Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Do naszych rodziców

Przeglądasz 7 wpisów - od 41 do 47 (z 47)
  • Autor
    Wpisy
  • pompejusz
    Uczestnik
      Liczba postów: 13243

      onaa89 zapisz:
      pompejusz zapisz:

      Właśnie o to mi chodziło…to bardzo trudne:(”
      Mam nadzieję, że to kiedyś jednak nadejdzie i wybaczę wyłącznie dla siebie;)”

      bo o to własnie chodziB)

      morale
      Uczestnik
        Liczba postów: 69

        onaa89 zapisz:
        „To co napisała Hela jest ciekawie opisane właśnie w Toksycznych Rodzicach:
        [color=#008000]"Nasza kultura i nasze religie są prawie jednomyślne co do utrzymania potęgi władzy
        rodzicielskiej.

        Tradycja judeochrześcijańska uświęca ten nakaz w naszej zbiorowej wiadomości mówiąc o „Bogu Ojcu” i napominając abyś „czcił ojca swego i matkę swoją”. ”

        W tym miejscu nie zgodzę się z autorem "Toksycznych Rodziców". To nie tradycja judeochrześcijaństwa, tylko nasze jej interpretowanie jest problemem. Interpretacje ewoluowały na przestrzeni dziejów, i na szczęście ostatnio dużo się zmienia w tej kwestii.

        Anonim
          Liczba postów: 20551

          🙂

          [img size=450]http://img689.imageshack.us/img689/7392/wybaczenie.jpg[/img]

          pompejusz
          Uczestnik
            Liczba postów: 13243

            😉

            agus
            Uczestnik
              Liczba postów: 3567

              Pisałam już o tym wiele razy… napiszę przy okazji tego tematu tu też…
              często dziwię się Mariuszkowi, choć nie ukrywam, "lubię go- wirtualnie"…że mimo kilkunastoletniej pracy nad sobą czuje i pielęgnuje taką złość na rodziców- szczególnie na matkę… nie wiem, może pomierzę swoją miarą… ale WYBACZENIE (na które przygotowała mnie terapeutka miało zbawienny wpływ na moje życie, hmmm myślę ze na mojej mamy też… w trakcie terapii okazało się, że złość, żal, nienawiść, zazdrość o brata…mają bardzo duży wpływ na to jak dotychczas wyglada moje życie… jak ciągle staram się o to aby mamie coś podświadomie udowodnić, jak przez tooo pozwalałam jej sobą manipulować, jak przez tą relację zatracałam się … wpadałam na dnooo… jak bardzo tak naprawdę się jej bałam… przykro mi to pisać, ale czytając posty dotyczące "zadr, nienawiści" widzę u tych osób wielkie dysfunkcje… wilke taplania się w gównie… tak naprawdę większość osób mimo że pracuje kilka lat nad sobą nie zdaje sobie sprawy jak niszczy sobie życie nienawiścia, że tak naprawdę to nie krzywdzi mamyyy, tatyyy, wujka, babci … itd tylko tak naprawdę siebie…
              hmmm jestem wdzięczna mojej terapeutce, że dość szybko pokierowała mnie na tę drogę, wiem, że to był proces złożony, że aby pokochać sobie, musiałam wybaczyć tym co w pewnym sensie "zniszczyli" mi życie… a drugie dnooo jest takie… ze moja mama DDA… też była ofiarą … i takie a nie inne wzorce wyniosła w domuuu… to często powtarzała mi terapeutka, ze nasze pokolenie jest na tyle szczęśliwe, że wiemy dużo o zaburzeniach, że nie wstydzimy się psychiatrów, psychologów… że to chleb powszedni… jeszcze kilkanaście lat temuuu… stereotypowo do tego podchodzono… więc tak naprawdę w wieku dorosłym… mamy wpływ na swoje życie… i jeśli tylko chcemy możemy ponaprawiać defekty…

              Telimena
              Uczestnik
                Liczba postów: 267

                agus zapisz:
                ” moja mama DDA… też była ofiarą … i takie a nie inne wzorce wyniosła w domuuu… to często powtarzała mi terapeutka, ze nasze pokolenie jest na tyle szczęśliwe, że wiemy dużo o zaburzeniach, że nie wstydzimy się psychiatrów, psychologów… że to chleb powszedni… jeszcze kilkanaście lat temuuu… stereotypowo do tego podchodzono… ”

                Się trochę zdziwiłam… U mnie na terapii wyglądało to trochę inaczej… Powyższych argumentów używalam jaw obronie moich rodziców, a terapeuta podburzał mnie, że dzieciństwo niczego nie usprawiedliwia, że jako dorosły człowiek każdy jest w stanie wpływac na własne zycie o ile tego chce. Być może wpływał na moje poczucie własnej wartości, ale bardzo doceniał to co robię dla mojego syna, to że bardzo mi zależy na tym, żeby on nie miał takiego życia jak ja. Być może każdy z psychologów ma swoje metody odpowiednio dostosowywane do pacjenta… ale teraz to mam jakieś takie wrażenie, że ten mój terapeuta był normalnie zły na moich rodziców za to jak mnie traktowali i mi to pokazywał.

                To prawda my możemy się zmieniać, ulepszać. oni nie mieli takich możliwości ani wiedzy. Zobaczcie ile więcej mamy dzięki internetowi. W zasadzie po tym jak usłyszałam termin DDA, w ciągu 2 dni czytałam, szukałam i znalazłam m.in. to forum.

                Ale to i tak nie zmienia faktu, że większość mojej rodziny wypiera fakt jakiegokolwiek problemu.. Jakie DDA??? Przecież nikt nie pił, nie krzywdził, nie bi, nie awanturował się… Jedynie bezpośrednio winny moego złego stanu ojciec, po jakimś czasie pryznał (ale w rozmowie z moim młodszym bratem), że gdyby wiedział, że tak źle wpływa na innych to być może by coś zmienił. Ze mną nigdy nie był w stanie o tym rozmawiać. I niby nie zależy mi żeby jakos mnie przepraszał, ale teraz jak o tym myślę, to chyba gdzieś głęboko po głowie cos takiego mi chodzi.

                Eugenia
                Uczestnik
                  Liczba postów: 7086

                  Hmmm a mnie zastanawia co tak naprawdę miał na myśli autor tego wątku………….bo być może po prostu ma taki etap żalu i nienawiści do rodziców, bo uświadomił sobie jak bardzo został skrzywdzony. To jest tylko pewien etap i jest on bardzo wazny, bez tego nie da rady tak naprawdę przebaczyć. Ja nie wiem czy osoby, które piszą o przebaczeniu rodzicom i o tym, że już to maja za sobą itd wiedzą o czym mówią skoro próbują jakby poganiać kogoś na poszczególnych etapach, a nawet ganić za wyrażanie tego. A kto wie czy autor wątku pozwalał sobie na takie myślenie wcześniej? Czy choćby dopuszczał do myśli to, że został skrzywdzony? Sama wiem jak to może wyglądać, że człowiek kocha rodziców jacy by oni nie byli i często bije się sam ze sobą z tym poczuciem skrzywdzenia i jednocześnie poczuciem winy, ze się śmie o rodzicu źle myśleć, bo przecież dał zycie i wiele innych rzeczy…..Skutek tego jest taki, że można siebie obwiniać za to, ze się było nie takim i pewnie dlatego rodzice byli tacy a nie inni, czyli typowe myślenie DDA-wszystko moja wina. A właśnie, że dobry rodzic powinien kochac swoje dziecko takim jakie jest i nie ma na to usprawiedliwienia, bo dzieciak jest zawsze jedną wielką niewiadomą i dziecko nie jest po to żeby służyło za chłopca do bicia za własne niepoukładanie i niedojrzałosć. Jasne, jako osoba dorosła widze, ze niestety nie da rady nawet przy najlepszych chęciach idealnie kochac i wychowac dziecka, bo to jest po prostu niemożliwe…….

                  Może to taki etap tylko?:) Jesli ktoś naprawdę wybaczył rodzicom to powinien wiedzieć, że ten etap jest niezbędny. To jakby chcieć żeby rana na rozciętym kolanie zrosła się i zniknęła w ciągu magicznych trzech dni-niemozliwe. Będzie bolało, swędziało, zmieniało kolory, wyciekało ze środka i będzie to trwało zanim pojawi się tylko blizna, a nawet blizna przez lata zmienia kolory i co gorsza to miesce potrafi reagowac na zmiany pogody. Wiem co mówię bo taką bliznę mam:) To skoro ciało tak reaguje to co z psychiką, która jest wrażliwa i często pocięta w wielu miejscach? Co, w jednym dniu postanawiam, że przebaczam i na drugi dzień jestem cała i zdrowa bez zadrapań? Po takim "pocięciu"?

                  Nie wiem Mariuszkugarnuszku czy to taki etap czy co, ale dobrze, ze się wyrażasz. Zle jeśli za długo w tym grzebiesz, bo się "gangreny" nabawisz;) Ale nie mnie to oceniać na jakim etapie jesteś, bo to wiesz tylko Ty:)

                  Co to, dom alkoholika w którym jedne emocje są złe a drugie dobre i wyrażac się nie można?:) No tak, najlepiej zyć w wewnętrznym zakłamaniu:D 🙂

                Przeglądasz 7 wpisów - od 41 do 47 (z 47)
                • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.