Witamy › Fora › Rozmowy DDA/DDD › do agniecha ,potrzebuje pomocy!!
-
AutorWpisy
-
Anonim
7 maja 2007 o 17:02Liczba postów: 20551Pisze do Ciebie bo chcialam sie zapytac,zglaszajac problem jednoczesnie jak to bylo u Ciebie z tym dojrzewaniem do tego aby sie rozstac z mezem. Jestem w zwiazku (dziwnym-chyba)i Moj partner jest inteligentny ,oczytany ,moge powiedziec ze historie ma w malym palcui imponowalo mi to strasznie na poczatku ze taki jest.(nie pije ale lubi gdy jest okazja)
Ale..teraz gdy go blizej znam jest beznadziejny,chodzi mi o nasza relacje np.o czym pisalam w jednym z postow ze jest przyklejony do komputera,a nasza relacja nie istnieje tzn.nie ,ma wspolnego spedzania czasu,nie ma wspolnego dzialania,wspolnych zainteresowan, kazdy jego zainteresowanie mna czy aby cos zrobil w domu jest wymuszone(mna tylko wtedy sie interesuje gdy chce seksu),po za tym czuje sie jak powietrze i wiem ze musze cos z tym zrobic,i jak narazie mam do tego jakis dystans.
Po za tym jest niecierpliwy ,wybuchowy(czy impulsywny)i mi sie dostaje za wszystko(a ja nie potrafie sie obronic-tak to tlumacze)
Nie rozumiem dlaczego nie moge zerwac z nim (wiem ze sie mecze i wiekszosc moich dni spedzonych z nim pod jednym dachem to bol i przygnebienie).Nie moge w to wszystko uwierzyc moze dlatego ze stwaza pozory bardzo inteligentnego,a w prktyce wychodzi inaczej ,jego zachowania mnie raza!.Trudno mi samej ocenic sytuacje ,czy to we mnie jest cos takiego ze sie nie dogadujemy czy On nie potrafi byc facetem.Jestem zamieszana i nie moge wyjsc z tej opresji!!Potrzebuje pomocy!!Moim zdaniem problem nie jest w Tobie, nie jest nawet w Twoim partnerze. Zaczyna się dopiero wtedy kiedy zacznać razem wspołistnieć. Możliwe, że macie diametralnie rożna potrzebę bliskości w zwiazku, jeśli tak jest to polecam mimo wszystko rozstanie. W przeciwnym razie osoba o dużej potrzebie bliskości (w tym wypadku Ty) będzie cierpieć, a zniwelować ta rożnicę może być bardzo trudno.
Napisz coś więcej o swoich zachowaniach w tej relacji, to może powiem coś z własnego doświadczenia, jak sobie poradziłam i przez co przechodziłam.
Trzymaj sie dzielnie.Witam Cie Izula!
zastanawiam sie jak ustosunkowac sie do Twojego problemu…Wiesz ,u mnie byl problem z alkoholizmem,wiec moje ,,dojrzewanie,, zpowodowaly i przyspieszaly napewno sytuacje zwiazane z piciem meza/lub jego zachowaniem podczas ,,niepicia,,.
Piszesz ,ze partner twoj jest inteligentny,oczytany ..a z drugiej strony piszesz ze wasze wspolne bycie to dla Ciebie ,,bol i przygnebienie,,,ze zwiazek ten Cie meczy.Mysle ,ze w swoich slowach powinnas znalesc odpowiedz na pytania ,ktore sobie zadajesz.
My dda mamy jak wiesz tendencje wchodzenia w zwiazki toksyczne,ktore nas niszcza i spalaja/niezaleznie czy jest to alkoholik czy inteligent,ktory nas tlamsi/,powielamy schematy z naszych domow -milosc to bol i cierpienie-znajdujemy sobie osobe,dla ktorej mozemy sie poswiecac i cierpiec.
Trudno bardzo jest komus radzic -wydaje mi sie,ze rozmowa z partnerem ,rzeczowe okreslenie tego,co lezy Ci na duszy.Jesli mu na Tobie zalezy postara sie zmienic swoje zachowania.jesli nie….to sama wiesz….
Jeszcze trudniej jest nam zrywac toksyczne zwiazki/ja np.rozwiodlam sie z mezem i mimo tego po kilku latach wrocilam-o zgrozo!/
,,Dojrzewanie,,-mysle ,ze jest wewnetzrna walka ta,ktora teraz Ty przechodzisz,…tysiace mysli,pytan,radzenia sie przyjaciol-nie da sie chyba opisac jak trudna to walka z wlasnym wnetrzem.rozsadek mowi ci jedno a glos wewnetrzny drugie.
U mnie poprostu czara sie przelala,przyszedl moment ,ze mialam dosc i postawilam wszystko na jedna karte.Dzis wiem ,ze to byla najlepsza decyzja.Zaczelam tez wtedy od terapii/chodze juz ponad rok/ i to tez bardzo mi pomoglo sie wzmocnic.
Wiesz ,jak przyszlam po raz pierwszy do pani psycholog,bylam w stanie takim jak ty jestes teraz-zagubiona,nie wiedzialam dlaczego dzmuszam sie do Cierpienia,a ona stwierdzila na pierwszej rozmowie,ze ja podswiadomie juz decyzje podjelam terz tylko ddojrzewam do jej realizacji.Wtedy nie rozumialam o co jej chodzi,dzis mysle,ze i z toba tak jest-mysle ty juz zdecydowalas.
moge ci jeszcze powiedziec ,ze nie wyobrazalam sobie zycia bez niego-a jest ono o wiele lepsze i przyjemniejsze.Troche dziwnie dda przyzwyczaic sie do zycia w spokoju.bez bagazu na plecach ale z czystym sumieniem moge teraz napisac ze jestem szczesliwa-czego i Tobie oczywiscie zycze 🙂
Troche chaotyczne to,co Ci napisalam i mysle,ze nie wiele pomoglam ale wiem tez ze jestes osoba silna i napewno sobie poradzisz. :laugh:
Pozdrawiam i zycze duuuuuuuuuuzo sily 🙂u mnie jest bardzo podobnie ,jesteśmy razem ponad 2 lata i na poczatku wszysto było wręcz wspaniale i sielankowo,natomiast teraz sprawa sie. diametralnie zmnieniła.Nasz zwiazek powolo umiera..to znaczy nie z mojej winy,brak w nim życia ..jakiejś odmiany,entuzjazmu,radości. Moj facet napoczatku był inny ,obecnie jest nie do wytrzymania,jest kłotliwy lub zupełnie nieobecny ,nieczuły, traktuje mnie jak powietrze,jakbym nieistniała,rozwali się przed telewizorem i nic go więcej nie interesuje,przestał kupować mi kwiaty,nie mowię nawet o tym że nie uprawiamy seksu ! To jest obecnie taki " martwy zwiazek ",nie chcę sie z nim rozstawać.Chciałam żebyśmy razem poszli do psychologa np.ale nic z tego,on nie pojdzie.Nie wiem jaka jest przyczyna..nie wiem co dalej będzie… 🙁
no wlasnie….jezeli w zwiazku dzieje sie zle najlepiej byloby wspolnie usiasc,porozmawiac i wspolnie probowac cos zmienic.Innym wyjsciem jest zapewne wspolna wizyta u psychologa,jednak jak sama piszesz faceci nie chca z niej korzystac.mysle ,ze im poprostu jest wygodnie tak jak jest-nie musza sie starac ,udawac..tak, zycie w rutynie jest wygodne.
Z drugiej strony zyc w martwym zwiazku?czuc sie samotnym?cierpiec i meczyc sie z druga osoba?mysle ze to nie ma najmniejszego sensu i jesli druga strona nie chce zrozumiec,ze nas rani i nie chce tego zmienic-uwazam ,ze lepiej sie rozstac.Ale to oczywiscie moje zdanie.pozdr.to prawda ,też tak myślę czasami że lepiej się rozstać ——– ale to ostateczne wyście,ja jeszcze chciałabym coś uratować ,dopoki się da ,ale nie wiem jak to zrobić
Anonim
8 maja 2007 o 15:17Liczba postów: 20551Dziekuje Wam za wypowiedzi…Czytajac je analizuje to ,co mam w glowie aby znalezc rozwiazanie.Nie zle sie zaplatalam ale teraz wydaje mi sie ,ze strach ,ktory jest we mnie dominujacy,ze mna wygrywa.A mianowicie strasznie uciekam od tej mysli nawet ,ze mogla bym sie z nim rozstac.Jest we mnie cos takiego -ze nie ,nie chce!!paralitycznie sie wlasnie czegos boje????Moze tego ,ze miala bym zostac znowu sama,a nie chce tego za nic w swiecie!!! bo bylam sama przez 8 lat i mnie to wykonczlo psychicznie,DOSLOWNIE WYKONCZYLO!!,moze dlatego bycie z nim jest o wiele lzejsze pomimo ze jest mi zle.Wole cierpiec te katusze zlego traktowania mnie ,niz katusze bycia samej -TRAGEDIA-co ja robie??.Jest mi ciezko podjac ta decyzje aby to zmienic.
Ale wiecie cooo???Teraz piszac o tym widze dlaczego sie zapetlilam,i w czym jest problem.Ale jaja!!Ale co ja mam teraz z tym zrobic ,jak ja mam to rozwiazac??Wiem ze musze cos z tym zrobic ,nie chce tak dluzej zyc .Co ja jemu powiem .A to ze on potrafi byc dla mnie hamem to swoja droga.Moze ktoras z Was ma skype to chetnie pogadam,dane sa na niego-Gregory Manhattan centuria2 ,a jesli nie to zostaje forum.
Ale z tym skypem to tylko w godz.od 14.00-18.00 w tygodniu,bo w innych godzinach ja pracuje,albo on jest w domu i ja nie moge wtedy oczywiscie rozmawiac.Ale jestem chetna na taki kontakt ,bo lepiej sie gada,no i wogole na kontakt.Tutaj jest net wlaczony dzien i noc.
A po za tym ,bede sie zastanawiac co zrobic z moja sytuacja…Narazie wydaje mi sie to skomplikowane ,jestem zamieszana nie wiem co robic…A po za tym moglabym napisac ze ten moj partner drazni mnie niemal na kazdym kroku ,ale nie wiem czy dlatego ze ja poprostu z nim nie chce byc i jest to problem we mnie,bo jestem z nim z przymusu tak naprawde.Wlasnie przez to co napisalam wczesniej ,ze boje sie zostac sama??
Nie wiem tego ,na dzien dzisiejszy.I pomimo tego ze sobie cos tam uswiadamiam to i tak czuje sie jak zamknieta w klatce ,z ktorej trudno wyjsc.Izula,troche mnie przerazilo to ,co napisalas,choc doskonale wiem ,co czujesz.Mna targaly te same uczucia ktore opisujesz.
Wiesz,przerazilo mnie to,ze kierujesz sie tym,by nie zostac sama.Uwierz-,,samotnosc we dwoje,,jest o wiele gorsza.poza tym my dda czesto myslimy tunelowo-czarne i biale.Ale dlaczego nie bierzesz pod uwage mozliwosci poznania kogos innego-kogos,kto nie bedzie tylko bral ale i dawal,kogos przy kim bedziesz szczesliwa???
Przeciez zaslugujesz na szczesci,na milosc,na to by byc szanowana i nalezycie traktowana.
Niw wiem ile masz lat i jak dlugo trwa twoj zwiazek ale niezaleznie od tego uwazam,ze MASZ PRAWO byc szczesliwa.Zmuszanie sie /jak piszesz/do bycia z kims -ze strachu przed samotnoscia-naprawde nie ma sensu.Wyniszczy Cie to psychicznie.
Oczywiscie o zwiazki nalezy walczyc lecz gdy robi to tylko jedna strona-na nic sie to nie zda.Zycia mamy jedno a zniszczyc je sobie jest bardzo latwo.
mam nadzieje,ze Cie nie zdolowalam jednak nie jestem juz zbyt mloda i stracilam kilkanascie lat tkwiac w toksycznym zwiazku i myslac podobnie jak ty.Pozdr. :rolleyes: -
AutorWpisy
- Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.