Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Głód uwagi

Przeglądasz 10 wpisów - od 21 do 30 (z 140)
  • Autor
    Wpisy
  • ona.ddd
    Uczestnik
      Liczba postów: 73

      Dialogowo.

      Trudne jest to wszystko. Dużo tego. W głowie mi się miesza od tej ilości informacji. Próbuję to przetrawić ale nie da się na już. Jak piszesz trzeba czasu.

      Nie wydaje mi się, żeby to ilość informacji tak sama z siebie działała, słyszę za to silne emocje, jakie one w tobie wywołują.

      Powiem Ci że ja niestety nie czuję przy tym żądnej emocji 🙁 Nawet nie wiedziałam co to mogłoby być i sprawdziłam nawet w ściądze emocji. Pasuje „przytłoczenie” ale nijak tego nie czuję. Czuję jedynie że głowa zaczyna mnie może nie boleć ale czuję ją. Napięcie się pojawia. Ale emocji? Zero. Nie wiem jak to wydusić z siebie. Do tego jeszcze z moją panią psych. nie doszłam. Przerobiłyśmy smutek i złość.

      Samo to, że mogę sobie z tobą pogadać, jest dla mnie wzmacniające.

      Cieszę się 🙂

      Pamiętam taką scenkę, gdy terapeuta mówił komuś, że może robić co chce, a ta osoba wypaliła natychmiast ??a czego ja chcę?!?. Bawi mnie to wspomnienie, ale pamiętam je głównie dlatego, że w jednym przebłysku pokazało mi coś bardzo ważnego ? do jakiego absurdalnego stopnia zostaliśmy pozbawieni najbardziej podstawowego zaufania do siebie?

      Ja tak niestety mam. Nie mam pojęcia czego chcę. U mnie na terapii też to było. Pani cały czas powtarzała mi żebym szukała swoich potrzeb, tak samo jak emocji.

      Z tym co wyłapałeś, czyli wszystkie te: muszę, trzeba, oczywiście, złe, itd. chyba faktycznie nastawione są przeciwko mnie. Nawet nie zauważyłam tego… a tak niby dbam o siebie i już miałam nie mówić sobie niemiłych rzeczy, a jednak.

      Dużo masz tych emocji. I już naprawdę musisz być daleko skoro tyle pozytywnych. A miłość, mi wydaje się że to jest chwilowa i bardzo ulotna emocja. Albo na początku związku, albo na końcu jak ktoś cię zostawia i nagle zalewa cię fala (miłości m.in.). Pomiędzy są raczej inne jak np. szczęście, ufność, spełnienie, spokój (korzystam ze ściągi). Miłość do rodziców albo do dziecka to jak dla mnie (chyba) nie miłość sama w sobie tylko coś innego. Do rodziców to te same co wymieniłam wcześniej. Do dziecka nie mam pojęcia bo nie mam. Także gdzie ta miłość? U mnie już była. I czekam na nią znowu. Bo jest tak jak pisałeś do Ibra parę dni temu:

      Jak jest spokojnie, to może się też pojawiać lęk, kiedy znowu to się skończy (bo w domu zawsze się kończyło!), i gdy wreszcie coś walnie, to daje ulgę, bo nagromadzone napięcie się uwalnia. To też może być kwestia uzależnienia od silnych emocji. Mnie na przykład było trudno to zauważyć, ale w końcu znalazłem co mnie nakręca. Wtedy do końca nie jest ważne, czy pozytywnie, czy negatywnie ? na przykład zakochanie i porzucenie wydaje się zupełnie przeciwne, ale dawka adrenaliny jest podobna.

      Dokładnie jak u mnie. Ja się dziś śmieję z tego że kiedyś myślałam że ja po prostu tak mam – taki typ miłości rosyjskiej, że bez przerwy muszą być jakieś jazdy, później szalone powroty, najpierw się obrzucisz błotem a za minutę toniecie w miłosnych uściskach 😀 Ale nie, to nie jest takie romantyczne jednak jak mi się wydawało. To szarzyzna wielokrotnie powtarzanych schematów z domu. Teraz to wiem, niby powinno mi być lepiej ale nie jest. Nudzę się. Tak się nudzę że już nie mogę. Partner mi mówi co ty chcesz, jest spokój jest dobrze. A ja wariuję. Nie wiem czego chcę konkretnie, co miałoby się podziać takiego żeby to ożywić, rozruszać. Zdrowy rozsądek podpowiada że tak jest faktycznie dobrze. Kto chciałby awantury, burzy jakiejś ? A jednak. Czegoś brak. Jest napięcie które muszę jakoś rozładować. Nie ma jak. Bardzo mi z tym źle jest. I przez to czuję się samotna, tęsknię za miłością, za zakochaniem. Może właśnie też tak masz?

      Twoje 3 ostatnie akapity. Powiedzieć nie. Powiedzieć wprost o swoich potrzebach. Ja aż taka z tym zablokowana nie byłam. Stawiałam się, próbowałam wydrzeć coś dla siebie ale bezskutecznie i oczywiście z konsekwencjami, natomiast w wieku nastoletnim zobaczyłam że są tego pewne efekty jednak, a najlepiej działa atak z zaskoczenia. Np. podoba mi się chłopak, podchodzę i mu to mówię bezceremonialnie. Tego zamuruje i tak zgłupieje że od razu się zgodzi np. ze mną chodzić. I na tym schemacie jechałam latami. Do tego wyniesiona z domu opcja że mam wpływ na wszystko (dziecko bohater) i koniec końców masakra gotowa. Moja wielka miłość sprzed 15 lat, największa namiętność. Zostawił mnie i żadnymi sposobami nie dało/nie da się tego zmienić. Nie jestem w stanie się z tym pogodzić, pozwolić wygasnąć uczuciu. Tęsknię, jestem w rozpaczy że już tego nie ma. Latami miałam nadzieję, teraz już nie mam. Rozrywa mnie ból. I tak 15 lat… Waśnie to miałam na myśli mówiąc że to jest najgorsze. Wszystko przez te dwa schematy – koniecznie chcę przekonać go do mojej wizji bo przecież mam wpływ na wszystko i jasno i wyraźnie mówię mu czego chcę. Zawsze działało. W życiu osobistym, w pracy, w domu (mama robi jak jej podyktuję). Tu nie działa. Wiem że jedyny sposób żeby ból uśmierzyć to przełamać schematy. Póki co, nie wiem jak. Nie wiem co to znaczy w tym przypadku zrobić inaczej niż zwykle. Jak odpuścić? Pani psych zapytała mnie czy mogłabym czymś zastąpic tą potrzebę. No jak niby? Chcę miłości to pójdę na lody? Miłości nie kupisz , nie włączysz i nie wyłączysz. Chociaż tu lekka poprawka bo przecież kto jak kto ale my DDD/ DDA to emocje umiemy wyłączać. I chwilowo nawet to robiłam ale to wypływa ostatecznie. Najgorsze że to jest wtedy tsunami które rozwala wszystko. I tak właśnie wylądowałam rok temu u psychiatry.

      ona.ddd
      Uczestnik
        Liczba postów: 73

        Aha, i jeszcze jedno

        Twoje reguły przystawkowe zapisałam sobie na pulpicie nawet 😀 dzięki!

        truskawek
        Uczestnik
          Liczba postów: 581

          Pasuje ?przytłoczenie? ale nijak tego nie czuję. Czuję jedynie że głowa zaczyna mnie może nie boleć ale czuję ją. Napięcie się pojawia.

          Tak, przytłoczenie i napięcie też odbieram tak ogólnie, ale usłyszałem też bardziej detaliczne uczucia, i to całkiem dużo, w różnym natężeniu, a głównie:

          • lęk
          • nadzieję
          • radość
          • nieufność
          • zaskoczenie
          • wstyd

          To jest to, co ja usłyszałem, co znaczy tylko tyle, że twoja reakcja przesączyła się przez moje filtry (a jeszcze wcześniej przez bardzo wąski dla emocji kanał, jakim jest tekst pisany) i ja tak to odebrałem. To wcale nie znaczy, że na pewno ty właśnie to przeżywasz i ja to jakoś telepatycznie odkryłem. Niestety nie znam żadnego sposobu, żebym mógł to ustalić, więc tylko dzielę się swoim odbiorem. Możesz to potwierdzić, zaprzeczyć, uzupełnić, wyrazić jakieś inne swoje uczucia, gdy to z kolei przejdzie przez sieć i twoje filtry… I tak się toczy komunikacja.

          W przypadku dorosłych dzieci jest trudniej się porozumieć, bo nasze filtry są nastawione na obronę, odruchowo bardzo wyczulone na potencjalne zagrożenia i ukrywanie swoich wrażliwych części, ale bez dobrego kontaktu z tym, czego chcemy. Od tego robią się straszne zakłócenia i może dojść do błędnego koła wzajemnej nieufności, bo każda strona raczej pomija możliwości zrozumienia i za wszelką cenę chce uniknąć ryzyka zranienia.

          To w teorii. A w praktyce przed chwilą ledwo udało mi się umówić na jutro z przyjaciółką DDA, choć oboje chcemy się zobaczyć i chyba otworzyło się nam jakieś ciepłe porozumienie, właśnie dlatego, że każde się obawiało powiedzieć jasno „najbardziej pasuje mi tak a tak, a to mi nie pasuje”. I tak po trochu próbowaliśmy się odsłonić, ale na wszelki wypadek nie za dużo, bo nam bardzo zależy, przecież ta bliskość jest taka atrakcyjna i tak jej potrzebujemy, ale jak coś pójdzie nie tak, to tak strasznie boli… Umęczyłem się od tych SMS-ów, a oboje się lubimy i jesteśmy po jakiejś terapii!

          Ja tak niestety mam. Nie mam pojęcia czego chcę. U mnie na terapii też to było. Pani cały czas powtarzała mi żebym szukała swoich potrzeb, tak samo jak emocji.

          No pewnie. Im więcej uwagi i czasu się na to szukanie poświęca, tym więcej się znajduje. A propos skojarzyła mi się jeszcze jedna śmieszno-gorzka scena:

          Niby każdy jest indywidualnością, ale jak nie jest przyzwyczajony do korzystania z tego, to oczekuje, że ktoś mu tę indywidualność podaruje i wyjaśni, najlepiej jakimś prostym schematem…

          Z tym co wyłapałeś, czyli wszystkie te: muszę, trzeba, oczywiście, złe, itd. chyba faktycznie nastawione są przeciwko mnie. Nawet nie zauważyłam tego? a tak niby dbam o siebie i już miałam nie mówić sobie niemiłych rzeczy, a jednak.

          I na tym się codziennie łapię. Niby skończyłem terapię, niby tyle rozumiem i przećwiczyłem, a tu nagle pojadę schematem z domu.

          Dziś na przykład chciałem się wyżyć na kimś bliskim za swoje krzywdy, tylko dlatego, że jemu akurat coś się udało, a mnie dławił żal. A potem jeszcze wyobraźnia mi podsunęła, żeby wejść na ulicę żeby kierowca się zatrzymał, a właściwie to wszystko mi jedno, niech mnie cholera potrąci i na drugi raz będzie uważał zamiast tak pędzić… Od agresji przeszedłem płynnie do autoagresji, aż się zdziwiłem jak mi gładko weszła rola ofiary.

          Poczułem się niepewnie i się trochę zawstydziłem. Tylko już wiem, że tak to właśnie jest być DDD i nie muszę sobie dowalać mocniej niż już sobie dowaliłem – mogę przerwać dokładnie w tym miejscu, kiedy to zauważę. W trakcie terapii, gdzieś po roku, zauważyłem, że wstyd nadal czuję, tylko przestał narastać piętrowo (że się wstydzę, ale wiem, że nie powinienem, więc wstyd mi, że się wstydzę, itp. itd.).

          A miłość, mi wydaje się że to jest chwilowa i bardzo ulotna emocja.

          Mnie się wydaje, że każda emocja jest ulotna. Jak się im uważniej przyglądam, to przeze mnie przepływają i przychodzą następne.

          Nawet żal nie trwa bez przerwy, tylko jak go zablokowałem, to on wraca. A to uczucie tylko wskazuje, że jakaś moja potrzeba domaga się spełnienia i nadal nie jest spełniona, więc nadal dostaję o tym sygnał. A ja się nie biorę za zrozumienie i spełnienie tej potrzeby, tylko walczę z żalem…

          Kto chciałby awantury, burzy jakiejś ? A jednak. Czegoś brak. Jest napięcie które muszę jakoś rozładować. Nie ma jak. Bardzo mi z tym źle jest. I przez to czuję się samotna, tęsknię za miłością, za zakochaniem. Może właśnie też tak masz?

          Wstyd mi to przyznać, ale podobnie. Już wiem, że to jest taki sam mechanizm ucieczkowy jak alkohol, hazard, zakupy, narkotyki, jedzenie, bieganie czy cokolwiek innego. Jest chwila ekscytacji, potem kac, wstyd, żal, samotność, tęsknota, żeby znów było tak fajnie… I tak w kółko.

          Nie wiem na ile zaszły zmiany w moim podejściu do związków, ale robię swoje nie czekając na to. Jeśli zacznie się nowy związek, to się niechybnie dowiem.

          Pani psych zapytała mnie czy mogłabym czymś zastąpic tą potrzebę. No jak niby? Chcę miłości to pójdę na lody? Miłości nie kupisz , nie włączysz i nie wyłączysz.

          A o jaką miłość ci chodzi? Od kogo? Jak ma się wyrażać?

          To są ważne pytania. Bo im bardziej konkretnie, tym trudniej, bo się okazuje, że właśnie nie bardzo wiadomo. Zasadniczo tylko „żeby było dobrze”, a w praktyce niby jest ta miłość, a „czegoś brak”. No ale czego niby? Więc może na przykład to właśnie miłość partnera miała zastąpić coś innego? I tu się zaczyna wielka przygoda z poznawaniem siebie!… W tym sensie terapia jest dla mnie czymś pięknym i otwierającym, a nie łamaniem schematów i walką ze sobą. Bo z kim tu walczyć i po co, skoro można sobie iść i odkrywać?

          Dziecko w rodzinie dysfunkcyjnej dostaje role do odgrywania i nie dość, że nikt mu nie tłumaczy jego emocji, to jeszcze jego rola wymaga, żeby pewne uczucia okazywał, a inne cenzurował – nieważne co naprawdę czuje, a czego nie.

          Obserwowałem niedawno fascynującą przemianę, kiedy ktoś był ciągle smutny i smutny, że bliskie osoby je wykorzystują – aż nagle, dosłownie z tygodnia na tydzień, zaczął się na nich złościć, a smutek zniknął! Czyżby jakaś magia? Może, ale jak dla mnie to jest proste – miał przypisaną rolę, w której nie mógł się wprost złościć, więc maskował ją smutkiem. Dopiero gdy poczuł się bezpieczniej, wyszło wreszcie to, co faktycznie czuł.

          Jak się nad tym zastanawiałem, to zastępowanie emocji jest nie tylko zrozumiałe, ale bardzo powszechne, choć niekoniecznie świadome. Na przykład jeśli chodzi o twoje pytanie – właśnie tak działa kompulsywne obżeranie: chcę miłości, ale się boję odrzucenia albo nie wiem jak ją wyrazić, więc idę na lody!

          A, i jeszcze zauważyłem, że temat tego wątku wcale nie brzmi na przykład „głód miłości”, tylko „głód uwagi”, i ciekaw jestem dlaczego.

          Smacznych regułek 😉 i owocnego sprawdzania jak się mają do ciebie!

          ona.ddd
          Uczestnik
            Liczba postów: 73

            Przepraszam za tak długa przerwę. Chyba za bardzo mi się otworzyły emocje (chociaż wtedy nie czułam) i musiałam się wycofać. Nie miałam kompletnie siły psychicznej odpowiadać, a właściwie myśleć nad tym co mam opowiedzieć, myśleć o tym co napisałeś. Za dużo tego, a może nie o ilość chodziło, a o treść? Głód miłości też mam. Chyba to i się otworzyło. Codziennie mi się śnią koszmary od Twojego postu. Karuzela normalnie z byłymi partnerami. W snach z każdym jest coś nie tak. Jakieś sceny że mnie zostawiają, albo nie mogę z nimi być. Generalnie chodzi w tych snach o odczucie które jest zawsze takie samo i z którym się budzę i ono trwa. Samotność, tęsknota, rozpacz, żal, zwątpienie, odrzucenie, bezsilność. Gardło mi się ściska, kark mnie tak boli że idzie zwariować. I tak ileś dni. Do tego miałam incydent jakich już bardzo dawno nie miałam (rok). Przytłoczyły mnie sprawy – ilość obowiązków które mam na głowie od dłuższego czasu, plus te emocje ostatnie. I w pewnym momencie zbzikowałam. Nie wiedziałam co mam robić. Siedzieć, stać, robić czy nie robić, zająć się tym a może tamtym. Czym najpierw żeby odgruzować się. Kompletne rozbicie i chaos w głowie. Ciepnęłam wszystkim, robota stanęła a ja poszłam kwiatki przesadzać ni z gruchy ni z pietruchy (nie żebym miała to robić, od tak poszłam). Płakać mi się chcę nawet teraz jak to piszę, w głowie ciasno, a kark sztywny i bolący okropnie. Zmęczenie.

            CDN.

            ona.ddd
            Uczestnik
              Liczba postów: 73

              Coś bardzo niedobrego się dzieje. Nie mogę wrócić do Twoje ostatniej wypowiedzi, przeczytać jej ze zrozumieniem i odnieść się do poszczególnych rzeczy. Chcę tego, tym bardziej że bardzo potrzebuję rozmowy bo jestem tak strasznie samotna ze zaraz zacznę wyć do księżyca chyba. Z drugiej strony jakaś dziwna siła mnie odciąga i nie mogę się skupić na czytaniu, głowa mnie zaczyna od razu boleć, kark, niedobrze mi.  Ja wiem co to jest. Chcę otworzyć się na te emocje które się obudziły i przerobić je ale one są na tle silne i bolesne, że wchodzi mechanizm obronny i zamyka mnie na siłę. Nie jestem w stanie przezwyciężyć tego mechanizmu. Po prostu nie jestem w stanie… To samo kazało mi opuścić terapię parę miesięcy temu. Pani psych. w notatkach napisała”opór”. Jest mega opór. I weź bądź dobry dla siebie i rób zgodnie z własną wolą, traktuj się jak przyjaciela, a nie wroga. Tylko jako że mam dwie wole w sobie to walka jest nieunikniona i koniec końców jestem dla siebie wrogiem.

              Pomocy :(((

              truskawek
              Uczestnik
                Liczba postów: 581

                Cześć znowu!

                Wzruszyłem się, że tak wprost piszesz jak się czujesz, jest mi do ciebie blisko i nie mam specjalnie pomysłu co powiedzieć więcej. Czy może być tak, że jednoczesnie chcesz wejść głębiej w te emocje i nie chcesz? Bo ja mam na to miejsce. Na to kiedy napiszesz też mam miejsce. Czuję się bezpiecznie z twoim wyborem i cieszę się, że o siebie zadbałaś, skoro tak trudno ci z tym było. Przykro mi, że tak mocno cię to poruszyło.

                Czy czegoś teraz potrzebujesz?

                ona.ddd
                Uczestnik
                  Liczba postów: 73

                  Nie wiem. Nic nie wiem. Bardo źle się czuję psychicznie.

                  • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 4 lat, temu przez ona.ddd.
                  marta2985
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 106

                    Matko. Jakie to wszystko prawdziwe. Muszę się wam zwierzyc bo co się dzieje we mnie to tragedia. 3 tygodnie temu dowiedziałam się że mama ma raka. Moja ostoja moje wszystko co mam może umrzeć. Dwa tygodnie temu zaczęłam terapię. To był bodziec. Głupio to nazwać ale osiągnęłam swoje dno emocjonalne. Wiem że muszą się wziąść za siebie bo nie dam rady. Mam partnera który mnie wspiera ale to co się dzieje ze mna W środku to nie jest nawet do opisania. Nie umiem mu się zwierzyc z tego wszystkiego. Obudziło się we mnie dorosłe dziecko.

                    truskawek
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 581

                      Cześć, słyszę przede wszystkim duży lęk, może nawet przerażenie, samotność i żal, i znam taki stan, jest mi to bliskie. Czy znajdujesz w sobie te emocje?

                      marta2985
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 106

                        Wszystkie I jeszcze więcej emocji. Mama  żyje A Ja Mam już żałobę. Jestem dorosła 35 letnia osobą. A czuje się jak dziecko. Dlatego musiała, chciałam pójść na terapię. Wiem że jestem uzależniona emocjonalne od mamy. Nie wyobrażam sobie życia bez niej. Chodź mam narzeczonego ,, przyszłego męża,, to ona jest najważniejszą osoba W moim życiu. Pojscie na terapię jest chyba jedynym wyjściem W tym wypadku. Bo nie dam rady sama przez to przejść

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 21 do 30 (z 140)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.