Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Głód uwagi

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 140)
  • Autor
    Wpisy
  • ona.ddd
    Uczestnik
      Liczba postów: 73

      Dobry wieczór. Napiszę tu coś…

      Bardzo potrzebuję uwagi. Wiem że to sztuczny wytwór krzywego dzieciństwa (DDD) i że wcale tego nie potrzebuję podobno, ale co skoro to czuję? Jestem bardzo samotna. Całe godziny mogę spędzać na śledzeniu i szukaniu ludzi ? starych znajomych po internecie. Nie ma ich dużo, to szukam nawet tych bardzo dalekich znajomych, ledwie znajomych co pewnie nawet by mnie nie kojarzyli. Szukam i śledzę ich. Wstyd i z tego powodu. Ale ciekawi mnie co robią, jacy są, czy mają fejsy, insta, linkediny i zapraszam jak mają (ale rzadko mają), więc kontaktu nie nawiązuję. Mam insta, walę tam foty i teksty. Żeby ktoś to chciał oglądać. Mam 3 osoby znajome które mnie obserwują ale nie mam z nimi kontaktu na tym insta (w życiu tym bardziej). Oni nic nie udostępniają albo sporadycznie, na moje posty cisza. Raz na ruski rok jedna osoba polubi coś. Jak zagaduję to tylko odpowiadają na moje pytania ale nie chcą rozwijac tematu. Nie pytają, nie drążą. A gadać chcę o wszystkim ? o tym co mnie interesuje, co myślę i czuję jak coś postrzegam (jakieś wydarzenia ostatnie np.), ciekawi mnie co ich interesuję, nawet pytam konkretnie o szczegóły ich hobby bo wiem że np. lubili to a to, to pytam co tam nowego, ale tematy się urywają zawsze. Czasem zwyczajnie chcę też poplotkować. Nic. Chcę o pracy, bo szukam inspiracji, a sama wiem że tez mogę dać. Mam sporo pomysłów i fajnie by się było z kimś podzielić, omówić, może wspólnie coś wymyślić. Nic. Cisza i cykady. Koszmar. A jak tylko wejdę na temat uczuć/odczuć/emocji ? klapa, umarł w butach. „A bo co taka otwarta jesteś?” Ludzie teraz – ci starzy znajomi nie interesują się jak się teraz czujesz, co myślisz, nie chcą wiedzieć co mnie boli, martwi. O tym nie wypada mówić. Ale problem w tym że o pierdołach tez nie chcą gadać. Ja już głupieję. Szukam już na siłę. Fora, blogi, może portale randkowe gdzie znajdę koleżankę (bo partnera nowego nie szukam). Nic. Odbijam się od ściany. Ludzie w tym wieku (36) są dorośli, poważni, mają rodziny, dzieci, a nie jakieś pierdolety, koleżanki, co ty babo 15 lat masz? Widać tak. Dorosła już byłam. Byłam bardzo twarda, poważna. Jeden wielki pancerz, z lodu kamienia i metalu. Tak, byłam też metalem. W pracy wymiataczeam. Koledzy na studiach mówili mi „stary”. Teraz jestem proszkiem. Właśnie dziś widzę wyraźnie jak bardzo różnie się od dawnej ja. Nie poznaję siebie, nie umiem się odnaleźć jako ten twardy metal, to jest obce jakieś. Było pomocne a teraz nie ma nawet tego. Wiem że to dobry objaw, ale tak mi samotnie. Chciałabym mieć obok taką jakąś mamę co pocieszy, przytuli i wyciągnie mnie z tego. Teraz płaczę i chcę moje miśki z pudła w piwnicy u rodziców. Mój partner jest dobry. Jest wspaniałym opiekunem, ale nie mogę zwalać na niego wszystkiego. Po drugie wstyd przyznać znowu, ale mi mało! Ja chcę więcej uwagi, więcej na mnie, dla mnie. Niech będzie ktoś jeszcze, może jeszcze 2, 3, 4 osoby. Niech ktoś mnie wysłucha, porozmawia, zapyta. O cokolwiek. Jaki jet mój kolor ulubiony, jaki napój, a co lubię robić. Niech ktoś będzie dla mnie. Niech docieka, szuka ze mną kontaktu, niech będzie. Chcę mieć bliskich znajomych. Gdzie i jak ich znaleźć? Jak rozmawiać? Nie wiem.

      I jeszcze jedno. Nie mam, nie chcę dzieci. Nie chcę rozmawiać o obrobionych pieluchach, wysypkach, promocjach w lidlu. Gdzie są ludzie którzy żyją sztuką, dla których to jest ważne. Gdzie są ci co lubią i mają czas podywagować o historii. No gdzie?? Wymarli? Wraz z tym jak im się te żono męże i dzieci pojawiły?

      Jak jest u Was DDD, też tak macie?

      truskawek
      Uczestnik
        Liczba postów: 581

        Hej,

        No, ja na przykład mam podobnie, jeśli chodzi o potrzebę uwagi, i też jestem DDD. Bardzo jest mi bliskie to, że nie kupujesz tego „podobno” – czujesz to, co czujesz, ten wytwór jest jak najbardziej realny.

        Jak tylko zacząłem dorastać, to zacząłem wychodzić ze swojej skorupki, ryzykować, nawiązywać żywe kontakty, ale moje potrzeby były zawsze większe i tak. Kilka lat temu poszedłem na terapię, bo czułem się samotny w związku, i w efekcie skończyłem ten związek, bo nie czułem, żeby moja dziewczyna w ogóle chciała coś zmieniać. Teraz nadal potrzebuję uwagi i umawiam się z ludźmi kiedy mogę, utrzymuję też kontakty SMS-em i mejlem, czasem gadam przez telefon jak się nie da spotkać, i nie zauważyłem, żeby coś się zmieniło ze strony otoczenia, to znaczy ludzie nadal sami nie szukają tyle kontaktu ile bym chciał, ale jest taka różnica, że teraz to mi wystarcza jako minimum. Od dawna nie wpadłem w rozpacz tego powodu i oczywiście bywa, że czuję się samotnie albo tęsknię za kimś (normalne ludzkie uczucia), ale teraz to nie utrzymuje się dniami czy miesiącami. Czuję się z tym bezpieczniej.

        Zmieniło się to, że zająłem się bardziej sobą. To znaczy od dawna miałem jakieś hobby, często przez Internet, ale też potem spotykałem się z tymi ludźmi i kilka fajnych rzeczy z tego wyszło, których nie zaplanowałem. To nadal dla mnie ważne, że mam takie zainteresowania i mogę je rozwijać nie czekając na towarzystwo. Ale na terapii bardziej zająłem się nie tyle robieniem czegoś fajnego i sensownego (co oczywiście buduje mi poczucie wartości), ale swoimi emocjami, kontaktem z nimi na bieżąco i tym, jak mogę sam sobie okazać zainteresowanie i uwagę, a nawet zadbać o siebie fizycznie i materialnie, gdy tego akurat potrzebuję.

        Z drugiej strony przy okazji terapii zacząłem nie tylko odkrywać czego mi potrzeba, ale też głośno o tym mówić. Teraz chyba wszyscy znajomi czy rodzina wiedzą, że spotkanie musi potrwać przynajmniej ze 3 godziny, żebym miał z tego satysfakcję i nie każdy zawsze ma czas i ochotę, ale przynajmniej wiedzą jakie są moje potrzeby, nie muszą zgadywać. Mówię też, jeśli się za kimś stęskniłem. Zacząłem też bardziej sam mówić o sobie, a nie tylko czekać, aż ktoś skończy mówić swoje. Są osoby, z którymi to dało większą bliskość, ale i takie, które nie są zainteresowane moimi przeżyciami, więc albo ograniczyłem z nimi kontakt albo machnąłem na nich ręką, niech idą swoją drogą, bo nie chcę czekać na coś, czego dla mnie nie mają (na przykład ta była dziewczyna).

        Ludzie są wszędzie. Mnie jest akurat w miarę naturalnie poznawać ludzi po linii moich zainteresowań. Także na tym forum i na terapii (grupowej) nawiązałem kontakty, które się toczą już prywatnie.

        Co do sztuki – jest dla mnie bardzo ważna i właśnie planuję różne wyjścia i koncerty. Od lat chodzę jesienią na festiwal filmowy, zwykle sam, i to jest dla mnie święto, to mi pozwala nie wpaść w ciężki smutek i cieszę się, że to już niedługo. Ale jak się czasem trafi towarzystwo, bo mówię o tym i zapraszam, to jeszcze fajniej. Podobnie z koncertami – na jeden mam z kim iść, ale mam na myśli jeszcze kilka do końca roku i nie będę czekał, czy ktoś jeszcze zechce – dam znać, ale to jest głównie dla mnie i sam mogę iść.

        Mam też przyjaciół, dla których sztuka też jest ważna i mają dzieci, to się nie wyklucza. Mają mniej czasu na kontakty, ale też nauczyłem się na terapii tego, że jedna osoba nie jest w stanie zaspokoić moich wszystkich potrzeb, choćby to był najlepszy związek albo najbliższa przyjaźń, to i tak się czymś różnimy, ktoś ma inne plany i może nie chcieć albo nie umieć się mną zajmować. I że nawet jak ktoś stanie na uszach, to nie jest w stanie zadbać o mnie w 100%, choćby dlatego, że jestem dorosły i chcę decydować o swoim życiu i robić swoje. Czasem cudza uwaga i akceptacja jest mi potrzebna tylko po to, żebym zrobił to, co i tak chcę, więc mogę sobie sam na to pozwolić i nie tracić czasu czekając aż ktoś mi powie, że mi wolno.

        Nie mam złotego środka, ale zadbanie o samego siebie, zwłaszcza dzięki terapii, mówienie bardziej wprost czego potrzebuję i co czuję, a także odcięcie albo poluzowanie relacji z ludźmi, którzy i tak widzę, że się mną nie zajmą, jakoś mi się sprawdzają.

        2wprzod1wtyl
        Uczestnik
          Liczba postów: 1177

          I znów warto w tym momencie przytoczyć film Magdy z Selmastery.

          https://selfmastery.pl/mapa-to-nie-terytorium-co-to-znaczy-dla-ciebie-twoich-relacji-i-twojego-rozwoju/

          Twoja percepcja i Twoja rzeczywistość jest Twoją a widocznie Twoich znajomych jest inna. I tak widocznie wiele Twoich rówieśniczek chce rozmawiać o pieluchach o swoich dzieciach a Ty chciałabyś rozmawiać o  zainteresowaniach o tym co robicie na co dzień, co lubisz itp. Ani Twój obraz ani obraz tych osób nie jest ani lepszy ani gorszy po prostu inny.

          Dlatego zastanowiłbym się nad doborem kryterium rozmówców zamiast 'według znajomi’  'wysortować’ 'według zainteresowań’. I skoro interesują Cię rozmowy o sztuce i historii to zamiast przeglądania wpisów znajomych według mnie bardziej konstruktywne byłoby poszukanie różnych forów z tych tematów, które Ciebie interesują?

          Co do rozbieżności w tematach z rówieśnikami to akurat rozumiem to, bo też jestem na innym etapie niż moi rówieśnicy gdy chodzi o takie kwestie jak rodzina, ale akurat tutaj mam inaczej mianowicie zamiast  'podpinania’ się do innych  zauważyłem, że unikam i odcinam gdy widzę, że ktoś ciągnie to co aktualnie 'ma na głowie’  – bo musiałbym improwizować w takiej rozmowie – co akurat uznaję jako słabe i do przepracowania, ale tak mam.  Sytuacja jest o tyle skomplikowana, że totalnie nie idendyfikuję się również z wszelkimi dyskursami 'singielskimi’ w sensie podejście, spojrzenia na życie i toku rozumowania  (na szczęście mam kolegów i koleżanki – nie ma ich dużo, ale są z którymi w rozmowach te tematy są zbieżne lub niedominujące)

          I jeszcze jedno mnie też nie interesują tematy historii i sztuki za to interesuje mnie coś innego  co z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że dłuższy dyskurs też by się nie kleił, ale nie oznacza to braku 'uwagi’ czy lekceważenia kogoś wręcz odwrotnie doceniam, mogę czegoś ciekawego wysłuchać, ale na dłuższy czas byłoby to  improwizowanie.

          Podam Ci przykład. Jakiś czas temu spotkałem jedną znajomą, która pasjonuje się obserwacją ptaków. No i tak od słowa do słowa aż przejęła inicjatywę o ptakach. Mówiła z taką pasją w oczach, że było to bardzo fajne. Do jakiegoś momentu byłem zainteresowany to o czym mówi, ale na zasadzie fajnie jest się czegoś ciekawego dowiedzieć, ale to zainteresowanie było tylko do takiego zakresu natomiast gdybym miał drugi i trzeci albo i 10 raz rozmawiać o obserwacji ptaków to pewnie moje zaciekawienie tematem by malało przy czym nie oznaczałoby to, że 'wydawania’ jakichkolwiek ocen , ale zakładam, że gdy moja znajoma rozmawia o obserwacji ptaków z osobami, które się tym interesują to pewnie mogą rozmawiać dniami i nocami z taką samą pasją w oczach.

          Jednocześnie uważam, że inaczej jest gdy tworzymy z drugą osobą bliskość (relacje w tym intymne lub przyjacielskie – na poziomie, że tak powiem 'dusz’) w takiej sytuacji inaczej podchodzimy do słuchania i energii jaką na to poświęcamy w tym gdy zainteresowania i tematy są inne (włącza się wtedy takie  zainteresowanie a czasami wzajemne wspieranie przy jednoczesnym zachowaniu własnych zainteresowań). Natomiast gdy mowa o znajomych (a taką formę z tego co piszesz inicjujesz) to jednak uważam, że kryterium wspólnych tematów zainteresowań jest najbardziej konstruktywne (zresztą często jest tak, że np. pasjonaci w jakimś temacie gdy np. gdzieś się spotkają bywa, że w życiu prywatnym mają inne poglądy, inny status materialny, rodzinny światopoglądowy itp, ale nie jest to jakakolwiek bariera by rozmawiać o tym co ich w dane miejsce ściągnęło)

           

          ps

          W międzyczasie światło na 'stopień’ uwagi rzucił Truskawek co nieco jakby pokazuje, że problem leży gdzie indziej niż 'mi się wydawało’, bo jak rozumiem chodzi o poczucie 'ciągle za mało poświęconego czasu, uwagi ’ niż samo utrzymanie luźnych znajomości o których napisałem.

          • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 4 lat, temu przez 2wprzod1wtyl.
          • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 4 lat, temu przez 2wprzod1wtyl.
          ona.ddd
          Uczestnik
            Liczba postów: 73

            Wow, dziękuję Truskawek i 2wprzod1wtyl za odpowiedzi. Nie sądziłam że ktoś napisze tak szybko i tak obszernie. Jestem pod dużym wrażeniem, że ktoś się mną zainteresował i cieszę się 🙂 Jestem na etapie szukania i nazywania emocji. Zapisuję też je na kartce wg Waszych rad z innych postów. O tej metodzie wiedziałam już wcześniej, chociaż w nieco innej formie. Czasem ją praktykowałam ale niestety nieregularnie i jakoś tak samo umarło. Dziś wznawiam działanie 🙂 Ta metoda o której wspominam to tzw. poranne strony, z książki „Droga artysty” Julii Cameron. Świetna książka, pomocna w wielu przypadkach, m.in. DDD. Znacie? Jeśli tak, co sądzicie? Jeśli nie znacie, w skrócie powiem o co chodzi. Przechodząc przez kolejne rozdziały przechodzimy przez taką jakby ekspresową terapię. U psychologa jest podobnie. Mamy też ćwiczenia i wskazówki, m.in. te poranne strony, gdzie mamy zapisywać codziennie potok naszych myśli w ilości 3 stron. Piszemy bez zastanowienia, jak leci, byle pisać, wylewać z siebie co w danej chwili mamy w głowie.
            Ja przechodziłam przez tą książkę równolegle z terapią indywidualną u psychologa, w zw. z tym terapia książkowa trwała u mnie dłużej niż sugerowała autorka. Nie sądzę żeby dało się to zrobić aż tak szybko jak ona twierdzi. Ale na pewno warto po nią sięgnąć zaczynając terapię. Jest to duże wsparcie. Ja terapię zaczęłam dokładnie rok temu ale w czerwcu byłam już nią tak wyczerpana psychicznie że rzuciłam. Oczywiście złe rzeczy zaczęły wracać i znowu myślę o kontynuacji. Tzn. chcę kontynuować ale nie prywatnie jak poprzednio bo można z torbami pójść. 110 zł tygodniowo, przez kilka lat. Kto ma na to pieniądze? Zapiszę się na NFZ i będę czekać. Wiecie jaka jest kolejka? 5-6 lat… Może dotrwam jakoś… Jakbym się od razu zapisała rok temu to już bym była tyle bliżej. Szybko zleciało. W tym wieku czas leci już szybko. Wy chodziliście prywatnie czy na NFZ?

            Wracając do Waszych odpowiedzi…

            ona.ddd
            Uczestnik
              Liczba postów: 73

              Wracając do Waszych odpowiedzi…

              Ja chyba aż taka do ludzi nie jestem jak Ty Truskawek. Od zawsze byłam bardzo zamknięta w sobie i nieśmiała. W rolach narzuconych byłam, czy jestem otwarta, np. jako dziecko chodząc do szkoły muzycznie miałam koncerty przed ludźmi, albo miałam do niedawna pracę wymagającą dużej komunikatywności, prowadzenia spotkań biznesowych z dużo starszymi mężczyznami i negocjowania z nimi. Dawałam radę, bo byłam typem – dziecko bohater rodziny. Ale np. sytuacja gdzie jest impreza rodzinna i są dawno niewidziani krewni czy znajomi starsi, ja się blokuję i się nie odzywam, nawet dzień dobry jak ten cham ostatni nie powiem. Zagadać do kogoś, poznać kogoś, wyjść gdzieś, a już zwłaszcza samemu – nie ma opcji. No chyba że służbowo, to wtedy mi wychodzi. A tak, co. Dajmy na to jestem na imprezie (hipotetycznie, bo nie chodzę) i co, podejść do kogoś i zagadać? Ale o czym, jak? Nie wiem nie umiem. Mam wrażenie  że jak coś powiem to peszę ludzi czy drażnię, a może ośmieszam się? Nie wiem, kompletna dysfunkcja. Obecnie pracuję w domu, kontakt z ludźmi biznesowo mam tylko przez maila i tel. Ale to są klienci nie koledzy z pracy więc nie pogadam i tak. Innych znajomych brak. Nigdzie nie wychodzę, z nikim się nie spotykam. Z partnerem jedynie spędzam czas. Czasem z tymi starymi znajomymi jak się uda wymienić parę zdań to jest średnio raz na parę miesięcy. O szukaniu znajomych na forach takich hobbistycznych też myślałam ale raz że nie mogę takich znaleźć, a dwa taki forumowy kontakt dziwny wydaje mi się trochę, taki odległy i zawężony sztucznie do tego jednego tematu. Jako że byłam i jestem zamknięta w sobie mam swoje zainteresowania, rozwijam się ale nic z tego nie wynika bo w tym świecie jestem tylko ja. Powiedzieć wprost o swoich potrzebach komuś? Komuś z dawnych lat kto wtedy był mi bliski. Próbowałam. Odp.: a co ty taka otwarta jesteś. Nie wiem co mam ci na to powiedzieć. I koniec. Po rozmowie. Ja właśnie potrzebuję w dużej mierze takiej głębszej znajomości i rozmowy. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego że różnie możemy postrzegać rzeczywistość. To tak a propos filmiku z Selfmastery. Znam ten kanał już od dawna, faktycznie Magda świetnie mówi, mądrze i zrozumiale. Ale ja liczyłam mimo wszystko na statystykę. Na x osób do których zagadasz, no ktoś powinien odpowiedzieć, ktoś powinienem myśleć podobnie, ktoś powinieneś się znaleźć kto chce też pogadać. Nikogo nie ma. Za mała grupa albo ja nie wiem co.

              2wprzod1wtyl
              Uczestnik
                Liczba postów: 1177

                Dzięki za tytuł książki i rozjaśnienie o czym jest. Pewnie do pierwszej sesji jej nie przeczytam zwłaszcza, że teraz czytam sobie książkę relax o Indonezji a p?źniej chcę zabrać się za tą kt?rą proponowała mi juz jakiś czas temu Fenix a więc 'toksyczni rodzice’. Odnośnie ćwiczeń to jednak zakładam, że podsunie coś terapeutą i m.in. dlatego też idę aby nie poświęcać czasu na poznawanie psychologii, ale aby wykorzystywać wiedzę i doświadczenie psycholog?w ( ze swej strony ograniczę się do max kilku książek i pozostanę przy charakterach do tego nagrania w sieci).

                Odnośnie drugiej części idę prywatnie (przeliczyłem sobie, że w skali roku to ok. 6 tys przy 120 zł. za wizytę razy cztery w miesiącu) przy czym podchodzę do tego też trochę jak do inwestycji w siebie. To, że będę to finansował samemu będzie też motywacją aby podejść do tego poważnie i w tym praca własna. Na ten moment akurat mam ten komfort, że mogę sobie na to pozwolić. Nadszarpnie to m?j budżet, ale dla przykładu nie mam nałog?w co jest np. r?wnoznaczne z wypaleniem jednej paczki papieros?w i tak do tego podchodzę.

                Przy tym mam taki obraz. że już sporo zrobiłem we własnym zakresie i jak połączę jedno z drugim a więc swoją pracę z doświadczeniem i wiedzą terapeuty po roku zobaczę jakie efekty.

                Natomiast całkowicie rozumiem, że dla wielu os?b może to być budżet nie do udźwignięcia stąd chyba najlepiej wypatrywać terapii grupowych lub chociaż zapisać się na miting.

                ona.ddd
                Uczestnik
                  Liczba postów: 73

                  Ja na grupową terapię nie jestem jeszcze gotowa. Nie dałabym rady. Wstyd, strach, panika. Że ludzie patrzą na prawdziwą mnie, taką słabą, niepoważną,brzydką-zapłakaną. Ja cały czas oswajam się z myślą że można w ogóle chodzić do psychologa i psychiatry, leki brać. Kiedyś to było nie do pomyślenia. Ja nie dam rady sobie poradzić sama ze sobą? Ja psychiczna? W życiu! Bardzo powoli zmieniam myślenie. Na terapii wielokrotnie się zamykałam na moją panią psych. chociaż znałam już ten mechanizm obronny. Co dopiero jakby było więcej ludzi . Jeszcze bym uciekła w trakcie może 😀 Jak Ty masz na to odwagę, to nie wiem. Mi aż się ręce spociły ze stresu jak czytałam Twoje wpisy o chęci stworzenia grupy we Wrocławiu. Jako że jestem na tym forum i wiem w ogóle o nim od wczoraj, nie przeczytałam jeszcze oczywiście wszystkiego, dlatego zapytam. Na jakim jesteś etapie? Tzn. czy pracowałeś już z kimś nad sobą np. na terapii? Czy jak na razie samodzielnie, a spotkania z psychologiem/psychiatrą dopiero przed Tobą? Tu też nie wiem czy takie pytanie nie jest zbyt osobiste, czy jest na miejscu czy nie. Z góry przepraszam ale naprawdę nie wiem. A pytam szczerze, z ciekawości.

                  2wprzod1wtyl
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 1177

                    Co do drugiego postu to rozwnięłaś temat rzekę, ale właśnie praca zdalna jest takim krokiem w izolację przy czym nie musi być.  I jak czytam Ciebie to trochę jakbym czytał siebie jakiś czas temu a więc takie obtumaczanie na zasadzie 'praca w domu to jak mogę mieć kontakt z ludźmi’, fora hobbystycznie to monotematyczność ( z g?ry założenie, że nie poruszysz innych temat?w a interesujący was temat jako baza wyjściowa pod to). Takim największym antidotum, kt?re się sprawdziło u mnie jest łamanie wszystkich sabotujących myśli, a więc poszukać grup zainteresowań. W realu jest mało realne aby nie odbywały się jakiekolwiek spotkania czy imprezy nawet jak jest daleko to choćby na początek kilka razy w roku a p?źniej być może podtrzymanie kontaktu internetowo. Do tego w przypadku gdy praca zdalna i we własnym zakresie lub np. w innych przypadkach wychowywanie dzieci w domu takim dobrym rozwiązaniem są kursy lub jakieś grupy. W Polsce akurat najbardziej rozwinięte są te związane z wiarą i jak ktoś niewierzący to ma mały wyb?r, ale być może warto poszperać w sieci może coś będzie w zgodzie z nami.

                    Wybieranie  grup czy to na poziomie jakieś aktywności sportowej czy poszerzania jakiś kompetencji czy umiejętności, albo zainteresowania choć na początku może wydawać się sztuczne to według mnie przekłada się to na ćwiczenie siebie w tym takie interpersonalne, bo nie ma praktycznie możliwości aby osoby przebywające w takich miejscach nie wywoływały na nas emocji i myślę, że w dzisiejszym świecie izolacji i samotności jest to istotne. Takie kursy, spotkania czy uczestnictwo w przeciwieństwie do pracy nie są zobowiązujące i jak poczujemy się źle to nie idziemy. Oczywiście nie chodzi aby uciekać w takie 'zajęcia dodatkowe’, bo i takie osoby znam, kt?rek udają, że są w związku wracając do męż?w o 22 a w rzeczywistości w ten spos?b uciekają od samotności –  jak ze wszystkim trzeba umieć znależć balans a docelowo aby z tego wybrać jedną dwie relacje i umieć je podtrzymywać.

                    Do tego a nawet nadto uważam, że pierwszym krokiem jest jakakolwiek aktywność fizyczna we własnym zakresie i na miarę swoich możliwości (to otwiera umysł  i bywa pierwszym krokiem).

                    I jeszcze taka myśl. Nie bać się nic nie m?wić. Najpierw 'być’ p?źniej gdy nic nie powiesz to nie robić sobie z tego wyrzut?w. Następnym razem może zamienimy choć jedno słowo.

                    Pisząc to zastanawiam się czy jestem odpowiednią osobą do pisania takich rad, bo sam na wielu poziomach mam a bardziej miałem problem przy czym u mnie to też takie 'lubienie’ przebywania z samym sobą, ale mam też w swojej historii życiowej totalne odcięcie i stąd też mniej więcej wiem jak to działa i że najłatwiej przychodzi sabotowanie i wytłumaczenie, że ’ nie ma wzajemnego zrozumienia’ , że 'inni mają inną rzeczywistość’, 'że nie mam o czym z ludźmi gadać a bardziej, że mnie ich a ich moje sprawy nie interesują’.

                    I jeszcze jedno widzę, że chronisz swojego partnera, ale szczerze  nie rozumiem. Bo według mnie takie Twoje poczucie samotności w jakimś stopniu ma być wypełniane i rozumiane przez niego w tym rozmawianie i uwaga o kt?rej wspominasz.

                     

                    2wprzod1wtyl
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 1177

                      Nigdy nie byłem na żadnej terapii. Miałem taki czas, że wstydziłem się przed samym sobą wpisać interesującą mnie frazę.
                      Najwięcej pomogło odbudowa poczucia wartości przez co inaczej podszedłem do ludzi mi życzliwych (przestałem z zasady ludzi traktować jako fałszywych i złych a życzliwość i dobre intencje w tym rady jak obrazę mojej osoby, dumy), bo ja akurat miałem w swoim życiu co najmniej kilka sytuacji gdzie ludzie mi m?wili choć z nami. (Chcieli mi po prostu pom?c i często bardzo konstruktywnie i tylko dlatego, że byli mi życzliwi lub po prostu chcieli abym był z nimi)- odrzucałem. mało kto rozumiał dlaczego ( tylko ja potrafiłem sobie taki sabotaż ’ wytłumaczyć’

                      Drugim krokiem jest zbicie swojego ego. Na zasadzie ,ja uczeń, ja wręcz niemowlę uczę się i nie wstydzę się uczyć oraz popełniać błedy’ zamiast ,’ ja doświadczony życiem i radzący sobie, wydobywający się z nie takich opresji nie potrzebuję cudzej łachy’

                      Napisałaś cos o swoim  zdrowiu psychicznym. Jeżeli o mnie chodzi nie miałem z tym problemu podobnie gdy chodzi o  kontakty z ludźmi czy rodziną ( miałem okres izolacji, ale w tym czasie też wychylałem łeb co dawało mi powietrza przy czym był to też okres przejścia w książki co z kolei pozytywnie wpłynęło na horyzonty i spojrzenie na swiat).

                      Kolejny krok to rozmowy z dobrym kolegą, kt?ry jest DDA i po terapiach. Kolejne to tutaj na forum i gł?wnie rozmowy z Fenix, ale też Truskawkiem i mniej z innymi forumowiczami, ale też przydatne.

                      Moje odczucie obecne jest takie, że nie odbiegam w niczym od innych, funkcjonuję, pracuję i rozmawiam, śmieję się z ludzmi. Niczym nie zwracam na siebie uwagi, ale i tak chcę iść na terapię, bo widzę pewne schematy (to, że zauważam takie rzeczy u siebie też jest jakimś kolejnym etapem i nabytą umiejętnością).

                      Kr?tko m?wiąc jestem gotowy, ale przygotowanie trwało co najmniej 11 miesięcy.

                      • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 4 lat, temu przez 2wprzod1wtyl.
                      • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 4 lat, temu przez 2wprzod1wtyl.
                      • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 4 lat, temu przez 2wprzod1wtyl.
                      2wprzod1wtyl
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 1177

                        Zapomniałem jeszcze napisać o Bogu. O wierze w Boga i rozmowach z Bogiem to była dla mnie zawsze i na każdym etapie siła, kt?ra niczego za mnie nie rozwiązywała, ale jak sobie przypomnę w kilku 'newralgicznych’ momentach w kt?rych kolejne brnięcie byłoby już stoczeniem  nadawało takiego przebudzenia.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 140)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.