Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD dywagacji na temat alkoholizmu cd

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 44)
  • Autor
    Wpisy
  • Katarzynka21
    Uczestnik
      Liczba postów: 808

      Zaraz w nasptepnym poscie skopiuje to co spotkalo mnie na terapii malzenstw, zeby nie musiec sie powtarzac. Bo mam duzo mysli i chcialabym zaczac ten watek.

      Moj umysl jest ostatnio zaprzatniety alkoholizmem w rodzinie-mojej terazniejszej i przyszlej (razem z dziecmi jak juz sie pojawia). Stapam po grzaskim gruncie. Sama nie wiem co jest przesada a co nie w sprawie alkoholizmu i checi strzezenia sie go za wszelka cene. Gdzie jest ten moment, w ktorym osoby z rodzin alkholowych przesadzaja z ogrniczaniem picia, a do ktorego momentu jest to madre ograniczanie, madre przez doswiadczenie zyciowe a nie przewrazliwienie.

      Katarzynka21
      Uczestnik
        Liczba postów: 808

        Bylam z mezem na terapi rodzinnej i temat picia alkoholu przez mojego meza pojawil sie. Zaczal go i drazyl moj maz, ktory nie moze pogodzic sie z moim "przewrazliwieniem". No i od slowa do slowa doszlo, ze on malo pije i tylko jak ma ochote a nie jak go ciagnie (bo go nie ciagnie), poza tym pije w lecie wiecej, bo piwo najlepiej gasi jego pragnienie; ze w lecie pije glownie Reddsa, ktorego nawet piwem nazwac nie mozna, ze zdaza mu sie i owszem, ze jak jest upal to w jeden dzien napije sie dwoch Reddsow, w drugie dwoch, w trzeci jednego, a potem przez 10 dni nie pije i ze on nie czuje sie w ogole zagrozony alkoholizmem i denerwuje go, ze ja przenoszac swoje problemy z dziecinstwa zrownuje go z moim tata i ograniczam jego swobode przez to. No i tak gadal i gadal gadal. Potem ja gadalaam, gadalam, gadalam. No i jedna z terapietek (sa dwie) zapytala mnie jakbym chciala, zeby wygladalo picie w naszyej rodzinie. Na co ja, ze chce, zeby panowala trzezwosc, ale oczywiscie sporadyczne picie moze byc. A co to znaczy sporadycznie zapytala Pani. Ja na to, ze to znaczy rzadko. A co to znczy rzadko, zapytala Pani. A ja na to, ze no moze raz w tygodniu. Podkreslam, ze Panie nie rozrozniaja w jakiej ilosci picie, czy jakiego trubnku. Raz w tygodniu picie 10 piw czy jednego drinka to nie ma znaczenia.

        No i sprawa sie nagle calkiem zmienila. Pani sie bardzo zdziwila. Powiedziala, ze ona jako terapeutka uzaleznien ocenia picie raz w tygodniu jako czeste. Nastepnie druga Pani powiedziala, ze slyszy "dwa piwka, dwa piwaka, potem jedno" i troche jej sie to duzo wydaje. POtem podkreslila, ze widzi u mojego meza zjawisko "minimalizowania" mowi tylko Redds, a Redds jest po prostu piwem i takie minimalizowanie jest niepokojace. Poza tym dodala, ze piwo jest alkoholem, a nie napojem gaszacym pragnienie i zgasic pragnienie mozna woda, coca-cola itd, czyms co jest zdorwe, a piwo akurat nie jest. No wiec obydwoje wyszlismy zes potkania troche zdziwienie. Bo jak sie okazalo, z punktu widzenia terapeutek, nie dosc ze nie jestem przewrazliwiona to jeszcze mam dosc luzne podejscie, nie mowiac juz o moim mezu. Pod koniec powiedzialy, zebysmy sobie zobiektywizowali wiedze na temat zagrozenia alkoholizmem, czytajac na na oficjalnych stronkach, bo potem bedzie nam latwiej sie dogadac. I ze moze sie okazac niebawem, ze po raz kolejny pojaiwmy sie w terapi: moj maz jako alkoholik, ja jako wspoluzaleznona. To bylo juz troche zartobliwie, ale jednak na serio poniekad.

        Teraz musze to przemyslec. Bo przez caly czas jak jestem z moim Wojtkiem slysze, ze jestem przewrazliwiona, wiec chcialam to zmienic, a teraz dostalam sygnal, ze jednak moja zmian idzie w kierunku sprzyjania alkoholizmowi.

        Swoja droga zastanawia mnie dlaczego moja maz, ktory tak faktcznie podobno nie ma w ogole problemu z alkoholem, tak zaciekle walczy o wypicie paru piw czy jednej bani. Mowi, ze to godzi w jego swobode, ale w jego swobode godzi tez wiele innych rzeczy zwiazanych ze zwiazkiem, a takich reakcji nie zauwazam. Jest raczej osoba bardzo kompromisowa i lagodna w dogadywaniu sie. Ciekawe czemu tez o ten alkohol tak zaciecie walczy?

        Katarzynka21
        Uczestnik
          Liczba postów: 808

          Nastepna mysl, ktora zaprzata mi glowe w temacie: terapeutki zauwazyly, ze widza ciekawe zjawisko,z e temat alkoholu staje sie u nas w zwiazku bardzo wazny. I to jakby upodabnia nas do rodzin alkoholowych, w ktorych zycie w pewnym momencie zaczyna sie krecic wokol alkoholu. I ja i maz duzo o tym myslimy. Ja jako o problemie, on jako o moim problemie i moim przewrazliwieniu, ale fakt jest taki, ze mnostwo emocji jes zwiazanych wlasnie z tym tematem. Czesto sprzeczamy sie o to, lub nastepuja miedzy nami stany napiecia. Co sugerowalo by, ze zaczynamy powielac jakis schemat.

          No i tak zastanawiam sie nad tym wszystkim, nad mezem, ale i tez nad soba. Gdzie jest norma? Moze jednak wiekszosc ludzi stroni od alkoholu, a my z racji przeszlosci i upodoban znalezlimy sie w swiecie ludzi, ktorzy pija dosc duzo I stad moj maz i ja poniekad jestesmy dziwadlami, bo jednak pijemy (a szczegolnie ja) mniej niz nasi znajomi. Kluczoywm argumentem mojego meza jest, ze on pije mneij niz inni i nie upija sie. Wczoraj przyszlo mi na mysl, ze moze to co mowi jest nieprawda. Moze dobieral sobie znajomych wg klucza picia na studiach i z tymi osobami bawil sie wtedy i nadal sa w naszym zyciu. Gdyby jego upodobania do alkoholu byly zupelnie inne moze i jego krag znajomych bylby zupelnie inny i w tym kregu wlasnie bylibysmy tymi co pija dosc duzo?

          Gdzie szukac normy? Jak wyjsc ponad to i zrozumiec gdzie na prawde jestesmy? Jak zobiektywizowac swoja sytuacje jak sie w niej gleboko siedzi?

          I nagle tyle mysli mi sie nasunelo nowych, dla ktorych wczesniej powstaly bariery. Pamietam jak moj ojciec, zawsze powtarzal, ze on nie ma problemu z alkoholem, ze moja babcia, moja mama i ja jestesmy przewrazliwione. I jak zaczelam o tym myslec, to dopiero teraz uderzylo mnie tak mocno, ze to dokladnie to samo zdanie, ktore od mojego meza slysze!!!! Walka o prawo do picia poprzez umniejszanie innym, przerzucanie pileczki, obciazanie innych wadami spostrzegania.

          agniecha
          Uczestnik
            Liczba postów: 35

            Wiesz ,ja czytajac co napisalas dochodze do wniosku,ze gdybym na poczatku swego malzenstwa byla tak ostrozna i zapobiegliwa jak Ty,a przy tym posiadajac wiedze na temat alkoholizmu,dda i wogole-byc moze uratowalabym swoje malzenstwo.U mnie bylo podobnie-najpierw piwko w sobote,potem kilka okazyjnie/a okazji pojawialo sie coraz wiecej/a potem juz poooszlo..Moj byly maz rowniez bardzo bronil swego picia,Teraz widze,ze duzo mojej winy w tym bylo,gdyz moja czujnosc zostala uspiona,zero reakcji,omam jakis doslownie.Dzis po 15 latach i ,,przejsciach,,patrze na to zupelnie inaczej i uwazam,ze granica miedzy normalnym piciem a,,nienormalnym,, jest bardzo malutka.A walka twojego meza o mozliwosc picia co tydzien/!/kilku piw moze byc symptomem tendencji do uzaleznienia.Dlatego uwazam ze wcale nie przesadzasz,lepiej dmuchac na zimne i zapobiegac.Poza tym to,co powiedzialas na terapii,ze picie raz na tydzien uwazasz za rzadkie-tez mnie troche zaszokowalo,poniewaz ja na tym etapie myslenia na jakim jestem uwazam,ze picie raz w miesiacu jest za czeste !.Pozdrawiam .

            Margo
            Uczestnik
              Liczba postów: 244

              Katarzynko..bardzo bliski temat memu sercu i obecnej rzeczywistosci.
              malzenskiej.
              ja tez mialam problem z tym czy moj maz jest uzaleznony czy jeszcze nie, porownywalam go z innymi. na tle niektorych wypadal korzystnie, ale czasami sie za jego zachowanie wstydzilam, choc znajomi mieli polewke 🙁

              moj maz twierdzi oczywiscie ze nie ma problemu.
              ja trafilam na terapie dla wspoluzaleznionych. dzieki niej wiem jak wyglada choroba alkoholowa, czym sie objawia uzaleznienie.
              ja juz nie mam watpliwosci.
              moj maz nie chce podjac terapii, nawet tej malzenskiej.
              a mnie coraz trudniej zyc w tym zwiazku…

              ps. jak tylko znajde chwile moge Tobie podeslac pare "materialow" odnosnie
              uzaleznienia….
              mozesz pisac na mejla : p.gosia@interia.pl

              pozdrawiam

              doris
              Uczestnik
                Liczba postów: 396

                Katarzynka21 napisał:

                Moj umysl jest ostatnio zaprzatniety alkoholizmem w rodzinie-mojej terazniejszej i przyszlej (razem z dziecmi jak juz sie pojawia). Stapam po grzaskim gruncie. Sama nie wiem co jest przesada a co nie w sprawie alkoholizmu i checi strzezenia sie go za wszelka cene. Gdzie jest ten moment, w ktorym osoby z rodzin alkholowych przesadzaja z ogrniczaniem picia, a do ktorego momentu jest to madre ograniczanie, madre przez doswiadczenie zyciowe a nie przewrazliwienie.”

                Zaryzykuję stwierdzenie, że jesteś przewrażliwiona, ale to z powodu takiego a nie innego doswiadczenia życiowego. Czy możesz o tym doswiadczeniu zapomnieć i podchodzić do kwestii alkoholowych jak gdyby nigdy nic? Nie wydaje mi się. Zatem trzeba zaakceptować Twoją ostrożność.

                doris
                Uczestnik
                  Liczba postów: 396

                  Odnośnie spotkania z paniami terapeutkami ….

                  Katarzynko, mój mąż absolutnie nie ma żadnych problemów z alkoholem (ja jestem całkowicie nieprzewrażliwiona i mam do niego 100% zaufanie). Ale jakby tak policzyć, to też latem pije częściej, też piwo i też uważa, że ono najlepiej gasi pragnienie. Podejrzewam, że gdybym mu zabroniła tych piw, to by również użył podobnej argumentacji, poniewaz nie lubi być ograniczany, nie jest chłopczykiem a ja nie jestem jego mamusią.
                  Podejście pań terapeutek mnie nawet nie dziwi, w koncu one mają do czynienia z uzależnieniami, są czułe na pewne delikatne symptomy a moze również przewrażliwione. Nie uważasz?
                  Męża swojego znasz lepiej od nich, mąż to nie Twój ojciec.

                  Estera Milewska
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 542

                    Widzisz tak czytam Twojego posta (tak jak mnie skierowałaś tutaj 😉 ) i szukam w tym odpowiedzi dla siebie. Przyznaję, że od przeczytania Twojej wypowiedzi zaczynają mnie dręczyć podobne myśli. Przez te jego wyjścia przestałam się czuć bezpiecznie, boję się tych jego wyjść. Czasem wychodzi raz, 2 razy w tygodniu, czasami wcale. Ale to jeszcze nie wszystko. W jego pracy odbywają się tak raz, może 2 razy w miesiącu szkolenia, które składają się z 2 części: nauki a potem imprezy, na których jest picie, picie i jeszcze raz picie. Boję się, bo wiem, że wystarczy choć raz, że przesadzi, że choć raz złamie dane słowo i ja odejdę, odjedę ze strachu przed straszną przyszłością, ucieknę. I chyba nie polubię jego znajomych z nowej pracy (a czeka mnie z nimi sylwester). Jak pracował w innym miejscu tak nie było, ale wtedy nie pracował w zawodzie, a teraz tak. A wyjść zabronić mu nie mogę. Mętlik w głowie. :blink:Czy jestem przewrażliwiona? On mie zapewnia, że szaleństwo i upijanie się ma już za sobą, że to były wyskoki nieletniego.A ja wiszę jak na huśtawce pomiędzy zaufaniem do niego, a potęgą alkoholu, który wciąga jak nartkotyk. :unsure:
                    PS Zapomniałam dodać, że Paweł nazywa te wyjścia odprężeniem się po pracy, mój ojciec też tak to nazywał, dlatego tak bardzo się boję.

                    Edytowany przez: Estera Milewska, w: 2007/11/07 21:53

                    Margo
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 244

                      DODAM JESZCZE COS OD SIEBIE.
                      to prawda ze DDA jest przewrazliwione na punkcie picia przez innych alkoholu. to jest normalna reakcja po tym co przezywlo sie w domu i czego bylo sie swiadkiem.
                      wazne aby sobie uswiadomic ze nie kazdy pijacy czlowiek jest od razu uzalezniony.
                      jak sobie z tym poradzic???
                      problem tkwi w mechanizmach obronnych.
                      kazdy je z nas ma. sa one potrzebna aby minimalizowac np. napiecie, stres..
                      czasamiw roznych sytuacjach stresowych mowimy sobie 'to nic, dam rade" albo "to nie koniec swiata", "nie jest jeszcze tak zle"…
                      problem zaczyna sie gdy zaczynamy NADUZYWAC mechanizmow obronnych i to prowadzi do mechanizmu iluzji i zaprzeczen. te machanizmy sa charakterystyczne dla osob uzaleznionych. zaprzeczaja oczywsitym faktom o skutkach ich picia, bo gdyby sie przyznali ze np. no faktycznie po alkoholu zrobilem to i to, musielby by przyznac ze maja problem, a skoro maja problem z alkoholem, musielby przestac go pic, widzac jakie sa skutki gdy go naduzywaja.
                      mechanizmy iluzji i zaprzeczen czesto sa stososwane rozniez wsrod czlonkow rodziny, najblizszych. po to aby ich cierpienie nie bylo takie wielkie, ich przyznanie sie ze partner czy partnerka maja problem z piciem , rozwaliloby mur zaprzeczenia ze tak nie jest.
                      podam przyklady :
                      * zaprzeczanie : czyli mowienie ze cos niestnieje, mimo ze istnieje "nie jestem pijany"-mowi alkoholik, "nie pilem wczoraj", czlonkowie rodziny tez zaprzeczaja "nie jest pijany – wypil TYLKO 2,3 piwa"..
                      * minimalizowanie – zanizanie ilosci wypitego alkoholu – alkoholik przyznaje ze pil, ale "tylko jedna wodeczke" – czyli zaniza ilosc wypitego alkoholu, uzywa zdrobnien typu, "male piweczko wypilem, drinusia", wierzy ze piwo to nie alkohol..
                      * obwinianie – kazdy jest winny temu ze on, on sie napil : zly szef, zrzedliwa dziewczyna, zla matka, zly ojciec, zla praca..caly swiat
                      * racjonalizowanie – im wiekszy itelektualista tym gorzej, uzalezniony pije a potem znajduje dla niego uzasadnienie "pilem bo byly kolegi imieniny" pije bo lubie, wszyscy pija, pije tylko markowe alkohole..
                      * odwracanie uwagi – zmiana tematu, zona mowi "znowu pijel, a maz "a dlaczego w domu niepostrzatane"…
                      * koloryzowanie wspomnien – alkoholik pamieta tylko dobre momenty, nie potrafi pamietac o przykrych sytuacjach zwiazanych z piciem : zlym sampopoczuciu, cierpieniu, klotniach, dlugu, wstydzie. stad taka duza sklonnosc zartowania na tema picia…"ale byla zajebista impra, skakalem po fotelach, polamalem plotek, wylalem drinka na nowa sukienke kumpeli, hehe" itp.

                      Katarzynka21
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 808

                        Agniecha, dzieki za "raz na miesiac to czesto" 😉 wlasnie staram sie zlapac norme w tej kwestii 😉 Najchetniej przeprowadzialbym ankiete miedzy wszytkimi osobami, ktore nie maja absolutnie problemow z alkoholem i zobaczyla jaka ta norma jest. Jejku wlasnie cos takiego bym chciala 😉

                        Doris, no i wlasnie tutaj jest problem, boja zawsze tez twierdzilam, ze jestem przewrazliwiona i tak tez o tym mowilam, ale dostalam powazne sygnaly, ze jednak moze to nie jest nadwrazliwosc i czas porzadnie sie temu przyjrzec, bo potem juz bedzie za pozno. Jak alkoholizm nadejdzie to juz za pozno. czytalam tez sporo na oficjalnych stronach poswieconych alkoholizmowi i wszedzie tam pojawia sie zdanie, ze alkohol (jakikolwiek) to nie napoj do gaszenia pragnienia. To tez zdanie mojego meza poroszylo terapeutki i nawet mojemu Wojtkowi dalo do myslenia, do tego stopnia, ze uznal, ze w takim razie skoro jest to tak jednoznaczne, to bedzie mial to na wzgledzie i musi poszukac jakiegos podobnie gaszacego pragnienie napoju. Tuatj jakby nie ma rozbierznosci w zdaniach. Druga sprawa to upijanie sie, nieumiejetnosc odmowy itd.
                        A trzecia to przeliczylismy sobie z mezem, ze od ok 15.09.pilismy alkohol ok 10 razy. Co prawda byly to male ilosci (z wyjatkiem tego wybryku mojego meza) i absolutnie nie prowadzace do upicia czy zmiany nastroju (lampka wina, grzniec galicyjski, jedno piwko), ale to chyba jednak duzo jak sie okazuje. A nam sie wydawalo zupelnie normalnie.

                        Esterka, ja czulabym sie na pewno zagrozona bedac na Twoim miejscu. Dwa razy w tygodniu to dosc duzo (nawet dla mnie ;-)) Najgorsze jest jak wlasnie praca takie wyjscia prowokuje, bo w pracy nie latwo sie odmawia, nie chcac byc wykluczonym z grupy ;-( Z drugiej tez strony bardzo wg. mnie ryzykowne jest poweidzenie, ze jak raz sie upije to odejdziesz. Czytalam ostatnio artykul a Charakterach, ze odchodzi sie od metody absolutnej abstynencji podczas leczenia alkoholizmu, poniewaz moze sie zdazyc po dluzszym czasie terapii, ze alkoholik wypije jedno piwo i juz potem folguje calkiem, bo i tak nie udalo mu sie dotrzymac kompletnej abstynencji, wiec jak juz sie nie udalo troszeczke to to jest tozsame z neiudaniem sie calkowicie. Co prawda to nie ta sama sytuacja, ale jednak myslalam sobie wlasnie czytajac ten artykul, ze takie podejscie nie bardzo prowadzi do dobrych rezultatow, bo jesli sie zdazy (raz) to, albo mozemy zniszczyc wszytko co dla nas wazne, wazne uczucia i odejsc, albo zostac czym zaprzeczamy naszej konsekwencji, i udawadniamy ze nasze to co mowimy niekoniecznie pokrycje sie z prawda. Ja bylabym ostrozna jesli chodzi o takie stwierdzenia. W ogole roznego typu kategoryczne stwierdzenia moga stawiac nas pozniej w ciezkich sytuacjach, z ktorych nie ma dobrego wyjscia.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 44)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.