Witamy › Fora › Rozmowy DDA/DDD › Dziś czuję się …..
-
AutorWpisy
-
Zgadzam się z Tobą Kinia89, każdy ma bagaż doświadczeń. Na podstawie mojego aktualnego doświadczenia i na podstawie wiary katolickiej napisałam, że nie rozchodzą się Ci, którzy kochają się wzajemnie. Jest to dla mnie logiczne, dlatego, że:
1. Bóg, który jest Miłością jest zarazem obecnością („będę z Wami przez wszystkie dni”, „wiem, kiedy leżysz i wstajesz i wszystkie Twoje włosy na głowie są policzone”, „bo góry mogą ustąpić i pagórki się zachwiać ale miłość moja nigdy nie odstąpi od Ciebie”), czyli Miłość=obecność (np. świętych obcowanie mimo śmierci cielesnej). Nie czytałam ale polecam: http://bognigdyniemruga.bloog.pl/?smoybbtticaid=6157a22. Obecność pobudza do rozwoju, do stawiania wymagań i pokonywania granic. Moja historia: Jestem w relacji prawie 2 lata. Nigdy nie myślałam poważnie o relacji damsko-męskiej przed tymi dwoma latami. Do 18 roku życia byłam niepraktykującą i niedowierzającą a nawet zniechęconą do Boga dziewczyną. Nie chciałam pójść do bierzmowania i nie poszłam gdy mój rocznik szedł… Ale później poszłam i dobrze:) Od 5 lat staram się praktykować – wychodzi lepiej lub gorzej. Gdy mama miała poważny atak na mnie chciałam umrzeć i powstrzymało mnie tylko to, że miałam jechać na rekolekcje, wszystko już było opłacone a ja że jestem masakrycznie biedna to takie rzeczy stanowią dla mnie wielką przygodę, z której trudno zrezygnować. Więc pojechałam i wróciłam z postanowieniem modlitwy o dobrego męża. No i mam dobrego chłopaka. Gdy się poznaliśmy często chciałam uciec od relacji czy coś zrobić sobie (np. mój Miły mi powiedział na początku relacji, że nie czuje się zakochany – a ja się czułam jak śmieć – teraz wiem, że bez sensu, choć trochę mi jeszcze smutno) ale najmocniejsze było moje pragnienie by go nie tracić z oczu (i on też bardzo chce by relacja trwała) i stąd już 2 lata, a obecność procentuje nowym spojrzeniem na siebie. Zdawało mi się też przez dłuższy czas, że zgubiłam Pana Boga… a teraz wiem, że to On obiecuje obecność – jeśli na nią odpowiem to coś się we mnie zmieni.
Nie wiem jak przyjmiecie ten mój wywód – nie chciałam nikomu wyrządzić krzywdy.
Pozdrawiam
To prawda Bóg jest i kocha nas tak samo równo …. Kiedyś miałam żal do Boga, można Mu wykrzyczeć to co się czuję.. Wtedy gdy upadałam czy po ludzku chciałam odebrać sobie życie On mnie ratował zawsze.. Ktoś mi powiedział Bo Bóg chciał abyś żyła To On daje życie i On je zabiera…Nie zawsze moja wiara jest meega silna też upadam jak każdy człowiek.. Ale z nim można wszystko pokonać.. Gdy Mu się zaufa… Wtedy gdy wszyscy zawiedli opuścili mnie On był wtedy kiedy bardzo Go potrzebowałam
Dziwnie, miałem wypadek rowerowy, jechałem bez kasku. Jestem cały poobdzierany, posiniaczony. W nocy z bólu nie mogę zasnąć, ba, nie mam nawet siły żeby się ruszyć. Ale nie to jest dziwne, najdziwniejsze jest to ,że nie uszkodziłem sobie głowy. Żadnego małego strupka. Poleciałem bardzo energicznie na bok z dużą prędkością, około 40km/h. Na prawdę to jest dla mnie dziwne. Powinienem sobie rozbić o coś głowę. Tak się złożyło ,że w chwili wypadku miałem w kieszeni różaniec i tego dnia było Święto Matki Boskiej Częstochowskiej.. A byłem w tym roku na pielgrzymce do… Matki Boskiej Częstochowskiej. Sprawdziłem w kalendarzu czy było tego dnia jakieś święto tylko właśnie z tego powodu, że dla mnie to jest coś dziwnego,że sobie tej głowy nie rozwaliłem. Nigdy tak zdziwiony jak wtedy gdy to sprawdziłem nie byłem 😀
„Nie dekoruj wspomnień
Nie koloruj nazw
Może właśnie pamięć wprawia w ruch
I zatrzymuje czasNie zakłócaj myśli
Nie osuszaj łez
Doskonałość wypukuje sens
A prawda siłą jest”Życzę wszystkim uśmiechu! Trzymajcie się!!! 🙂
Ps. U mnie po ludzku, z problemami, ale są też radości 😛 Daję radę… tak sądzę 🙂
Mam doła. Nie podobam się sobie. Odczuwam lęk przed porzuceniem.
w sumie to fajnie 🙂 udany dzień, Siła Wyższa była ze mną 🙂
burza przemyślen, jest mi zle wpadłam z deszczu pod rynne wyniosłam sie z alkoholowego domu a trafiłam pod skrzydła brata ktory tez jest uzależniony tyle ze nie od alkoholu tylko palenia, jak nie zapali to istny z niego potwór potrafi sie drzec o byle pierdołe wszystko mu przeszkadza…. oszaleje a najgorsze jest to, że nie potrafie sie wyprowadzic nie potrafie go zostawic, jest mi go żal…. a może jestem od niego uzależniona może potrzebuje tego żeby on mną pomiatał tak jak robiła to moja matka…. cięzko do Tego wracać
Dziś burza i zagubienie. Bunt! Mam dość konfrontacji z poczuciem że jestem gorsza, że ciągle muszę na wszystko zapracować, że ciągle muszę siebie przekraczać…! Bunt i ogromna bolesna samotność….. Jestem już zmęczona.
Nieciekawie, znowu nawalm, znowu strzeliłam sobie w kolano, ałć jak boli….
Jakbym była za szybą. Wczoraj byłam w domu. Na zewnątrz poprawnie w miarę domowej normy, a we mnie zawrzało. Wszystko się pootwierało i ta wściekłość na ojca.
Przepłakałam całą noc i rano. Teraz doszłam do siebie, ale w środku czuję się jakby ktoś mnie przeorał. Wszystko mnie boli. Może to straszne, ale…. ja go nienawidzę i chyba nie chcę mu wybaczyć!!!
…Boże jak to wszystko boli…
-
AutorWpisy
- Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.