiedział, że jeśli jednak się zdecyduje skorzystać z pomocy to on zadzwoni rano i może odwieźć na stację.
Po całym dniu spędzonym z tą kobietą miałam ochotę płakać, straciłam chęci do życia i obecnie znajduję się jeszcze w depresji.
Wieczorem już po wszystkim się posprzeczaliśmy i to przeze mnie, jakbym musiała się wyładować po tym wszystkim. Było mi potem wstyd ale mąż mi wybaczył, zrozumiał i powiedział „Przez jeden dzień doświadczyłaś tego, czego ja doświadczałem przez cale życie.” Te słowa wciąż mi chodzą po głowie. Współczuję mu i chyba to doświadczenie pozwoli mi go bardziej rozumieć.
A jeśli chodzi o teściową to nie prędko ją odwiedzę a sądzę, ze ona mnie też.„nie ma potem gdzie po prostu wciski szpilnąć”
no można pęc ze śmiechu :laugh:"wciski szpilnąć" to hasełko pochodzi z bajki "Tygrys i przyjaciele" i jakoś tak się przyplątało 😉 😛
hej mżonka:)
naprawde nie wiedziałem czy smiać sie czy płakać..
mam nadzieje ze mamusia sie szybko nie pijawi..
pozdrawiam i życze poprawy nastroju;)A ja zwróciłam uwagę na cytowane przez Ciebie na końcu słowa męża.
Każde doświadczenie, nawet nieprzyjemne, może się na cos przydać. Mogłaś zrozumieć, przez co on przechodził w domu. To ważne.
tofik cieszę się, ze mogłam komuś troszeczkę poprawić nastrój 🙂 nie chodzi o to by się nie pojawiała wogóle a o to by nie przychodziła w takim stanie o ile nie chce zmienić swojej sytuacji. A odwiedzać jej nie będę bo poczułam się paskudnie w koncu mimo wszystko jedną noc u nas spędziła, cały dzień jej słuchałam, pić dałam, jeść dałam a na koniec jaka wdzięczność mnie spotkała? A potem jeszcze w samochodzie chciała pieniądze mężowi wcisnąć na "pożądne śniadanie" którego jak widać u mnie nie dostała… to była przykra insynuacja a jednocześnie dziecinna.
Doris, to właśnie jest chyba najważniejsze z tego wszystkiego.Od dawna wiedziałam, ze każda sytuacja w życiu człowieka (obojętne czy dobra czy zła) kształtuje go oraz pozwala szerzej spojżeć na pewne sprawy. To doświadczenie dało mi do myślenia i będę wyrozumialsza dla męża, wiem już na przykład czemu się wścieka gdy zaczynam płakać, bo jemu całe życie mama nad głową płakała. Wniosków pewnie jeszcze więcej wyciągnę gdy tylko głębiej zastanowie się nad tym i przeanalizuję 🙂 Ja przecież kocham męża i chcę mu pomóc…Mżonka, ja Ci coś o sobie napiszę. Sama mam mamę niestety ekhm dysfunkcyjną, uzależnioną, nieobliczalną, histeryczną i myślę, że ten stan bedzie się pogłębiać:(
Dopóki mój mąż nie przekonał się jaka ona jest, nie do końca mnie rozumiał, ja to odbierałam albo w ten sposób, że on mi nie wierzy albo że ja to sobie wymysliłam. A teraz odczuwam ogromną ulgę, bo on WIE i to nie z moich relacji tylko a przekonał się sam. I teraz stanowimy mocniejszy TEAM, chociaz przeciez zawsze byliśmy razem.
Czyli wyszło to na dobre waszemu związkowi i mojemu też wyjdzie (czuję to).
Boję się, że gdy będziemy mieli własne mieszkanie to ciężko będzie wytłumaczyć teściowej, że nie będzie mogła z nami zamieszkać. A sytuacja na pewno zaistnieje i będzie trudna.
Dzisiaj mąż idzie na swój pierwszy miting. Jest pierwszy wtorek miesiąca więc to miting otwarty. Czy mogę tam pójść z mężem czy lepiej jeśli sam pójdzie?Ja wolałabym iść sama , ale może po prostu zapytaj męza o to.
-
AutorWpisy
- Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.