Witamy › Fora › Rozmowy DDA/DDD › Do naszych rodziców
-
AutorWpisy
-
Yoko coś klikasz i po dwa posty wchodzą;)
Krokiem do wyzdrowienia jest wybaczenie pijącemu rodzicowi a także niepijącemu jeśli mamy jakieś żale…nie było to łatwe w moim przypadku ale mój ojciec nie pije już 10 lat a ja nie mieszkam w domu rodzinnym już niedługo 8 lat. Gorzej mają Ci, którym rodzić zapił się na śmierć i nie mieli szansy zobaczyć jak trzeźwieje lub Ci których rodzić ciągle pije i ciągle w tym tkwią. Chyba nie umiałbym tak…Kuba, to kwestia zrozumienia tego, że było, co było, taką mam przeszłość i już. Nic na to nie poradzę, czyli uznania własnej bezsilności wobec tego faktu (nie bezradności).
Co dalej zrobię ze swoim życiem, zależy tylko ode mnie.Nic nie jestem rodzicom winna, zwłaszcza za życie powołane do istnienia przypadkiem, z wpadki. I jeszcze wyrzuty, że gdyby nie ja to matka miałby siłę i odeszła od ojca, ale z dwojgiem dzieci nie miała siły (ja byłam tym drugim, potem się jeszcze 3 trafiło). A na szacunek trzeba sobie zasłużyc, co zresztą ojcu powiedziałam ładnych parę razy. O dziwo teraz po kilku latach zaczyna go powoli zdobywać.
Jestem zwolenniczką wywalania na wierzch tego co boli. Dopuki boli, doputy potrzebne jest mówienie o tym i uzewnętrznianie. Nie ma nic ważniejszego we wracaniu do równowagi niż zrozumienie i akceptację innych, takie pozbawione oceny. Dostałam je na terapii i od przyszywanego taty i jeszcze od mojego mężczyzny i od młodszego brata (do pewnych wniosków doszedł sam bez terapii). Nie ma nic gorszego niż usłyszeć, że moje uczucia są nieadekwatne, nieuzasadnione, że mam obowiązek wybaczyć, że to po chrześcijańsku (też jestem katoliczką żeby nie było)… Wymuszone na sobie gwałtem wybaczenie nie da nikomu nic dobrego, spowoduje tylko jeszcze większą kumulację negatwnych emocji i jeszcze większą nisatabilność emocjonalną. I potrzebę znieczulania. I ja się pytam po co to komu????
Do wybaczenia, tudzież pogodzenia się z tym co nas złego spotkało trzeba dojść samemu bez przymusu z zewnątrz bo tak ktoś powiedział, bo tak nam nakazuję normy, bo o rodzicach nie powinno sie mówić źle, zwłaszcza zmarłych…
Gonzopl zapisz:
„Kuba, to kwestia zrozumienia tego, że było, co było, taką mam przeszłość i już. Nic na to nie poradzę, czyli uznania własnej bezsilności wobec tego faktu (nie bezradności).
Co dalej zrobię ze swoim życiem, zależy tylko ode mnie.”Normalnie nie ujęła bym tego lepiej.
zgadzam sie z Gonzem w moim przypadku "przebaczenie" krzywdzicielom oznaczało psychologiczne „rozstanie” się z nimi, zaprzestanie nierealnych oczekiwań zadośćuczynienia i ukarania, rozstawanie się z nierealistycznymi oczekiwaniami, a nie nagłym przypływem milości, aniołków, chmurek i innych takich tam
Edytowany przez: hella, w: 2012/11/20 10:28
Hella zapisz:
„zgadzam sie z Gonzem w moim przypadku "przebaczenie" krzywdzicielom oznaczało psychologiczne „rozstanie” się z nimi, zaprzestanie nierealnych oczekiwań zadośćuczynienia i ukarania, rozstawanie się z nierealistycznymi oczekiwaniami, a nie nagłym przypływem milości, aniołków, chmurek i innych takich tam<br><br>Edytowany przez: hella, w: 2012/11/20 10:28″Normalnie książkowy przykład (chyba o podobnych czytałam w "Toksycznych rodzicach"). Jak wybaczyć komuś kto nadal cię krzywdzi, kto się nie zmienia, komu z byciem wrednym s#$%^%m jest po drodze. Z tym można poradzić właśnie tylko akceptując że jest jak jest i nie oczekiwać cudów.
Ja jako chrześcijanin, miałem kiedyś duży problem z przykazaniem szanowania rodziców. Buntowałem się przeciw niemu. Poznałem trochę Biblię i wiem że przykazanie w tej formie jest nie kompletne. Kto zna Biblię ten wie że w pełnym brzmieniu zawiero on jeszcze nakaz: "Rodzice szanujcie swoje dzieci.". Celem przykazań była ochrona słabszych, wiadomo że dzieci są słabsze od swoich rodziców, wiadomo że starzy rodzice często są słabsze od swoich dzieci. Szacunek i opieka wg mnie, należy się drugiemu człowiekowi nie dlatego że jest rodzicem, dzieckiem, krewnym, lub że coś nam dał, lub coś dobrego dla nas zrobił, ale należy się wtedy gdy człowiek jest słabszy, chory, uboższy, mniej świadomy. Jest takie miejsce w Ewangelii, w którym Jezus pyta: "Któż jest moją matką, któż jest moim ojcem ? Ci którzy zachowują moje przykazania" Ten fragment utwierdza mnie jeszcze w moim punkcie widzenia. To nie więzy krwi mają znaczenie. Dzisiaj myślę że mam prawo powiedzieć że moi rodzice są ode mnie słabsi. Ja jestem po kilku latach samorozwoju, jestem bardziej świadomy, dlatego dzisiaj to ja mam przewagę, i czuję się zobowiązany do tego żeby im pomagać, w miarę możliwości, i nigdy tej przewagi przeciw nim nie wykorzystywać.
Gonzopl zapisz:
„Kuba, to kwestia zrozumienia tego, że było, co było, taką mam przeszłość i już. Nic na to nie poradzę, czyli uznania własnej bezsilności wobec tego faktu (nie bezradności).
Co dalej zrobię ze swoim życiem, zależy tylko ode mnie.”tak masz racje…
mi chodziło też o to że niektórzy zostawiają przeszłość wspólnie ze swoimi rodzicami i tak jest łatwiej…
co z tymi u których ten koszmar jest ciągle na tapecie mimo dorosłości…?Telimena zapisz:
”Jestem zwolenniczką wywalania na wierzch tego co boli. Dopuki boli, doputy potrzebne jest mówienie o tym i uzewnętrznianie. ”
Zgadzam się z tym:)
-
AutorWpisy
- Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.