Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD ja chce tez z kims byc!!! ;)

Przeglądasz 10 wpisów - od 41 do 50 (z 58)
  • Autor
    Wpisy
  • Noemi
    Uczestnik
      Liczba postów: 28

      czesc,
      doskonale Cie rozumiem… tez wiele tzw "znajomosci",słow,obietnic,nawet niesamowitych rzeczy,jakie nie chca z pamięci zniknać,mimo,ze nieustannie sie zastanawiam,po co to było,skoro finałem ma być zapomnienie… a zapomnnieć nie potrafie… tylko wiesz co? ja mam swiadomosc,ze to we mnie jest problem a za czarodziejskim "pstryk" palcami nic sie nie zmieni,nic nie zniknie,ze mnie,co powoduje ze moje zycie wyglada jak wyglada,bo zniknac nie moze,bo tez nie chce by zniknęło,bo to mnie mimo wszystko ukrztaltowalo,to determinuje,kim jestem… mam swiadomosc swego lęku przed jakakolwiek bliskoscia,zaangazowaniem,przez tym,by sie ktos do mnei zblizyl i zostal. mimo ze dzialo sie to arenie nieswiadomosci,wiem ze drżac przed czymkolwiek,przed,tak naprawde,odpowiedzialnoscia za siebie,za kogos,sama prowokowalalm,takie a inne zachowanie,taka czy inna reakcje tej drugiej osoby. wiesz,ja potrafie byc okrutna w tym,jak tlumacze komus,kto wyznaje mi piekne uczucie… ze to tylko emocje… ze to przejdzie,ze on nie moze tak czuc,ze to minie… mimo ze placze jak to mowie… poniewaz sama sobie nie moge dac szansy,bo mam zakorzenione w chorych fundamentach ze nie zasługuje,a to klamstwo.tylko ze to klamstwo to moje id,moja przeszlosc,to,co mnie stworzylo,korzenie na ktorych ma wzrastac moje"ja"… wiem,ze cale moje wnetrze jest chore,ze zwija sie z bolu,ze nawet nie da rady plakac,bo glos sie nie wydobywa ze scisnietego gardła… wiem,ze to ja siebie zamykam,ze pragnę,chce,ze mam swaidomosc,ze ten ktos nie jest mi obojetny,a mimo to,poza ta swiadomoscia pojawiaja sie slowa,reakcje,cos… co jst obce moim pragnieniom,ale na tyle silne by je stlamsic… i teraz to pisze,bo poznaje siebie,bo zaczynam rozumiec,i zaczynam,nie, staram sie z całych sił,to zrozumiec,zauwazac,widziec,i akceptowac… ten szereg ambiwalentnych paradoksow… wciaż myslalam tym tokiem co Ty,teraz wiem,ze oczywiscie roznie bywalo,nie ma sie wplywu na wszystko,na uczucia kazdego,ale ogromny wplyw na to jak jest,jak bylo,bylo moje nastawienie,mianowicie.. nie zasluguje,jak moze byc dobrze? jak moze mnie ktos kochac? skoro… ja nawet nie umiem pokochac siebie…? skoro gdy nawet to mowilam,dziwne odczucia sie pojawialy w duszy,jakby ktos nożem zakrzezepłe rany rozcinał… to przeszlosc,to dom w ktorym zylam,to choroba ojca i tez jego rany,choroba mamy z tego wynikla,i jej rany… to zycie… po prostu…
      czlowiek potrzebuje milosci,potrzebuje kogos drugiego,kto w tej milosci sie zatopi razem z nim. ale o tym czy milosc jest,do siebie,nie moze mowic ktos inny,to musi byc we mnie…szukalam milosci do siebie,akcptacji w relacjach z innymi,ale nie majac jej w sobie,nie przyznajac sobie do niej prawa,gubilam wypuszczalam z dloni to co ktos mi chcial podarowac,bo nie umialam,nie wiedzialam jak to utrzymac… balam sie,bo to jakas odpowiedzialnosc,za siebie,za uczucia,za odruchy,nie mozna wtedy tlumaczyc swych mysli,zachowania ani przeszloscia,ani niezrozumieniem siebie…
      nie wiem,czy pomogly Tobie moje slowa,moze teraz powstale emocje nie bardzo pozwalaja mi sie jasniej wyrazac,ale chcialam tylko pokazac,ze zwiażek z kims,to czy z kims sie jest,czy nie, to cos wiecej niz tylko bycie..dla nas,ktorzy jestesmy poranieni,zalęknieni,pelni paradoksow,sprzecznosci,obaw,niepewnosci… nie jestes szczęsliwa…czemu? czego pragniesz? czemu jestes sama? nie szukaj wiby naokolo,ani tego,ze tamte zwiazki okazaly sie fiaskiem ,nie w nikim innym a w sobie,ale tez nie jest tak,ze ma sie czlwoiek obwiniac. chodzi raczej mi o to,ze konkretnu,dani ludize sie przyciagaja,ujmujac to w metaforze,na tych samych stopniach,etapach poznania siebie,spojrzenia na siebie,na podobnych pulapach…nic sie nie dzieje bez powodu,ot tak.konkretni ludzie siebie pociagaja,przyciagaja,i tez to my oddzialujemy na innych,tak samo jak inni oddzialuja na nas…wypadaloby by byc swiadomych tego co sie czuje,pozwolic sobie na obecnosc tej swadomosci, uczuc w danych momentach,i trzeba znac zrodlo,czemu czuje tak a nie inaczej,czy to jak reaguje,nie rani mnie nai tej drugije osoby… czy jestem w zgodzie z tym co czuje? czy jest we mnie harmonia,czy raczej sa sprzecznosci…? chodzi o taka swiadomosc zycia,siebie…nie wiem,czy ktos jest w stanie sie ze mna zgodzic,pisze tow syztsko odnoszac dos iebie,przeczytalam Twoje slowa,i poczulam ze to w pewnym sensie o mnie…
      jestem dziewczyna,obok ktorej faceci nie przechodza obojatnie,ktorej moiw sie ze moze miec kazdego… a jestem sama,w srodku,w sobie… i nie znam innego uczucia niż dojmujaca,dogłębna samotnosc…
      ale wiem czemu tak jest.czemu nie jestem zdolna czuc inaczej…i moze kiedys dorosne do tego by pozwolic sobie na to by kochac… po prostu. bo jakl inaczej zyc…?

      pozdrawiam cieplo

      Licho
      Uczestnik
        Liczba postów: 9

        Noemi… hmmm po takiej odpowiedzi czuje że musze coś powiedzieć.. i nie zostawiać tego tak sobie… ja raczej nie probuje zapomnieć… nie pokasuje dawnych meili ani nic z tych rzeczy… po prostu musze się na chwile przestać "uganiać" za miłościa bo to bardzo męczy.. w pracy nawet nieraz jak zadumany nieraz bywałem nad jakimiś kobiecymi słowami – koledzy już sadzili że się obraziłem… a jeszcze poł roku temu byłem pogodnym zabawnym gościem… może zażyło się i mi że kogoś odepchnałem ale to było dawno temu – około 7lat… i to po takim okresie kiedy szukałem kogoś bliskiego… wtedy szukałem w realu miałem odwagi więcej ale kilka nieudanych prob zniechęciło mnie bardzo… po za tym sprawy w domu tez nie pozwalały na spokoj duszy… w uciekłem sam w nałog komputerow – obecnie modnych i pograło się 3lata bezwiednie.. niestety komputery nie tylko służa do grania i odkrywszy wiele ich ciekawych przydatnych funkcji… dodało mi to pewności siebie zrobiłem się weselszy… ale czegoś brakowało… dopiero uświadomienie przyszło przy większym zmęczeniu jak człowiek nie miał siły już trzymać klapek na oczach że jestem samotny… ale niestety jestem typem bardzo się angażujacym… i czasami musze zaciagnać hamulec bowiem nieraz szukam zbyt panicznie – niemal ze łzami w oczach… nie wiem coś jeszcze może po¼niej napisze.
        Pozdrawiam

        Anonim
          Liczba postów: 20551

          Widze ze nie jestem samotna w swej samotnosci – mam 31 lat i dla rodziny juz stara panna. Do pytan: Czy kogos masz? Kiedy na ciebie pora? juz sie przyzwyczailam oni chyba zreszta tez slyszac ciagle moja odpowiedz -"Do 60 mam czas, a potem to juz milosc do grobowej deski" 😉 To tylko takie moje zartobliwe gadanie,a gdy nikt nie patrzyl usmiech juz zamieral.Przez cale zycie zakladalam maske ze wszystko jest ok, ze nie mam problemow, nie chcialam martwic matke, dosc miala problemow z mezem alkoholikiem wiec blaznowalam i udawalam, udawalam…Gdy ojciec umarl myslalam ze cos sie zmieni we mnie, ze zaczne poznawac a raczej zaczne chciec poznawac ludzi, bede miala przyjaciol, moze chlopaka. Nic z tego maska wrosla tak bardzo ze nawet 5 lat po jego smierci nic sie nie zmienilo, wciaz udaje. Probowalam spotykac sie z tym czy innym chlopakiem, niestety nic nie czuje, kazdy byl kolega nawet po paru miesiacach, wiec po co to ciagnac? Niektorzy pisza zeby sie przemoc, ponawiac proby, ja jestem znuzona tym wszystkim, moze pisane mi byc singlem- slowo lepsze niz stara panna. Co do otwartosci na innych ludzi, moze ktos zna recepte jak wierzyc ludziom? Wiem ze to glupie,na to nie ma cudownej mikstury, a szkoda, bardzo by mi sie przydala.Te cechy DDA nie wierzyc, nie ufac, nie mowic zniszczyly mi zycie, brakuje mi sily by walczyc o siebie.Coz nie zanudzam Was wiecej, mam nadzieje ze innym sie udaje. Pozdrawiam. 🙂

          Anonim
            Liczba postów: 20551

            🙂 Witam Serdecznie.
            Nareszcie coś dla Mnie. Jestem w podobnej sytuacji jak wiekszość z was zagladajacych na tę stronę. Cieszę się, że nie jestem sama z tym problemem.
            Od około 3 miesięcy nie jestem ze swoim partnerem. Byłam z nim 3 lata, był bardzo bliski memu sercu ale zostawił Mnie.Dlaczego? Właściwie to nie wiem. Nawet nie wiedział, że jestem DDA, że mam problemy ze soba i ze zdrowiem.
            Także taki zwiazek nie miał szans. Aż wstyd się przyznać. Kiedy zaczęłam mu mowić o tym ,że jestem DDA on uciekł. Tak mogłam to odebrać. Bo kiedy zaczęłam przedstawiać mu swoja sytuację to w niedługim czasie rozstaliśmy się.
            Przeżyłam to bardzo mocno bo myślałam, że to ten itd. Zawiodłam się bardzo.
            To był kiepski pomysł by nic nie mowić o swoich problemach partnerowi. Tak było mi łatwiej. To wyszło samo z siebie. A teraz to ja cierpię.
            Myślę, że nie jestem brzydka ani nie głupia . Rodzicow sobie się nie wybiera (nie moja wina, że moj ojciec jest alkoholikiem).
            Ja jestem taka osoba, ktora potrzebuje zapewnien, że jest kochana, akceptowana i nie chcę być sama. Nie myślę o przygodnych spotkaniach to Mnie nie kręci. Marzę o kimś kto Mnie pokocha taka jaka jestem z moimi wadami i zaletami. Zreszta nie chodzi tylko o partnera. Bardzo chciałabym nawiazać z kimś kontakt jeżeli chodzi o DDA.
            Nie chcę aby to zabrzmiało jak ogłoszenie matrymonialne. Ale było by mi miło znale¼ć bratnia duszę tu wśrod was. Może nie powinnam ale podaję swoj adres e-mailowy. Może ktoś z was pokusi się nawiazać kontakt ze Mna. Może czas zaczać przejść do czynow a nie tylko o tym mowić czego nam brak.
            Będzie mi miło poznać rownież inne dziewczyny, ktore sa samotne. Razem będzie ra¼niej.
            Tylko mam jedna prośbę MARIANKU Ty do Mnie nie pisz.
            Masz żonę i Twoję propozycje Mnie wogole nie interesuja.
            MOJ ADRES fedix@buziaczek.pl

            Anonim
              Liczba postów: 20551

              Witam serdecznie!
              Widzę, że nie jestem sama z tym problemem.
              Nie chcę już rozpisywać się na ten temat. Myślę, że nie jestem ani brzydka ani głupia. Nikt sobie rodzicow nie wybiera( nie moja wina, że moj ojciec jest alkoholikiem).
              Podaję swoj e-mail aby moc nawiazać z wami kontakt nie tylko na forum.
              Myślę, że to nie przestępstwo ale nie znam nikogo takiego kto ma takie problemy jak my wszyscy zagladajacy na tę stronę.
              I dlatego chciałabym poznać kogoś i chciałabym utrzymać tę znajomość o ile będzie to możliwe. Mam koleżanki i kolegow ale oni nie wiedza, że ja jestem DDA i , że mam problemy ze zdrowiem.
              Ostatnio pisałam z chłopakiem o imieniu Daniel i co? I nic -przestał się odzywać. Nie wiem dlaczego, nie wiem co się stało. Cieżko jest zaufać ludziom w dzisiejszych czasach ale pomimo tego, że moj ojciec przekreślił moje życie ja nie chcę się poddawać. Szukam zrozumienia, akceptacji. Chcę aby ludzie, z ktorymi przebywam Mnie rozumieli i akceptowali Moje wady jak i zalety. I myślę, że ten watek i to forum to odpowiednie miejsce dla Mnie. Może z kimś z was uda Mi się nawiazać znajomość, ktora mogłaby przetrwać.
              Moj adres fedix@buziaczek.pl
              Jedna prośba jeszcze raz-MARIANKU- nie pisz do Mnie.Masz żonę i Twoje propozycje Mnie nie interesuja.

              Isis79
              Uczestnik
                Liczba postów: 38

                ZUZA, jesteś młodziutka osoba, w ktorej zauważyłam dawna i zreszta terażniejsza siebie. Chciałabym napisac Ci parę słow. Proszę napisz do mnie, .. moj e-mail to: Isis79@op.pl.
                Serdecznie pozdrawiam wszystkich forumowiczow.

                Makenzen
                Uczestnik
                  Liczba postów: 219

                  Witam wszystkich!
                  Dokonałam właśnie epokowego odkrycia.
                  Nie szukam już miłości, nie chcę mieć żadnego faceta, chcę być sama. I czuję spokoj wewnętrzny, składajac taka deklarację.
                  Poznawanie nowych ludzi i nawiazywanie z nimi więzi jest dla mnie za trudne i przerasta moje siły. W dodatku jestem całkowicie niezdolna do poczucia czegoś takiego jak zauroczenie, fascynacja drugim człowiekiem.
                  Dla DDA sa tylko dwie opcje: albo małżenstwo z alkoholikiem lub innym popaprancem, albo staropanienstwo. Ta druga jest znacznie bezpieczniejsza.
                  Pozdrawiam!

                  anis79
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 203

                    Mnie staropanienstwo przerażało. Najpierw sobie wmawiałam, że mnie to nic nie obchodzi, bo taka jestem silna, twarda i "wogle". Potem na sama myśl dostawałam ataku paniki, takiej, że nie mogłam oddychać. A teraz.. teraz wiem, że już jestem stara panna. Za po¼no na rozważania co by było gdyby, bo to jest faktem. 😛 Ale nie jest mi z tym ¼le, z tej prostej przyczyny, że nie jest mi ze soba tak ¼le, jak kiedyś. Poza tym na staropanienstwo i starokawalerstwo się nie umiera i to sa teoretycznie "schorzenia uleczalne" 😉

                    Anonim
                      Liczba postów: 20551

                      Ciesze sie i smuce zarazem,ze sa osoby ktore z taka pewnoscia wypowiadaja sie o zyciu w samotnosci. Sama rowniez mysle o tym jak ulozyc sobie ta szara codziennosc bez partnera i przekladam zyski nad straty, niemniej sa chwile gdy pragnie sie czyjejs czulosci, cieplego spojrzenia czy milego slowa. Boje sie takze iz obudzi sie we mnie pragnienie posiadania dzieci i co zrobic wtedy z tym paralizujacym strachem – a moze juz za pożno? Nikt nie powie do mnie mamo?! A wiec ciagle bije sie z myslami -Co robic, aby nie załować? Zazdroszcze osobom, ktore juz wiedza czego chca…

                      Licho
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 9

                        Zastanowiło mnie wasze staropanienstwo… ale czy staropanienstwo można uznać jako alternatywę na alkoholikow i brutali… czy naprawdę nie można szukać kogoś pośredniego… czy już naprawdę nie zdażył się w waszym życiu normalniejszy facio… taki ktory spokojnie rozmawiał i był miły i kulturalny… ale czy może nie było tak że taka osoba w ogole was nie pociagała? Tak w ogole chodzi mi po głowie jedno pytanie – dlaczego kobietki z DDA z reguły nie zakochuja się w zwyczajnych facetach…
                        Wracajac jeszcze do staropanienstwa – to czy to nie jest ono niszczeniem własnej wrażliwości… kiedy kobieta z takim spokojem podchodzi do miłości albo jej braku…. "A teraz.. teraz wiem, że już jestem stara panna. Za po¼no na rozważania co by było gdyby, bo to jest faktem" … że staje się to niemal zimnym stwierdzeniem że najgorętszy Casanovy skostniałby z zimna…
                        Przytoczę pewien cytat z pewnego filmu "Prawda jest taka że życie bez miłości nie ma sensu. Przeżyć życie i nie zakochać się to jakby w ogole nie żyć." – oznacza to rownież że życie bez bliskiej kochajacej nas osoby jest także puste… może jednak nie trzeba do konca tracić nadziei … ja chyba jej nie straciłem…

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 41 do 50 (z 58)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.